Rozdział 12
Toshinori obudził się później niż zwykle. Nie mógł spać przez większość nocy. Próbował wymyślić plan, który pogrąży firmę doktorki i wyjawi prawdę. Obiecał Ci, że dopóki nie będziecie mieli twardych dowodów, nie zawiadomi policji.
Mężczyzna wstał i poszedł do łazienki. Pogrzeb Twojej mamy miał odbyć się jutro. Chciał odciągnąć Twoją uwagę od tej ponurej myśli, ale nic nie przychodziło mu do głowy. Ostatnio cały czas tylko walczyliście, planowaliście i zajmowaliście Emiko i Koyi'm. Chciałby powtórzyć wypad z kinem.
Blondyn ogarnął się i wyszedł do pracy. Po drodze zastanawiał się, gdzie tym razem mógłby Cię zaprosić, ale jego przemyślenia przerwał wybuch.
Pomimo chęci odpoczynku nie mógł zapomnieć, że jest bohaterem, na którego wszyscy liczą.
***
Uniknęłaś latającego samochodu, który poleciał w Twoją stronę. Dostałaś informację od Jhina, że w centrum ponownie źle się dzieje. Szybko się przebrałaś i pojechałaś. Byłaś jedną z pierwszych osób, które zareagowały.
Młody chłopak miał silny dar - władał powietrzem lepiej niż niż niektórzy bohaterowie swoimi darami. Nie miałaś pojęcia, jakie emocje posunęły go do tego, żeby zacząć przewracać pobliskie samochody, ale wiedziałaś, że Ty i parę innych osób musicie go powstrzymać, nim ucierpi więcej ludzi.
Zniknęłaś nim znak drogowy wbił się w Twoje ciało i pojawiłaś zaraz obok chłopaka. Odepchnął Cię, nim zdążyłaś zadać jakikolwiek cios. Wleciałaś w witrynę sklepową, przebijając jednocześnie szkło, które powbijało się w niektóre części Twojego ciała. Szybko wstałaś i pozbyłaś się odłamków, które trochę Ci przeszkadzały. Nie mogłaś dawać się tak ranić. Potrzebny był plan.
Wyszłaś zza framugi i od razu teleportowałaś się w inne miejsce. Chłopak zauważył, że Twój dar może sprawić mu najwięcej kłopotu i uwziął się na Ciebie.
-Porozmawiajmy! - Krzyknęłaś w jego stronę, ale nic sobie z tego nie zrobił. Uniósł dwa samochody i cisnął nimi w Twoim kierunku. Poczekałaś, aż będą blisko Ciebie i pojawiłaś się za chłopakiem. Wypatrywał, czy już Cię trafił, a Ty w tym czasie przyłożyłaś katanę do środka jego pleców. Zesztywniał - Opuść ręce.
Nie zrobił tego, więc przyłożyłaś ostrze jeszcze mocniej. Syknął, ale chwilę później zaczął się śmiać.
-Myślisz, że robiłbym to wszystko - wskazał rękom na porozwalane budynki - Gdybym bał się śmierci?!
Z tymi słowami obrócił się przodem do Ciebie i posłał tornado, które po raz kolejny odrzuciło Cię na pobliską ścianę. Nauczona poprzednim zdarzeniem nie czekałaś i pojawiłaś się na dachu jednego z budynku. Myślałaś, że chłopak zacznie demolkę od nowa, ale nie. Uniósł się w górę i posłał w Twoim kierunku małe tornado. Zasłoniłaś się rękoma i zaparłaś nogami. Nie porwało Cię, jednak na tym nie skończył się jego atak. Młodociany złoczyńca wyjął z kieszeni składany, spory shuriken. Posłał nim w Twoim kierunku. Zgrabnie go ominęłaś, jednak wiedziony powietrzem, wrócił od tyłu. Nie byłaś wstanie tego uniknąć, ale nim wbił się w Twoje ciało, ktoś chwycił go w locie.
Odetchnęłaś na widok Wszechmocnego.
-On cię tak urządził? - Spytał, miażdżąc jedną ręką broń. Przewróciłaś oczami, jakby było to oczywiste - Młodzieńcze! Natychmiast zaprzestań swych działań!
-All Might - szepnął chłopak. Z jego twarzy zniknął uśmiech. Najprawdopodobniej zauważył, jak bardzo ma przerąbane. Prychnął i zaczął uciekać.
Wszechmocny od razu rzucił się za nim. Chcąc zobaczyć, jak młody dostaje baty, ruszyłaś za nimi, zachowując jednak bezpieczną odległość. Po parunastu metrach, z dala od policji, chłopak zdecydował się zatrzymać. All Might chciał dać mu jeszcze jedną szansę, dlatego nie zaatakował go od razu.
-Chłopcze, zastanów się jeszcze raz nad tym, co teraz zrobiłeś - powiedział i zbliżył się do niego - Jeszcze możesz zawrócić. Twój wyrok będzie łagodniejszy, jeśli odznaczysz się skruchą.
-All Might, ja... - odwrócił się przodem do niego i zasłonił oczy dłonią. Zaczął niekontrolowanie się trząść, co przypominało płacz. Coś Ci w nim jednak nie pasowało.
-Już w porządku - uspokajał go Symbol Pokoju. Podszedł do niego z rozłożonymi ramionami. Widział dla niego światło, ten chłopak po prostu zwątpił - Będzie dobrze.
Widziałaś, jak kąciki ust chłopaka unoszą się lekko. Błyskawicznie dobiegł do Wszechmocnego i uderzył go w brzuch. Ku Twojemu zdziwieniu, All Might mocno się zachwiał.
Poczułaś złość.
-Koniec tego - warknęłaś, pojawiając się za chłopakiem i chwytając go za szyję. Nim zdążył zareagować, nie delikatnie uderzyłaś jego głową o ziemię i wygięłaś ręce. Od uderzenia stracił przytomność, ale chciałaś mieć pewność, że już się dzisiaj nie podniesie. Chwyciłaś za katanę, z zamiarem wbicia mu jej w nogę, ale Wszechmocny powstrzymał Cię chwytem za nadgarstek.
-Nie bądź taka brutalna, (Imię) - uśmiechnął się lekko.
-Twoje dobre serce kiedyś cię zabije - mruknęłaś, a następnie, ku jego zdziwieniu, chwyciłaś go za koszulę, którą zaczęłaś delikatnie rozpinać.
-(I-Imię)?! - zaczerwienił się, a Ty spojrzałaś się na jego twarz, nie przerywając wcześniejszej czynności.
-Co?
-C-co robisz?!
-Sprawdzam, czy nie masz żadnych ran. Po tym, jak cię uderzył, prawie się przewróciłeś - poinformowałaś go. All Might cieszył się, że telewizja jeszcze tu nie dotarła. A co do uderzenia...
-Nie możesz jej rozpiąć! - krzyknął nagle, plując krwią jednocześnie. Chwycił Cię za nadgarstki i przytrzymał z dala od wpół rozpiętej koszuli.
-Czemu nie? - Spytałaś, marszcząc brwi. To źle, że martwiłaś się o jego bezpieczeństwo?
-Bo... - rozejrzał się wokół, szukając wymówki, jak przekonać Cię do nie rozbierania go. Nie chciał, byś zobaczyła ogromną bliznę, w którą trafił przypadkowo młody chłopak - Jesteśmy w przestrzeni publicznej!
-I tak nikogo tu nie ma - zauważyłaś trafnie.
-A-ale jednak!
Westchnęłaś, ale odpuściłaś, zabierając ręce. Toshinori cieszył się w duchu. Powie Ci, kiedy przyjdzie na to odpowiedni czas. Teraz musieliście zapakować tego chłopaka do niebieskiego samochodu i wysłać go tam, gdzie odpowiedni ludzie ukrócą jego niszczycielskie zapędy.
***
-(Imię)?
-Hmm?
-Zechciałabyś zjeść dziś ze mną obiad? - Spytał Wszechmocny..
-Przecież jemy razem z Emiko i Koyą..
-Wiem, ale tym razem... Bez nich. Tylko we dwójkę - zaproponował, po czym podrapał się po głowie - Jeśli chcesz oczywiście!
-Umm, czemu nie? - mruknęłaś. Czułaś, jak temperatura na Twojej twarzy gwałtownie się zwiększa. Chyba jeszcze się nie wyleczyłaś.
-Dobrze! - Uśmiechnął się szerzej - W takim razie, przyjdę po ciebie o piętnastej!
Kiwnęłaś głową i odwróciłaś się z zamiarem pójścia do swojego pokoju. Coś jednak podsunęło Ci, aby pożegnać się z nim w sposób, jaki widziałaś kiedyś w filmie. Była to komedia romantyczna, a dziewczyna po tym, jak została zaproszona na wspólne jedzenie, pocałowała chłopaka w policzek. Skoro było to normalne zachowanie, to czemu by nie spróbować?
Odwróciłaś się na pięcie i chwyciłaś Wszechmocnego za ramię. Prztciągnęłaś go do siebie i cmoknęłaś w policzek.
-Do zobaczenia - powiedziałaś i tym razem, naprawdę odeszłaś, trochę szybszym tempem niż zwykle. Nie zareagował źle, więc była to faktycznie normalna rzecz. Musiałaś przyznać, że nawet ci się to spodobało.
***
Yagi stał w miejscu i trzymał się za miejsce, gdzie przed chwilą były Twoje delikatne usta. Pojawiła się u niego opóźniona reakcja, w postaci serca, które chciało wyskoczyć mu z piersi i rumieńca, który pokrył całe, bohaterskie policzki mężczyzny.
Nie miałaś pojęcia, jak ogromny wpływ potrafiłaś na niego wywrzeć.
Do momentu, w którym Toshinori nie stanął pod Twoimi drzwiami, myślał tylko i wyłącznie o tym, jak potoczy się Wasz wspólny obiad.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Chyba wena mi trochę siada, ale póki jest to daje!
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro