Rozdział 17
Kiedy tylko się obudziłaś, otworzyłaś oczy. Czułaś się niesamowicie zmęczona, ale wspomnienia z walki zmotywowały Cię, abyś się podniosła. Głowę w Twoich nogach miała smacznie śpiąca Emiko. Powoli podwinęłaś nogi i stanęłaś o własnych siłach. Byłaś ubrana w dziwną zieloną tunikę, a Twoja łydka owinięta była bandażem. No taki, ta różowowłosa wywłoka ładnie Ci ją poparzyła.
Podeszłaś do kalendarza wiszącego obok drzwi. Wczoraj porwali Twojego ojca. Nie miałaś pojęcia, skąd wiedzieli o liście. Czy Juimei przez bite piętnaście lat szpiegowała skrupulatnie Twoją rodzinę? Przygryzłaś wargę. Musiałaś szybko wynieść się z tego szpitala.
W szafie znalazłaś swoje ubrania. Uważając, aby nie obudzić Emiko, przebrałaś się w dresy i luźną koszulkę. Założyłaś buty leżące pod łóżkiem i przeszukałaś komodę. Twój portfel z całą zawartością i komórka z tryliardem esemesów od All Might'a. Schowałaś ją do kieszeni i podeszłaś do okna. Nie byłaś aż tak wysoko, więc teleportowałaś się od razu na ulicę. Sprawdziłaś nawigację w telefonie; byłaś w samym centrum. I do swojego domu i do agencji Wszechmocnego miałaś tak samo długą drogę. Zamówiłaś taksówkę i wsiadłaś. Niestety, nie był to ten sam pan z wąsem, ale również w miarę szybko Cię przewiózł. Zapłaciłaś mu i wysiadłaś pod znajomym budynkiem.
Twoje emocje w tej chwili były zmieszane. Poczucie winy ze złością, oblane determinacją do zemsty na doktorce. Patrzyłaś na wszystkich spode łba, więc pracownicy automatycznie schodzili Ci z drogi. Chciałaś dotrzeć do swojego pokoju, przygotować broń i jechać do Juimei. Chciałaś, aby zapłaciła za swoje czyny. Najlepiej życiem.
Ktoś jednak musiał Cię zatrzymać.
-(Imię), co ty robisz poza szpitalem? - Spytał Koya, podbiegając do Ciebie.
-Chodzę - mruknęłaś, wymijając go.
-Wszechmocny kazał Emiko cię pilnować - dodał. Próbował za Tobą nadążyć - Podobno ładnie oberwałaś. Jak się czujesz?
-Koya, nie mam czasu - mruknęłaś, a chłopak się zatrzymał. Nie potrafiłaś w tej chwili docenić jego obecności. Nie, kiedy życie Twojego ojca było zagrożone. Straciłaś już matkę, tyle wystarczy.
Poczekałaś do wieczora, psychicznie przygotowując się na stanięcie z nią twarzą w twarz. Zapasowy kostium bohaterski już na Tobie leżał, a ukryte w nim bronie sprawiały, że czułaś się pewniej. Oprócz ostrzy w butach i katany, w kieszeni miałaś małą bombę. Była skompresowana w mały prostokąt. Jedynym sposobem na jej wybuch, było wbicie czegoś ostrego w sam środek.
Pomimo nieimponujących rozmiarów była wstanie uszkodzić wszystko w odległości dwudziestu metrów. Była to Twoja ostatnia alternatywa.
Przyczepiłaś shurikeny do paska i kunai do dołu pleców, ukryty pod bluzką. Był już późny wieczór, jednak wciąż zbyt wcześnie, aby się tam włamać. Juimei zawsze siedziała do nocy.
Aby czas szybciej Ci zleciał, zaczęłaś czytać esemesy wysłane przez Toshinori'ego.
All Might: (Imię), dotarła do mnie wiadomość, że jesteś ranna! Emiko jest już koło szpitala. Jak będę miał czas, przyjadę Cię odwiedzić!
Potem wiadomości, których głównym tematem było to, iż życzy Ci zdrowia i się martwi. To było... Słodkie z jego strony. Przez chwilę przeszło Ci przez myśl, czy może nie powiedzieć mu o swoich planach. Zaraz pokręciłaś głową. Zacząłby odciągać Cię od tego pomysłu i kazać się zastanowić. Nie miałaś jednak na to czasu. W grę chodziło życie Twojego ojca, a może i Jhina? Podejrzewałaś, co się z nim stało. Nie było mowy, aby zniknął na tak długi czas bez żadnego słowa zwłaszcza, że współpracowaliście.
Spojrzałaś się na zegarek. Już czas. Wyszłaś z pokoju, a Twoje uszy od razu usłyszały szybkie kroki skierowane w Twoją stronę. Schowałaś się za drzwiami łazienki w korytarzu. Rodzeństwo wbiegło do Twojego pokoju.
-Cholera! Tu też jej nie ma!
-Trzeba powiedzieć Wszechmocnemu.
Zanim jednak ponownie wyszli, drzwi zamknęły się za nimi, a Ty obróciłaś kluczem na palcu.
-(Imię), to ty?! (Imię)! - Krzyczała Emiko.
-Przepraszam. Trochę tu posiedzicie - mruknęłaś i, nie zważając na ich krzyki i walenie w drzwiach, wybiegłaś z budynku, po raz kolejny tego dnia wsiadając do taksówki.
***
-(Imię)! - Krzyczała fioletowowłosa.
-To nic nie da, nie otworzy nam - mruknął Koya, drapiąc się po włosach - Niedobrze!
Wyjrzał przez okno i zauważył, jak wsiadasz do żółtego samochodu. Uderzył pięścią w parapet. Nie wiedział, dokąd jechałaś, ale gdy Yagi dowiedział się, iż nie ma Cię w szpitalu, niezwłocznie kazał im Cię poszukać. Nie chciał powiedzieć mu nic więcej, ale wyglądało to na ważną kwestię, skoro tak się zdenerwował.
-Emiko, odsuń się - nakazał, a dziewczyna posłusznie odeszła od drzwi. Chłopak cofnął się trochę i uderzył w nie z całej siły. Odepchnęły go jednak na podłogę.
-Przecież ich nie wyłamiesz, idioto!
-Nie są tak mocne, jak się wydaje! Pomóż mi!
***
Stałaś przed drzwiami, parę tygodni wcześniej, Twojej ukochanej agencji. Pojawiłaś się w środku, omijając wszelakie zabezpieczenia. W środku było paru ochroniarzy, ale dzięki swojemu darowi, z łatwością przesuwałaś się coraz dalej. Absolutnie nikt Cię nie zauważył, a Ty byłaś w połowie drogi do gabinetu Juimei.
Wyszłaś zza kolejnej ściany i wstrzymałaś oddech. Ta różowowłosa i Juimei?! Zacisnęłaś pięści. Jej niebieskie oczy były zimne jak zwykle, a strój nienaganny.
-Ledwo dałam radę uciec, przepraszam - mówiła znienawidzona przez Ciebie dziewczyna.
-Ważne, że wszystko się udało, Ryoko. Poza tym, (Imię) działa w złości bardzo szybko. Kiedy już tu będzie, zaskoczysz ją i załatwimy jej pożegnalną niespodziankę.
-Tak jest - Ryoko zasalutowała - Doktor Juimei, mam jeszcze jedno pytanie.
-Tak?
-Czy sprawa z Jhinem jest już załatwiona?
-Nie. Jeszcze nie. Pozbędziemy się jego i ojca (Imię) w tym samym czasie. Coś jeszcze?
-Nie.
-Świetnie.
Zacisnęłaś pięści. Złość wypełniała każdą komórkę Twojego ciała.
-Juimei - wysyczałaś. Nie mogłaś zebrać myśli. Pozbądź się ich wszystkich, podpowiadał Twój umysł. Nie zasługują, by żyć.
-Słyszałaś coś, Ryoko? - Spytała białowłosa, rozglądając się uważnie.
Pojawiłaś się tuż nad nią. Zacisnęłaś pięść i z furią wymierzyłaś cios w jej kierunku. Kobieta uchyliła się, a Ty uderzyłaś w podłogę, robiąc w niej spore wgniecenie. Zaskoczenie w jej oczach spowodowało, że uśmiechnęłaś się szeroko. Patrz jak to, co sama stworzyłaś, właśnie niszczy Ci życie, pomyślałaś, z nieukrywaną satysfakcją.
-Doktor Juimei! - Krzyknęła różowowłosa, rzucając się jej na pomoc. Uniknęłaś ognia wypuszczonego z jej ręki i kucnęłaś przy niej, uderzając ją w brzuch. Odleciała parę metrów i uderzyła w ścianę. W czasie treningów nauczyłaś się kontrolować swoją siłę. Teraz nie było potrzeby, abyś miała się hamować.
Odwróciłaś się przodem do kobiety, która cofnęła się parę kroków.
-Ona miała mnie pokonać? - Spytałaś, strzykając kostkami w rękach - Żałosne. Silny dar nie oznacza prawdziwej siły, co?
-O-Odsuń się od niej! - Ryoko nie zamierzała się jednak poddać i doskoczyła do Ciebie bez broni. Zobaczyłaś pod jej białą bluzką wybrzuszenie. Bandaż na ramieniu? Ciekawe dlaczego?
Unikałaś jej ciosów jak dziecko. Wyglądała na coraz bardziej zdesperowaną, co znacznie ułatwiało Ci parę. Kątem oka zauważyłaś, jak Juimei próbuje się dyskretnie wymknąć. Chwyciłaś za dwa shurikeny i rzuciłaś je w jej stronę. Przeleciały tuż obok jej głowy. Chciałaś się z nią jeszcze zobaczyć, ale zanim to...
Chwyciłaś za dłoń dziewczyny. Teraz to ona była ulubienicą pani doktor? Skoro tak, nie będziesz się z nią cackać.
Podskoczyłaś i przyszpiliłaś jej dłoń do ziemi. Stanęłaś na niej jedną nogą, a drugą uderzyłaś ją w twarz. Upadła na ziemię więc, aby ją przytrzymać, Twoja stopa znalazła się na jej gardle, dusząc ją.
-Nie było mnie kilka dni, a poziom tej agencji wyraźnie opadł. Nie, czekaj - spojrzałaś się na Juimei - To ja go podwyższałam.
Różowowłosa chciała się uwolnić, ale zwiększyłaś nacisk. Próbowała spalić Twoje buty, ale okazały się ognioodporne. Doktorka sama wykopała sobie grób.
-Robienie ze mnie wroga było najgorszą decyzją w Twoim życiu.
-Ryoko, zrób to! - Krzyknęła w pewnym momencie. Spojrzałaś się na dziewczynę. Jej ciało zaczęło jaśnieć, a Ty wyczułaś ciepło. Znowu to samo?!
Odskoczyłaś kawałek, a różowowłosa posłała w Twoją stronę ogromną kulę ognia. Teleportowałaś się blisko Juimei, aby nie mogła Cię trafić. Nie to było jednak ich intencją. Ogień wybił szyby, dając pewnym osobnikom znak.
Przeklęłaś i ruszyłaś w stronę Juimei. Poczułaś się zbyt pewnie! W całym szale zapomniałaś, że ona zawsze ma plan zapasowy.
Byłaś tuż przy białowłosej, kiedy na Twojej drodze pojawił się czarny cień. Stanęłaś i spróbowałaś go ominąć, jednak nie pozwolił Ci przejść.
-Kurogiri! - Krzyknęła doktor.
-Wiem - powiedział spokojnie cień, w rekordowo szybkim tempie oplatając Twoje ciało. Zrobił to samo z Juimei i poparzoną Ryoko. Pochłonęła Cię ciemność, a gdy w końcu wydostałaś się z ciemnej masy, byłaś w zupełnie innym miejscu.
Odskoczyłaś na bezpieczną odległość. Znajdowaliście się w kompletnie innym miejscu. Była to wielka sala rozświetlona nielicznymi lampami. Rozpoznałaś ten budynek. Znajdował się niedaleko agencji Juimei - ćwiczyłaś w nim kilka razy.
Skupiłaś się na trójce wrogów naprzeciwko Ciebie. Ryoko leżała na ziemi, a tuż koło niej stał ten "Kurogiri", zaś obok nich stało coś jeszcze. Był to człekopodobny potwór. Miał na sobie tylko spodnie, co dawało Ci możliwość spojrzenia na jego umięśnione ciało. Co obrzydliwsze, było widać mu mózg, a zamiast twarzy miał dziób.
Byłaś w maksymalnej gotowości.
-To prawda (Imię), nie doceniłam cię - szepnęła doktorka, poprawiając pogniecioną spódnicę - Ryoko nie miała z tobą szans. Ja również nie dałabym rady, dlatego zawarłam umowę.
-Jaką umowę? - Spytałaś. Twoja ręka powędrowała do telefonu. Chciałaś ją zagadać i włączyć lokalizację w swoim telefonie. Stała przed Tobą jednak z najinteligentniejszych osób jakie znałaś i dwóch złoczyńców wyglądających dosyć groźnie. Wysłałaś ją Wszechmocnemu.
-W zamian za kilkudziesięciu bohaterów dostanę do przetestowania ich najnowszy projekt. Nomu, przywitaj się - szepnęła, a kreatura wrzasnęła.
-Nomu? - mruknęłaś. W jedną sekundę zniknęła Ci z oczu. Odchyliłaś się w ostatniej chwili. Jego pięść przeleciała tuż obok Twojej twarzy. Zniknęłaś i pojawiłaś się nad Juimei, chcąc to w końcu skończyć. Zamachnęłaś się kataną, ale silne uderzenie na brzuch odrzuciło Cię na drugi koniec pomieszczenia. Prawie przebiłaś ścianę.
-Wiedziałam, że nam się opłaci - mruknęła białowłosa, zakładając ręce na piersi. Kurogiri przytaknął.
Zacisnęłaś zęby i splunęłaś krwią. Czy ten Nomu był w ogóle człowiekiem? Jedyna osoba, która mogłaby być na tyle silna, to All Might.
Stanęłaś na ziemi, podpierając się katany.
-Nie masz z nim szans, (Imię)! - Krzyknęła kobieta.
-Nomu to stworzenie z kilku darów. Nawet Wszechmocny miałby problem, by go pokonać. Z całym szacunkiem, ale nie wyjdzie stąd pani żywa - dodał cień.
-Może i nie - mruknęłaś, aktywując ostrza w butach - Ale jeśli ja tu zginę, to wy również!
Po tych słowach, rzuciłaś się na Nomu.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro