11. Jeśli nie wrócisz jutro - odejdę
[Hurts - Sunday]
To strasznie trudne udawać, że coś nie istnieje, kiedy zdecydowanie jest inaczej. Łatwo się oszukiwać, gdy ma się wyłącznie wyobrażenie o rzeczach, a nie namacalny dowód na istnienie pewnych zjawisk. Powinienem być lepszy w mydleniu sobie oczu, niż jestem. W końcu przez trzydzieści lat usilnie wierzyłem, że jestem w stanie stworzyć w pełni satysfakcjonujący związek z kobietą. No dobrze, to nie tak, iż nie miałem najmniejszych chwil zwątpienia. W końcu moim pierwszym doświadczeniem był inny facet, a zatem posiadałem jakieś porównanie, które z logicznej perspektywy sugerowało, iż choćbym bardzo się starał, to niemożliwe, abym był szczęśliwy z kimś, kto nie jest mężczyzną.
Uwielbiam Ninę, to fakt – nikt nigdy nie będzie dla June drugim, pełnoprawnym rodzicem, nikt nigdy nie zajmie jej miejsca, tak samo jak jestem pewny, że Nina nigdy nie sprawi, abym poczuł się zastąpiony jej nową miłością. Mogliśmy na swoich zasadach modyfikować tę rodzinę i uczynić June posiadaczką czterech rodziców, aczkolwiek tymi pierwszymi i najważniejszymi na wieczność mieliśmy pozostać my dwoje. Powiecie, że nie ma ludzi niezastąpionych, ale to nieprawda. Pewne role przywierają do jednostki i nawet w najbardziej ekstremalnych warunkach, bez tej danej osoby, nie ma opcji, by ktoś inny przejął jej pałeczkę.
Tak było ze mną i z Michaelem. Nie mogę nazwać mojej byłej żony pierwszym zauroczeniem, nie mogłem nazwać tamtego faceta w klubie, który ze współczucia odwiózł mnie do domu, swoim pierwszym przebudzeniem w sferze homoseksualnej. Nie mogę nikomu innemu oddać funkcji, jaką pełnił on, bo odcisnął na mnie niezmywalny ślad i dopiero po latach jestem w stanie się do tego przyznać.
Człowiek ma ograniczoną energię, którą może spożytkować na rzeczy, których nie chce robić, ale musi, bo są jego obowiązkiem. To dość proste, matematyczne równanie. Kiedy posiadasz pięć spraw obligatoryjnych, musisz mieć pięć spraw, które przyniosą ci przyjemność, aby zrównoważyć utracone siły witalne. Jeżeli całe twoje życie to nieustanne zmuszanie się do czegoś – bezsprzecznie potrzebujesz wizyty u psychologa oraz intensywnej profilaktyki.
To nie tak, że nienawidziłem się, jako nastolatek oraz początkujący dorosły. Nienawidziłem tego, kim się stawałem wskutek nieustannej walki z wiatrakami, jaką prowadziłem notorycznie okłamując samego siebie. Nigdy nie czułem większej ulgi, niż mogąc nareszcie spojrzeć w lustro, mówiąc na głos, kim jestem i że się tego nie wstydzę.
Aby dojść do etapu, na którym się znalazłem, potrzebowałem w pierwszej kolejności zaakceptować przemijalność, to znaczy fakt, że coś co się wydarzyło, zostało w przeszłości i miało wpływ na teraźniejszość, aczkolwiek tego już nie ma oraz mnie nie dotyczy. Ruminowanie w kółko tych samych spraw nie pozwala ruszyć dalej. Czasem robimy głupoty, mierzymy się z konsekwencjami, ale koniec końców, musimy pozostawić je za sobą, bo w innym wypadku ostaniemy gdzieś, a rzeczywistość pójdzie do przodu bez nas.
Potrzebowałem lat, aby pogodzić się z błędem, w postaci zostawienia Michaela po tamtej nocy. Potrzebowałem jeszcze większego upływu czasu, aby pogodzić się z tym, że nie przejął kontroli, jak miał w zwyczaju i w jakimś sensie oboje byliśmy odpowiedzialni za to, co się stało, albo raczej – nie stało. Być może... Nie. Wróć. Nie być może. Na pewno – to ja byłem bardziej winny, bo to ja uciekłem, zamknąłem się w ścianach lęku i bezczynnie czekałem, aż on przyjdzie, samolubnie uważając, że to moja rola uciekać, a jego rola mnie gonić i ratować. Problem jest taki, że ludzie nie mają obowiązku domyślać się, co czujesz i czego chcesz. Nikt nie jest odpowiedzialny za twoje emocje i to, jak gówniane rzeczy jesteś w stanie zrobić, sprowokowany swoimi emocjami.
Cieszyłem się, że zostawiłem Castine oraz wszystko z nim związane za sobą, bo powracając tam, wrócił też mój monumentalny strach przed byciem ocenionym. Wydawało mi się, że tamto milczenie, które nastało po naszym... Nazwijmy rzeczy po imieniu – rozstaniu, było równoznaczne z załatwieniem sprawy między nami.
Zdołałem upić się za nim, wypłakać swoje oczy, krzyczeć w poduszkę, uderzyć się parokrotnie w twarz, ugryźć się w nadgarstek do tego stopnia, że po dziś dzień mam bliznę, bo byłem stuprocentowo pewny, iż on nie uronił ani jednej łzy, a ponadto, skoro nie zrobił nic, a miał w zwyczaju zawsze mówić za nas dwóch, wierzyłem usilnie, że teraz się mną brzydzi i nie chce mnie znać, bo skoro spał z mężczyzną, to czyni go mniej męskim, jak sam myślałem o sobie, gdy miałem dziewiętnaście lat i byłem przerażony! To pokrętna logika, ale jakaś na pewno. Skoro umiałem kochać tylko samolubnie, gdy byłem bardzo młody, oczywiście, iż zmierzyłem go własną miarą, a potem miałem złamane serce, bo sam sobie je złamałem – opowiadając w głowie własną historię i przyjmując ją za pewnik.
Nie miałem odwagi zapytać, jak Michael się z tym czuje, a on widocznie nie miał odwagi zapytać, jak ja się z tym czuję.
Oboje za to mieliśmy tupet – co jest bardzo męską cechą – zrzucać odpowiedzialność emocjonalną na tę drugą stronę i uporczywie liczyć, że jeśli nie będziemy rozmawiać o problemie, to on po prostu zniknie.
I teraz, po tych wszystkich latach, dokładnie jedenastu odkąd widziałem go ostatnim razem, nagle dowiedziałem się, że rok po moim odejściu, gdzie znałem już Ninę i względnie stawiałem jakieś kroki ku staniu się tym, kim jestem dziś, on wciąż nie potrafił się z tym pogodzić do tego stopnia, że musiał zrzucić na mnie te uczucia, nawet gdy mnie tam nie było?!
Co on sobie myślał?! Że wrócę do domu szybciej, będę szukał czegoś w wentylacji i odnajdując ten zeszyt wraz z tą płytą... Co zrobię? Co w ogóle jest na tej cholernej płycie?! – jęknąłem w myślach sam do siebie, a gdy przewróciłem się na bok, prawie zabiłem się o stolik nocny, bo zapomniałem, że jestem w swoim dziecinnym pokoju, a nie w mieszkaniu, gdzie sypiam na kanapie, bo moja córka zajęła sypialnię.
Nie mogłem zasnąć, zwłaszcza, że z okna widziałem, jak u Michaela pali się światło, a on najpewniej siedzi właśnie z moją siostrą pod kołdrą i wspólnie planują wspaniałe życie.
Czy coś było między nimi, gdy napisał cokolwiek w tym zeszycie? Czy to „żegnaj na zawsze" rzeczywiście mu pomogło do takiego stopnia, iż bez trudu radził sobie z ideą pieprzenia mojej bliźniaczki?!
Zrobiła się trzecia nad ranem, zza okna czułem zapach rosy wraz z tym charakterystycznym, chłodnym powiewem ziół i mokrych drzew, które po wschodzie słońca, do południa miały wręcz zaparować przez wysoką temperaturę. Lato na wsi brzmi jak spełnienie marzeń. O ile wiele mogę powiedzieć złego o Castine, to wakacje raczej wspominam dobrze, bo spokój bijący od oceanu potrafił mną zawładnąć.
Potrafiłem kiedyś siedzieć do szóstej czytając książkę, albo później już – pisząc z Michaelem, lub odpoczywając w niego wtulonym, czekać na znienawidzony przez chłopaka świergot ptaków. To było takie zabawne, jak tylko jęczał, żebym zamknął okno, bo woli się ugotować, niż jeszcze przez chwilę wysłuchiwać tych pisków.
Miałem podbródek na jego piersi, obejmowałem go jedną ręką, a on wodził opuszkami palców po mojej łopatce.
Nie znam nikogo innego, kto mógłby nienawidzić śpiewu ptaków.
Ciekawe czy wciąż tak ma?
Albo czy nieustannie słuchając muzyki, wyobraża sobie postaci, które nie istnieją, zamiast swojego życia. Czy w jego głowie, podczas czytania, dalej rozbrzmiewa głos ostatniej osoby, z którą rozmawiał? Powiedział mi raz, że lubi, gdy odzywam się do niego jako ostatni po całym dniu, właśnie z tego powodu. Bo uwielbia, gdy czytam mu coś na głos i później czuje się zaopiekowany, nawet gdy ja zasnę pierwszy.
Czy Michael wciąż ma słabość do najtańszych, serowych chrupek? Albo czy musi mieć kompletną ciemność oraz martwą ciszę w pomieszczeniu, aby zasnąć? Czy dalej nie umie grać w makao, albo tańczyć na macie Let's get loud od Jennifer Lopez?
W tamtej chwili wszelkie doświadczenia, przemyślenia, czy zabawy dzielił z Jackie, tak jak ja dzieliłem swoje z Niną – ale nikt nie mógł zabrać nam pierwszego uczenia się drugiego człowieka, tej ekscytacji, gdy dowiaduje się czegoś nowego o osobie, którą myśli się, że się zna. Nie spodziewałem się, iż kiedykolwiek będziemy od siebie tak daleko. Powiedziałem to już ostatnio – gdyby duch z przyszłości pokazał mi... to, gdy miałem dziewiętnaście lat, prawdopodobnie bym mu nie uwierzył.
Zamknąłem oczy, przetarłem twarz dłońmi i uznałem, że duchów nie ma, a przeszłość i tak minęła, więc ta płyta wraz z zeszytem powinny zostać w dwutysięcznym dwunastym. Ale z drugiej strony – czy miałem prawo zaznać jakiegoś głębszego spokoju i pozwolić dawnemu, przerażonemu wszystkim Luke'owi odejść, skoro dostał wiadomość od dawnego, wybuchowego Mike'a i jej nie zobaczył?
To wszystko jest bardziej skomplikowane, niż spodziewałem się, że będzie kiedykolwiek. Po co wracać do starych spraw? Z tej przyczyny nie zamierzałem w ogóle poruszać tematu nas, albo tego co się stało, bo wierzyłem, że to nie ma sensu.
A może Michael napisał w tym zeszycie przeprosiny, że nie jest w stanie dać mi tego, czego wie, ze pragnę? Albo wyjaśnił, że go skrzywdziłem, bo co z tego, że oboje byliśmy pijani, on był bardziej trzeźwy, niż ja, zatem teraz zmaga się z jakąś traumą?
- Pieprzyć to – wyszeptałem sam do siebie i dość energicznie podniosłem się z łóżka.
Założyłem tylko bluzę do dresów, bo planowałem wyjść z tym do auta, nie chcąc teraz uruchamiać wieży. Nie byłbym chyba nawet w stanie, bo już dawniej ledwie potrafiłem ją obsłużyć, to była robota Clifforda.
W domu było ciemno oraz strasznie. Wszędzie wciąż unosił się zapach kurczaka, którego Liz podała do kolacji, rozmawiając z Michelem i Jackie o tym, gdzie dokładnie chcieliby wyprawić wesele i jaki mają na to pomysł. Bardzo dziecinnie ukradłem swoją porcję na górę, kłamiąc, że June sama nie zadzwoni do mamy, dlatego będziemy teraz oboje rozmawiali z Niną. Musiałem oddać swojej córce mój kawałek sernika za udział w tej konspiracji i być może powinienem się siebie wstydzić, ale na moim miejscu, jestem pewny, że postąpilibyście tak samo!
Najciszej jak mogłem zdjąłem kratki wentylacyjne, a potem na oślep wyciągnąłem zeszyt z płytą w środku, starą komórkę i papierosy. Nie chciałem nikogo obudzić, więc tylko zerknąłem za uchylone drzwi do dawnego pokoju Jackie, by sprawdzić, czy June spokojnie śpi, co okazało się prawdą, zatem niezauważony umknąłem do korytarza.
Ubrałem rozpadające się, brudne trampki. Nawet nie spojrzałem na siebie w lustrze i jakby nigdy nic wszedłem do Rnge Rovera, którym odjechałem bardziej w las.
...
Kiedy w Castine przejeżdża się zagajniki, jeżeli nie ma się strachu o podwozie auta, można trafić w jeden z piękniejszych punktów widokowych, moim zdaniem, na całym świecie. To dość zabawne, jak bardzo ludzie uwielbiają Koloseum, Wieżę Eiffla, czy Dolinę Królów, które są wiecznie zatłoczone, a tak naprawdę najwięcej piękna znajduje się w miejscach, które nie zostały wciągnięte w wir medialnej farsy. Może właśnie zrozumiałem dlaczego tak wielu ludzi po czterdziestce szuka spokoju w zacisznych, maleńkich miasteczkach? Może do takich rzeczy się dojrzewa? Nie wiem, muszę zapytać męża, ale koniec końców sęk w tym, że w tamtej chwili, gdy zaparkowałem samochód na ogołoconym klifie, poczułem się bezpieczniej z wizją, że jestem panem sytuacji. Mógłbym po prostu trzasnąć drzwiczkami i z rozbiegu skoczyć w ostre kamienie, o które rozbijały się fale. Nie ryzykowałbym zjazdu autem, chyba wolałbym umrzeć od upadku, a sam fakt, że takie emocje wzbudzały we mnie leżące na miejscu pasażera przedmioty, doskonale obrazował mój stosunek do tego, co było kiedyś.
- To takie głupie – skomentowałem w samotną przestrzeń.
Czułem się jak wtedy, gdy odbierałem listy z uczelni, sekundy przed dowiedzeniem się, czy jestem wolny od tego miasta, czy jednak pozostanę tutaj i będę uznawał siebie za porażkę.
Przetarłem twarz dłonią, przełknąłem głośno ślinę, a potem obgryzłem paznokieć. Mój wzrok uciekł na zeszyt, później na starą Motorolę z klapką, aż wreszcie nie chwyciłem paczki papierosów, by wyjść na świeże, choć wilgotne powietrze.
Nałożyłem kaptur bluzy na głowę, ponieważ oceaniczny wiatr powodował dreszcze na całym moim ciele. Wcale nie było tam dużo ciszej, niż w mieście, z tą różnicą, że jedynym odczłowieczym dźwiękiem okazała się praca silnika w Range Roverze. Poza tym szumiały drzewa, wył wiatr, a ogromna woda sprawiała wrażenie zagotowanej smoły.
Bezkresna otchłań, której nie sposób się nie poddać.
Barwy zimnej, głębokiej zieleni, brązu i czerni, przełamywanej światłem księżyca oraz żółtych lamp samochodowych, sprawiały wrażenie, jakbym utkwił w obrazie, zwłaszcza że podszedłem prawie do krańca klifu, gdzie ktoś dawno skopał drewnianą barierkę ku podnóżu wzniesienia, zaciągając się papierosem mocniej.
Znaleźliśmy to miejsce z Michaelem jako nastolatkowie, gdzie później siedzieliśmy z nogami spuszczonymi w dół i zamiast skupiać się na głębokich konwersacjach o egzystencji, po prostu snuliśmy marzenie, że oboje mamy swoje super-moce, dlatego gdy teraz z wody wyłoni się Kraken, na pajęczych niciach będziemy go oplatać tak długo, aż się nie podda. Będzie zbyt wielki i ociężały, aby nas złapać, poza tym zaczniemy bujać się po pięciometrowych iglakach, a potem jeszcze na wystających z klifu kamieniach.
Opuściłem powieki uśmiechając się pod nosem. Smak tytoniu ciążył mi na języku, ale pozwoliłem sobie na chwilę głupiutkiego uruchomienia wyobraźni, bo gdyby ten sam potwór wyłonił się z oceanu w tej chwili, najprawdopodobniej uderzyłby macką w samochód, a ja spanikowany, porzuciwszy wcześniej ratowanie świata, polegając na swoich ludzkich umiejętnościach musiałbym wpaść przez okno do sypialni Michaela i wyciągnąć go choćby siłą, abyśmy razem mogli powtórzyć swoje bohaterskie dzieło.
Parsknąłem sam do siebie i zakasłałem, bo dym poszedł mi nosem. Poczułem osobistą żenadę na to, jak dziwnie się właśnie zachowuję, ale gdy to uczucie przeszło, pozwoliłem sobie na jeszcze chwilę fantazji.
Boże, świat był prostszy, kiedy byłem dzieckiem.
Moje zmartwienie stanowił cholerny Kraken z wyobraźni, a nie przerabianie emocjonalnie jakiejś przeszłościowej papki, której nie czułem się na siłach przemielać, aczkolwiek nie potrafiłem również pozostawić jej w zapomnieniu.
Będzie dobrze, Luke. Dowiesz się, że nie mógł cię kochać w ten sposób, albo że zawsze leciał na twoją siostrę. Czegoś co już wiesz... To nic nie zmieni – przekonywałem się w głowie i tylko lekka mżawka spowodowała, że wróciłem do samochodu, z rozpędu, zaciskając zęby łapiąc za Motorolę.
Miałem kabel na to wejście, bo June ładowała jakąś chińską konsolkę od silnika, dlatego podłączyłem komórkę, ciekawy co właściwie się w niej znajduje i czy w imię przeszłości będę mógł sobie zagrać w budowanie wysokiego, stabilnego budynku przy pomocy najpewniej nawalonego inżyniera w dźwigu, albo w innego Icy Towera.
I przyszedł moment na najgorsze, ponieważ musiałem chwycić tę płytę, ponownie przeczytać na niej „od mgc do lrh; żegnaj na zawsze – castine, 2012", na domiar złego wyjąć girl in red z radia i zamienić ją z tym.
Chwyciłem się za serce słysząc Sunday od Hurts rozkręcone tak głośno, że prawie się zachłysnąłem. Kilka ptaków odleciało z drzewa obok mojego auta, a ja mocniej oparłem się o zagłówek.
Dobry kawałek. Naprawdę dobry.
W środku plastikowego opakowania była oczywiście biała kartka, która robiła za okładkę oraz coś, co nagle wywróciło wszystkie moje wnętrzności. Z prędko bijącym sercem ująłem między palce zdjęcie z polaroida, które zostało zrobione tej nocy... Dosłownie tej nocy, która wszystko zmieniła, a po niej nie miałem odwagi spojrzeć Michaelowi w oczy.
Moja dłoń zadrżała.
Impreza w domu rodziców jakiegoś studenta w Brooksville, w tle kolorowe balony, Mike miał na sobie te zabawne okulary, które całe były plastikowe, a zamiast szkieł posiadały jakby kratki, jedynie niszcząc wzrok. Miał wtedy czerwone włosy, tak samo rozczochrane jak teraz, na dodatek nosił obcisłe biodrówki w szkocką kratę i jakąś przypadkową, czarną koszulkę oraz krawat, jakby próbował stać się Billym Joe, albo Brendonem Urie. Tym czasem ja obok niego miałem ciasne rurki, tank-top z Nirvaną, której dyskografię o dziwo znam, no i rozpiętą, flanelową koszulę, pozwalając by moje włosy, które rano prostowałem, zaczęły kręcić się od duchoty na imprezie.
Obejmował mnie tak, że jestem w stanie przypomnieć sobie siłę nacisku jego palców na moją talię, na dodatek całowałem go w policzek, podczas gdy urażona dziewczyna kręcąca się wówczas za Cliffordem, została uchwycona przez robiącego fotkę Caluma, gdzieś w tle.
Dom cały rozbrzmiewał Love Game od Lady Gagi, jestem przekonany, bo z jednej strony bardzo chciałem iść już do siebie, a z drugiej nie mogłem odpuścić sobie zaciągnięcia swojego przyjaciela na parkiet do tej melodii. Oczywiście, że wiedziałem czym jest disco stick, tak na marginesie.
Mógłbym posłuchać hitów poprzedniej dekady, zamiast katować się Hurtsami, prawda? Michael wiedział jak mnie kochać, ale wiedział też jak mnie zranić i z tego powodu, zacząłem się zastanawiać, czy ta płyta nie jest swego rodzaju zemstą, tylko po co miałby mścić się dwa lata po tym, jak nasz kontakt prysnął?
Wyciągnąłem ze schowka portfel, w który wsunąłem to zdjęcie, bo nie chciałem go wyrzucać. Mimo wszystko... To była dobra noc i nawet jeśli musieliśmy się rozstać, nie zmieniłbym nic w tym co się między nami wydarzyło.
Popukałem palcami w swoje udo, rozglądając się, niby szukałem sobie zajęcia podczas słuchania, aby za wszelką cenę nie dotykać zeszytu. Zeszyt to lawa!
- Dobra, znam to, lecimy dalej – mruknąłem sam do siebie, ale zawahałem się przed zmianą piosenki, gdy wokalista zaśpiewał: „jeśli nie wrócisz jutro, będę porzucony tutaj w zimnie, jeśli nie wrócisz jutro – odejdę".
Rozchyliłem lekko usta, po czym zdarłem zębem skórkę z dolnej wargi.
- Nie wróciłem, ty odszedłeś i wyszło ci to na dobre. – Poczułem, że szaleję, skoro zacząłem tłumaczyć się do głupiej płyty.
Chrząknąłem.
Nie będziesz dziś płakał, Luke – okłamałem się cierpko w myślach.
The Scientist od Coldplay – oczywiście.
Nie chcąc tego również słuchać, przerzuciłem kawałek dalej, aby usłyszeć coś, czego nie znałem, dlatego zmarszczyłem nos i pozwoliłem, by pierwsze dźwięki Bloodstream w wykonaniu Stateless wypełniły samochód.
To brzmiało bardzo w dwutysięcznym stylu, dlatego rozsiadłem się wygodniej i odchyliłem głowę, opierając ją o zagłówek.
Obudź się, znów spójrz w moje oczy - puściłem powieki. Potrzebuję poczuć twoją rękę na twarzy – odruchowo dotknąłem swojego policzka. Słowa mogą być jak noże. – Nie padły między nami żadne, Michael i to jest problem. Mogą ranić na wskroś, a wtedy cisza otacza cię i dręczy. – Albo... Zanim przestaliśmy się odzywać - powiedzieliśmy za dużo.
Myślę, że mogłem tobą oddychać. Czuję cię za moimi oczami. Dostałeś się do mojego krwiobiegu. Czuję jak krążysz we mnie.
Dobra, dalej...
Ale zmiana piosenki przyniosła również dowód na to, że mówiąc o tym, iż nie będę płakał - skłamałem.
- Nie... - Podciągnąłem nosem. – Nie, nie, nie, kurwa! – krzyknąłem dość głośno, dlatego ucieszyłem się, że jestem sam i to na dodatek na odludziu.
Wystarczyło jedno zdanie – nic nie poszło zgodnie z planem, wszystko się złamie, ludzie mówią do widzenia w swój specjalny sposób...
Nie byłem nawet w stanie przełączyć utworu, bo sparaliżowany wręcz położyłem czoło na kierownicy, a gdy usłyszałem klakson, pozwoliłem mu straszyć ptaki przez chwilę, ponieważ nie umiałem zamknąć ust.
Może to być dla was niezrozumiałe – ta cała reakcja, że jestem dramatyczny, skoro dojrzałem przez lata, zmieniłem się, jestem czyimś ojcem, ale doskonale rozumiałem słowa „jesteś w moich żyłach", albo „mogłem tobą oddychać", bo znałem go całe życie, kochałem go całe życie, a potem nie miałem odwagi się do tego przyznać i wyrwałem ten krwioobieg z nas obojga.
To jest przesada, skoro skończyliście ze sobą ponad dziesięć lat temu i przeżyliście nowe życie bez siebie – powiecie. Ale jest taki mały problem z niedopowiedzeniami oraz relacjami, które po prostu się kończą, bez wybuchu, bez kłótni, bez dramatu, czasem nawet z miłości. Masz pytania, nie do końca to rozumiesz, faszerujesz się jakimiś przekonaniami, ale cały czas zastanawiasz się, jak to było naprawdę.
Udawanie, że jakieś emocje nie istnieją nie sprawi, że one znikną. Każdy etap musi być w życiu przerobiony i wydaje mi się, że ściągnąłem właśnie na siebie etap nastolatka, który krzyczy, bo nie potrafi poradzić sobie z pierwszym rozstaniem, bo skoro nie mógł pogodzić się z tym, że to był związek, to nie mógł przeżyć za nim porządnej żałoby.
Zasłoniłem usta i zacisnąłem mocno powieki, żeby ostatnie łzy spłynęły mi po twarzy. Okej, czy może być coś gorszego, niż In my veins na tej płycie?
Musiałem sięgnąć po zeszyt, pierwszy wybuch za mną, teraz będzie łatwiej. Muszę tylko wiedzieć co on tu napisał...
Oczywiście, że sklejka kartek miała ich wyłącznie kilka. Michael zbierał luźne kartki z zeszytów do teczki, bo później doszywał, albo doklejał je do swoich ulubionych, co wyglądało chaotycznie, ale miało swój urok. Ten zeszyt również został w pełni stworzony przez niego, a że trochę zniszczył go czas, poczułem też nieprzyjemny zapach papieru, który pochłonął wilgoć wentylacji, a potem przesechł.
Spis piosenek.
Jakie to w jego stylu.
Pominąłem tę kartkę, chcąc zobaczyć coś merytorycznego, a dostrzegłszy pochyłe pismo Clifforda, które sam nazwałbym bazgroleniem, przełknąłem ślinę.
„Luke,
nawet nie wiem co mogę ci powiedzieć.
To głupie, bo minęło sporo czasu, a ja powinienem już dawno się z ciebie wyleczyć. Jestem na ciebie zły, wiesz? Jestem na ciebie wściekły! Nie dlatego, że wyjechałeś, ale dlatego, że nie miałeś odwagi wyznać wprost, co czujesz. Nie oczekiwałem od ciebie, że będziesz mnie kochał w ten sposób, ale myślałem, że było między nami dostatecznie wiele szczerości i otwartości, abyś umiał chociaż wydusić z siebie prawdę.
Czuję, że mam prawo uczynić cię odpowiedzialnym za to co się z nami stało, ponieważ gdyby chodziło o kogoś innego, miałbym kompletnie gdzieś, czy jest to dla niego przytłaczające. Ale chodziło o ciebie więc się wycofałem i czekałem aż wrócisz. Może byłem głupi? Na pewno jestem głupi. Chciałbym powiedzieć, że jestem też dumny, ale to nieprawda. Zrobiłem z tęsknoty za tobą wiele rzeczy, które mógłbyś śmiało nazwać desperackimi. To było dużo wcześniej – praktycznie tuż po twoim odejściu. Dlaczego więc w ogóle myślę o tobie dwa lata później, kiedy wiem, że masz swoje życie, a mnie w nim nie ma?
Ponieważ nawet kiedy wydawało mi się, że już wszystko gra, gdy w moje dwudzieste pierwsze urodziny siedziałem na schodach przed domem, to widząc auto Liz i blond loki w nim – pomyślałem, że... Jesteś. Bo przecież nie mogłoby cię być w moje dwudzieste pierwsze urodziny! Nie mogłoby cię nie być, kiedy zdałem tę cholerną maturę z matematyki! Nie mogłoby cię nie być, kiedy dostałem pierwszą pracę, kupiłem swój samochód, wróciłem do naturalnego koloru włosów, dostałem się na studia i odrzuciłem je! Nie mogłoby cię przy tym nie być!
Ale skończyłem dwadzieścia jeden lat i twoja mama dała mi kartkę, na której podpisała się za ciebie.
Nie wiem, czy w jakiś sposób to złamało mi serce, czy zrobiły to te wszystkie poprzednie razy, gdy ciebie zwyczajnie nie było.
Dlatego na tej płycie zostawiam Grenade i down;
Najgorsze jest to, że mimo złości jaką w sobie posiadam, to wiem, że jakaś część mnie zawsze widząc samochód Liz, będzie wierzyć, że wiezie cię z lotniska. Conversy zawsze będą twoje. Kremowe słodycze, absurdalnie długa pielęgnacja włosów, ten zapach świeżego prania i perfum podkradzionych z mieszkania Bena, których nazwy żaden z nas nie zna. Jakiś fragment mnie zawsze będzie należał do ciebie, a ty masz prawo zrobić z tym elementem co chcesz.
Dlatego jest tu dark paradise przede wszystkim, all i want, broken hearted-girl oraz stay;
Czasem czuję jakbyśmy wciąż funkcjonowali, jak fizycznie jeden organizm. Moja pamięć mięśniowa prowadzi do ciebie, słowo! Nierzadko łapię się na tym, że mój mózg nie zakodował twojego zniknięcia. Wydaje mi się, że cię zobaczę, dotknę, obejmę, a potem dociera do mnie, że to się nie stanie – z tej przyczyny zostawiam ci bloodstream i in my veins;
Oczywiście wiem, że mogłem coś z tym zrobić. Ja tylko... Hm. Jeśli kiedyś jeszcze porozmawiamy, powiem ci dlaczego nie pojechałem za tobą do Nowego Jorku w pierwszej kolejności, będziemy się z tego najpewniej śmiali. Póki co... Chcę abyś posłuchał everytime, w formie przeprosin za to, że nie zrobiłem tego, co zwykle, to znaczy nie przejąłem kontroli, a teraz bez ciebie czuję, że nie mam jej już nad niczym.
Unpoken to oczywistość, którą mogę skwitować cytatem: „Myślę, że nigdy się nie zmienimy, a nasze serca zawsze będą rozdzielone. Zapomnieć o tobie. Zapomnę o tobie! Rzeczy których nigdy nie mówimy, często lepiej, gdy są pozostawione same sobie." Gdybyśmy mieli tę jeszcze jedną noc, jak w unstoppable, nie powstrzymałbym się i nie pozwoliłbym, abyś tak po prostu się rozmył.
Jednakże chyba w jakimś sensie się cieszę, że nie powiedziałem ci tego wprost i nie poszedłem za tobą, a odpowiedzią na to – dlaczego? – jest back to december, które być może nie pasuje tak wspaniale do naszej sytuacji, ale niczym prawdziwa Taylor Swift, mógłbym stanąć przed tobą i powiedzieć "przepraszam za tamtą noc" oraz że... Dałem ci najgorsze pożegnanie, ale tylko dlatego, że nie wiedziałem, że się z tobą żegnam.
Wyznam ci coś w sekrecie, Lu. Luke. Jako jeden z dwóch sekretów tych paru kartek, dobrze?
Po roku, gdy zaakceptowałem, że cię nie ma i przestałem być taki kurewsko wściekły, wziąłem od Liz twój adres i wsiadłem w śmierdzący pociąg z Castine do Nowego Jorku, ale nie dałem rady, bo zobaczyłem cię przy kawiarni na kampusie, gdzie całowałeś przepiękną kobietę. Miałem szansę przez chwilę z nią porozmawiać, nie wiem czy ci o tym powiedziała.
Miała na sobie moją koszulkę, wiesz? Dlatego zapytałem ją czy lubi Green Day, a ona odpowiedziała tylko, że jej chłopak za nimi szaleje, więc spanikowałem i wypaliłem, że próbowałem ją poderwać i zwiałem, zanim wróciłeś z budynku. Spędziłem całą noc w Nowym Jorku czując się jak debil, myśląc o tym, że ty ruszyłeś dalej, a ja jestem nieprzerwanie w tym samym miejscu, naiwnie czekając aż zadzwonisz.
Wtedy ostatecznie oraz dosadnie zrozumiałem, że nie jesteś już mój, dlatego ja nie powinienem być twój. Więc wróciłem do domu i zacząłem snuć ambitne plany, które szybko się rozsypały, bo okazuje się, że bez ciebie beznadziejnie układam sobie życie. Po prostu. Nigdy nie myślałem o obowiązkowości, albo czystym ustalaniu rzeczy, ty od tego byłeś.
Dlatego przez kolejny rok, słuchając I'm not yours anymore w zapętleniu – przeegzystowałem próbując ponownie wyleczyć się z ciebie, aż w końcu chyba jestem gotowy w to uwierzyć.
Na cześć tego mamy already gone, ale skłamałbym, gdybym powiedział, że nie chciałbym wrócić do początku, wraz z the scientist od coldplay – poznać wszystkie twoje sekrety, usłyszeć, że mnie potrzebujesz tak samo, jak ja potrzebuję ciebie.
I przechodzimy do teraz oraz do powodu, dla którego piszę w ogóle jakąkolwiek wiadomość do ciebie, wierząc że gdy będziesz chciał, to ją znajdziesz. Minęły dwa lata. Wiem od Liz, że się żenisz, to ciekawa decyzja w tym wieku, ale nie będę cię oceniał. Zawsze potrafiłeś ogarnąć rzeczy trzy razy stabilniej, niż ja, tak samo jak zawsze chciałeś takiego życia – spokojnego, z piękną żoną, w dużym mieście.
Nie czuję się zazdrosny, jestem zraniony, dlatego, że nie powiedziałeś mi o tym. Że nie jestem twoim drużbą. Że nie urządziłem ci wieczoru kawalerskiego.
Znów byłem zły, albo raczej myślałem, że jestem, a potem zamknąłem bar sam, bo pracowałem tam do wczoraj razem z Carly od brzoskwiń i poszedłem na plażę napić się piwa z Calumem. Od słowa do słowa - udało mi się usłyszeć when you're gone Avril. Tak, Lu, naszej Avril. I nie wiem co mi się stało, jak do tego doszło, czemu to, kurwa, zrobiłem, ale nawalony wszedłem pamięcią mięśniową do twojej sypialni i zaliczyłem najgorsze załamanie nerwowe w historii, z którego wyciągnęła mnie twoja matka, dzwoniąc po twoją siostrę i Karen, bo nie była w stanie sobie poradzić z tym, jak w beznadziejnym stanie byłem.
Dwa lata potem, a ciebie wciąż nie ma. Nie dam rady tu czekać. Przepraszam, ale muszę się od tego uwolnić, Luke. Muszę stąd uciec, zanim to mnie po prostu pożre i wiem, że jestem prawie tak samo dramatyczny, jak ty jesteś zawsze, ale potrzebuję bezpieczeństwa, a tutaj bez ciebie nie jest bezpiecznie.
I naprawdę chcę, żebyś był z nią szczęśliwy. Życzę ci tego z całego serca, proszę bądź szczęśliwy!
Nie wiem czy kiedykolwiek odnajdziesz ten zeszyt, myślę, że tak, wystarczy, że będziesz próbował ukryć cokolwiek przed Liz. Ale jeśli czytasz to teraz i przeżywasz ze mną moje emocje – posłuchaj Hope you find it, bo mimo wszystko, nikomu nigdy nie życzyłem bycia szczerze szczęśliwym i pogodzonym ze sobą, bardziej niż tobie.
Wiedz jednak, że jeśli wrócisz później, aniżeli jutro – mnie już nie będzie, ani tutaj w Castine, ani dla ciebie. Nie mówię tego z nienawiści, ani obrażony, po prostu chcę, abyś wiedział, że nie pozwolę samemu sobie więcej się tak czuć.
Zatem sunday i the forgotten.
Cieszę się, że ciebie też już tu nie ma, bo... Zabrzmi to poetycko, ale ja tylko cytuję naszą Avril: Zostaliśmy dla siebie stworzeni. Tutaj, na wieki. Wiem, że tak było.
Do zobaczenia w przyszłym życiu. Tam też będę cię kochał - choćby przez chwilę.
Już nie twój,
Michael"
Nie płakałem na głos od dawna. To było desperackie i dziecinne, ale nie mogłem się powstrzymać, dlatego osmarkałem i ośliniłem całą kierownicę.
Jak on mógł mi to zrobić? Jak mógł nie napisać, nie zadzwonić, nie pojechać za mną, bo miał jakieś swoje misterne przekonania w głowie, a potem zrzucić na mnie tę bombę! To było obrzydliwie samolubne! Dlatego wtedy to ja byłem zraniony i wściekły, a na dodatek Motorola się włączyła, natomiast na wyświetlaczu zobaczyłem prehistoryczne powiadomienie z SMS-em z dwutysięcznego czternastego roku o treści:
Mikey: Peter Parker nie zdążył uratować Gwen Stacy. Tym Peterem Parkerem jestem.
To była jedyna wiadomość, którą do mnie napisał przez ostatnie jedenaście lat?! Że Andrew-Pająk nie zdążył?!
Położyłem rękę na sercu próbując się uspokoić, bo ledwie łapałem oddech. Wyszedłem z Range Rovera, trzasnąłem drzwiami, wciąż słyszałem tę płytę z samochodu, lecz miałem kompletnie w dupie, że Miley Cyrus śpiewa właśnie: „Powiedz, że kochasz mnie bardziej niż wcześniej i przykro mi, że to potoczyło się w ten sposób, ale wracam do domu, wrócę do domu, a jeśli zapytasz mnie, czy zostanę, zostanę."
Ja tu nie zostanę! Ja nie mogę tu zostać ani minuty dłużej!
Wziąłem rozmach, jednakże powstrzymałem się przed zrzuceniem Motoroli z klifu.
Sięgnąłem za to po swoją komórkę i nie dbając o godzinę, po prostu zadzwoniłem.
- Halo?
- Nina?
- Tak. Wszystko w porządku? – Nic nie odparłem. – Luke? Luke! Co z June? Czy ty ryczysz? Boże, ty płaczesz, co z June! – Zerwała się chyba z łóżka.
- Nic z June, śpi. Ja...
- Ty?
- Potrzebuję cię.
- Jestem – odszepnęła uspokajając się. – Co się stało?
- Wrócę do domu na chwilę, dosłownie na dwa dni, nie wiem, powiem matce, żeby zajęła się June na chwilę, potrzebuję... Wsparcia. Rady. Pomocy?
- Jasne. Powiesz mi...
- Jak się zobaczymy, to nie jest rozmowa na telefon, a będę raczej rano, bo i tak nie zasnę, więc po prostu jadę do domu.
- Uważaj na siebie, skarbie.
- Ty też.
Kiedy się rozłączyłem, zamiast od razu wejść za kółko, położyłem się jeszcze chwilę na masce, pozwalając by mżawka osaczała moje ciało, wraz z poczuciem niemocy.
_______________________
ten rozdział jest bardzo emocjonalny i właśnie taki dramatyczny, tylko pamiętajcie, że michael gdy napisał tę wiadomość miał 19 lat... Myślicie, że luke go skonfrontuje, gdy ma 30? Chcielibyście takiej konfrontacji?
Co w ogóle uważacie, bo potrzebuję wiedzieć.
Swoją drogą, jeśli chcecie przesłuchać tę płytę, w postaci playlisty, to znajdziecie ją na moim spotify:
All the love xx
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro