24. Przeszliśmy ze wszystkiego do niczego w jedną noc
[VOILÀ - Therapy]
[Gdzieś na niebie, obecnie]
Bycie w małżeństwie nie jest czymś, na co jest gotowa spora większość ludzi. Podoba nam się koncept wspólnoty, swego rodzaju zjednoczenia z partnerem, obietnica szczęśliwego zakończenia oraz metaforyczne "zaklepanie" tej osoby, jako naszej. Związki jednak to nieustanne wyzwania, kompromisy i ciężka praca, ale są tego warte, jeśli dobre momenty przeważają nad złymi.
Co chcę powiedzieć?
Jeżeli na siedem dni w tygodni, pięć ssie, a podczas dwóch jedna ze stron nagle się budzi i zabiera tę drugą na spacer, albo do kina – to nie jest dobry związek.
Druga połówka powinna być przyjacielem, kimś kogo chcesz kochać, nawet kiedy gnije w marnym dołku swojego jestestwa, a zamiast kłaść się z nim tam i wspólnie się umartwiać, stajesz na głowie, by tę osobę z niego wyciągnąć i wiesz, że w razie potrzeby uzyskasz pomocną dłoń. Nawet jeśli będzie to sugestia spotkania ze specjalistą, albo głupia kanapka z keczupowym uśmiechem. Życie jest trudne, nikt nie obiecał, że będzie łatwo, ale ponad wszelką wątpliwość jest lepiej, gdy ma się przy sobie kogoś, kto się troszczy.
O tym myślałem w drodze z Las Vegas do Beverly Hills, gdzie nigdy nie spodziewałem się, że postanie moja stopa. Michael odebrał z samego rana telefon od Cynthii, a gdy rzucił słuchawką, byłem pewny, że stało się coś bardzo złego. Zamiast zagłębiać się w szczegóły – poinformował, iż wszystko jest pod kontrolą, tylko musimy zahaczyć o jego dom, zatem wrócimy do Castine okrężną drogą.
Mógłbym przywyknąć do luksusowych samolotów i nagłych odwiedzin co lepszych dzielnic kultowych miast. Skoro mieliśmy znaleźć się w Kalifornii, zacząłem analogicznie fantazjować o Santa Monica lecz mina mężczyzny obudziła we mnie poczucie niepewności, czy aby na pewno jest w stanie przystać na dodatkowy dzień zwiedzania, bo nie jestem taki światowy, jak on i zasadniczo to w dupie byłem, gówno widziałem.
Chciałbym potrafić mu pomóc – pomyślałem, przenosząc spojrzenie ponownie na profil Mike'a, który przeprosił mnie i założył słuchawki, bo zrobił się zmęczony.
Nasza relacja regularnie polegała na tym, że to ja miałem kryzys, a on próbował go rozwikłać. Zawsze wiedział co powiedzieć oraz jak mnie ocalić, choćby wspólnym milczeniem, które dzieliliśmy ze sobą w najbardziej przykrych momentach.
Nie powiem, że nie stanowiłem dla niego oparcia, jednakże to Michael był rozwiązującym problemy ogniwem naszej przyjaźni, bardzo nie lubił rozpadać się publicznie, natomiast po wiedzy jaką zdobyłem na balkonie, że był we mnie zakochany lata przed tym, nim ja się zorientowałem, że jestem w nim – połączyłem kropki i stwierdziłem, że być może on próbował mi imponować.
Oglądając The Boys doszedłem do wniosku, że powinienem wyhodować większe jaja, bo w stosunku sił – to ja wypadałem na Hughiego, któremu musieli zabić dziewczynę, aby zaczął walczyć o jakąkolwiek sprawiedliwość, a bardzo nie chciałem, aby Mike'a, albo Ninę spotkał taki los. Poza tym naprawdę dobrze się bawiłem podczas tego seansu, pożerając z nim tony słodyczy, które zamówiliśmy do pokoju, nie dbając o narastający rachunek, który okazało się, że pokrył za nas producent Todd, którego oskubałem w pokera na motorówkę.
To była jedna z tych nocy, których brakowało mi okrutnie, gdy nagle zostałem permanentnie odcięty od Michaela. Nie mieliśmy do powiedzenia nic ambitnego, wyniosłego, ani szczególnie uczuciowego. Jedynie wlepialiśmy wzrok w ekran laptopa, śmialiśmy się na głos, a potem prowadziliśmy konwersację odnośnie pojedynczych scen, które zwróciły naszą uwagę.
Nagle zaczęliśmy się przepychać, bo jakaś walka wydała nam się nierealistyczna, a potem znów leżeliśmy w swoich objęciach. Mike na plecach z kapturem na głowie, ja przytulony do jego brzucha – również z kapturem na głowie i milczeliśmy, nie musząc mieć ani odrobiny komunikacji, by rozumieć, że emanujemy dosłownie taką samą energią.
Był dla mnie jak lekarstwo – mówię zupełnie poważnie, bo gdy się pojawiał, zawsze czułem się choć odrobinę lepiej. Jestem przekonany, że jego obsesja na punkcie kebsa uratowała mnie przed wpadnięciem w epidemię problemów z odżywianiem mojego pokolenia, bo Michael był tak absorbujący, że był w stanie przegadać mi do rozsądku.
To nie jest zdrowe, ani nie jest normalne – uzależnić się tak od kogoś, jednakże póki oboje żyliśmy w tym systemie i spełniał on nasze oczekiwania, czy kogokolwiek krzywdziliśmy? To my się zraniliśmy odrywając nagle plaster, ale poza tym... Poza tym działaliśmy w społeczeństwie jako osobne jednostki zupełnie stabilnie, a na dodatek jemu dali władzę nad magią kina, a mnie prawa rodzicielskie na pięć dni w tygodniu. Więc jeśli sobie szkodziliśmy, to we własnym zakresie!
Nie miałem pojęcia, czy to co mieliśmy mogłoby wrócić. Zresztą nie miałem wiele do gadania, skoro Michael nieustannie planował poślubić Jackie i–
Okej, już wiem gdzie jesteśmy – tu pojawia się problem.
Skoro tak mocno uzależniliśmy się od siebie nawzajem, czy byliśmy w stanie w ogóle wejść w nowy związek, aby obeszło się to bez szkód dla naszych partnerów? Ja nie byłem i wiedziałem o tym, nawet kiedy Nina urodziła nam dziecko. Moje poprzednie małżeństwo to jeszcze inna kwestia, bo my oboje siedzieliśmy w szafie zbyt długo i dlatego to działało, aczkolwiek pomijając tę kwestię, niejednokrotnie powtarzała, że jestem zbyt wymagający uwagi, dlatego powinienem znaleźć sobie jakiegoś męskiego kumpla, bo wchodzę jej na głowę, a ja chciałem tylko... Tego samego, co sobie zabrałem. Substytutu tego, co w moim mniemaniu było tak doskonałe, że nie poradziłem sobie z tym ewidentnie jako trzydziestolatek, więc dlaczego miałem jako dziewiętnastolatek?
Powinienem spróbować czegoś nowego – powiedziałem sam do siebie w głowie, postanawiając to oficjalnie.
- Michael? – Przeniosłem na niego wzrok, bo teraz to on siedział zamyślony, gryząc opuszek palca z obgryzionym już paznokciem, wpatrując się w dopiero jaśniejące niebo za oknem. – Mike. – Wyciągnąłem słuchawkę z jego ucha, bo chciałem, aby zwrócił na mnie uwagę.
- Co jest? – Skinął pozbywając się też drugiej słuchawki, więc miałem jego pełną uwagę. – Przepraszam, odleciałem.
- Luzik, o czymkolwiek myślałeś, to musiało być ważne.
Pokiwał głową.
Zapadła między nami krótka chwila ciszy, jakbyśmy nagle nie - nie czuli potrzeby rozmawiania ze sobą - a nie potrafili już tego zrobić bez buzującego napięcia.
- Myślę, że umówię się na kawę z Timem po powrocie do Castine – powiedziałem w końcu, odchrząknąwszy po zakończonym zdaniu.
Mężczyzna zmarszczył brwi, przekrzywił głowę, jego wzrok był dość pusty, dlatego skinął i wymusił uśmiech.
- Pewnie, powodzenia. – Obrócił głowę znów.
Poczułem się dziwnie, gdy to padło. Nie dlatego, że nagle zachciałem, aby o mnie walczył, albo zrobił się zazdrosny, a... A może właśnie dlatego?
Przełknąłem ciężko ślinę.
- Jest miły, zabawny, trochę niezręczny, poza tym mu się podobam, to miałoby sens – kontynuowałem.
Cisza w zamkniętej przestrzeni wydała mi się nagle zdecydowanie zbyt głośna. Rozejrzałem się po pokładzie, na którym byliśmy sami, zajmując jedną, białą kanapę, podczas gdy pozostałe dwie pozostały zupełnie puste. Takimi samolotami pewnie latał wśród aktorów i innych reżyserów na niesamowite imprezy w tajemniczych, pięknych miejscach, gdzie przesiadują znani ludzie, pijąc wymyślne drinki i przehandlowując kontrakty warte miliony dolarów. Pomijając nagły dyskomfort, poczułem także dumę, bo Michael miał dosłownie taki sam start, jak ja, a doszedł do tego sam, za pomocą ciężkiej pracy i mnóstwa serca, które włożył w zbudowanie własnej kariery.
- Mike–
- Sąd–
Weszliśmy sobie w słowo, więc machnąłem ręką, aby to on mówił, na co obrócił się tak, że plecami opierał się o ściankę, a nogę w samej skarpetce podciągnął pod brodę. Nie był drobnym mężczyzną, aczkolwiek wówczas taki mi się właśnie wydawał, zwłaszcza z płonącymi policzkami, które czerwieniły się u niego z reguły, gdy był zdenerwowany i wybijały głęboką zieleń jego oczu.
- Skąd wiesz, że Tim jest zabawny i miły? – zapytał.
Wzruszyłem ramionami.
- Tak mi się wydaje, wygląda na takiego? – Bardziej zapytałem, niż stwierdziłem, więc uśmiechnął się z widocznym politowaniem wymalowanym na twarzy. – No co?
- No nic.
- Powiedz, co chcesz powiedzieć. – Skrzyżowałem ręce na piersiach, nie zamierzając odpuścić tej konwersacji. – Mike? – Pokręcił głowa. – Michael...
- No nic!
- Michael Clifford. – Zrobiłem znaczącą minę, na co on aż przewrócił oczami, więc wzrokiem przekazałem mu, że jeszcze moment i nazwę go jego poprawnym, nowym nazwiskiem.
- Mam opinię na ten temat, ale to tylko opinia, nie spodoba ci się i nie uważam, abym musiał ją wyrażać, a ty brać pod uwagę, bo to nie ma najmniejszego znaczenia, jeśli Tim cię uszczęśliwi, to proszę bardzo.
- Jesteś zazdrosny – stwierdziłem, więc prychnął.
- Nie, Luke... Ugh! – Pokręcił szybko głową, a potem podparł skroń na dłoni, obserwując z uwagą moje kolano, jakby znalazł na czarnych, obcisłych jeansach coś ciekawego. – Dobrze, powiem to.
- Dawaj. – Położyłem odruchowo dłoń właśnie w tym miejscu, gdzie się wgapiał, więc mógł obserwować jak pulsuję mi żyłka na ręce od zaciskania mięśni z nerwów w związku z zaistniałą sytuacją.
- Wydaje mi się, że masz kompleks, na podstawie którego umówisz się z każdym kolesiem, który zwróci na ciebie uwagę, a Tim przyznał, że mu się podobałeś, dlatego to brzmi, jakby miało być proste.
- A nie pomyślałeś może... - wypaliłem od razu, bo miałem odpowiedź na końcu języka. – Że on też mi się podoba, bo jest przystojny i sam zagadał, a poza tym ja nie szukam czegoś skomplikowanego, bo jestem wykończony trudnymi relacjami i zawirowaniami emocjonalnymi, gdyż przez ostatnie trzydzieści lat, od momentu, gdy się wylęgłem, nieustannie mam jakiś problem? Michael, jedyne o czym marzę, to święty spokój, jeśli Tim okaże się świętym spokojem, to bardzo chętnie w to pójdę.
- Droga wolna – burknął.
- Nie rozumiem cię teraz. – Moje policzki także się zaróżowiły, bo podniósł mi ciśnienie. – Zachowujesz się jak pies ogrodnika, a przecież lecimy właśnie po unieważnienie ślubu, który wzięliśmy, bo coś nas posrało po wódce i blancie!
- Wzięliśmy ślub, który sobie obiecaliśmy na pierdolonej studniówce!
- Zanim nie zadzwoniłeś do mnie przez dziesięć lat rozłąki!
- Zanim mnie zostawiłeś!
- Zanim oświadczyłeś się mojej cholernej siostrze bliźniaczce!
- Luke, daj mi spokój, droga wolna, Tim jest super, idźcie na dwie kawy, na pięć, otwórzcie jebaną kawiarnię, adoptujcie kota, siedem psów, drugie dziecko, cokolwiek, po prostu daj mi kurwa spokój! - Aries sun, sagittarius rising at their finest.
- Nie mogę dać ci spokoju, bo jesteś moim przyjacielem i cię kocham! – odkrzyknąłem kompletnie już wściekły. – Nie rozumiem o co się teraz kłócimy.
- Ja też nie! – Michael jęknął chowając głowę w dłoniach. – Boję się – wyburczał w swoje palce, skutkiem czego tylko zmarszczyłem brwi i zdjąłem jedną jego rękę z buzi, ujmując ją w swoje obie.
Uniósł brew pytająco lecz nic nie powiedziałem, delikatnie i powoli gładząc wnętrze dłoni Mike'a, by się odrobinę uspokoił i zrelaksował, jednocześnie mentalnie przekazując mu, że jeśli chce o tym porozmawiać – możemy, ale możemy także nic nie mówić.
- Dziękuję za fajny wyjazd – mruknąłem chcąc zmienić temat, bo wiedziałem, że on nie chce prowadzić dalej tamtej konwersacji.
Michael wyłącznie zdusił śmiech politowania, a potem obrócił głowę, wsunął w uszy słuchawki ponownie, ale ewidentnie chciał, abym dalej głaskał go po ręce, co zrobiłem, nie rozumiejąc już zupełnie niczego.
...
[Beverly Hills, Los Angeles, Kalifornia, obecnie]
Uważałem swoje mieszanie w Nowym Jorku za jedno z najprzyjaźniejszych, najbardziej komfortowych miejsc na świecie. Wielokrotnie powtarzałem, że nie planuję niczego większego, nie tylko przez nauczycielską wypłatę, ale przede wszystkim dlatego, że udało mi się je kupić z ogromną pomocą rodziców i spędziłem tam pierwsze lata swojej dorosłości po wyprowadzce z akademika.
Nie chcieliśmy wychowywać z Niną June, przekazując ją uczelnianym sąsiadom, to była decyzja kobiety, która postanowiła polegać również na własnych starszych i wziąć dziekankę w celu stanięcia na nogi po porodzie, zamiast gimnastykować się w zaliczaniu egzaminów. Gdyby nie moi teściowie, musiałbym wrócić do Castine, zabrać tam ją i być absolutnym gównem, ale nasi rodzice potrafili się dogadać, poza tym byli bardzo wspierający, więc mogliśmy pozwolić sobie na nie przechodzenie przez monumentalny dramat i wychować córkę tak, jak my sobie tego życzyliśmy.
Miałem sporo szczęścia w życiu, nie mogę powiedzieć, że nie.
Pamiętam jak weszliśmy do tej klitki po raz pierwszy i Nina popłakała się ze szczęścia, bo po klaustrofobicznej sypialni w bursie oraz wspólnych kiblach, malutka, ale własna łazienka, osobna sypialnia i salon z aneksem, wydawały się stanowić królewskie, pałacowe warunki.
Malowałem ściany sam z kolegą z roku, który był naprawdę spoko, jednak zmył się, gdy dotarło do niego, że z niemowlakiem na ręce, nie mogę rzucić wszystkiego i iść z nim na piwo. Na wnoszenie mebli przyjechał mój tata z Benem – zabrali też Caluma, więc mieliśmy przy tym mnóstwo śmiechu.
Zamiast kupić ramę do łóżka, kupiliśmy sobie telewizor – tak, ten, który wyleciał przez okno, tym samym spaliśmy na samym materacu, oglądając Jak poznałem waszą matkę, jedząc podejrzane no-name chrupki serowe ze sklepiku w bloku, bo ciężarna Nina miała na ich punkcie obsesję.
Po porodzie byliśmy tak zmęczeni, że nie mogliśmy połapać się w bałaganie, który robiliśmy ubraniami dziecka, naszymi, talerzami i pustymi opakowaniami po chińszczyźnie. June zarzygała nam wszystkie ściany, potem dobrała się do pisaków i tworzyła na nich sztukę, aż w końcu rzuciła wazonem w muszkę klozetową, zatem tylko to sprawiło, że wymieniliśmy przedpotopowy kibel ze sznurkiem zwisającym z za wysoko powieszonego zbiornika.
W tym mieszkaniu przeszliśmy przez całą masę rzeczy, których generalnie nie doświadcza większość bardzo młodziutkich dorosłych, rozwijających się dopiero i wkraczających w ten wir szarej codzienności. Nie miałem pojęcia kiedy przestałem mieć mindset nastolatka, to stało się nagle – bo musiałem wziąć odpowiedzialność za nieporadnego, maleńkiego człowieka, a to mieszkanie było miejscem, gdzie te wszystkie rzeczy się wydarzyły, toteż było nieuosobionym świadkiem mojego przeistaczania się z rozmemłanego gówna w takiego człowieka, jakim jestem teraz.
Nie oddałbym tego mieszkania za nic w świecie, ale nie pogardziłbym posiadaniem także domu w Beverly Hills z dwiema sypialniami na górze, gdzie idzie się szklanymi schodami, wymijając sporą kuchnię, osobną jadalnię, wyposażony w nowoczesny sprzęt salon, jakąś garderobę, taras z jacuzzi wysadzony kwiatami i cholera wie ile jeszcze bajerów!
Dom Mike'a przypominał te, które budował w Simsach dwójce, stawiając hot-top na płaskim dachu.
Teren był strzeżony i odgrodzony nowoczesną bramą na pilota. Kiedy sam pomyślałem o tych wszystkich menelach śpiących w mojej klatce, zachciało mi się śmiać.
Za tę przestrzeń dałbym się dosłownie pokroić, dlatego zacząłem się zastanawiać, przy ilu filmach on tak naprawdę miał angaż, bo wydał sam jeden, dodatkowo reżyserował odcinek jakiegoś serialu, ale nigdy nie zapytałem jakiego, a tak poza tym – zanim dostał własny serial z kontraktem z góry na ileś sezonów – więc pilota musiał już pokazać, a ten epizod musiał się spodobać – kręcił się przecież w branży! Nikt nie wpuściłby kompletnego nowicjusza bez praktycznie żadnych znajomości do jednego z najbardziej ścisłych, hermetycznych i przede wszystkim – dochodowych środowisk, a skoro wyjechał do Los Angeles kilka lat po tym, co stało się między nami, od prawie dekady musiał budować tę karierę.
Ile obejrzałem filmów, gdzie był częścią pisania scenariusza?
Do ilu spotów pomagał zatrudnić aktorów?
Jakie piosenki wybrał w jakich hitach kinowych?
Takiego domu nie postawiłbym za nerkę moją, Niny i sprzedanie June do jakiejś sekty, więc ten facet musiał mieć albo nieziemskiego farta, albo musiał praktycznie nie spać i nie jeść, by zrealizować dobre, dochodowe projekty, pracując jednocześnie dorywczo w barach.
Już miałem zapytać o jego pracę bardziej wnikliwie, z czystej ciekawości oraz w pełni podziwu lecz Mike otworzył drzwi posiadłości, bo chyba mogę to nazwać posiadłością, kluczem i zawołał na głos:
- Kochanie, wróciłem!
- Witam nowożeńców! – Cynthia była w świetnym humorze, strzelając w nas oboje od razu serpentynami. – A co wy tacy ze zwieszonymi minami?! Faza miesiąca miodowego się dopiero zaczęła! Bali, Malediwy, czy może Europa? Rzym! Widzę was w Rzymie, jak Luke jęczy, że bolą go nogi, a ty po kryjomu pracujesz przy otwartym oknie z widokiem na Koloseum!
- Dobrze, że się świetnie bawisz, na szczęście ja ci płacę i mogę zwolnić cię w każdej chwili, więc dawaj mi to, zaraz rozjedziemy temat. – Niedbale rzucił torbę w kąt i pocałował swoją sekretarkę po policzkach, a ona była tak rozbawiona, że aż zostawiła odcisk szminki na jego kości jarzmowej.
Poczułem się bardzo malutki i bardzo zignorowany. Ściągnąłem buty, bo na białych płytkach obawiałem się zostawienia śladów, a swój plecak ustawiłem niepewnie oraz pedantycznie równo, rozglądając się dookoła.
- Nie byłabym taka pewna, czy rozjedziemy, słonko, ale co tylko sobie życzysz. – Cynthia spojrzała za mną, gdy Michael niczym burza ruszył w stronę jadalni, ja natomiast wiedziałem, że to jadalnia, tylko dlatego, że były do niej otwarte na oścież drzwi, a za długim stołem siedział mężczyzna w garniturze. – Luke, chodź do nas, porozmawiamy.
- Nie trzeba! – zawołał on. – Luke, tam jest kuchnia, wybacz, potem cię oprowadzę i w ogóle, ale jak chcesz możesz sobie zrobić kawkę, przejść się po ogrodzie, albo dosłownie cokolwiek, zawołam cię, żebyś podpisał unieważnienie.
Zmarszczyłem czoło i zdezorientowany jednak ruszyłem za nim i Cynthią, ponieważ skoro tak bardzo mnie tam nie chciał, miał widocznie coś do ukrycia przede mną.
Jako jedyny nie miałem na sobie butów, co nie było profesjonalne przed dobrze ubranym – wywnioskowałem, że prawnikiem Michaela, którego obuwie musieli chyba robić na odlew wielkiej stopy, bo był wyższy nawet ode mnie, a asystentka nosiła tylko Gucci-szpilki. Mike w rozklejonych do granic możliwości sneakersach z promocji Tesco bardzo się wyróżniał.
- Jego też to bardzo dotyczy – odezwał się prawnik, patrząc po mnie z lekkim politowaniem. – Sam Jonson. – Wyciągnął do mnie dłoń, którą nieśmiało uścisnąłem.
- Luke Hemmings – odparłem, ignorując proszące spojrzenie Michaela, bym sobie poszedł.
- Michael jest zażenowany, bo sam ustalił najistotniejsze punkty umowy, na podstawie której wasze małżeństwo zaistniało, to znaczy chociażby postanowił wspaniałomyślnie i bezwzględnie zmienić nazwisko, w którym zrobił błąd ortograficzny, na szczęście Mary-Jane uratowała dzień, bo wiedziała, jak podpisuje się Jackie, a poza tym, to sam zaproponował oświadczenie o waszej poczytalności, no i użył argumentu koronnego: „Czy gdybyśmy nie chcieli tego ślubu, to oferowałbym ci dwadzieścia patyków i motorówkę?" – Cynthia powiedziała te słowa wręcz radiowym głosem, powodując, że mężczyzna zaszedł się tak czerwonym rumieńcem, że te z samolotu mogły się schować.
Zmroziło mnie. Było mu po prostu wstyd, a ja nie do końca rozumiałem dlaczego, skoro oboje nas pogięło tamtej nocy, z czym się pogodziliśmy, zatem teraz wystarczyło podpisać się w paru miejscach, by to odkręcić.
- Och. – Podrapałem się po karku. – Okej, więc... Co się dzieje?
- Nie... - Mike przygryzł wargę, a potem spojrzał na mnie ze zbolałą miną, odsuwając mi krzesło, bo pomyślał, że będę chciał usiąść. – Nie dostaniemy unieważnienia, albo przynajmniej Cynthia i Sam tak myślą, podczas gdy mnie się wydaje, że nam się należy.
- Słucham? – Rzeczywiście usiadłem, ignorując fakt, że z ogromnego okna za nami wpada do jasnego pomieszczenia mnóstwo światła, a wszędzie pachnie sterylną czystością. – Ale...
- Dlatego byłem przyjebany w drodze, nie wiedziałem, jak ci to powiedzieć, więc uznałem, że nie powiem.
- Och, to jest widocznie twoja rzecz! – uniosłem się trochę i pokręciłem głową, po czym skinąłem na prawnika, aby wyjaśnił tę sytuację. – Czy mogę wiedzieć dlaczego nie dostaniemy unieważnienia? – Serce zabiło mi szybciej, gdy powiedziałem to na głos.
Tu nawet nie chodziło o to, co ja czułem, albo czego nie czułem do niego, a o sam fakt, że rozwód jest o wiele bardziej kosztowny, do tego wszystkiego dochodzi moje biedne, małe dziecko, które mam pod opieką pięć dni w tygodniu, mieszkamy na dwóch różnych końcach kraju, a tak poza tym, to on miał uczynić moją siostrę bliźniaczkę Cliffordem, a nie ja jego Hemmingsem!
Jeśli Jackie by się o tym dowiedziała, albo moja mama... Ja pieprze, nie było szans, że się nie dowiedzą, jeśli postanowimy wziąć rozwód!
Dlatego moje spojrzenie wobec Sama stało się wręcz błagalne.
- No to tak jak tłumaczyłem już Michaelowi przez telefon. – Mój mąż zaczął czytać pod nosem te wszystkie papiery, a usypała się ich niezła kupka. – Co do zasady moglibyście je dostać, jeśli udałoby się wam udowodnić waszą niepoczytalność tej nocy, gdybyście poszli się sądowo bić ze Stevem, mógłby nawet utracić licencję. Tyle, że Michael potrzebuje Steve'a, który nie przyzna się do błędu.
- Więc... Nie dostaniemy unieważnienia, bo jakiś dupek nie przyzna się do błędu? – Zmarszczyłem nos.
Cynthia chciała coś powiedzieć, jednak Mike ją powstrzymał unosząc rękę. Nie wyglądał na zadowolonego, aczkolwiek uznał, że jest w stanie mi to wyjaśnić.
- Steve'a znam przez ojca Mary-Jane, wiesz o tym, jak zrobię mu krzywdę, to nie będę w zbyt dobrych stosunkach z jednym z najbardziej wpływowych producentów w Hollywood, mógłbym się bić o to w sądzie, jasne, że bym mógł, ale nawet patrząc na to emocjonalnie, czy moralnie, to nie będzie cicha sprawa, nie dlatego, że ja jestem bóg wie kim, ale on to rozgłośni dla zasięgów, poza tym jest to dość skandaliczne, wszyscy tu żywią się skandalem, czy ty sobie wyobrażasz przez co musiałaby przejść Jackie, gdyby to się zrobiło medialne? Ona i jej kariera? – Michael odstawił dokument i opierając się o szklany stół łokciami, złapał swoje włosy w garści, próbując zrozumieć treść kolejnego pisma. – Przez co ty byś przeszedł no i June...
Zamilkłem nie potrafiąc się do tego odnieść. Spojrzałem raz na Sama, potem na Cynthię, aż w końcu zjechałem trochę na krześle, wlepiając wzrok w jakiś minimalistyczny, błękitno-biały obraz na kremowej ścianie.
- A gdybyśmy powiedzieli, że to był taki żart, a unieważnienia chcemy, ponieważ ty nie jesteś żadnym gejem i pomyliły ci się Hemmingsy? – zasugerowałem.
- Och, to by być może przeszło, gdyby nie Michael bujający się po Sunset Boulevard z... Kto to był, Mike? – Cynthia zmarszczyła nos.
- Całowałem się z synem jakiegoś piłkarza na Sunset Boulevard, żeby być Laną Del Rey w jakimś dwa tysiące piętnastym – jęknął ze zrezygnowaniem. – Była z tym drama na twitterze. – No i w sumie to nie był jedyny raz, gdzie jestem udokumentowany na randce z kolesiem.
- Okej. – Przygryzłem wargę, próbując do tego dojść. Gdybym był bardziej zainteresowany życiem niszowych gwiazd, najpewniej wiedziałbym takie rzeczy. – A gdybym ja powiedział, że nie jestem gejem? – zasugerowałem.
- Nie chcę, żebyś musiał siedzieć w szafie, nie biorę tego pod uwagę – burknął.
- Ja wzięłam, ale masz tęczową flagę w profilu na Instagramie i konto na Grindrze.
- Kurwa. – Odchyliłem głowę na krześle. – A gdybyśmy uznali, że jesteśmy dla siebie randomami?
- Jackie jest twoją siostrą, Luke, przykro mi, ale jeśli nie chcecie ruszać Steve'a, który udzielił wam tego ślubu po znajomości w środku prywatnej imprezy, o której się w gruncie rzeczy nieczęsto mówi publicznie, waszym jedynym rozwiązaniem jest rozwód, albo wycieczka na miesiąc miodowy i układanie wspólnego życia.
Zapadła między nami długa, nurtująca chwila ciszy, podczas której ja obserwowałem brzydki, nic nie wnoszący obraz, a Michael przekładał co jakiś czas dokumenty. W końcu jednak zerknęliśmy po sobie i był to wzrok pełen mimo wszystko zrozumienia, jakbyśmy wiedzieli, że tylko my możemy wylądować w takiej sytuacji ze sobą nawzajem.
- Jeżeli chcesz wrócić do Maine samolotem komercyjnym jeszcze w tym tygodniu, musisz odebrać zaświadczenie o oczekiwaniu na nowe dokumenty, a jeśli podpiszesz Cynthii pełnomocnictwo, to za dwa tygodnie powinna móc odebrać twój dowód i paszport, Cynthia złożyła w twoim imieniu wniosek o nowe papiery, święcąc oczami, że przyszły pocztą prosto z Vegas, panie z urzędu gratulują i życzą powodzenia na nowej drodze życia.
- Słucham? – Michael aż otworzył oczy szerzej.
- Pomyślałam, że przy twojej ilości podróżowania, będziesz potrzebował aktualnego dowodu osobistego i paszportu, nie chciałam grzebać w twoich finansach, ale zachęcam do aktualizacji danych na rachunkach bankowych i ubezpieczeniach samochodów, bo trudno mi powiedzieć kiedy uda się wam dostać ten rozwód, a wniosek o zmianę nazwiska ponownie w tak krótkim czasie zostanie najpewniej odrzucony.
- Ehe. – Mężczyzna zupełnie pobladł. – Tak, jasne, dzięki. – Przetarł twarz dłonią. – Czy możesz proszę zająć się tymi rzeczami? Albo ty, Sam, wypisz mi coś, co pozwoli Cynthii zająć się tymi rzeczami, zabiorę się za całą robotę, jak wrócę z Castine, jak to ogarniesz, możesz też się dalej urlopować, nie chciałem cię ściągać w takiej sprawie, ale jak widzisz mam emergency.
- Słonko, zatrudniając mnie obiecałeś mi dreszczyk emocji.
- To dlatego, że jestem niestabilny i teraz się to ukazuje.
Siedziałem na tym krześle słysząc ich rozmowę, jak zza szyby. Przeszedł mnie dreszcz, zachciało mi się rzygać i krzyczeć, bo tak jakby moje małżeństwo z Michaelem miało zakończyć się realnym rozstaniem na papierze, a nie dość, że byłem właśnie zupełnie sam, bez Niny i June na drugim końcu kraju, to na domiar wszystkiego – nagle byłem w świetle prawa zajętym facetem. Nie potrafiłem sobie nawet wyobrazić momentu tłumaczenia Jackie tej sytuacji.
Może jakbym zabrał córkę od rodziców z powrotem do domu, to byłoby w porządku? Nie musiałbym rozmawiać z siostrą, zostawiłbym tę kwestię jej narzeczonemu, bo to była ich sprawa, a ja... Ja jestem okropnym człowiekiem.
Boże, co ja zrobiłem?!
- Pół roku – wypaliłem wreszcie, ściągając na siebie wzrok wszystkich obecnych w jadalni. – Pół roku zajęło mi rozwiedzenie się z kobietą, która też chciała tego rozwodu i zadeklarowała pisemnie z góry przydzielenie mi większej ilości dni opieki nad naszym dzieckiem. Wiedzieliśmy kto bierze mieszkanie, kto bierze samochód, jak się dzielimy opieką, ale nie mogliśmy dostać rozwodu przez pół roku.
Michael oblizał usta, a potem tylko poklepał mnie po ramieniu, jakby nie umiał się do tego odnieść.
- Jesteś Rossem – palnął.
- Mike. – Cynthia go skarciła, ale miał w sumie rację, więc zacząłem się śmiać.
Chichraliśmy się jak skończeni idioci przez dobrych parę minut, podczas gdy Sam i Cynthia siedzieli obok siebie zdezorientowani naszym odklejeniem się.
- Jestem – mruknąłem niezadowolony z tego faktu. – Ja pierdolę, jak ja to powiem June. – Przetarłem zmęczone już tym dniem oczy.
- Dobrze, że nie da się randomowo adoptować dziecka w Vegas, biorąc ślub z jego rodzicem – stwierdził.
- Boże, nie da się, prawda?! – Uniosłem się aż patrząc na Sama błagalnie.
- Nie da się – potwierdził. – Ale nie podpisaliście intercyzy, także sugeruję ci uprzeć się na któryś z samochodów z tego garażu, Luke. – Puścił mi oczko.
- Mogę ci jakiś dać, jeśli to ułatwi sprawę – Michael westchnął.
- Daj spokój, przecież nic nie chcę.
- A jeśli ja chcę ci coś dać? – zasugerował.
- Nic nie wezmę!
- Ludu, to będzie pierwsza w historii sądownictwa: „mój bogaty mąż chce mi dać wartościowe rzeczy przy rozwodzie, a ja ich nie chcę" sprawa o rozwód. – Cynthia pokręciła głową. – Powodzenia z Jackie, wam obojgu. – Wskazała na nas. – Pojadę z Samem do jego biura i prześlę ci dokumenty upoważniające, podpisz je. – Michael skinął. – Podpisem elektronicznym, nie chcę skanu, pokazywałam ci jak to się robi, rozumiemy się?
- Oczywiście, kapitanie. – Mike wstał, by pocałować asystentkę po policzkach.
Ja również to zrobiłem, a gdy zbliżyła się do mnie, uścisnęła mocniej moją dłoń i z całej siły aż wbiła wargi w mój polik, chyba pokazując tym samym, że naprawdę mnie lubi.
- Dam ci znać, w którym sądzie najlepiej złożyć wniosek rozwodowy, żeby przyspieszyć ten proces. – Sam także wstał. – Miło było cię poznać, Luke.
- Tak, pewnie, wzajemnie.
I zostaliśmy sami. Ja, Michael, jego wielki dom – wciąż jako małżeństwo, bez perspektywy unieważnienia ślubu, zupełnie zagubieni w tej absurdalnej sytuacji.
_____________________
ale mam z nich bekę xddddddddd
no cóż, trochę przypix
co myślicie?
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro