Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Noora Amalie Saetre

Siedziałam na podłodze, wpatrując się w porozkładane przede mną zdjęcia i kartki. Obok reklamówki, położyłam kubek z pięknie pachnącą kawą i organizer, w którym miałam zapisane najważniejsze rzeczy. Chciałam, żeby te święta były wyjątkowe, dlatego już w połowie listopada, zaczęłam się rozglądać za prezentami. Wywołałam zdjęcia, które od miesięcy znajdowały się na moim telefonie i zaczęłam tworzyć album. Może to śmieszne, ale chcę, by dziewczyny miały jakąś pamiątkę. W książce, między paczką przyjaciółek krążyły jeansy, a u nas, będzie to ten album, do którego każda z nas, doklei zdjęcie od siebie. Uśmiecham się, bo wiem, że na pewno to im się spodoba. Co więcej, każda z nich dostanie coś spersonalizowanego, bo chyba nie ma żadnych wątpliwości, że te cztery różne dziewczyny są dla mnie jak siostry, których nigdy nie miałam. Wyciągam z reklamówki album i próbuję ułożyć w nim zdjęcia, by wszystko składało się w całość. Do moich uszu dochodzi ciche pukanie, przez co w pośpiechu zbieram wszystko, co przede mną leży i chowam to pod łóżkiem.

- Proszę! - Krzyczę, ale nie fatyguję się, by wstać z podłogi.

Drzwi się otwierają i dostrzegam Linn, która przygryza wargę. Uważnie mi się przygląda, po czym spuszcza wzrok.

- Coś się stało? - Unoszę do góry brew, bo dziewczyna rzadko do mnie przychodziła. Zazwyczaj to Eskild był jej rozmówcą, a nie ja.

- Nie – kręci głową, po czym wzdycha. - Chociaż w sumie to tak. - Mówi, po czym siada na moim łóżku. - Słuchaj – nerwowo łapie powietrze. - Zdążyłam się już pogodzić z tym, że William z nami mieszka. Burzy to każdą naszą koncepcję i tradycję, ale potrafię już przymknąć na to oko. Większość czasu jest poza domem i to też sporo ułatwia.

- O co ci chodzi? - Marszczę nos, bo kompletnie nie wiem, do czego zmierza.

- William spędzi z nami święta? - Patrzy na mnie, a ja przechylam głowę na bok.

- Nie wiem – odpowiadam zgodnie z prawdą.

- Nie wiesz? - Patrzy na mnie pytająco. - Nie rozmawialiście o tym?

- Nie było, kiedy – wzdycham. - Ostatnimi czasy się mijaliśmy, a jak już byliśmy razem, to rozmowa o świętach jakoś nie wypłynęła – zaśmiałam się. - Wydaje mi się, że mimo wszystko będzie z nami. Jego kontakty z ojcem się ochłodziły, z matką nie rozmawia, a o Niko nawet nie wspominam.

- Więc musimy mu kupić prezenty – wzdycha, po czym kładzie się na moim łóżku. - Eskild miał rację.

- Z czym? - Kręcę głową, bo się pogubiłam. - Nie musicie mu nic kupować.

- Przecież to nasza tradycja – wraca do pozycji siedzącej. - Odkąd razem mieszkamy, zawsze robimy sobie prezenty. W zeszłym roku nawet wydaliśmy więcej, bo doszedł Isak – westchnęła. - A teraz jest William. Co niby mam mu kupić, co? - Patrzy na mnie z jakąś dziwną pretensją.

- Mówiłam poważnie Linn, nie musisz mu nic kupować. Ja mu coś dam, bo to mój chłopak, ale ty i Eskild nie musicie mu nic dawać.

- I jak to będzie wyglądało, co? - Spojrzała na mnie z oburzeniem. - Wy wymienicie się prezentami, my z Eskildem damy ci, a on? - Parsknęła. - Będzie stał i się patrzył? Przecież go to zaboli Noora – pokręciła głową. - Sama mówiłaś, że ten rok był dla niego ciężki, więc naprawdę chcesz, by w święta sprawić mu dodatkową przykrość?

Nie wiem dlaczego, ale jej słowa jakoś we mnie uderzyły. I nie chodziło wcale o Williama, tylko o to, że w pierwszej klasie zrobiłam dokładnie to, co Linn powiedziała. Kupiłam prezent tylko Evie, bo to z nią byłam najbliżej, a kupno prezentów dla pozostałej trójki nawet nie przeszło mi przez myśl. Wciąż pamiętam to głupie uczucie, gdy Vilde, Chris i o dziwo Sana, wręczyły mi prezenty, a ja stałam przed nimi z pustymi rękoma. Oczywiście, wszystko zostało obrócone w żart, ale niesmak pozostał. Nie chciałam, by to spotkało Williama, zwłaszcza po tym, że jakby nie patrzeć, został sam. Jednak wciąż nie wiedziałam, czy chłopak na pewno z nami będzie.

- Co jak co, ale samochodu za kilka milionów mu nie kupię – powiedziała cicho Linn, a ja przeniosłam na nią wzrok.

- O czym ty mówisz?

- William jest bogaty – westchnęła. - A przynajmniej był, więc na pewno jest przyzwyczajony do drogich rzeczy, a ja na pewno mu takiej nie dam.

- Linn – westchnęłam, po czym wstałam i usiadłam obok niej. Objęłam ją ramieniem, po czym delikatnie poklepałam jej kolano. - Przecież w świętach nie chodzi o prezenty – uśmiechnęłam się. - Nie chodzi o to, ile na nie wydamy i co komu damy. Chodzi o to, że jesteśmy razem. Jesteśmy dla siebie jak rodzina i to jest najważniejsze. Ta możliwość spędzenia tego w naszym gronie to coś, co jest największym darem. Bo gdyby nie to, to każdy z nas byłby sam, albo wróciłby do rodzin, w których nie czujemy się tak, jak powinniśmy. Jeśli chodzi o mnie, to nie musimy sobie nic kupować, wiesz? - Zaśmiałam się. - Przygotujemy razem mieszkanie, ugotujemy wszystkie potrawy, zasiądziemy przy stole, przełamiemy się opłatkiem.

- A potem upijemy – rzuciła, a ja się zaśmiałam, bo właśnie to stało się rok temu. Po wigilijnej kolacji, w naszym mieszkaniu znalazła się Eva, która nie chciała być sama i skończyło się na tym, że zamiast pójść na pasterkę, tańczyliśmy jak nienormalni w naszym salonie.

- Nie – parsknęłam – w tym roku, nie możemy się upić. Musimy wybić to Eskildowi z głowy.

- Będzie ciężko, bo już robi zapasy wina – dodała z poważną miną. - Kupił nawet ulubione wino Evy, więc pewnie i ona do nas wpadnie.

- Nie sądzę – pokręciłam głową. - Z tego, co mówiła, to w tym roku, jej mama ma urlop i święta spędzą razem. Może nawet pojadą do Bergen? - Spojrzałam na Linn i poczułam się dziwnie. To tak, jakbyśmy dorastali. Jakby każdy z nas szedł w inną stronę.

- Oh – rzuciła. - Cóż, to Eskild sam się upije. Albo ja mu w tym pomogę, i tak nie będę miała nic lepszego do roboty – wzruszyła ramionami, a ja zamrugałam, bo nie chciałam, by znów zamknęła się w sobie.

- Jak spędzałaś święta w domu? - Spojrzałam na nią, a ona gwałtownie nabrała powietrza.

- Chodziliśmy na pasterkę. Znaczy, ja chodziłam, bo śpiewałam w chórze – powiedziała cicho, a ja spojrzałam na nią z zaskoczeniem, wymalowanym na twarzy.

- Śpiewałaś w chórze? Linn, nie wiedziałam, że potrafisz śpiewać. Dlaczego nic nie mówiłaś?

- Nie lubiłam tego robić – wzruszyła ramionami.

Uznałam, że dziewczyna nie chce o tym mówić, więc nie widziałam sensu, by ciągnąć ten temat.

- Możemy pójść na pasterkę, jeśli chcesz – spojrzałam na nią.

- Chyba jednak wolę upić się z Eskildem – zadrwiła, a ja się zaśmiałam.

- Wszyscy się upijmy i zapomnijmy, że jesteśmy dla siebie rodziną zastępczą – rzuciłam, a dopiero sekundę później dotarł do mnie sens moich słów. Skrzywiłam się, bo chociaż nieważne jak bardzo starałam się, by wszystko było idealne, nie mogło takie być. Bo chociaż kocham moich przyjaciół ponad życie, to oni nie są moją rodziną. Moja własna rodzina o mnie zapomniała. Zachowuje się tak, jakby Noora Amalie Saetre w ogóle nie istniała. I to sprawia, że nabieram ochoty na to, by po kolacji wigilijnej napić się razem z Linn i Eskildem.

3/5

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro