Rozdział 10 'Stuck'
*perspektywa WonHo*
Pomyśleć, że już jutro dowiem się jak to działa.
Nie mogłem pozwolić sobie na żaden błąd, Jooheon nie mógł się dowiedzieć.
Umówiliśmy się kiedyś na coś, ale dla mnie na chwilę obecną nie miało to żadnego znaczenia.
Działo się coś złego i podejrzanego.
Nie wiedziałem czy mogę komukolwiek zaufać.
Zamknąłem komodę i z ulgą przyjąłem fakt, że to nadal tam było.
Chwilę później w moim pokoju pojawił się ChangKyun wymachując plikiem banknotów.
- Dobrze się czujesz?
- To za twój ostatni wyścig.
- Lepiej późno niż wcale. - wzruszyłem ramionami.
I.M usiadł na fotelu i wyciągnął coś z kieszeni.
Przyjrzałem się temu uważnie.
To był nabój do karabinu.
- Gdzie to znalazłeś?
- Tam gdzie się jutro wybieramy. Znowu. - powiedział chłopak podając mi nabój.
Obejrzałem przedmiot ze wszystkich stron i nadal nie potrafiłem sobie przypomnieć jakie on ma z nami powiązanie.
Jakie ma powiązanie z tamtym miejscem.
- Skąd się to wzięło? Mamy tylko pistolety na naszym zapleczu. - zmarszczyłem brwi.
ChangKyun wzruszył ramionami.
- Nie mam pojęcia. Broni nigdzie ani śladu, jakby rozpłynęła się w powietrzu.
- Albo nie istniała.
To się robiło coraz bardziej dziwne i niebezpieczne.
Wplątaliśmy się w coś od czego nie można się uwolnić.
Najgorsze było to, że mogłem nieświadomie robić okropne rzeczy a później tego nie pamiętać.
Mogłem być pionkiem w jakiejś chorej grze.
Nabrałem wątpliwości co do zapewnień Jooheon'a.
To wcale nie była zwykła zabawa, rozrywka.
To było nawet więcej niż uzależnienie.
Z zadowoleniem zsiadłem z motoru i spojrzałem na zawodników, którzy dopiero przejeżdżali przez linię mety.
Słaby poziom, mało rywalizacji.
- Gratuluję... Skąd masz jeszcze siłę? - spytał Shownu, klepiąc mnie w ramię.
- Sam nie wiem. Chodźmy odebrać nagrodę. - zmieniłem temat.
Przyjąłem wszystkie uprzejmości od innych zawodników oraz organizatora.
Zico był wyraźnie zawiedziony, że musi kolejną nagrodę oddać właśnie mi.
On też przyjaźnił się z Minho i prawdopodobnie znał mnie tylko z jego opowieści.
Co wiązało się z tym, że za mną nie przepadł.
Prosty mechanizm.
Wróciłem do mojej ekipy i wysłuchałem tego co miał mi do powiedzenia ChangKyun na temat przeróżnych statystyk.
Kihyun zrobił szybki przegląd pojazdu i stwierdził, że wszystko jest w bardzo dobrym stanie.
Shownu męczył się z zestawem słuchawkowym w kasku żebym mógł się porozumiewać z teamem w trakcie jazdy.
- A tak już, zmieniając temat... Musimy wyciągnąć informacje z Minhyuk'a. - I.M przyciszył głos na tyle żebym tylko ja go usłyszał.
Miał rację.
- Masz pomysł jak to zrobić? Najlepiej tak żeby nikt się nie dowiedział.
- Nie. - przewróciłem oczyma.
Wyglądało na to, że ja musiałem coś wymyślić i to najlepiej jak najszybciej.
- W takim razie ja pomyślę. - zdjąłem rękawiczki i wcisnąłem je do kieszeni kurtki.
Przepchnąłem się przez tłum i postanowiłem poszukać Danah, która miała startować w drugiej rundzie.
Dziwne, że jeszcze się nie pojawiła.
*perspektywa Danah*
- Głupia, przeklęta sterta złomu! - uderzyłam w motor, który jak na złość akurat dzisiaj nie chciał mi odpalić.
Zrezygnowana usiadłam na podjeździe i ze złością wpatrzyłam się w mój pojazd.
Wykonałam telefon do Gunhee, ale kuzyn nie odbierał.
Nic dziwnego hałas na wyścigach jest naprawdę duży a on na pewno ma wyciszoną komórkę.
Zrezygnowana schowałam telefon do kieszeni i przeczesałem ręką włosy.
Dlaczego akurat teraz?
Usłyszałam warkot motoru i podniosłam wzrok.
Nie należał on do mojego pojazdu.
Kierowca zszedł z maszyny a ja natychmiast go rozpoznałam.
Tej muskulatury i postawy nie można zapomnieć.
Hoseok.
- Masz jakiś problem? - spytał chłopak podając mi rękę.
Podziękuję, wstanę sama.
Ominęłam dłoń blondyna i podniosłam się z ziemi.
WonHo teatralnie wywrócił oczyma.
- Nie.
- Wątpię. - odparł blondyn a jego wzrok spoczął na moim motorze.
Błyskotliwy jesteś.
- Dobrze, niech już będzie. Zepsuł mi się motor, zadowolony? - rzuciłam a WonHo uśmiechnął się w swój charakterystyczny sposób.
Tak samo jak bardzo irytował mnie ten uśmiech tak samo go lubiłam.
Ja to powiedziałam?
To chyba przez tą złość coś mi się w głowie poprzewracało.
- Niepotrzebnie się tutaj fatygowałeś.
- Wręcz przeciwnie. - odparł chłopak i wskazał na swój motor. - Jeśli się pośpieszysz to zdążysz na trzecią rundę. - blondyn wskazał mi miejsce za sobą.
- A na czym się niby będę ścigać?
WonHo spojrzał na mnie. W jego oczach zauważyłam delikatny błysk.
- Pożyczę Ci swój.
Wygrałam.
Miło było popatrzeć na zaskoczoną minę Gunhee.
Z uśmiechem na ustach przyjęłam gratulacje od tych bardziej uprzejmych zawodników.
Mało brakowało a umarłabym ze strachu, kiedy zobaczyłam przed sobą Zico.
Myślałam, że on zniknął.
Tymczasem chłopak był w bardzo dobrej formie i towarzyszyła mu czekoladowowłosa dziewczyna.
- Najmłodsza z ekipy Song. - uśmiechnął się Zico a ja nadal nie potrafiłam wyjść z szoku.
Zmienił się, ale korzystniej jeśli chodziło o wygląd.
Dziewczyna również się uśmiechnęła.
Brunet popatrzył na mnie i swoją towarzyszkę po czym uderzył się ręką w czoło.
- Nie przedstawiłem was sobie. Danah. NaYeon. NaYeon. Danah.
Skinęłam lekko głową.
Nie potrafiłam uwierzyć w to, że znowu go zobaczyłam.
Po takim okresie czasu... Po tym co się między nami wydarzyło.
Zresztą nieistone.
Nie chcę do tego wracać.
Chwilę później dołączył do nas Gunhee.
Chłopak przywitał się z Zico oraz jego dziewczyną i zwrócił się do mnie.
Nawet nie zdziwiło mnie to, że ich znał.
- Musimy jechać. - przyjęłam to jako wybawienie z tej nieco niekomfortowej sytuacji.
- Miło było Cię zobaczyć. - powiedział Zico.
- I poznać. - dorzuciła NaYeon.
Na język cisło mi się tysiące słów.
Tysiące pytań.
Spojrzałam wymownie na Zico.
- To cześć.
Odwróciłam się na pięcie i odeszłam.
On o wszystkim zapomniał... A ja nie potrafiłam mimo, że tak bardzo chciałam.
Nie chciałam go więcej zobaczyć.
Dlaczego los jest cały czas przeciwko mnie?
*perspektywa WonHo*
Razem z I.M'em wywabiliśmy Minhyuk'a z domu i zaczęliśmy nasze przesłuchanie w garażu.
Nigdy więcej nie zaufam ChangKyun'owi co do sposóbu przesłuchiwania osób.
Nigdy.
- Powiedz co się z Tobą działo? Gdzie byłeś i co robiłeś? - nalegał brunet ze złością, trzymając za koszulkę blondyna i potrząsając nim.
Szybko się nauczył złych nawyków.
Odciągnąłem młodego od Minhyuk'a.
- Słuchaj, w ten sposób nic nam nie powie.
- Frustruje mnie to jego milczenie. - odparł brunet, wyrywając mi rękaw swojej koszuli.
Wróciłem do Minhyuk'a i usiadłem naprzeciwko.
- Gdzie wtedy byłeś?
- Nie mogę wam powiedzieć. - blondyn zacisnął usta w wąską kreskę i spojrzał na swoje dłonie.
- Nikt się nie dowie, że to zrobiłeś. - zapewniłem chłopaka.
W moim głosie nie było tej groźby co u I.M'a, ale była w nim stanowczość.
To wystarczyło.
- Widziałem domy, szpital... Wszedłem do środka, ale was tam nie było.
Pamiętam mężczyzn ubranych na czarno. Czułem, że to wrogowie. Mieli karabiny i mierzyli do ludzi.
To wyglądało jak dzielnica biedy albo czegoś w tym rodzaju.
Niektóre budynki były takie same jak tutaj.
Widziałem biały dym, ruszyłem w tamtą stronę. - blondyn przełknął ślinę. - Broń ciążyła mi na ramieniu, byłem postrzelony, ale szedłem dalej.
I wtedy zobaczyłem Hyungwon'a... - wargi wykrzywiły się w grymasie bólu.
Słuchałem go uważnie i nie przerywałem mu.
- On był martwy. Zabili go tam, dlatego nie wrócił. Później znalazłem budynek a w nim wannę wypełnioną... Już sam nie pamiętam co to było, ale zanurzyłem się w tym i obudziłem się. - Minhyuk zakończył swoją historię a I.M aż usiadł z wrażenia.
Na jego twarzy malował się szok.
- Mówisz jakby to była inna rzeczywistość. - wykrztusiłem wkońcu.
- Bo jest. A najgorsze, że nie masz świadomości co w niej robisz póki nie zostaniesz rozerwany między jednym bytem a drugim.
Zrozumiałem.
Do tej pory nie zdawałem sobie w jakie bagno się wplątałem.
Nie do tego stopnia.
Spojrzałem na ChangKyun'a.
On też zrozumiał.
Zbliżała się jedenasta w nocy a ja siedziałem wraz z I.M'em na dole z butelką whisky.
Oboje popadliśmy w głęboką refleksję.
Tak to bywa, że najgłębsze myśli tworzą się po alkoholu.
Młody wypił kolejną szklankę i tym samym skończył butelkę whisky.
Spojrzałem na niego wymownie na co ten uśmiechnął się przepraszająco.
- Wiesz, że to już jutro.
- Zapomniałem, dzięki za przypomnienie. - odparłem sarkastycznie.
I.M nawet nie wyczuł go w moim głosie.
- Nie ma za co. Nie chcę tam wracać, ale jestem za słaby.
- Uzależnienie postępuje. - powiedziałem i oparłem twarz na rękach, bawiąc się kosmykami włosów, które opadły mi na czoło.
To wręcz psychicznie bolało, kiedy słabliśmy.
Nerwy były wtedy napięte a w głowie wręcz buzowało od natłoku myśli.
Zresztą fizycznie też nie było lepiej.
Ta podwyższona temperatura, przegrzanie i coraz częstsze nocne koszmary, które wiązały się z bezsennością.
Miałem tego dość a czułem, że jakikolwiek 'odwyk' skończyłby się tragicznie.
Nie wytrzymałbym tego.
Chciałem przestać, ale nie wiedziałem jak.
To był zdecydowanie najdziwniejszy, nietypowy i najmocniejszy nałóg.
Wiedziałem natomiast to, że potrzebowałem sposóbu na wyjście z uzależnienia.
I byłem prawie pewny, że takowy znał Jooheon.
Usłyszałem huk.
Odwróciłem się.
ChangKyun chyba poległ.
Brunet leżał znieczulony na podłodze i spokojnie oddychał.
Pokręciłem głową i wziąłem chłopaka za szmaty, po czym wciągnąłem go na kanapę.
Sam, ledwo wchodząc po schodach, udałem się do swojego pokoju i rzuciłem się na łóżko.
Głębokie refleksje męczą.
______________________________________
Tak na uczczenie comebacku Pentagonu i nowych MV Big Bang ( lepiej późno niż wcale )
Okay... To chyba wszystko :)
Komentarz + gwiazdka = motywacja ❣
Pozdrawiam i do następnego 💋
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro