Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

18. Może to prawda - nie mogę żyć bez ciebie

[Two is Better than One - Boys Like Girls & Taylor Swift]
[Maine, Castine, 2009]

Rozgrzany piasek roztapiał się wręcz pomiędzy moimi gołymi stopami, a zapach gofrów i popcornu jedynie przypominał, że potrzebuję zjeść porządny posiłek, gdy tylko uda mi się ulotnić w miejsce, gdzie nikt nie będzie widział, jak dziwnie przeżuwam.

Nie wiem czy kiedykolwiek do tamtej chwili czułem się stuprocentowo pewnie w swojej skórze, ponieważ zawsze wydawało mi się, że jakaś mała niedoskonałość zaburza ideę bycia dobrym, albo chociaż wystarczającym. Nie lubiłem swoich chudych nóg, moim zdaniem nieproporcjonalnie małego nosa, tego że niezmiennie od lat kręciły mi się włosy, przez co były ciągle poplątane. Miałem względnie proste zęby, ale nie tak proste jak Jackie, która przez rok nosiła aparat, a mnie rodzice powiedzieli, że go nie potrzebuję. Z perspektywy lat powiem – to prawda, oszczędzili mi wiele bólu, poza tym to był kompleks, który wymyśliłem sobie, patrząc w lustro za długo, ale jako osiemnastolatek nie mogłem tego przeboleć. Poza tym zacząłem rosnąć i to tak konkretnie rosnąć w górę, przez co chodziłem non stop głodny, co chwila musiałem mieć nowe spodnie, przerosłem ubrania po Benie, a że każdy to widział, to próbowałem się zgarbić, by zniknąć.

Nie uważałem się za najbardziej paskudną kreaturę na świecie, to nie tak. Z reguły wiedziałem, co może się dziewczynom we mnie podobać i tu był ten problem, ponieważ nie umiałem się zmusić za nic, by mnie spodobała się jakaś dziewczyna. Byłem tym od kilku lat zmęczony do tego stopnia, że wydawało mi się, iż jestem zwyczajnie wybrakowany, dlatego też szukałem całej serii kompleksów, by spisać się na straty i wmówić sobie, że i tak żadna nie chciałaby mnie tak na poważnie.

To była właśnie moja logika – nie możesz powiedzieć, że odrzucasz wszystkie laski, bo one cię nie kręcą, jeżeli nie będzie żadnej laski. Ale była Carly, która z jakiegoś powodu nie potrafiła zrozumieć tego, że nie chcę pójść z nią na randkę, skoro ponoć interesuję się paniami. Właściwie każdy mi się dziwił, gdyż Carly miała to, czego pragnęły wszystkie osiemnastolatki – wielkie piersi, płaski brzuch i fajny tyłek. Emanowała kobiecością do tego stopnia, że czasem nawet Michael musiał szczypać się w nadgarstki, by rozmawiając z nią, patrzeć dziewczynie w oczy, a mnie nie sprawiało to najmniejszej trudności!

Chciałbym sobie wmówić, że jestem aseksualny wtedy. Tak aseksualny, jak wyobrażają to sobie starsi ludzie bez żadnej wiedzy na ten temat. Żebym mógł mieć kobietę, którą z obowiązku bym uczynił swoją żoną i nie miałbym żadnego pociągu do nikogo, bo to brzmiało w moich nastoletnich uszach normalniej, niż zasypianie z myślą, że pragnę, aby mój najlepszy przyjaciel znów mnie pocałował.

Może wiedziałem, że jestem w nim zakochany? Jakiś fragment mnie musiał to wiedzieć, ale cała reszta próbowała wepchnąć prawdziwego Luke'a z powrotem do szafy, jak niepoukładane ubrania, które rozsadzają drzwiczki. Przerosłem spodnie po Benie, ale nie przerosłem szafy, fascynujące.

Z zamyślenia wyrwał mnie szum fali uderzającej o brzeg i nagle nie byłem ja sam na plaży, patrząc w bezkresny ocean, tylko harmider krzyczących dzieci, ich zatroskani rodzice, sprzedawcy przekąsek, motocykl w tle i jakiś samochód z łakociami grający radosną, nieznośnie irytującą muzyczkę.

Nienawidziłem, gdy Mike zaciągał mnie na plażę publiczną, zamiast kulturalnie usiąść pośród tej naszej, skoro planował popływać, albo poleżeć w słońcu. Na dodatek gdzieś jeszcze zniknął i nie odpisywał na moje SMS-y, więc niezadowolony poprawiłem ciemne okulary na nosie i wsunąłem dłonie w kieszenie czarnej bluzy.

Tak, wiem, robiłem to sobie chyba na złość, ale wytłumaczę się, że pod lekkim, ciemnym materiałem, nie miałem żadnej koszulki, poza tym kaptur radził sobie z pełnym słońcem, a wielkość bluzy praktycznie przykrywała połowę moich szortów, bo kupiłem ją na dziale plus size, krzycząc na Liz, że to rozmiar, na który się czuję. Dużo krzyczałem na Liz swego czasu, ale ona na mnie też, więc żyliśmy sobie przez parę miesięcy kontaktując się półsłówkami, aż raz nie snappnąłęm i nie rozpłakałem się jej w ramionach, że mi źle i chyba mam depresję. Na te słowa moja mama uznała: „spokojnie, w końcu jakaś miła dziewczyna się z tobą umówi, musisz się tylko bardziej uspołecznić", a tata zabrał mnie i Michaela na paintball, żebyśmy mogli postrzelać jak prawdziwi mężczyźni. 

Jak prawdziwy mężczyzna przelizałem również potem Mike'a, kiedy chowaliśmy się przed Andrew za kamieniem, a on, jak typowy ojciec po pięćdziesiątce, nie mógł za nami zdążyć.

Mniejsza. Chcę powiedzieć tylko, że kocham Liz i jestem w stanie zrozumieć jej małomiasteczkowe podejście do życia, które powodował również fakt, że nie była młodą mamą, gdy urodziła mnie i Jackie, aczkolwiek jako rodzic – wszystko zamierzałem zrobić inaczej.

Tamtego, bardzo słonecznego poranka – to znaczy o trzynastej, dla osiemnastoletniego mnie trzynasta stanowiła rychłą porę – postawiłem jednak, że nie chcę mieć żadnych dzieci, bo gdy jakiś pięciolatek nadepnął mi na stopę, patrząc z zaciekawieniem co teraz zrobię, zsunąłem trochę ciemne okulary i wydałem z siebie dziwny, niski dźwięk, skutkiem czego gówniarz rozpłakał się i uciekł prosto w ramiona jakiejś Pani.

- Pan jest nienormalny! – krzyknęła kobieta, postukując palcem w swoje czoło, pokazując, że mam fioła.

Kiedy niosła na rękach swojego bąbelka, jeszcze raz pokazałem mu język, a jak się rozryczał głośniej, śmiejąc się pod nosem, ruszyłem po przeludnionej plaży w poszukiwaniu Mike'a.

Nie spodziewałem się zmienić swojego nastawienia do dzieci, wydawały mi się zbyt dramatyczne i przewrażliwione, czyli takie same jak ja, a żadne dziecko nie powinno mieć dziecka. Prawdę mówiąc, gdyby osiemnastoletni Luke wiedział w jakim wieku spłodzi June – chyba by się serio utopił w oceanie.

- Hej, widziałaś Michaela? – Podszedłem do Jackie, która rozganiała swoich podopiecznych na kolonii, aby się dobrze bawili, jednocześnie licząc ich w myślach bez zamiaru zgubienia kogokolwiek.

- Tak, pogadaliśmy przez chwilę. – Siostra zmierzyła mnie od góry do dołu. – Ty naprawdę nie masz do siebie szacunku. Zdejmij to. – Wyciągnęła rękę do zamka mojej bluzy.

- Nie! – Odszedłem od niej na krok. – To, że ty chodzisz w bikini nie znaczy, że ja też muszę.

- Michael też chodzi w bikini i jakoś żyje – mruknęła. Nieprawda, Mike nosił szorty kąpielowe, ale tak samo jak ja nie ściągał ciemnych okularów, przez co wiedziałem, że wieczorem oboje będziemy mieli śmiesznie wypalone ich obramówki wokół naszych oczu. – Czy ty masz ze sobą jakiś problem, Luke?

- Nie – skłamałem rozglądając się za nim. – To gdzie poszedł Mike?

- Po łódkę – odparła. – Mówił, że będziecie pływać.

- Będziemy? – Zrobiłem zniesmaczoną minę.

Nie przepadałem za rozrywkami, które odbywały się za dnia, poza tym mogliśmy zmęczyć się fizycznie w inny sposób, zamiast spędzać najgorętsze godziny na pełnym słońcu. Michael o wiele bardziej, niż ja cenił sobie bycie wśród ludzi i choć czasem podzielał moją niechęć wychodzenia do nich, z reguły musiałem grzecznie czekać, aż się trochę wybawi, by koniec końców móc zaciągnąć go w jakieś z naszych miejsc.

Bywam toksyczny, albo przynajmniej bywałem, bo chciałem go mieć na własność. Gdy pojawialiśmy się gdzieś, jako kumple, bo tym w rzeczy samej byliśmy, nie mogłem mu przecież powiedzieć wprost, albo jakimś koleżankom, by nie siadały mu na kolanach, albo nie próbowały się z nim przespać. Żadnej nigdy nie zabrał do łóżka lecz cała reszta mu nie przeszkadzała, a mnie łamało się serce w pół, nie dlatego, bo przez takie zachowania wiedziałem, że mu na mnie nie zależy, ale dlatego, że też chciałbym móc go po prostu publicznie przytulić w ten sposób, pocałować i powiedzieć innym, że należy do mnie, tak samo jak ja należę do niego.

To było takie głupie. Mogliśmy przecież o tym porozmawiać! Jednakże sam fakt, jak ja czułem się sam ze sobą, mimo jego licznych zapewnień, że zależy mu na mnie, jak na nikim nigdy, blokował mnie w tym, by powiedzieć coś więcej, niż „kocham cię" w ten nasz, przyjacielski, pozbawiony zasad sposób.

Kochałem go.

Kochałem go na zabój, w każdym języku tego świata, w każdym kolorze, w każdej pozie, w każdym miejscu, zawsze. Boże... Jak ja bardzo go kochałem. 

Jeżeli był moment w naszej przeszłości, gdzie przez ułamek sekundy stałem się absolutnie pogodzony z tym, jak się czuję wobec niego, to wtedy, gdy dostrzegłem, że z koszulką założoną na głowie, w dużych szortach lekko przed kolano, ze swoimi liliowymi włosami, dwoma tatuażami, które zrobił od razu po urodzinach w marcu i z ciemnymi okularami na nosie, w niesamowicie seksowny sposób przeciąga brzydki, żółty, czteroosobowy rower wodny na sam brzeg.

Przeszedł mnie dreszcz od nosa po czubki palców u stóp, zdrętwiały mi dłonie i miałem ochotę na tej plaży pełnej ludzi po prostu podejść bliżej, pocałował go i nie dawać – brzydko mówiąc – żadnego jebania o to, co stanie się później.

- Hej, bliźniaki, na co się tak gapicie? – Z letargu wyrwał mnie głos Caluma, a zaraz potem zorientowałem się, że Jackie też stała zamyślona. – Luke, Jackie?

- Hej, Cal. – Uśmiechnąłem się lekko, po czym dodałem dwa do dwóch. Cztery miejsca w rowerze wodnym...

O nie, inni ludzie!

- Cześć, fajnie cię widzieć. – Moja siostra chrząknęła, zakładając włosy za ucho, przy okazji obserwując Hooda, jakby był stworzony przez Michała Anioła. – Miałam pilnować dzieci... O matko, Kyle! Kyle, nie jedz piasku! Wybaczcie na chwilę. – Podbiegła do jakiegoś małego, spalonego słońcem brzdąca, odciągając go chyba od kociej kupy, którą próbował wsunąć.

- Siemka, gdzie Jackie? – Michael również dobiegł do nas, podając rękę Hoodowi, a mnie przeszedł kolejny dreszcz, tym razem zażenowania, bo jak ja mogłem po prostu bezwstydnie wlepiać w niego spojrzenie, jakby był kawałkiem mięsa!

- Ratuje małego Kyle'a przed toksoplazmozą – odparłem.

- Tokso-czym? – Calum zmarszczył brzmi.

- Nie...

- Toksoplazmoza to choroba...

- No i go odpaliłeś. – Clifford westchnął głęboko, kładąc podbródek na moim ramieniu zmęczony. – Mniejsza, wikipedio, zgarnąłem nam rowerek, więc idź po Jackie i lecimy w ocean, jak piraci.

- Piraci są gejowscy – stwierdził Calum.

- Idealnie! – Michael poruszył brwiami, a mnie zapiekły policzki, natomiast skutkiem niekomfortowej sytuacji, trochę odepchnąłem go od siebie.

- Jackie jest tu w pracy – zauważył nasz kolega. – Więc pewnie nie będzie mogła popłynąć, a ja w sumie przyszedłem, bo do mnie napisała, żebym jej pomógł, więc nie wystawię jej teraz rozumiecie, prawda?

- Pewnie. – Mike wydawał się jakby rozpromienić na ten komunikat, albo mi się przywidziało, dlatego zerknąłem po nim pytająco.

- Popłyniemy sami?

- Jak najbardziej, ale oboje będziemy pedałować, bo wziąłem czteroosobowy rower.

- Jakbyście już nie... - zaczął mówić Calum, lecz nie słuchaliśmy go więcej, bo Michael pociągnął mnie za nadgarstek w stronę naszego dzisiejszego wycisku fizycznego.

...
[Maine, Castine, obecnie]

Jeżeli chcecie sobie wypocząć nad wodą, mam dla was świetną radę. Nie róbcie sobie dzieci. Mówię zupełnie poważnie, bo ilość atrakcji zapewnianych nieletnim na plaży może wykończyć was nie tyle psychicznie, co porządnie nadszarpnąć wasz portfel.

Nie wiedziałem jak czuję się z tym, że June jest zaabsorbowana obserwowaniem innych dzieci z kolonii i naciąganiem Niny na zdecydowanie zbyt wysoko wycenione słodycze, ale skoro już zrobiła histerię o łódkę, powinna docenić ją bardziej! Mnie wcale nie chciało się tam iść. Wolałbym właściwie przespać cały dzień, bo dodatkowo, żeby wszystkiego jeszcze było mało, obudziłem się z ogromnym moralniakiem, spowodowanym moją nocną konwersacją z Michaelem.

To wszystko wydawało mi się zwyczajnie nie mieć sensu jeszcze bardziej. Byłem przekonany, że skoro spędziliśmy około jedenaście lat w rozłące, nie będziemy ani trochę kompatybilni, a jednak zasypiając myślałem o nim i to nie w taki sposób, który mógłby świadczyć wyłącznie o tym, iż Mike mi się podobał.

Ja rozważałem każde jego słowo, które mówił o sobie oraz swoim stosunku do rzeczy. Zastanawiałem się, jak się czuł, kiedy był na terapii i dlaczego nigdy nie zauważyłem, że tak samo jak ja mógłby jej potrzebować. Nie należałem do osób aż tak zapatrzonych w siebie, by ignorować własnych bliskich, a jednak wyobrażałem go sobie, jako silniejsze ogniwo, które zawsze jest w stanie wziąć na barki moje troski.

Byłem go ciekawy, nie jako wspomnienia, a tego człowieka, którym się stał beze mnie i bez Castine. Chciałem poznać Michaela na nowo, bo brakowało mi jego obecności i nie zawsze czułem się tego stuprocentowo świadomy.

Nasze życie zapowiadało się niekolorowo – jako szwagrów, którzy widują się na rodzinnych przyjęciach, od czasu do czasu zasiadając wspólnie do kieliszka. Gdybyśmy mieli zaprzyjaźnić się na tyle, bym próbował doprowadzić do mieszkania niedaleko, albo jeżdżenia na wspólne wakacje, wiem, że to by nie przetrwało i w pewnym momencie musiałbym go pocałować, a potem wszystko dookoła by wybuchło.

Więc wiele nie zmieniło się od mojego wyjazdu. Ponownie zobligowałem sam siebie, by kontrolować każdą myśl i być w ciągłym lęku, że zrobię coś, co zniszczy mnie, albo nas oboje, a bardziej, niż swojego upadku, nie chciałem jego upadku, bo zależało mi na nim i na tym, aby mnie... Kochał. Nawet w ten przyjacielski, nie-zasadniczy sposób.

- Jesteś zamyślony – powiedziała Jackie, gdy wrzucaliśmy do wypożyczonej żaglówki kamizelki ochronne, aby nikt z nas się nie utopił w razie czego. – Coś się stało?

- Nie – odparłem może zbyt szybko, ponieważ nie chciałem, aby mnie rozgryzła.

Jej osoba w tym wszystkim niczego nie ułatwiała. Jasne, nie zakochałem się w Michaelu na nowo i nie zamierzałem tego robić, aczkolwiek znałem się na tyle, że wiedziałem, iż jeśli spędzimy ze sobą więcej takich nocy, coś we mnie pęknie, być może nie nieustannie z miłości, a z tęsknoty. Nienawidziłem swojej nastoletniej wersji, ale musiałem się z nią zgodzić w tym, że świat był znośny, kiedy wraz z Cliffordem udawaliśmy, że prawdziwość nas nie dotyczy. To też pomagało trzymać nasz mały romans w zamknięciu – zatracenie się w tym, co jest nierealne i tylko to wymyśliliśmy, aby mieć pretekst, by być bliżej siebie.

Nie chciałem ranić Jackie, ani wygłupić się przed nim, ponieważ teraz pewnie nie miał takich myśli, ani się nad tym nie zastanawiał – poszedł na spacer z byłym kumplem, nic wielkiego, nie miałem także w zamiarze robić ogromnego, rodzinnego rozłamu, w którym rodzice nazwaliby mnie bezkompromisowo podłym. Także postanowiłem przyjąć taktykę ignorowania swoich obaw, bo przecież tak świetnie mi to zawsze szło!

- Trochę jesteś. – Siostra szturchnęła mnie ramieniem, gdy byliśmy już na pokładzie we dwójkę, wraz z panem, który sprawdzał łódź, czy aby na pewno kilka osób może wypłynąć nią w ocean na parę godzin do boi bezpieczeństwa. – Wczoraj Michael wrócił późno, mówił, że był z tobą, coś ci nagadał?

- Nie, czemu? – Zmarszczyłem brwi, wlepiając wzrok w taflę wody, a potem uśmiechnąłem się mimowolnie, bo gdy podniosłem spojrzenie, dostrzegłem jak Clifford niesie June na barkach, a Nina karmi ją watą cukrową, by nie ubrudziła sobie palców. – Po prostu się przeszliśmy, pogadaliśmy trochę.

- Dalej wyjaśnialiście swoje „sprawy"? – Jackie zrobiła zajączki palcami w powietrzu.

- Nie.

- Czy ty znasz inne słowo, niż „nie"? – Uniosła jedną brew.

- Czy ty potrafisz rozmawiać inaczej, niż zadając pytania? – Ja uniosłem swoją. – Mike nic ci nie powiedział?

- Nie. – Tym razem to ona użyła mojego słówka, a ja zadałem pytanie. – Tylko, że długo pracował, a potem wyciągnąłeś go na waszego pomidora.

- O. – Oblizałem usta, poprawiając ciemne okulary na nosie. – Gadaliśmy o samych nudnych rzeczach, o terapiach, dzieciach, związkach, pracy, o tym, że latami byłaś wciągnięta w jego intrygę finansowania mojego życia...

- Hej. – Jackie uderzyła mnie lekko w ramię. – Nie finansowaliśmy cię! Dawaliśmy ci wspólny prezent na urodziny i w całym waszym konflikcie, o cokolwiek wam poszło, uważam, że to miłe ze strony Mike'a, dlatego zawsze myślałam, że też mógłbyś wykazać trochę inicjatywy.

Zmarszczyłem nos.

- Inicjatywy w czym?

- W pogodzeniu się z nim? – Jackie zrobiła znaczącą minę.

- J, ja wiem, że oboje jesteśmy bykami, ale potajemne dawanie pieniędzy nie jest słowem „przepraszam".

- To były prezenty urodzinowe! – Uniosła się. – Ja bym się nie obraziła, jakby ktoś przesyłał mi dodatkową stówę raz w roku.

- Czy wyglądam na obrażonego?

Zerknęliśmy po sobie, a potem powstrzymaliśmy głupi śmiech. Cóż poradzić, raczej przepadaliśmy za ułatwiaczami życia, zwłaszcza takimi materialnymi, skutkiem czego pomyślałem sobie, że to dobry moment, by powiedzieć jej, że chciałbym polecieć z nim do Vegas. Wobec tego pomysłu także nabrałem małych wątpliwości nad ranem, lecz z drugiej strony – obiecałem mężczyźnie tę przysługę, a skoro sam powiedział, że będzie to wycieczka dla znalezienia mi męża, nie mogłem się teraz nagle wycofać.

- Jackie, możemy pogadać o czymś super-poważnym? – zapytałem w końcu, opierając się łokciami o barierkę.

Spojrzałem też za gościem od wypożyczalni, który robił coś przy sznurze trzymającym łódź z pomostem, dlatego mieliśmy jeszcze chwilę.

- Pewnie. – Moja siostra była nieprzekonana, choć w jej wzroku dostrzegłem dozę nieodgadnionego lęku, jakby oczekiwała ode mnie jakiejś konkretnej wypowiedzi. – Zawsze. -Jackie też oparła się o metal obok mnie, poprawiając swoje ciemne okulary.

- Michael ma na dniach podpisać jakieś papiery i w ogóle, zrobić swoje reżyserskie rzeczy w związku z Vegas...

- Mhm?

- I chyba może zrobić to online, ale opowiadał mi o tym, opowiadał mi też o Vegas, wiem, że to są wasze wakacje i macie razem zaplanować sobie ślub, rozumiem to, ale... Pogodziliśmy się wreszcie, jestem coraz bliżej oddania ci pierścionka, słowo, po prostu... Nigdy nigdzie nie byłem tak naprawdę, pomijając Nowy Jork i... - Oblizałem usta. Nie lubiłem jej okłamywać, jednak skoro się zobowiązałem, musiałem dobrnąć z tym planem do końca.

- O co chodzi? – Jackie była wybita z tropu, bo raczej nie tego się spodziewała.

Pomachaliśmy jednak Ninie, Michaelowi i June, którzy zaczęli się zbliżać, bo moja siostra napisała do swojego narzeczonego SMS-a, aby zebrali się już na żaglówkę.

- Chciałbym polecieć z Michaelem do Vegas, sam nie wiem, w ramach miesiąca miodowego...

- Miałeś na myśli „wieczoru kawalerskiego"?

Rozchyliłem wargi, bo naprawdę się pomyliłem! Policzki mnie trochę zaszczypały, więc udałem, że to od słońca.

- Tak, to miałem na myśli. – Zaśmiałem się wymijająco. – Tylko na kilka dni, tam i z powrotem. On pójdzie na spotkanie, albo włączy je sobie online, a ja pójdę w miasto, może kogoś poznam. – Wzruszyłem ramionami. – Dawno nie byłem nigdzie bez June – kontynuowałem, aby Jackie nie zasugerowała, że poleci z nami. Po prostu... Jej tam nie chciałem, może to okrutne, ale taka jest prawda. – I dawno też nie byłem nigdzie sam na sam z Michaelem. Mielibyśmy taki swój męski wypad, a ty możesz pobyć z mamą, wiem, że mama bardzo zrzędzi, że nie ma June tak często, dlatego teraz będziecie miały swój babski czas, no i tata, ale tata i tak albo jest na rybach, albo w garażu, więc w sumie akurat...

- Luke. – Jackie dotknęła mojego przedramienia. – Chcesz mi ukraść męża? – Powiedziała to raczej żartobliwie, ale przez moment, patrząc w oczy, które uderzająco przypominały te moje, nabrałem niepewności. – Spokojnie, wyluzuj, wiem, że brzmię, jakbym terroryzowała Mike'a o spędzanie ze mną czasu, ale jeśli to dla ciebie takie ważne, nie ma sprawy, bawcie się dobrze.

- Umn... Serio? – Zmarszczyłem czoło. – Nie będziesz zła?

- O ile nie ukradniesz mi męża, nie, nie będę.

Wymieniliśmy po uśmiechu.

- Ja kradnę ci męża! – zawołała radośnie June, gdy weszła razem z Niną na pokład, podczas gdy Michael ustalał jeszcze z gościem od wypożyczalni wszelkie szczegóły. – Michael jest super, tata mówił, że to podły drań, jak tu jechaliśmy, ale tata ma wadę wzroku, bywa półgłuchy i nie ogarnia dobrze tik-toka, więc wybaczam ci tę pomyłkę, tato.

Jackie parsknęła śmiechem, patrząc po mnie kompletnie już rozbawiona. Była zapatrzona w dziecko, jak w nic innego na świecie, podczas gdy ja wypatrzyłem Mike'a i przygryzłem dolną wargę, zastanawiając się na ile ona rzeczywiście mogła podejrzewać mnie o to, że chciałbym odbić jej faceta.

- Rozmawiałeś z nią o Vegas? – zapytała Nina, kładąc dłoń na moim przedramieniu, gdy Jackie prawie zgubiła klapki goniąc za June do dziobu łódki.

- Tak, zgodziła się.

Byłej żonie powiedziałem przy śniadaniu i mimo wątpliwości co do mojego bycia fair wobec Jackie, to całościowo pomysł jej się całkiem podobał, bo obojgu nam brakowało trochę wyjścia do ludzi. Rzadko miałem ochotę na niezłą imprezę, także mój entuzjazm Nina oceniła na miarę złota. Ja sam dość wspierająco podchodziłem do jej planowanego wyjazdu z koleżankami do Palm Springs, toteż chyba nie miała wyboru. 

- Powiedziałabym, że jest ślepa i głupia, ale mogę ci coś wyznać?

Kobieta poprawiła materiał mojej koszulki, który podwinął się przy szortach, dlatego odsunąłem się i zdjąłem ją, bo zrobiło się naprawdę ciepło. Zrobiłem sobie turban z materiału na włosach, na co ona rozwiązała górę sukienki, która teraz była spódniczką, a Nina pozostała w staniku od bikini.

- Tak.

Pociągnęła mnie, abym się do niej pochylił, więc gdy to zrobiłem szepnęła:

- Na naszym ostatnim drinkowaniu z Calumem, totalnie się do niego lepiła.

- Jackie? – zapytałem bezgłośnie, więc pokiwała głowa. – Nie.

- Tak, jak cholera. Nie chciałam nic mówić, potem też poszłam z pozostałymi dziewczynami do łazienki, a ona dosłownie siedziała na nim i tańczyli razem w ten sposób, w który tańczyłam z tobą, zanim spłodziliśmy sobie gnoma.

Rozchyliłem wargi i spojrzałem za swoją siostrą. Zrobiło mi się nagle odrobinę może nawet przykro. To co Mike mówił o niej poprzedniego wieczoru – że bardzo lubi koncept życia z nim w Hollywood, że gra w jego serialu, poza tym mieszka w jego domu, a dziś uznała, że lubi także ładne rzeczy i pieniądze, które ja też lubię de facto, ale nie w tym rzecz. Czy to możliwe, żeby Jackie była z nim, bo... Tak? A nasza moc bliźniaków sięgnęła zenitu, gdyż po powrocie do Castine oboje przeżywaliśmy jakąś dziwną nostalgię za naszymi pierwszymi miłościami?

- Wyglądacie jakby was wyciągnąć z gej-klubu dla bogaczy w LA.

Prawie podskoczyłem, kiedy Michael podszedł do nas, na co Nina przewróciła oczami rozbawiona. Wówczas zrobiło mi się nawet trochę przykro, bo on mimo wszystko zapierał się, że ją kocha i... Ugh! Chciałbym wiedzieć dosłownie o czym myśli moja siostra!

- To znaczy? – zapytałem.

- Ty wyglądasz jakbyś od lat siedział w szafie i właśnie z niej wyszedł na drogim jachcie tatusia, a ty wyglądasz jak biseksualistka, która w jednym procencie jest zainteresowana facetami i ten jeden procent stanowi jego bogaty stary. Nikt nie wierzy, że naprawdę kochasz tego kolesia, ale tak jest i wcale nie chcesz, żeby szybko umarł zostawiając ci fortunę, bo potajemnie pozwala ci sypiać z kobietami, których życie też sponsoruje.

- O woah, jak szczegółowo. – Nina uniosła obie brwi.

- Kim jest June? – zapytałem zaciekawiony i trochę rozbawiony tą wizją, choć dalej było mi jednocześnie trochę dziwnie.

- Waszym wspólnym dzieckiem, które zrobiliście sobie na prośbę tatusia i w poważnych kręgach jest powiedziane, że tak naprawdę jest twoja i twojego bogatego męża. – Wskazał na Ninę. – Ona też w to wierzy, lecz po latach zacznie węszyć.

- Jackie? – kontynuowałem w transie wręcz patrząc na niego.

- Tajemnicza kochanka Niny, która jednocześnie jest opiekunką June, tak naprawdę to jej wielka miłość i zmieni jej podejście do kobiet, bo jest słodka, niewinna i troszczy się o dziecko.

- Okej, widzę to, moglibyśmy w tym żyć na tym tripie – mruknąłem. – A ty, panie reżyserze? – Założyłem ręce na piersiach.

- Jak to? – Michael zrobił krok w moją stronę. Nawiązaliśmy dość mocny kontakt wzrokowy, którego nie przerwało nawet chrząknięcie mojej byłej żony. – Twój punk-rockowy chłopak. – Ściągnął mi koszulkę z głowy, a potem oblizał lekko dolną wargę i nie oszczędził sobie spojrzenia na moje napięte mięśnie mocno skrzyżowanych ramion.

- Michael – Nina w końcu syknęła i uszczypnęła go mocno swoimi przedłużanymi paznokciami w biodro. – Możesz przestać? – Wiedziała, że jestem teraz jak słup soli, dlatego niczym prawdziwa lwica uznała, że zwalczy to u podstaw.

- Ale co ja robię? – Uśmiechnął się półgębkiem.

- Jesteś podły i obrzydliwy.

- Jakbyś sama nie chciała przelecieć Jackie.

- Słucham?! – Uniosłem się może za głośno, bo moja córka i siostra, które chyba bawiły się w Titanica na dziobie żaglówki, którą jeszcze nie wypłynęliśmy, spojrzały po mnie.

- Pojebało cię – Nina szepnęła do Michaela, który zrobił znaczącą minę, a potem uniósł obie ręce w górę mając moją koszulkę przerzuconą przez swoje ramię.

- Możemy nie pierdolić się wszyscy między sobą, jak w brazylijskiej telenoweli? Bo nie ręczę za siebie, jeżeli kiedyś twórcom skończą się pomysły i to ja wyląduję w łóżku z moją siostrą. O kurwa, powiedziałem to, zrzygam się.

Michael i Nina spojrzeli na mnie dziwnie, a potem po sobie i zaczęli oboje się cicho śmiać.

- Nieważne, tylko żartowałem, to był głupi koncept, jestem reżyserem, Nina, mam dużo pomysłów.

- Ach tak, więc akurat ty musiałeś zostać chłopakiem Luke'a w tym koncepcie?

- Możemy tego nie drążyć? – poprosiłem cicho, ale wiedziałem, że zostanę zignorowany, z prostej przyczyny, bo Mike był baranem, a Nina strzelcem.

- A co? Ty chciałabyś być moim chłopakiem? – zniżył głos mówiąc do niej.

- Lalalala, nie słucham was – zawyżyłem tonację.

- Możemy już płynąć?! – zawołała June.

- Zgadzam się! – zawtórowała jej Jackie.

- Nie, ale wiem w co grasz i mówię ci jeszcze raz to, co powiedziałam ci wtedy na fajce, Michael. To co było między wami... - Pociągnęła mnie za nadgarstek, bo chyba uznała, że też muszę usłyszeć te słowa. – To co było między wami kiedyś, gdy byliście nastolatkami, to jest jedno, ale wtedy ty nie żeniłeś się z Jackie, a ty nie miałeś dziecka, które łatwo i szybko przywiązuje się do ludzi, których kochamy. Ja bardzo kocham moją przyjaciółkę, Nancy, June dlatego też ją kocha, wiesz o tym – zaznaczyła to mocno mówiąc do mnie. – Jak przestaliśmy kochać Hannah, June nie przestała jej kochać, bo nie była w stanie zrozumieć, że Hannah pieprzyła chłopaka Nancy, nie chcieliśmy jej tego tłumaczyć i do teraz czasem tęskni za ciocią Hannah. Czy ma tęsknić za wujkiem Michaelem? Czy może za babcią Liz, która cię wydziedziczy, jak pukniesz narzeczonego swojej siostry, Lu?

- Luke – poprawił ją Michael.

- Nie, Mike, mam prawo mówić do swojego byłego męża skrótowo, tak samo jak ty masz do tego prawo, bo jest moim i twoim byłym.

- My nie...

- Zamknij się, Lucas.

- To nie jest moje imię – jęknąłem. – Nina, wyluzuj...

- Nie wyluzuję, bo naprawdę ostatnia osoba, która powinna na tym ucierpieć, to June. – Westchnęła, więc zrobiłem to samo, a Michael aż przewrócił oczami i stał obrażony przez chwilę.

Chciałem, żebyśmy już ruszyli, aby trochę rozładować napięcie, a potem sobie przypomniałem, że jestem jednym z dwóch silnych mężczyzn na tym pokładzie, którzy mogą sprawić, że żaglówka naprawdę wypłynie.

- Chodź, wyruszymy – zwróciłem się do Mike'a, zabierając od niego swoją koszulkę, którą założyłem, bo słońce zaszło za chmurą.

- Chyba mi się odechciało, bo ktoś zbyt na poważnie bierze żarty.

- Chodź, bo obiecałeś June – dodałem.

- Skoro Nina jest taka mądra, to...

Straciłem cierpliwość i być może nie trenowałem wiele, ale od czasu do czasu, poza tym miałem wprawę w noszeniu dziecka oraz swojej ciężarnej żony, bo gdy bardzo ją bolało, czasem dosłownie podnosiłem ją jak księżniczkę i bujałem w powietrzu, ponieważ od tego jej się poprawiało. Dlatego kiedy się pochyliłem, byłem w stanie przerzucić sobie Michaela przez ramię, mocno trzymając go w strategicznych punktach, by ze mnie nie spał oraz żeby mnie nie było zbyt ciężko.

- Popłyniemy tą głupią żaglówką, bo obiecałeś to mojej kochanej córce, choćbyś chciał, czy nie. Masz konflikt z Niną, nie wiem czy rywalizujecie, ale jeśli tak, to uwierz mi, że nie macie żadnych powodów, aby to robić, ja załapałem twój żart, wiem, że wszystko co robisz wobec mnie, nie jest sutprocentowo na serio, bo zasady nas nie obowiązują, ale obowiązują cię zasady wobec mojej córki, bo to moja córka i ma być zadowolona z miłej wycieczki tą pierdoloną łódką, a jesteś jedyną osobą, która może mi pomóc tym gównem sterować!

June, Jackie i Nina patrzyły wielkimi oczami, jak mechanicznie przenoszę Michaela do steru, podczas gdy on, chyba trochę spanikowany, bo był do góry nogami, mocno spiął swoje łydki i złapał się jedną ręką mojego ramienia, a drugą góry mojego uda.

- Oczywiście, tak jak mówisz, tylko mnie postaw! – krzyknął. – Luke!

June wybuchła śmiechem, a za nią Jackie, ponieważ obie były niewtajemniczone w poprzednią konwersację.

- Lukeee! – Michael zaczął uderzać w mój pośladek otwartą ręką, bym to zrobił, a potem siarczyście wbił w niego paznokcie.

Gdybyśmy byli sami, jestem przekonany, że dla nas obu ta sytuacja wyglądałaby... Trochę erotycznie. Lubiliśmy się kiedyś przepychać. Zawsze kończyliśmy potem długo przytulając się ze sobą.

Zamiast skupiać się jednak na tym wspomnieniu, po prostu postawiłem go na ziemi, na co Michael aż złapał oddech i z rozwartymi ustami, patrzył po mnie z dołu nieodgadnionym typem spojrzenia.

- Nigdy mi tak nie rób – powiedział cicho, ale wciąż... Z tym wzrokiem, który... O mój boże, to była fascynacja. Ten typ fascynacji!

Przełknąłem ślinę i chrząknąłem,

- Ja też chcę! – June podeszła do mnie z piskiem więc posadziłem ją sobie na barkach.

- Uważajcie! – Dołączyła do nas Nina.

Jackie tym czasem ze śmiechem objęła Michaela od tyłu, gdy próbował uruchomić tę łódkę.

...
[Maine, Castine, 2009]

Gdyby moja mama mnie teraz zobaczyła, mogłaby śmiało stwierdzić, że chcę zafundować sobie udar, ale ja raczej wolałem stwierdził, że zakrywam się cały, bo nie chcę sprażyć się na słońcu.

Miałem jedną nogę za burtą, obserwując kilka chmur na przejrzystym niebie, moje policzki zrobiły się czerwone od wysiłku, a tętno powoli wracało do siebie. Było mi naprawdę dobrze z dala od plaży, w obszarze, do którego raczej niewiele osób docierało sprzętem innym, niż motorówki.

Michael grzebał w swojej wodoodpornej torbie szukając dla nas butelki soku, żebyśmy mogli uzupełnić płyny po wysiłku, który włożyliśmy w to, aby tam dopłynąć. Podał mi ją po wzięciu łyku, a potem sięgnął jeszcze do mp4, które nosił ze sobą dosłownie wszędzie.

- Dzięki – oddałem mu napój ocierając usta. – Muszę przyznać, najpierw byłem wściekły, że wyciągasz mnie z domu tak wcześnie, ale teraz jest mi dobrze.

- To dobrze, taki był plan.

Wyłożył się tuż obok mnie. Większy rower wodny dał nam też więcej przestrzeni do pokładania się w relaksie, choć musieliśmy się nieźle namachać nogami, aby go uciągnąć.

- Chciałbym kiedyś wypożyczyć żaglówkę – pociągnął Michael, szukając nam odpowiedniej piosenki. Słyszeliśmy je przez podłączone słuchawki, ponieważ urządzenie było rozkręcone na maksa. – Tylko dla nas, tak jak robią to czasem moi rodzice. Ostatnio pod wieczór mnie zabrali, mówiłem ci, ale bez szczegółów. – Pokiwałem głową, wachlując się materiałem swojej czarnej bluzy. – Tata uczył mnie sterować, powiedział, że następnym razem możemy ciebie też wziąć, ale szczerze, nudzilibyśmy się z nimi.

- Wiesz. – Obróciłem głowę w jego stronę i zabrałem mp4, bo to ja chciałem zdecydować czego będziemy słuchać. – Śmieszy mnie jak mówisz „szczerze", nie Mike, okłam mnie.

Szturchnął mnie lekko łydką, więc zachichotałem.

- Okej, mam być w pełni szczery?

- Nie, okłam mnie. – Pokręciłem głową z lekkim niedowierzaniem.

- Chcę, żebyś zdjął tę bluzę.

- Słucham? – Nie zrozumiałem go.

- Chcę żebyś ją zdjął, nie tylko dlatego, że jest upał, ale dlatego, że strasznie lubię twoje ciało – podniósł się trochę, a mnie aż urządzenie elektryczne zadrżało w dłoni.

Michael lekkim ruchem sięgnął do zamka mojego ubrania, a potem z uwagą, bardzo powoli, wcześniej pytając mnie wzrokiem czy może – zaczął je rozpinać, przy okazji muskając opuszkami linię mojego torsu. Przełknąłem ślinę. Przed nim nie czułem się kompletnie skrępowany, a skoro byliśmy sami, mógłbym pozwolić mu na wszystko.

Chłopak sięgnął jeszcze do torby wyciągając białą chustkę w stokrotki.

- Mogę ci ją zawiązać na głowie, żebyś nie dostał tego udaru?

- Wziąłeś ją po to? – zapytałem niemrawo, nie mogąc wyjść spod wrażenia tym, jak bardzo jest teraz troskliwy. Chyba nie potrafiłem pomieścić w sobie tego, co on do mnie czuł, niekoniecznie odwrotnie i miałem ochotę po prostu rzucić się na Michaela, błagając go, żeby mnie tak właśnie kochał już na zawsze.

- Tak, bo wiedziałem, że ty zapomnisz i potem będzie ci niedobrze. Za mało czasu spędzasz na słońcu, Luke. – Przeczesał moje wilgotne od potu włosy palcami.

- Od tego wychodzą mi piegi – palnąłem, ale przybliżyłem się, by założył tę chustkę na moją głowę, co Michael zrobił z uwagą, dbając o to, by nie ciągnąć moich loków.

- Tym bardziej, lubię twoje piegi.

Zamiast zabrać dłonie z miejsca nad moim karkiem, dotknął mojego ramienia, a drugą ręką policzka, unosząc mój podbródek. Przełknąłem ślinę.

- Lubię cię – odparłem mu, ignorując to, co leciało w tle. – Możesz mnie pocałować, proszę? – zapytałem, bo miałem na to wielką ochotę, odkąd go tylko zobaczyłem, na co Michael pokiwał zadowolony głową.

Powoli ściągnął najpierw moje ciemne okulary, a potem swoje i gdy się przybliżył, nasze wargi najpierw otarły się o siebie czule, a potem złączył je w zachłannym, choć wciąż troskliwym pocałunku, na który niemal od razu mruknąłem.

Dotknąłem jego rozgrzanej słońcem piersi, a on potarł moje ramię, gdy się natomiast odsunęliśmy, miałem mrowienie na całym sobie oraz odrobinę mniejszą nienawiść do świata, niż zazwyczaj.

- Zrobiliśmy to teoretycznie publicznie – wypalił w końcu.

- Hm?

- Pocałowaliśmy się w przestrzeni publicznej, jak się z tym czujesz?

- Umn... - Zaśmiałem się, bo jego ton też brzmiał dość żartobliwie, ale miał jednocześnie realnie zaciekawione spojrzenie.

Czy on właśnie sprawdza, czy czasem nie będę tego oczekiwał od niego w szkole, albo przed naszymi rodzicami, bo domyśla się czegoś i chce zaznaczyć jak dobre jest nieokreślanie rzeczy oraz udawanie, że można mieć jedno i drugie – całowanie z przyjacielem i randki z dziewczynami? – pomyślałem.

- Jest okej? – Michael złapał mnie za dłoń, bo się zamyśliłem.

- Yep, po prostu się zastanawiam jak się z tym czuję. – Położyłem się i wzruszyłem bezwiednie ramionami. – Perwersyjnie.

- Mhm? – Oparł się na łokciu przy mnie, więc z lekkim uśmiechem pogłaskałem go po policzku. – Jak jeszcze?

- Jakby zasady nas nie obowiązywały. – Właściwie nie skłamałem. – Pocałuj mnie znowu – poprosiłem niemal bezgłośnie, bardziej rozprostowując palce na jego kości jarzmowej. Gdy wymienialiśmy się pocałunkami, one zagłuszały wszystko z zewnątrz oraz wszystko we mnie.

Robiliśmy to jeszcze długo, praktycznie co chwila, rozkoszując się tym, że jesteśmy na zewnątrz i możemy mieć bliskość, a potem słuchaliśmy muzyki, rozmawialiśmy o szkole i o tym, jak wyglądałaby szkoła, gdybyśmy my mieli ją prowadzić. Opowiadaliśmy sobie swoje sny. Michael wyznał mi, że od dawna ma taki, w którym jesteśmy gdzieś razem zamknięci, więc nawiązaliśmy tym do tej paskudnej szkoły, aż wreszcie zaczął mnie rysować w swoim magicznym zeszycie, co wychodziło mu mocno tak sobie, ale mnie się podobało. Całowaliśmy się jeszcze więcej, potem jeszcze więcej rozmawialiśmy, aż wreszcie zapłaciliśmy naprawdę mnóstwo kasy za przetrzymywanie tego roweru wodnego.

Dzień natomiast skończył się okładami z maślanki, które robiła nam Karen. Oczywiście zapomnieliśmy o filtrze.

_______________________

naprawdę bardzo lubię ten rozdział, a wy?

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro