Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 20 'Alone'

*perspektywa WonHo*

Teraz już wszystko było dla mnie jasne. Jooheon nawet specjalnie nam się wczoraj nie opierał, dzięki czemu posiadałem cenne informacje.
Czułem się zobowiązany do uwolnienienia tego, kto  stał się naszą ofiarą.
Musiałem działać. Chciałem zrobić to w pojedynkę, ale wiedziałem, że nie dam sobie rady.
Potrzebowałem jeszcze jednej osoby.
Jakoś już podświadomie wybrałem I.M'a. Czułem z nim najsilniejszą więź.
Był dla mnie jak brat.
Po za tym wiedziałem, że jemu również bardzo zależy na tym, żeby naprawić to, co zrobił złego.
Chłopak chciał się jakoś odkuć.
Bałem się tylko, że I.M będzie miał pewien problem, gdy dowie się kto siedzi w tej piwnicy.
Może sobie po prostu nie poradzić emocjonalnie.
Jest młody.
Było mi go szkoda. Nie chciałem żeby w tak młodym wieku już niszczył sobie życie.
Dlaczego Jooheon wymyślił coś tak okropnego?
Nie widziałem sensu w tym wszystkim.
Chłopak nie miał podstaw do zrobienia tych rzeczy.
Miałem również wątpliwości co do tego, czy Jooheon działał samodzielnie.
Podświadomie chciałem, żeby mój przyjaciel jednak nie okazał pomysłodawcą tej chorej gry.
Nie potrafiłbym mu zaufać.
Już nie.
Ale jeśli ... Zresztą nieważne.
Muszę się z nią zobaczyć.
To może być ostatni raz, kiedy jej oczy będą miały ten piękny wyraz.
Ostatni raz, zanim to się stanie.
Co Ty ze mną zrobiłaś, Danah?
Pokręciłem głową i nałożyłem podkoszulek na nagi tors.
Musiałem ją zobaczyć.

Oparłem się o motor i wpatrzyłem się w drzwi.
Chwilę później wyłoniła się zza nich niewysoka szatynka.
Jak zwykle nie zabrakło jej pewności siebie, którą prezentował każdy jej krok, ruch.
Ubrana w krótką skórzaną kurtkę wyglądała zupełnie inaczej niż wszystkie dziewczyny.
Może właśnie to mi się w niej tak podobało.
Była jedyna w swoim rodzaju.
- Masz dziesięć sekund, żeby wyjaśnić mi, dlaczego wyciągnąłeś mnie z łóżka o tej porze. - burknęła dziewczyna walcząc z włosami, które mierzwił jej wiatr.
- Przejedźmy się. - uśmiechnąłem się kącikiem ust.
Szatynka wytrzeszczyła oczy.
- To był ten powód?
Kiwnąłem głową.
Danah nie wyglądała na zachwyconą.
- Przysięgam, że kiedyś cię zabiję. - dodała dziewczyna i ruszyła w stronę garażu.
Złapałem ją za rękę.
Nie lubiła tego gestu, ale ja wręcz przeciwnie.
- Jedziemy razem. - wskazałem na swój pojazd.
Szatynka szybko zabrała swoją dłoń i schowała ją w kieszeni kurtki.
Spojrzała na mnie jakby z wyrzutem.
Na pewno mi się wydawało.
Wsiadłem na motor a dziewczyna usadowiła się za mną.
Delikatnie objęła mnie rękami w pasie.
Chyba powinienem częściej ją zabierać na takie przejażdżki.
Ruszyłem, rozpędzając się do coraz większej prędkości.
Teraz już mknąłem po autostradzie.
Poczułem jak dziewczyna mocniej przytula się do moich pleców.
Przez materiał kurtki czułem jak jej dłonie delikatnie badają strukturę mojego brzucha.
Miałem ochotę parsknąć śmiechem, ale wiedziałem, że poczułaby to.
Powstrzymałem się.
Uśmiechnąłem się tylko pod nosem.
'Złamałem cię, śliczna.' pomyślałem.

*perspektywa Danah*

Kiedyś chyba udusiłabym WonHo, gdyby obudził mnie o takiej porze.
Teraz, trzymając się jak najbliżej chłopaka, jechałam z nim w tylko jemu znanym kierunku.
Zaufałam mu.
Bałam się tego na początku, ale teraz się po prostu złamałam.
Coś we mnie pękło.
Pozwoliłam mu zmniejszyć dystans.
Nawet nie wiedziałam dlaczego.
Przyłożyłam policzek do pleców blondyna i wtuliłam w nie twarz.
Czułam się taka bezpieczna.
Nikt nie był w stanie dać mi takiego poczucia bezpieczeństwa jak WonHo.
Ciepło emanujące od chłopaka mnie uspakajało.
Wnikało w moje ciało i rozgrzewało każdą jego część.
To było niesamowite.
Może właśnie dlatego lubiłam jego bliskość.
Ja to przyznałam?
Powinnam mniej myśleć.
Przymrużyłam powieki.
Co ten chłopak ze mną zrobił? Przecież tak bardzo broniłam się przed nim a teraz chciałam żeby był obok mnie.
Przyznałam się do tego przed samą sobą.
To była najtrudniejsza część mojej wewnętrznej metamorfozy.
Na początku nie chciałam jej przechodzić.
A teraz zastanawiam się gdzie się podziała tamta niewzruszona Danah?
Chyba uznała, że ona też potrzebuje bliskości drugiej osoby.
Przytuliłam się mocniej do Hoseok'a.
Wszystko byłoby łatwiejsze bez ciebie, ale bez ciebie nie byłoby tego wszystkiego. 

Zeszłam z motoru i ruszyłam w stronę drzwi wejściowych.
Chwilę później zostałam zatrzymana przed naciśnięciem klamki.
Odwróciłam się w stronę blondyna, który uniemożliwił mi dostanie się do domu.
- Jestem zmęczona. - jęknęłam.
- Nawet się nie pożegnałaś. - chłopak lekko przechylił głowę w bok.
- Nie czuję się zobowiązana do żegnania się z tobą. - powiedziałam.
WonHo chwilę mi się przyglądał a później wypuścił głośno powietrze z płuc.
- Dlaczego taka jesteś?
Kolejny raz zadał to pytanie.
Kolejny raz nie chciałam odpowiadać mu na nie.
- Interesuje cię to?
- Interesujesz mnie ty.
Spojrzałam chłopakowi prosto w oczy.
Widziałam w nich samą siebie.
Rozkojarzoną, niezdecydowaną, trochę przestraszoną, nieufną i zagubioną.
Blondyn nie przerwał kontaktu wzrokowego.
Naprawdę go obchodziłam.
Westchnęłam.
- Jestem taka dlatego, że musiałam nauczyć się sobie radzić sama.
Musiałam zdobyć respekt i szacunek.
Wyzbyć się uczuć i stać się silną.
Musiałam odrzucić wszystko i żyć.
Byłam jeszcze młoda... Uciekłam z Minho z domu.
Zresztą to chyba nie był dom.
On wiedział jak przetrwać na marginesie i uczył tego mnie. Upadłam niezliczoną ilość razy, ale dzięki temu stałam się silniejsza. Osiągnęłam cel i skamieniałam. Nie mogłam pozwolić sobie na załamanie, chwilę słabości.
Po prostu wyzbyłam się emocji, uczuć... Wszystkiego.
Zrobiłam to ze względu na Minho, chciałam być taka jak on.
Może niepotrzebnie a może potrzebnie.
Nie oceniaj. Wybudowałam wokół siebie mur. I-i wszystko byłoby w porządku, gdybyś nagle się nie zmienił.
Teraz już sama nie wiem co się ze mną dzieje... - usiadłam na wycieraczce przed domem i podkuliłam kolana pod brodę.
Poczułam jak pieką mnie oczy.
Nie możesz się przed nim rozpłakać, nie zrobisz tego.
Po co mu to powiedziałam?

*perspektywa WonHo*

Poczułem się trochę jakbym ją uderzył.
Patrzyłem na nią i czułem żal do samego siebie.
Zmusiłem ją do powiedzenia czegoś, na co nie miała ochoty.
Nie czułem się wcale lepiej z tą wiedzą. Wręcz przeciwnie, dałbym teraz wszystko żeby tego nie wiedzieć.
Dotknąłem bardzo osobistej sprawy.
Nie powinienem tego robić.
Kucnąłem przed dziewczyną i przejechałem palcami po zewnętrznej części jej dłoni. Już podświadomie to robiłem, kiedy chciałem jej dodać otuchy czy ją uspokoić.
Szatynka podniosła wzrok.
Było w nim tyle bólu, że aż sam go poczułem.
- Nie miałem prawa... - wyszeptałem.
- Nie miałeś. - przyznała Danah lekko roztrzęsionym głosem.
Przełknąłem ślinę żeby jakoś pozbyć się guli w moim gardle.
Na marne.
- Powiedz mi... Czego ty ode mnie chcesz? - spytała szatynka zabierając swoją dłoń.
Spuściłem ręce po sobie.
Tego też nie miałem prawa robić.
Zadała mi trudne pytanie.
Bo co miałem jej powiedzieć?
Że jest dla mnie fascynującą zagadką, którą tak bardzo chciałbym rozwiązać?
Że budzę się codziennie rano i zastanawiam się czy nic jej się nie stało?
Że zrobiłbym dla niej wszystko?
Że chciałbym zawsze być obok niej?
Że nawet, jeśli się kłócimy, to nie mam do niej żalu?
Że żałuję wszystkiego co jej kiedyś zrobiłem?
Miałem to tak po prostu powiedzieć.
Niemożliwe.
- Nie chcę niczego.
Oprócz ciebie i twojego szczęścia.

Położyłem się na łóżku i zamknąłem oczy.
Rozmowa z Danah była absolutnym niewypałem.
Chciałem dobrze a jak zwykle wyszło beznadziejnie.
Nie wiedziałem już co robić.
Chciałem jej szczęścia.
Spojrzałem na kawałek materiału przywiązany do mojej szafki.
I nawet wiedziałem jak uczynić ją szczęśliwą.
Musiałem tylko wziąść się w garść.
Czułem się fatalnie, musiałem stawić czoło wyzwaniu.
Jutro, teraz jeszcze muszę odpocząć.
Chciałbym zostać tamtym WonHo.
Obojętnym i charyzmatycznym mężczyzną, który mógł mieć każdą.
Mógł a w rzeczywistości chciał tylko jednej.
Tej nieosiągalnej.
Nadal chce.
Dlaczego to wszystko jest takie skomplikowane?
Może gdybym pomyślał, zanim powiedziałem tak temu co zgotował Jooheon, teraz byłoby mi łatwiej.
Co ja pieprzę?!
Oczywiście, że byłoby łatwiej.
Danah byłaby szczęśliwa a ja nigdy nie czułbym do siebie wstrętu.
Nigdy nie czułbym się tak beznadziejnie.
Poczucie winy nigdy nie przygniotłoby mnie tak bardzo.
Niby byłem taki inteligentny a dałem się tak omamić.
Jak dziecko w przedszkolu.
Naiwne, małe dziecko.
Jeśli kiedykolwiek będę chciał czegoś spróbować,  będę pamiętał, żeby dwa razy pomyśleć i odmówić zanim w to wejdę.
Teraz wpadłem po uszy i nie potrafię się uwolnić.
Myślałem, że nigdy więcej nie zniszczę sobie życia.
Pomyliłem się i to chyba boli najbardziej.
Zawiodłem się na samym sobie.

______________________________________

Jestem bardzo niedobrym dzieckiem, zamiast się uczyć, piszę.
Nie brać ze mnie przykładu xd

Co do rozdziału... Na początku było całkiem przyjemnie, ale końcówka mówi sama za siebie ;)

No to pozdrawiam 😙

Komentarze i gwiazdki jak zawsze miło widziane 😄😍

Do kolejnego 💚

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro