Rozdział 2
Po raz pierwszy od dawien dawna, nie obudził Cię budzik. Mimo, że wciąż była godzina siódma, nie miałaś obowiązku wstawać tak wcześnie, dlatego leżałaś bezczynnie w łóżku, wpatrując się w sufit.
Sypialnie, którą Ci dali była całkiem przyjemna. Łóżko w rogu pokoju, biurko i nawet mała półka na książki. Było też coś, czego zawsze brakowało Ci u Juimei. Okno.
Może widok zza niego nie był wyjątkowo piękny, ale sama możność wpatrywania się w ludzi zza niego wprawiał Cię w zainteresowanie. Kiedyś zastanawiałaś się, czy nie mając kontaktu z żadnym rówieśnikiem nie zapomnisz, jak się rozmawia. Potem doszłaś do wniosku, że dopóki obydwie żyjecie, Juimei będzie trzymać Cię w kontroli do końca swojego życia. Byłaś zła? Nie, to ona stworzyła Cię taka, jaką jesteś. Wyszkoliła, nauczyła wszystkiego. Musiałaś się jej odwdzięczyć.
Po parunastu minutach zdecydowałaś, że nie ma co kisić się w łóżku, więc wstałaś i poszłaś do łazienki obok się umyć. Nie było kolejki, dlatego szybko zmyłaś z siebie zmęczenie pozostałe po śnie i przebrałaś w normalne ubrania. Nie chciało Ci się specjalnie stroić, dlatego wylądowała na Tobie luźna koszulka i dresowe spodnie.
Po powrocie do sypialni, usiadłaś przy biurku i pogrążyłaś się w książce losowo zabranej z półki. Po chwili nie potrafiłaś się od niej oderwać. Przez te wszystkie lata przeczytałaś może z kilka stron? I to wszystkie na temat treningu.
Ależ Ci tego brakowało!
***
All Might obudził się po ósmej. Chcąc rozruszać się po siedmiu godzinach snu, porobił kilka ćwiczeń w sypialni, przebrał się i wyszedł z domu pobiegać. Dopiero po parunastu minutach przypomniał sobie, że z samego rana miał zapierniczać do agencji i poznać swoją podopieczną. Podopieczną? Profesjonalnej brzmiało "wspólniczkę".
No nic, w każdym bądź razie zamierzał Cię dobrze powitać. Byłaś bowiem pierwszą osobą przysłaną z agencji Juimei. Chciał, by dobra opinia o jego organizacji pozostała.
***
Przez pierwszą godzinę czytałaś. Drugą przeznaczyłaś na rozpakowanie reszty walizki i podglądaniu ludzi przez okno, zagłębiając się jednocześnie we własne myśli.
Twój poranny spokój przerwało pukanie do drzwi. Upewniłaś się, że pokój jest wysprzątany i podeszłaś otworzyć drzwi.
-Przybyłem! - krzyknął All Might, podstswiając Ci kwiaty pod nos. Mężczyzna przygotował sobie całą mowę powitalną, ale zaraz po tym, jak zilustrował Cię wzrokiem, zamilkł. Znał Cię! Byłaś tą dziewczyną od ośmiornicy!
Nauczona by nie przerywać, milczałaś czekając, aż w końcu coś powie. Tak minęło Wam parę sekund. Po tym Wszechmocny odchrząknął.
-Przyjmij proszę kwiaty - powiedział. Chwyciłaś za wielobarwny bukiecik i uważnie zaczęłaś mu się przyglądać - Coś nie tak? Nie podobają Ci się?
-Umm, po co dał mi pan kwiaty? - spytałaś, nie wiedząc, po co to - To... Jakiś zwyczaj czy...
-Nie - Toshinori nie wiedział, o co Ci chodzi - Nigdy nie dostałaś kwiatów?
-Nie - powiedziałaś zgodnie z prawdą, jednocześnie Twoja odpowiedź zbulwersowała blondyna. Jakim cudem nigdy nie dostałaś kwiatów?! Przecież każda dziewczyna, prędzej czy później powibna dostać kwiaty. Tak się nie godzi - Może pan wejdzie...?
-Tak, oczywiście - mruknął szybko, zajmując miejsce przy biurku. Zamknęłaś drzwi, odłożyłaś kwiaty na łóżku i stanęłaś na baczność - Usiądź proszę, to trochę niezręcznie rozmawiać z kimś w ten sposób.
Usiadłaś na łóżku, cały czas zachowując plecy w linijkę. All Might czuł się źle z myślą, że jesteś wobec niego taka oficjalna.
-O co chodzi? - spytałaś po chwili ciszy.
-Przyszedłem porozmawiać o szczegółach umowy, masz może...
-Wszystko jest w teczce na biurku - wyrecytowałaś. Blondyn odwrócił się i zaczął czytać dokumenty. Przez ten cały czas patrzyłaś się w jeden punkt. W Twojej głowie rozbrzmiewały słowa Juimei. "Nie przynieś wstydu".
-Widzę, że wszystko masz przygotowane.
-Tak jest.
-W takim razie, mam nadzieję, że nasza współpraca będzie owocna i skuteczna - odwrócił się przodem do Ciebie i wyciągnął rękę. Lekko ją chwyciłaś, a uśmiech Wszechmocnego powiększył się. W jedną sekundę, znowu poczułaś to dziwne uczucie.
-Ja również - jego dłoń była ciepła , ale szorstka, zapewne od ciągłych walk. Może Twoje też kiedyś takie będą?
-Jesteś już gotowa? - spytał, puszczając Twoją dłoń. Skinęłaś głową, a on gwałtownie wstał - Wspaniale! Jeśli nie masz nic przeciwko, muszę sprawdzić na jak wysokim poziomie są twoje umiejętności. Zechcesz pójść ze mną na salę treningową?
-Oczywiście.
Również wstałaś i poszłaś za Wszechmocnym. Po drodze opowiadał Ci różne anegdotki o agencji. Zadawał Ci również pytania. Nie wiedział co odpowiedzieć, na większość z nich. Nie miałaś ulubionego koloru, gatunku muzyki czy jedzenia. Byłaś na ścisłej diecie odkąd wkroczyłaś w okres dojrzewania. Podsumowując, All Might był inny... Miły. Problem w tym, że jeśli ktoś jest miły, zawsze ma w stosunku do Ciebie jakiś interes. Zawsze. Tak wpajano Ci przez ostatnie paręnaście lat. Nawet, jeśli on na takiego nie wyglądał, nie mogłaś mu zaufać.
Przeszliście przez połowę budynku, na którego jednym z mniej zaludnionych odnóży była całkiem nie mała salka. Wokół nikogo nie było.
Rozejrzałaś się, a gdy ponownie spojrzałaś na All Might'a, powieszał swoją żółtą marynarkę na wieszaku. Dopiero teraz mogłaś bliżej przyjrzeć się jego torsowi. Jeszcze nigdy nie widziałaś takich mięśni.
-Możemy zaczynać? - spytał. Oczywiście nie umknęło mu to, że Twój wzrok namiętnie skierowany był na coś innego, aniżeli jego twarz. Skinęłaś głową, a mężczyzna rzucił Ci drewniany miecz z farbą na ostrzu - Zastąpi prawdziwą broń. Zaczynajmy!
Zanim zdążył mrugnąć, pojawiłaś się tuż pod jego nosem, starając się przejechać drewnem po jego gardle. Wszechmocny był nie tylko silny, ale i szybki. Odchyluł się do tyłu i odepchnął, uderzając Cię nogą w brzuch. Nie było to mocne kopnięcie. Miało za zadanie tylko Cię odepchnąć.
Teleportowałaś się za niego i spróbowałaś wbić czubek w jego plecy. Byłaś kilka centymetrów od wykonania swojego planu, ale poczułaś jego rękę na swojej. Zatrzymała Cię w ostatnim momencie.
All Might obrócił się, a Ty, chcąc uwolnić dłonie z uścisku, podskoczyłaś i nogami odepchnęłaś się od brzucha blondyna.
Tym raz pojawiłaś się dwa metry nad nim. Zamachnęłaś swoją broń i rzuciłaś nią w jego kierunku. Chwycił za rękojeść i zasłonił się przed Tobą, ale nie spodziewał się, że ponownie znikniesz i pojawisz tuż za nim, z rękoma naokoło jego szyi, starając się obrócić jego głowę i skręcić kark.
Wszechmocny nie był jednak pierwszym lepszym bohaterem i chwycił Cię za nogę. Byłaś nieostrożna i chwilę później zwisałaś głową w dół przed blondynem.
-Poddajesz się? - spytał z uśmiechem. Po tych słowach znowu zniknęłaś, pojawiając się tym razem na belkach przy suficie. Skuliłaś się, by Cię nie zauważył, w międzyczasie chcąc wymyślić plan.
Zaczynałaś odczuwać skutki częstych teleportacji. Wirowało Ci w głowie, a obraz trochę zamazywał. Często mrugałaś, by choć trochę wyostrzyć obraz.
-(Imię), gdzie jesteś? - wołał Wszechmocny, obracając w ręce Twoją broń. Nie miał żadnych słabych punktów. Jak niby miałaś być dla niego jakimkolwiek wyzwaniem? - Nie chcesz wyjść? W takim razie ja przyjdę do ciebie!
Poderwał się w górę i pojawił tuż obok Ciebie. Uderzył w belkę, jednocześnie niszcząc Twoją kryjówkę. Zaczęłaś spadać. Skupiłaś się i pojawiłaś na ziemi. All Might nie zamierzał jednak ułatwić Ci sprawy, bo chwilę później musiałaś odskoczyć przed jego pięścią, która zrobiła wielką dziurę w podłodze. Podmuch powietrza utrudnił Ci ustanie na prostych nogach. Kiedy skierowałaś wzrok na All Might'a, który był metr od Ciebie. Ostatkami sił, Teleportowałaś się za bliżej niego. Myślał, że uciekniesz, ale pojawiłaś się tuż pod nim. Zacisnęłaś pięść, ustawiłaś stabilnie na nogach i z całej siły uderzyłaś w jego policzek. Stał niewzruszony, nadal szeroko się uśmiechając.
Chwycił Cię za nadgarstek i okręcił. Poczułaś jego rękę na plecach, która popchnęła Cię i przyszpiliła do ziemi. Syknęłaś, nie mogąc się uwolnić.
-Poddajesz się? - spytał ponownie. Z Twojego ciała zaczęło jarzyć się niebieskim światłem. Zacisnęłaś zęby, zmarszczyłaś brwi, ale nie udało Ci się przenieść. Głęboko zaczęłaś oddychać. Bolała Cię głowa, trochę przesadziłaś - Uznam to za tak.
Puścił Twoje ramię, a Ty spróbowałaś się podnieść. Musiałaś jeszcze zasalutować. Nieważne jak zmęczona byłaś, to czynność obowiązkowa.
Stanęłaś na ugiętych nogach i przyłożyłaś rękę do czoła, a następnie poleciałaś do tyłu. Ach, tylko trochę sobie odpoczniesz.
Nieprzytomną złapał Cię już All Might. Przyjrzał się Twojej nieprzytomnej twarzy i chwycił pod nogami i łopatkami.
Zgodził się na wymianę z Juimei, bo miał swoje powody. Wiele słyszał o jej nielegalnych operacjach i, choć wiele osób próbowało ich zdemaskować, nikomu się to nie udało.
Sam był kiedyś świadkiem, jak jeden bohater z Juimei Company zabił złoczyńcę, mimo, że ten na to nie zasługiwał. To był pierwszy sygnał, że coś jest nie tak.
Drugim były plotki, jakby doktor Juimei, osobiście brała udział w projekcie dotyczącym osoby idealnie podporządkowanej. Nie było o tym zbyt wielu plotek, ale wszysytkie, o których do tej pory słyszał, dotyczyły porywania i szkolenia dzieci, a to przecież niesamowicie okropna zbrodnia. Odebranie rodzicom ich dziecka.
Jego obawy odnośnie ów korporacji potwierdziłaś właśnie Ty. Posłuszna, wyprana z większości emocji i szczegół, jakim był fakt, że nigdy nie dostałaś kwiatów. Do tego sposób, w jaki zadawałaś ciosy swoją bronią. Inni bohaterowie celują raczej w nogi. Stawiają na to, by złoczyńcę unieruchomić i złapać za kratki. Ty, w przeciwieństwie, zadawałaś ciosy by zabić. Bardzo go to zaniepokoiło.
Przycisnął Cię bliżej siebie. Musiał zdobyć Twoje zaufanie i zdobyć dowody, że w Juimei Corporation nie dzieje się dobrze.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro