Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 17 'Dance, baby'

*perspektywa Danah*

Próbowałam już unikać sytuacji, w których wpadnę na kogoś.
Prawie mi się to udało.
Prawie.
Szłam sobie zadowolona z drinkiem w ręce a tu nagle pojawił się przede mną WonHo.
Nie wiedziałam skąd się tutaj wziął, ale sprawił przyjemność moim oczom.
Jego perfumów też nie dało się nie poczuć, miały jedyny w swoim rodzaju zapach.
Wsiąknął on w mój umysł bardzo głęboko przez co nauczyłam się rozróżniać zapach WonHo od kogoś innego.
Jedyne co mi się nie podobało to plama na koszuli blondyna.
I mój pusty drink.
Danah, coś ty uczyniła?!
- Możesz przestać na mnie wpadać? - spytałam z lekkim poirytowaniem, starając się jednocześnie znaleźć paczkę chusteczek w torebce.
- Dzięki, dodałaś mojej koszuli szyku. - rzucił sarkastycznie Hoseok.
Przewróciłam oczyma i podałam chłopakowi chusteczki.
- A tak ogółem, to w sumie dobrze, że się spotkaliśmy. - uśmiechnął się cwanie, kiedy już doprowadził swoją koszulę do porządku.
Spojrzałam na niego z ukosa.
Ten uśmiech był podejrzany, coś kombinował.
- Dlaczego? - uniosłam brwii do góry nie spuszczając wzroku z blondyna.
- Zatańcz ze mną. Przed wszystkimi. - poprosił WonHo a ja pożałowałam, że nie mam kolejnego drinka.
Tym razem wyplułabym mu go prosto w twarz.
- Co?
Chłopak pokrótce wytłumaczył mi o co mu właściwie chodzi.
Wahałam się przez chwilę, ale czemu miałabym z nim nie zatańczyć.
Coś będę z tego miała lub nie.
Nie mam nic do stracenia.
Spojrzałam na swój strój, zastanawiając się czy dam radę tak tańczyć.
- Wyglądasz świetnie. - zapewnił mnie blondyn na co troszkę mnie przytkało.
Chyba sam niedokońca przemyślał swoje słowa, bo wyglądał jakby ich zaczął żałować.
- Niech stracę.

Nie wiedziałam co myśleć.
Powinnam była powiedzieć nie i zakończyć temat, ale nie zrobiłam tego.
To zmieniło we mnie wszystko.
Nigdy bym nie pomyślała, że jesteśmy w stanie tak zgrać swoje ruchy. W tańcu nasze ciała się zrozumiały mimo sprzeczności charakterów.
Myślałam, że to będzie tylko taniec.
Nie był.
Pokazałam swoje wszystkie emocje i uczucia.
Idealnie oddałam słowa piosenki samym ruchem a WonHo?
Był fantastyczny.
Nie wiedziałam, że można być tak dobrym.
Pokazał, że potrafi być najlepszy nie tylko na torze.
Tańczył w nieopisany, ale tak piękny sposób, że zabrakło mi tchu.
Jego dotyk, spojrzenie i uśmiech.
Zrozumiałam o czym właściwe śpiewał Crush w piosence 'Hug me' po tym jak spojrzałam blondynowi w oczy po zakończeniu naszego popisu.
Nasz taniec był czymś więcej, był bitwą naszych myśli, uczuć i niewypowiedzianych słów.
Otworzyłam swoją duszę.
Czemu to zrobiłam?
Spuściłam głowę.
Siedziałam na ziemi w damskiej toalecie i próbowałam opanować swoje emocje.
To się działo za szybko.
Próbowałam trzymać dystans, ale czułam się jakbym odcinała sobie tlen.
Chciałam widzieć, że jest ktoś kogo obchodzę a z drugiej strony wolałam nadal po prostu być sama sobie.
Tak było łatwiej.
Teraz ciągnęło mnie w nadzwyczajny sposób do tego chłopaka.
Wszystko się zmieniło i bałam się tego.
Bałam się mu zaufać, bałam się, że mnie zrani.
Opuści.
Nie chciałam ponieść kolejnej starty.
Wystarczył Minho, który powinien tutaj być.
Na pewno powiedziałby mi co mam zrobić żebym poczuła się lepiej.
Jego brak był taki bolesny.
Teraz wiedziałam, że równie bolesny byłby brak WonHo.
Nie chciałam zostać zraniona kolejny raz.
Tak bardzo bolała mnie zdrada Zico.
Nie wiedziałam czy jestem zdolna zaufać Hoseok'owi.
Czy jestem zdolna zaufać komukolwiek...

*perspektywa WonHo*

Obudziłem się z lekkimi wyrzutami sumienia.
Dobra, wcale nie takimi lekkimi.
Czułem, że nie powinienem jej poprosić o to żeby ze mną zatańczyła.
Nie chciałem jej przestraszyć ani zrazić.
Tak wyszło.
Źle się stało, ale nie mogłem z tym już nic zrobić.
Było po fakcie.
Co mi się właściwe stało?
Czułem, że to nie był zwyczajny taniec.
Włożyłem w to całe moje serce jakbym chciał pokazać co tak naprawdę myślę i czuję.
Emocje wzięły nade mną górę.
Ale nie tylko nade mną.
Uśmiechnąłem się pod nosem, przypominając sobie jak spojrzałem jej w błyszczące od emocji oczy.
Chciała coś powiedzieć, ale tego nie zrobiła.
To poszło za daleko a mi nie o to chodziło.
Jasne, okłamujesz sam siebie.
Chodziło o nią.
Tak, cały czas chodziło o nią.
O jej uśmiech, spojrzenie, głos. O wszystko co z nią związane.
Chciałem ją zrozumieć, ale ona nie chciała mi na to pozwolić. Widziałem, że się czegoś boi.
Jakby życie naprawdę zrobiło jej dużo złego.
I nie tylko życie, ale i inni ludzie.
Zamknęła się w sobie, chociaż w tańcu widziałem zupełnie inną Danah.
Jakby wyrzuciła z siebie wszystko co ją dręczyło.
Jednocześnie pokazując mi, że ona też nie jest aż taka silna.
Ma swoje granice wytrzymałości.
Wiedziałem, że normalnie wcale by mi tego nie pokazała.
Była osobą, która nie dawała po sobie poznać, kiedy coś ją męczyło.
Wolała dusić wszystko w sobie.
Nie wiem jakim cudem jeszcze nie eksplodowała.
Chciałem wierzyć, że mógłbym jej pomóc, ale to było nierealne.
Nawet jeśli bym chciał to ona nie pozwoliłaby sobie pomóc.
 

Musiałem wyrzucić z siebie natłok emocji a najlepszym miejscem do tego była piwnica.
Wystarczył mi worek.
Owinąłem pięści bandarzami i po prostu zacząłem uderzać.
Z każdym uderzeniem schodziło ze mnie coraz więcej negatywnych emocji.
Moje pięści regularnie odrzucały worek w tył.
Nie dawałem mu szansy żeby wrócić do pierwotnej pozycji.
Uderzałem z całej siły.
Czułem jak zaczyna powracać równowaga i spada napięcie a ucisk w okolicy serca lżeje.
Ulżyło mi.
Oddałem ostatnie uderzenie i usiadłem na ziemi dysząc ze zmęczenia.
Kropelki potu spływały mi z barków na klatkę piersiową.
Pochwyciłem butelkę wody i wypiłem połowę duszkiem.
Resztą oblałem głowę.
Potrząsnąłem włosami.
Było mi lepiej.
Czasami warto było pobić się z własnymi słabościami za pośrednictwem worka.
Przyjrzałem się swoim dłonią i jedynie mocniej zacisnąłem bandarz.
Oparłem głowę o ścianę, która przyjemnie ją schodziła.
Moja klatka piersiowa unosiła się już regularnie.
Oddech znów się unormował.
Siedziałem pod ścianą jeszcze chwilę do czasu, kiedy przyszedł I.M.
- Jooheon chce cię widzieć. - oznajmił chłopak.
- Niech mnie w dupę pocałuje.  - rzuciłem a brunet wywrócił oczyma.
Może mam mu jeszcze zacząć obiadki gotować?
Co jak co, ale musiałby się nauczyć kto tu rządzi.
Nie jest najstarszy.
- To ma związek z sam wiesz czym. - powiedział ChangKyun i zostawił mnie samego.
Moje serce podeszło mi do żołądka.
A co jeśli on wie?

*perspektywa Danah*

Postanowiłam nie ruszać się dzisiaj z domu.
Czułam się...Moja psychika czuła się fatalnie.
Gunhee nawet nie wyglądał na zdziwionego.
Wolałam nie pytać go o to co właściwie zrobiłam na tej imprezie.
Mogłoby mnie jedynie dobić jeszcze bardziej.
Zakopałam się pod kołdrą i oglądałam jakąś dramę na laptopie.
Była w sumie średnia, ale wolałam w jakiś sposób wyłączyć myślenie.
Nie miałam ochoty się już zadręczać.
Jakkolwiek by na to nie spojrzeć było po fakcie i nie mogłam już nic zrobić.
Skupiłam się na ekranie komputera i oglądałam.
Nie, może bym oglądała, gdyby nie Gunhee.
Chłopak usiadł na skraju łóżka i zamknął mi laptop.
- Oglądałam to.
- Chciałem Ci powiedzieć, że Chani przełożył wyścig i nie musisz dzisiaj nigdzie jechać. - uśmiechnął się brunet. Wiedziałam, że chciał mi przez to powiedzieć, iż nie będę dzisiaj musiała spotykać WonHo.
Całe szczęście.
To było ostatnie na co miałam ochotę.
- Wiesz może czy Jinwoo już wrócił? - spytałam Gunhee a ten oparł twarz na rękach i zaczął myśleć.
- Nie masz z nim kontaktu?
- Jego telefon milczy. - zaczęłam się niepokoić o przyjaciela więc wolałam się podzielić swoimi obawami z kuzynem. - Mogło mu się coś stać?
- Nie wydaje mi się, ale spróbuję się czegoś dowiedzieć. - odparł chłopak wstając z miejsca.
Otworzyłam powoli laptop i wcisnęłam ikonkę odtwarzającą film.
Kuzyn obejrzał się przez ramię.
- Ta drama jest słaba, weź włącz coś lepszego. - rzucił a ja spojrzałam na niego ze zdziwieniem.
Gunhee szybko zniknął za drzwiami.
Od kiedy mój kuzyn zna się na dramach?

Wyszłam się przewietrzyć. Nie byłam w stanie spędzić całego dnia w domu.
Dusiłam się w czterech ścianach i dopadły mnie wszystkie myśli.
Mózg mnie już bolał od ich natłoku.
Szkoda, że nie można w jakiś sposób po prostu się wyłączyć.
Całkowicie odciąć się od świata.
Spacerowałam przed domem.
Średnio wychodziło mi nie myślenie o WonHo, ale starałam się skupić na priorytecie odnalezienia Minho.
W końcu był moim bratem i musiałam przełożyć rodzinę nad wszystko inne.
Takie miałam zasady, które w odniesieniu do Minho były jeszcze bardziej rozbudowane.
Czasami robiłam wyjątki, ale z czasem nauczyłam się robić je coraz rzadziej.
Wszystko wydawało się być takie skomplikowane a wręcz nierealne a ja na nowo odzyskałam nadzieję, że mogę jeszcze spotkać swojego brata.
Zaczęłam na nowo w to wierzyć.
Niesamowite jak jeden spacer po opuszczonym hotelu może przywrócić straconą nadzieję.
Czułam, że teraz idę w dobrym kierunku i nie ma tutaj żadnej możliwości odwrotu.
Nie było takiej opcji.
Będę walczyła tak jak nauczył mnie Minho, za to czemu om poświęcił się mimo wszystko.
Za najbliższych.

______________________________________

Witam w nowym roku 😄

Już kolejny raz, ale cichutko... Narazie wiele się nie zmieniło oprócz faktu, że nadal mylę się przy datach w zeszytach xD

Pozdrawiam Was 😙

Komentarz + gwiazdka = motywacja 😍

Do następnego 💜

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro