Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Epilog

Spojrzałaś się na zegarek. Miałaś jeszcze sporo czasu przed pójściem do szkoły, ale postanowiłaś wyruszyć wcześniej i nacieszyć się spacerem. Dobrze, że nie mieszkaliście daleko. W Twoim stanie nie powinnaś się przemęczać, ale byłaś zdania, że trochę ruchu jeszcze nikomu nie zaszkodziło. 

Co się u Ciebie zmieniło przez ostatnie miesiące? Niewiele. Mieszkanie z Toshinorim było jak marzenie; spędzaliście ze sobą jak najwięcej czasu i ani myśleliście się sobą znudzić. Jeśli to nie była miłość, to nie masz pojęcia, jak mogłaby wyglądać. 

Poznałaś również mistrza All Might'a. Zapomniał Twoje imię kilka razy, ale po dowiedzeniu się, że będziecie mieli dziecko, od razu zdołał je sobie zakodować. Dziwny człowiek, ale zdecydowanie zyskiwał przy bliższym poznaniu. 

Z Emiko i Koyą nadal miałaś spory kontakt. Dziewczyna zasypywała Cię setkami zdjęć dzieciach i zdążyła zapewnić, że będzie najlepszą ciocią, o jakiej Ty i dziecko mogliście sobie wymarzyć. Koya był trochę sceptyczny, ale i tak w końcu zaoferował swoją pomoc, jeśli nie dawałabyś radę z obowiązkami. W pewnym momencie zaczęłaś się bać, czy w ogóle będziesz miała możliwość spędzić trochę czasu z potomkiem. Podziękowałaś i poprosiłaś, żeby najpierw dali Ci się nacieszyć macierzyństwem, a potem zobaczycie.

W szkole było dobrze. Odnalazłaś się w nauczaniu, uczniowie lubili Cię za dosyć luźne podejście do tematu i pasję, z jaką opowiadałaś o ich przyszłym zawodzie. Ze względu na swoją przeszłość, Toshinori nie spodziewał się, że będziesz im tak pobłażać. Wolałaś jednak, aby była to rola innych nauczycieli. Już dość się naoglądałaś bezwzględnego posłuszeństwa i trzymania na krótkiej smyczy.

Musiałaś długo tak rozmyślać o swoim życiu, ponieważ chwilę później stałaś pod bramą szkoły. Słońce świeciło, z tego, co pamiętałaś, jedna z klas miała jednodniowy wyjazd, a na korytarzu nie było żadnego uciekiniera. Wszystko zapowiadało, że to będzie normalny, dobry dzień. Niestety, wszystko zmieniło się, kiedy weszłaś do pokoju nauczycielskiego. Zamiast kilku kolegów po fachu zajmujących się swoimi sprawami, zobaczyłaś, jak wszyscy stoją w kółku, otaczając Iide Tenye ze wszystkich stron. Dobrze go kojarzyłaś. 

-(Imię)! Dobrze, że jesteś! - Doskoczył do Ciebie Yamada. Uniosłaś jedną brew. 

-Co się dzieje? - Spytałaś, jednocześnie badając wzrokiem pomieszczenie. Twojego mężczyzny nigdzie nie było, co nie umknęło Twojej uwadze. 

-Podobno uczniowie zostali zaatakowani - Powiedział. Recorvery Girl również zauważyła Twoje przyjście. Nie omieszkała się dodać swoich trzech groszy. 

-All Might poszedł przodem. 

Patrzyli się na Ciebie, jakby oczekując Twojej reakcji. Ku ich zdziwieniu, Twoja twarz nie zmieniła mimiki nawet o milimetr. Nawet jeśli Twoje serce na chwilę stanęło, nie dałaś tego po sobie poznać. 

-To co tu jeszcze robicie? - Położyłaś swoją torebkę na krześle. Miałaś dowiedzieć się, gdzie leży miejsce, gdzie pojechali trenować, ale naczelna medyczka chwyciła Cię za nadgarstek. 

-Nie pozwolę ci iść. Nie w twoim stanie - Wszyscy dostępni nauczyciele zaczęli pośpiesznie wychodzić z pomieszczenia, szykując się do walki.  Delikatnie, aczkolwiek stanowczo, strzepnęłaś jej rękę. 

-Nie zostawię samych ani uczniów, ani Yagi'ego - Poinformowałaś ją i, ignorując jej zmartwione spojrzenie, ruszyłaś z pomocą. 

***

Zjawiliście się tam najszybciej, jak potrafiliście. Mimo niesamowitego zapału automatycznie reszta bohaterów trzymała Cię z tyłu, choć rwałaś się do przodu, jak tylko mogłaś. 

Dobrnęliście w ostatnim momencie. Przez dłuższą chwilę musiałaś przeciskać się przez stłoczonych nauczycieli, chcących zrobić dobre wejście, ale opłaciło się. All Might ledwo stał, mocno krwawił i zauważyłaś, że z jego ciała ulatniał się dym. Musiało być z nim naprawdę źle. 

W ułamku sekundy znalazłaś się przy nim, chwytając go za rękę. Złoczyńcy, ku Waszemu nieszczęściu, zdążyli uciec. To Cię jednak w tej chwili nie obchodziło; liczyło się tylko zdrowie Toshi'ego. 

-(Imię)? Co ty tutaj robisz? Powinnaś być teraz w... - Nie dokończył, ponieważ dostał napadu kaszlu. Upadł na klęczki i nie wytrzymał, przemienił się w swoją normalną postać. Cementoss szybko zareagował, zasłaniając Waszą dwójkę przed wzrokiem reszty. Ty z kolei, klęknęłaś tuż przy nim, obejmując go ramieniem i gładząc delikatnie po plecach. 

-To nie jest teraz ważne. Jak mogłeś doprowadzić się do takiego stanu? - Mimo że miało brzmieć to trochę jak pretensja, Twój głos nie pozwolił Ci na wdrożenie w tę nutkę ironii. Załamał się pod ciężarem zmartwienia i zdenerwowania - Krwawisz, nie potrafisz ustać na nogach... Nie masz prawa mówić mi, gdzie mam być, skoro sam nie potrafisz o siebie zadbać!

-(Imię) - Powiedział Twoje imię z taką czułością, że złość od razu nieco zelżała. Czasem irytowało Cię to, jak kojąco działała na Ciebie sama jego obecność. Przy okazji, chwycił Cię za rękę i kciukiem gładził jej wierzch - Nie mogę ci obiecać, że nic mi się nie stanie, ale zrobię wszystko, by jak najdłużej przy tobie trwać - przeniósł wzrok z Twoich oczu niżej, na brzuch - Dla was. 

Uśmiechnęłaś się lekko. W głębi duszy wiedziałaś, że nie mógł zapewnić Cię o swoim bezpieczeństwie. Był bohaterem numer jeden, miał obowiązki, których nie mógł zaniechać. Choć bardzo Cię to mierziło, nie mogłaś nic zrobić. Zakazanie mu wykonywanie swojego zawodu byłoby nieodpowiedzialne i samolubne. 

-(Imię), właściwie... Wiem, że to nie najodpowiedniejszy moment, ale... Chyba nigdy takowy nie nadejdzie - Zbliżył swoją twarz do Twojej - Jesteś absolutnie najważniejszą osobą w moim życiu, mam nadzieję, że nie masz co do tego wątpliwości. Nie mam pierścionka, ponieważ został w domu, ale czy chciałabyś przejąć po mnie nazwisko? Albo zrobić podwójne? Albo bez nazwiska, może być nawet Twoje. 

Wypowiedział wszystko na jednym wdechu. Przez dłuższą chwilę zastanawiałaś się, o co mu chodzi, ale tekst z pierścionkiem był wystarczający, abyś ogarnęła sytuację. Twoja mina musiała być nad wyraz śmieszna, ponieważ Cementoss buchnął gromkim śmiechem, ale oddalił się na niemą prośbę All Mighta. 

-Mhm - Mruknęłaś, będąc w zbyt wielkim szoku, aby cokolwiek powiedzieć. Toshinori zachichotał z nerwów. 

-Tak?

-Tak - Twój uśmiech się poszerzył i nie mogłaś się powstrzymać, aby go nie pocałować, pomimo krwi w jego ustach. Objął Cię obiema rękoma, głośno się śmiejąc. Nauczyciele i uczniowie, odcięci betonową ścianą, zastanawiali się, dlaczego ciężko ranny nauczyciel jest taki radosny. Nie musieli na razie wiedzieć. Prędzej czy później plotki się rozniosą, ale niech ta chwila należy tylko i wyłącznie do Was. 

Wplotłaś dłoń w jego włosy, a mężczyzna wtulił swoją twarz w Twoją szyję. Doskonale zdawałaś sobie sprawę, że przed Wami jeszcze sporo życia. Będą i szczęśliwe chwile i te gorsze... Ba, pewnie nieraz któreś z Was będzie miało zagrożone życie! 

Mimo wszystko nie martwiłaś się o to. Mogliście na siebie liczyć w każdej sytuacji i wiedziałaś, że jeśli coś będzie Ci grozić, All Might zrobi wszystko, by Cię uratować. Działało to również w drugą stronę, za bardzo go kochałaś, aby jakiś złoczyńca mógł coś mu zrobić. 

Ale to w przyszłości, teraz powinniście skupić się na czasie realnym. Ktoś w końcu musi pomóc Ci wybrać suknię ślubną. Znając jego zapał, Yagi nie będzie chciał czekać. A i wypadałoby powoli zacząć organizować pokój dla malucha... Ach, jeszcze tyle rzeczy do zrobienia. 





~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Po prawie dwóch latach, udało się!

Jest w końcu epilog! 

Dziękuję serdecznie za cierpliwość i zaangażowanie, a także zapraszam do innych moich książek. 

W końcu, z czystym sumieniem, mogę uznać tę książkę za zakończoną. 

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro