Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

1 Nienawidzę cię!

- Zapomniałem - mruknąłem wyjmując z lodówki butelke z piwem.

- Jak to zapomniałeś? - Niall podszedł do mnie i wyrwał mi nieotwartą jeszcze butelke. Westchnąłem i spojrzałem na niego. Swoje piękne niebieskie oczy mrużył do mnie, a idealne różowe usta ściśnięte były w cienką linię.

- Po prostu - wzruszyłem ramionami.

- Planowaliśmy to wyjście od dwóch tygodni! - schował butelke z powrotem do lodówki.

- Byłem w pracy! Pra-cy! Chodzę tam codziennie byś ani ty ani Harmony nie głodowali! - zawołałem.

Kłótnie stały się naszą codziennością. Spieraliśmy się o najmniejszą głupotę. Nie wiem czemu tak bardzo popsuły się nasze relacje. Jesteśmy ze sobą od liceum. Pięć lat temu urodziła nam się córeczka, wynajęliśmy surogarkę i oto mamy małą Harmony. Za to od sześciu lat wzięliśmy ślub. Ale dopiero dwa lata temu zaczęliśmy siebie nieznosić i kłócić się o wszystko. Spałem prawie zawsze na malutkiej kanapie w pokoju Harmony bo Niall wywalał mnie z sypialni. Mimo to kochałem go ponad wszystko.

W liceum i na studiach, byliśmy najszczęśliwszą parą na ziemi.

- Ja też pracuję! - krzyknął gdy chciałem wyjść z kuchni - Ale nie przekładam pracy nad rodzinę!

- Dziwne żebyś to robił skoro zlecenia dostajesz może raz na dwa miesiące - prychnąłem odwracając się do niego w progu.

- Czyli moja praca jest nie ważna?

- To ja zapieprzam codziennie rano do pracy kiedy ty sobie śpisz do dziesiątej - powiedziałem.

- Przypominam ci, że to ty namawiałeś mnie bym studiował to co pomoże mi rozwijać pasje. Oboje wiedzieliśmy, że to nie przyniesie pien-

- Tak. I obiecałem ci, że to ja się zajmę naszym utrzymaniem - podszesłem do niego i przeczesałem mu palcami włosy - Więc nie czepiaj się, że dużo pracuję, skoro chcę byś żył jak najlepiej - chciałem pocałować go w czoło ale odepchnął mnie. Zacisnąłem usta by powstrzymać złość - Mam tego kurwa dość. Przestań zachowywać się jak..

- Tatusiu..? - odwróciłem się słysząc wysoki głosik. Harmony stała w korytarzu przecierając oczka. Chciałem ją wziąć na ręce, ale Niall mnie ubiegł.

- Ja pierdole - wymamrotałem gdy poszedł z nią na górę do jej pokoju. Stałem w kuchni opierając się o blat, czekając aż wróci na dół byśmy skończyli rozmowę. Zamarłem widząc jak idzie do drzwi z walizką i ubraną już Harmony - Co ty kurwa robisz? - spytałem idąc do przedpokoju gdzie ubierał w kurtke naszą córke.

- Mam tego dosyć Zayn - powiedział patrząc mi w oczy - Pojedziemy z Harmony do hotelu.

- Nie ma pieprzonej mowy - złapałem córeczke za rączkę - Nie masz prawa jej zabrać.

- Jest naszą wspólną córką - warknął.

- Jest MOJĄ córką. To z mojego nasienia jest - powiedziałem a Niall zamarł wiążąc butki Harmony. Widziałem jak zaciska usta. Gdy spojrzał na mnie, widziałem w jego oczach łzy.

- Jesteś skończonym kutasem - powiedział i spoliczkował mnie.

Wziął Harmony na ręce. Wolną ręką ciągnął walizkę. Patrzyłem jak wrzuca walizkę do bagażnika swojego samochodu. Po chwili odjeżdża.

Uderzyłem we framugę drzwi kląc cicho.

Po dwunastu nieudanych próbach połączenia się z Niallem, położyłem się pijany do łóżka. Zawsze wszystko psuję.

Chciałbym to wszystko naprawić, zacząć od nowa - pomyślałem gdy na zegarku pokazała się północ.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro