Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 6

Następnego dnia All Might poinformował Cię, że będzie niedostępny z powodu czegoś pilnego. Nie pytałaś. Oddałaś bluzę jego sekretarce, która obiecała przekazać mu ją, kiedy tylko wróci. 

Nie chcąc tracić czasu, przebrałaś się w bohaterski strój i wyszłaś na patrol. Tym razem miałaś ze sobą telefon, więc szansa na to, że się zgubisz zmalała. Przez większość czasu szłaś niezauważona. Idąc jednak przez pobliski park, usłyszałaś chłopięcy głos, który chyba Cię wołał. Nikogo wokół nie było, więc...

Odwróciłaś się i zobaczyłaś zielonowłosego chłopa. Wyglądał Ci na czternastolatka, zaś w rękach trzymał dziwny, kremowy notes. Uśmiechał się szeroko. 

-Przepraszam bardzo! - Powiedział - Widziałem pani wczorajszą akcję z Wszechmocnym! Była pani niesamowita! Uratować tyle osób naraz, super!

-Dzięki - wymamrotałaś niepewnie. Pierwszy raz ktoś zaczepił Cię na ulicy. Musiał być naprawdę dużym fanem bohaterów, bo jego oczy błyszczały, jakby zaraz miał się rozpłakać. 

-Mógłbym prosić o pani autograf? 

W zasadzie, czemu nie? Jeśli chciałaś być dobrym bohaterem, musiałaś przyzwyczajać się do obecności ludzi wokół. 

-Mhm - podał Ci długopis i wolną kartkę - Jak się nazywasz?

-M-Midorya Izuku - powiedział podekscytowany. 

Napisałaś na kartce "Dla Izuku - (Imię)" Chwycił za notes i pochylił się na znak podziękowania. 

-Nie ma za co - powiedziałaś, klepiąc go po głowie. Myślałaś, że młody chłopak wybuchnie ze szczęścia. Nie chcąc Ci dłużej przeszkadzać, poszedł w swoją stronę, przytulając notes do swojej piersi. W momencie, w którym zniknął za krzakami, spoważniałaś i odwróciłaś się na pięcie - Wyjdź. 

-Fajny dzieciak.Szkoda by było, gdyby coś mu się stało- powiedział Jhin, wychodząc zza drzewa. Zmroziłaś go spojrzeniem - Czyżby twoim słabym punktem były dzieci? 

-Czego chcesz? - Spytałaś go, zaciskając pięści. 

-Ja? Nic. Przychodzę tylko z wiadomością. All Might ma dużo pracy i nie ma kto ratować bezbronnych sierot. Ktoś musi się tym zająć - podrapał się po czarnych włosach. 

-Powiedz wprost i nie marnuj mojego czasu - warknęłaś. 

-Juimei wymaga żebyś usamodzielniła się od Wszechmocnego - uniosłaś jedną brew. Nie rozumiałaś, o co mu chodziło - Nie chodź zwalczać złoczyńców tylko z nim. Korzystaj z czasu, kiedy go nie ma i sama ratuj poszkodowanych. 

-Skąd mam wiedzieć, gdzie dzieje się akurat coś złego? - spytałaś. 

-Od tego jestem tu ja. Nie wyciszaj telefonu i bądź dyspozycyjna o każdej porze dnia i nocy. Będę pisał lub dzwonił i wskazywał, gdzie cię potrzebują, pasuje? 

Przez chwilę nie dałaś mu odpowiedzi, ale ostatecznie kiwnęłaś głową. 

-Świetnie. 

I się oddalił. Szedł za Tobą tylko po to? Nie, cały czas chciał mieć na Ciebie oko. 

Odwróciłaś się i poszłaś w swoją stronę. 

***

Nie spodziewałaś się, że pół godziny później Jhin do Ciebie zadzwoni. Okazało się, że nieopodal parku był las, paręset metrów drogi. Podobno na wycieczce szkolnej dwoje dzieci się zgubiło. Było tam sporo niebezpiecznych zwierząt, dlatego opiekunowie chcieli znaleźć ich jak najszybciej. 

Po rozmowie z opiekunką dostałaś wykres trasy, jaką przeszli. Był to spory kawał drogi, ale z Twoją umiejętnością przeczesanie go nie było trudne. Zniknęli około trzysta metrów przed końcem trasy, ale opiekunowie zauważyli ich zniknięcie przy końcu. Pokiwałaś głową i ruszyłaś na poszukiwania. 

Korony drzew chroniły Cię przed słońcem. Mimo, że nie był to zwykły spacer, a bieg z częstą teleportacją, by jak najszybciej znaleźć dzieci, czułaś się dobrze w tym miejscu. 

Raz po raz pojawiałaś się wysoko w powietrzu, by sprawdzić, czy nie ma ich w okolicy. Podczas jednego z Twoich uniesień, dostrzegłaś dwie postacie. Stali w jednym miejscu, siedząc na kłodzie. W jednej chwili znalazłaś się przy nich. 

-To wy się zgubiliście? - Spytałaś, a dziewczynka energicznie pokiwała głową. Chłopiec zaś nawet się na Ciebie nie spojrzał. 

-Tak, jest pani bohaterką? 

-Tak myślę - podrapałaś się po głowie - Chwyćcie się mnie, zabiorę was do reszty. 

-Nie chcę tam iść! - Krzyknął chłopiec, składając ręce na piersi. 

-Dlaczego? 

-Bo tam jest Natsume, on się ciągle ze mnie śmieje! Nie idę!

-Nie musimy iść - powiedziałaś, a chłopak w końcu się na Ciebie spojrzał - Teleportujemy się. 

Zanim zdążył zaprzeczyć, chwyciłaś go za ramię i w dwie sekundy znaleźliście się przy opiekunkach. Chłopak znowu zaczął narzekać, ale obiecałaś mu, że się tym zajmiesz. 

Po rozmowach z dowodzącą całej wyprawie kobietą przekonałaś ją, żeby nie dawać im kary, a lepiej porozmawiać, dlaczego się oddzielili. Dodałaś również, żeby uważała na ów "Natsume" i to jemu się przyjrzała. 

Podziękowała Ci, a Ty odeszłaś i napisałaś Jhin'owi, że załatwiłaś tę sprawę. Nie odpisał, ale też nie informował Cię o zadaniach do końca tego dnia. 

Kiedy nie było Wszechmocnego, włóczyłaś się głównie i pomagałaś przypadkowym osobom. Potem wracałaś do pokoju, szłaś spać i tak następny dzień.

***

Trzy dni nie robienia właściwie nic dobijały Cię. All Might się nie odzywał, Jhin czasami, a doktorka jakby zapomniała o Twoim istnieniu. Nie wiedziałaś, co robić, dlatego po raz kolejny zdecydowałaś się wyjść. 

Ponownie nic. Sześć godzin chodzenia z przerwami na jedzenie nie dało absolutnie nic Twojej bohaterskiej karierze, dlatego pod wieczór wróciłaś do agencji. Zjadłaś kolację i wróciłaś do pokoju. Chciałaś się przebrać, ale zadzwonił Twój telefon. Szybko odebrałaś.

-(Imię), las płonie - powiedział Jhin. 

-Jaki las?

-Ten, w którym dzisiaj byłaś. Ruszaj się! Czekam w samochodzie przed agencją! 

Wrzuciłaś telefon do kieszeni i wybiegłaś z pokoju. Pokonałaś tę drogę jak olimpijczyk i wręcz rzuciłaś na przednie siedzenie. Nie zdążyłaś się zapiąć, bo mężczyzna ruszył z kopyta, zupełnie ignorując ograniczenie prędkości. Wyprzedzał wlekące się samochody i po chwili widziałaś ognistą łunę nad horyzontem. 

-Dasz już radę sama?! - Krzyknął. Było w nim coś dziwnego, wydawał się bardzo podekscytowany. Niebieski błysk dał mu odpowiedź. 

Znalazłaś się przed lasem. Kilku bohaterów znajdowało się przed wejściem, jednak żaden z nich nie miał daru, który byłby wstanie ogarnąć szalejące płomienie. 

-Jaka jest sytuacja? - Spytałaś mężczyznę pokrytego łuskami. 

-Jakieś pięćdziesiąt metrów stąd jest obozowisko. Nie wiadomo, czy osoby tam przesiadujące już się wydostały! 

-Jakieś ofiary? 

-Nie ma. 

-Przyczyna pożaru?

-Nie wiadomo, choć jeden z przechodniów mówił, że widziałaś kogoś w kapturze, kto szybko tu wchodził - powiedział mężczyzna. Pokiwałaś twierdząco głową. Obozowisko... Czy to możliwe, żeby dzieciaki z dzisiaj...? Cholera! 

Nie myśląc dużo, zniknęłaś. Stałaś pośrodku płomieni. Widziałaś stąd drewniane domki. Niektóe stały w płomieniach, ale ani śladu dzieci. 

Wtem, usłyszałaś krzyk. Odwróciłaś się za siebie i zauważyłaś dwie opiekunki i sporą grupkę dzieciaków. Kobiety trzymały dzieci blisko siebie, rozglądając się panicznie. Teleportowałaś się do nich. 

-Pani jest bohaterką?!

-Proszę nam pomóc!

-Stąd nie ma wyjścia!

Krzyczały. Kobiety próbowały ich uspokoić. Większość dzieci płakała, inne mocno się przytulały, a reszta krzyczała. Jak miałaś ich opanować?! Pomyśl, All Might wiedziałby, co robić! 

Zacisnęłaś ręce w pięści i przygryzłaś wargę. Nie miałaś daru, który mógłby poskromić ogień i zrobić wyrwę w kole, które Was otacza. Mogłaś jedynie ich teleportować. Czy dałabyś radę zabrać wszystkich? To tylko pięćdziesiąt metrów, ale było ich ponad dwudziestu. 

Płomienny krąg wokół Was się zmniejszał. Musiałaś chociaż spróbować. 

-Hej, chwyćcie się za ręce! - Krzyknęłaś, ale mało kto Cię posłuchał. Jedynie instruktorki zaczęły chwytać kogo popadnie - Hej! Już w porządku! Pomogę wam, tylko musicie się mnie posłuchać!

W końcu ktoś się na Ciebie spojrzał. Nakazałaś, aby wszyscy chwycili się za ręce. Nawet, jeśli niektórzy się nie słuchali, to i tak reszta mocno ich trzymała. Sama dotknęłaś dłoni dwóch najbliższych maluchów. 

Zaczęłaś się świecić. Zamknęłaś oczy, aby się skupić. Nie było to łatwe, w hałasie jakim aktualnie byłaś. Pomyśl o czymś przyjemnym. Co napawa Cię spokojem? 

Przed Twymi oczyma wykwitła twarz śmiejącego się All Might'a. 

Otworzyłaś oczy. Od prawie wszystkich biło niebieskie światło. Jedynie najmniejsza dziewczynka rozglądała się nerwowo, nie wiedząc, czemu tylko od niej nie bił niebieski kolor. Nie byłaś wstanie jej wziąć. Już dawno przekroczyłaś limit osób, ale nie mogłaś zostawić jej na pastwę płomieni. 

Chwilę później również ona zajarzyła, a błysk rozświetlił koło. Wszyscy wylądowali bezpiecznie poza lasem. 

-Gdzie jest dziewczyna z chustą na twarzy?! - Spytał mężczyzna pokryty łuskami, którego wcześniej przesłuchiwałaś. Nikt nie udzielił mu odpowiedzi. 

***

Wycieńczona, padłaś na ziemię. Teleportowanie takiej liczby osób skutecznie Cię wymęczyło. Świat wokół Ciebie wirował, do tego czułaś posmak krwi na ustach, która wyleciała z Twojego nosa. 

Poczułaś, jak płomienie sięgają Twojej ręki. Zabrałaś ją szybko. Byłaś jak w amoku. Podniosłaś się do siadu i chwyciłaś za głowę. Kątem oka widziałaś, jak jakaś postać odgarnia płomienie, tworząc między nimi ścieżkę. Te, które prawie parzyły Twoją skórę również trochę się oddaliły. 

Potarłaś oczy, chcąc wyostrzyć wzrok. Była to... Dziewczyna. Miała różowe, kręcone włosy i była ubrana w tego samego koloru bluzkę na ramiączkach oraz białe szorty. Podeszła do Ciebie, po czym wyjęła sztylet, z dziwnie ozdobioną rękojeścią. 

-Kim ty...? - Nie zdążyłaś dokończyć, bo kucnęła przed Tobą i przyłożyła sztylet do Twojej szyi. 

-Nie miej mi tego za złe, (Imię) - powiedziała, uśmiechając się delikatnie. Kojarzyłaś jej głos, tylko skąd? - Takie są rozkazy. Przepraszam. 

Zanim zdążyła się zamachnąć, chwyciłaś ją za rękę i odbiłaś się nogami od ziemi, siadając na jej biodrach i unieruchamiając ręce. Uderzyłaś piętą o ziemię, a z buta wyskoczyło ostrze. Wbiłaś jej go w udo. Krzyknęła, próbując się wyrwać. 

-Nie ruszaj się - ostrzegłaś. Nadal czułaś się jak pijana, ale adrenalina przejęła nad Tobą kontrolę- Jakie rozkazy? I czy to ty wywołałaś pożar?

Nie odpowiedziała, zaciskając zęby. Poruszyłaś stopą, poszerzając ranę. Jęknęła z bólu. 

-Odpowiedz. 

-Wiesz kogo, miałam się ciebie pozbyć, jeśli nie byłabyś wstanie przetrwać tej misji. 

-Kogo?! - Warknęłaś, ale nie odpowiedziała. Ogień ponownie się do Was zbliżył. Nie było opcji, aby udało się Wam razem uciec. 

Wtem, usłyszałaś kroki i krzyki. Poczułaś na swoich włosach wodę, tak jak na reszcie ciała. Bohaterowie w końcu zebrali się do kupy. Widocznie Twój czas jeszcze nie nastał. 

Kiedy tylko przejęli od Ciebie dziewczynę, zamknęłaś oczy i pozwoliłaś, aby się Tobą zajęli. 

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

Nie ma tu zbyt dużo Wszechmocnego, ale obiecuję, że w następnym rozdziale będzie!

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro