Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Even Bech Naesheim

To miały być nasze pierwsze wspólne święta. We własnym mieszkaniu i kompletnie nie wiedziałem, jak się za to wszystko zabrać. W domu tym wszystkim zajmowała się moja mama, a ja i tata ewentualnie ubieraliśmy choinkę. A teraz? Jestem tylko ja i Isak, który nie potrafi zrobić herbaty. Muszę zrobić wszystko, co w mojej mocy, by cokolwiek nam wyszło. Wyciągam kartkę papieru i przygryzam już nieco obgryziony ołówek. Czego nam tak właściwie potrzeba? Drapię się po głowie, bo może to wszystko jest banalne, ale ja powoli zaczynam odczuwać przerażenie. Zacznijmy od najbardziej oczywistej rzeczy – choinki. Z tego, co wiem, tak owej nie posiadamy, dlatego trzeba będzie jakąś kupić. Bombki, łańcuchy i inne dekoracje, tego też na pewno nie mamy. Notuję wszystko jak oszalały, uśmiechając się do siebie. Po zakupy spożywcze najchętniej wybrałbym się z jakąś dziewczyną, bo znając mnie, kupię wszystko tylko nie to, co trzeba. Sięgam po telefon i przejeżdżam ze znudzeniem palcem po ekranie, uważnie skanując listę kontaktów. Christina. Hm, bardzo ją lubię, ale wydaje mi się, że bardziej pomogłaby mi w zakupach alkoholowych aniżeli spożywczych. Eva. Jeśli mam być szczery, to z nią mam najmniejszy kontakt, więc zaproszenie na zakupy to niezbyt dobry pomysł. Noora. Wydaje się odpowiednia, ale domyślam się, że może być zajęta organizacją własnych świąt, biorąc pod uwagę, że jej współlokatorzy nie są zbyt chętni do współpracy. Sana. To nie jej święta i wydaje mi się, że wyciąganie jej na zakupy, mogłoby tylko ją rozdrażnić. Vilde. Ona mogłaby mi pomóc, dodatkowo chodzi z Magnusem, który przyjaźni się z Isakiem, więc na pewno żadne z nich nie miałoby nic przeciwko wspólnemu wyjściu. Wracam jednak do Sany i przyciskam ikonkę koperty, która pojawia się przy jej imieniu. Przygryzam wargę i zaczynam pisać. „Hej Sana! Wiem, że wiadomość ode mnie może Cię nieco zaskoczyć, ale mam pytanie. Pamiętam, że Twoja mama piekła kiedyś przepyszne ciastka i pierniki. Mogłabyś ją zapytać, czy byłaby na tyle uprzejma i kochana, by podzielić się przepisami na nie ze mną? To dla mnie bardzo ważne, ale jeśli odmówi, to zrozumiem :). Nawiasem mówiąc, co u Ciebie? Dawno nie byłaś u nas, powinnaś wpaść! Isak za Tobą tęskni". Uśmiecham się do siebie i opieram o blat. W domu państwa Bakkoush zawsze jest głośno, przez co odnosi się wrażenie, że tam święta są cały rok. Niemal każdy posiłek jedzą wspólnie, a u mnie to zdarzało się tylko w święta i to nie zawsze. Poczułem dziwne ukłucie, bo dotarło do mnie, że w tym roku rodzice zostaną sami. Jeszcze im tego nie powiedziałem, ale mam nadzieję, że przyjmą tę informację z radością, a nie ze smutkiem. Przecież mogę do nich wpaść w pierwszy dzień świąt albo drugi. To nie tak, że w ogóle się nie zobaczymy. Wracam do numeru Vilde i wciskam symbol połączenia. Przykładam telefon do ucha, w myślach licząc sygnały. Jeżeli nie odbierze do dziesięciu, to odpuszczę. Ku mojemu zaskoczeniu już przy trzecim słyszę radosny głos.

- Halo?! - Krzyczy, jakby miała problemy ze słuchem.

- Vilde? - Nie wiem, dlaczego to zabrzmiało jak pytanie, skoro wiem, że to ona. - Tu Even – dodaję, bo może dziewczyna nie ma mojego numeru.

- Even? - Powtarza, lekko zaszokowana. - Coś się stało?

- W sumie to nie – nerwowo się śmieję – ale tak sobie myślałem i chciałem zapytać, czy mógłbym mieć do ciebie prośbę. Nic się nie stanie, jeśli odmówisz – dodaję szybko, by nie miała wyrzutów sumienia. Z tego, co mówił Magnus, dziewczyna ma sporo na głowie i teraz zrobiło mi się głupio, że ja chcę jej jeszcze dołożyć.

- O co chodzi? - W jej głosie usłyszałem ekscytację, co sprawiło, że się uśmiechnąłem.

- Chodzi o to – westchnąłem – że to będą pierwsze wspólne święta, moje i Isaka. I jak łatwo można się domyślić, organizacja wszystkiego jest na moich barkach i bardzo chciałbym temu sprostać – parskam. - Zrobiłem listę zakupów, ale boję się, że zapomniałem o połowie rzeczy i tutaj pojawia się moja prośba i pytanie i wszystko – śmieję się. - Poszłabyś ze mną na zakupy? - Pytam z nadzieję w głosie, modląc się, by dziewczyna się zgodziła.

- Masz już coś kupione, czy nie?

- Nie – kręcę głową, chociaż nie ma szans, by to zobaczyła.

- Czyli nie macie choinki, ozdób, jedzenia itd.? - Mówi, ale o dziwo, nie zabrzmiało to, jak pytanie, a jak próba posegregowania informacji. - Po choinkę pójdzie z tobą Magnus – rzuciła. - On się bardziej na tym zna – zaśmiała się. - Ale ozdoby, jedzenie i całą resztę biorę na siebie! - Niemal wykrzyczała. - Zrobię kilka list, żebyśmy się w tym nie pogubili, dobrze? - Zapytała niczym mała dziewczynka, przez co aż z ust wyrwało mi się parsknięcie.

- W porządku Vilde, całkowicie się do ciebie podporządkuję – dodałem z uśmiechem. - Bez ciebie Isak i ja nie mielibyśmy świąt – zażartowałem, a dziewczyna się roześmiała.

- Przesadzasz – mogę się założyć, że przewróciła oczyma i machnęła ręką, ale w głębi duszy, cieszy się, że to powiedziałem.

- Jesteś aniołem Vilde – powiedziałem zgodnie z prawdą. - To będziemy w kontakcie, dobrze?

- Pewnie! - Rzuciła, po czym się rozłączyła.

Czyli jeden problem miałem z głowy. Niby nic, a jednak cieszy. Rozejrzałem się po pomieszczeniu, szukając miejsca, gdzie postawimy choinkę. Bo przecież muszę wiedzieć, czy możemy zaszaleć i kupić duże, ładne drzewko, czy może mniejsze i skromniejsze. Poczułem wibracje telefonu i zobaczyłem, że dostałem wiadomość od Sany. Niepewnie ją otworzyłem, po czym odetchnąłem z ulgą. Pani Bakkoush podzieli się przepisami, więc kolejny problem z głowy. Zacząłem tańczyć z radości, kiedy mój entuzjazm umarł śmiercią naturalną. Co z tego, że mam przepisy, skoro nie potrafię piec? Schowałem twarz w dłoniach, bo dotarło do mnie, że przez niemal całe życie, te wszystkie trudne i dorosłe sprawy, miała na głowie moja mama, a ja w niczym jej nie pomagałem. A gdybym to robił, to może teraz wiedziałbym, jak upiec ciasteczka, czy co kupić na święta. Ponownie sięgnąłem po telefon i wybrałem numer mamy. Nerwowo przygryzałem wargę, bo w niej była moja jedyna nadzieja.

- Even? Coś się stało? - Zdenerwowanie w jej głosie to coś niemal naturalnego. Zastanawiałem się, jak można żyć w takim stresie i niepewności i być w stanie normalnie funkcjonować.

- Cześć mamo – uśmiechnąłem się. - Nie, wszystko w porządku. Zadzwoniłem, bo mam sprawę.

- A wiesz, że ja do ciebie też miałam dzwonić? - Zaśmiała się. - Wyprzedziłeś mnie cwaniaczku. Wielkie umysły, myślą tak samo synu.

- Lepiej bym tego nie ujął – zaśmiałem się.

- Więc, o co chodzi? - W jej głosie usłyszałem zainteresowanie, co trochę mnie uspokoiło.

- Masz może w tym tygodniu czas? - Podrapałem się po głowie.

- Dla ciebie zawsze Even.

- A mógłbym wpaść do domu i podpatrzyć jak pieczesz ciasteczka i pierniki? - Zaśmiałem się. - Isak nie jest skory do pieczenia, więc rola pani domu przypadła mi, a na razie jestem w tym beznadziejny.

- Oczywiście, że możesz Even – westchnęła. - Od kiedy pytasz się, czy możesz przyjść do własnego domu? - Skarciła mnie. - Ale zastanawia mnie, po co chcesz podglądać, jak piekę ciastka?

- Już ci mówiłem, żebym sam mógł upiec dla nas – rzuciłem. - Dla mnie i Isaka.

- Zaraz – na chwilę przerwała. - To nie spędzisz świąt w domu? W swoim domu? - Wyraźnie podkreśliła słowo swoim, co strasznie mnie zirytowało.

- Oczywiście, że spędzę święta w swoim domu, ze swoim chłopakiem – odbiłem piłeczkę.

- Wiesz, o co mi chodzi. Nie przyjdziesz do nas na święta? - Zapytała, jakby chciała się upewnić, że właśnie to usłyszała.

- Nie – rzuciłem szybko. - To znaczy, Wigilię spędzimy razem z Isakiem, ale w pierwszy, albo drugi dzień świąt możemy do was wpaść.

- Możecie? - Powtórzyła. - Więc chcesz przyjść z Isakiem, tak? - W jej głosie usłyszałem nie złośliwość, a złość, co szczerze mnie zdziwiło.

- Tak. Przecież Sonja też przychodziła do nas na święta – lekko podniosłem głos.

- Z Sonją było inaczej i dobrze o tym wiesz Even – rzuciła, a ja tylko pokręciłem głową.

- Wiesz co? Poszukam w internecie informacji o tym, jak się piecze ciastka. Kocham cię mamo – powiedziałem, ale nie dałem jej nic odpowiedzieć, bo od razu się rozłączyłem.


2/5

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro