8.
-Zaraz się chyba duszę - wydusiłem, starając się odchylić węzeł krawata jak najdalej od mojej szyi, jednak było to praktycznie niemożliwe.
-Nie jęcz. Masz wyglądać jak gentleman. Zaprosiłeś już Jade? - zapytał Luke, poprawiając moją marynarkę. Przynajmniej tyle dobrego, że w garniturze miałem swobodę ruchów.
Spojrzałem na niego ze strachem w oczach.
-Zapomniałem! - złapałem się za głowę. Luke opuścił ręce, Ashton przewrócił oczami, a Michael przybił sobie facepalma.
-Czemu musisz być czasami taką ciotą - wymruczał Clifford.
-Spędzacie ze sobą tyle czasu i naprawdę zapomniałeś ją zaprosić? - Luke nie mógł uwierzyć. Widziałem zdziwienie w jego oczach.
Sam czasami nie wierzyłem w swój nieogar... I to był jeden z tych momentów naprawdę.
-Przy waszym najbliższym spotkaniu masz ją zaprosić! - oświadczył Ash, dla efektu grożąc palcem.
-Wiem, zrobię to - mruknąłem, ściągając krawat. Poczułem ulgę i większą swobodę oddychania.
Przebrałem się z garnituru w codzienne ciuchy i odwiesiłem go ponownie do szafy.
-To co? Może coś zagramy? - zapytałem, lekko się uśmiechając.
-A cóż to za propozycja? Przypomnę, że przez organizację balu nie stawiałeś się na naszych muzycznych spotkaniach - powiedział z wyrzutem Luke,
-Nooo, trochę nas przez to wszystko olałeś - oświadczył ze smutkiem Mike.
-Wiem, przepraszam was bardzo za to. To może w ramach małych przeprosin zagramy jakąś pioseneczkę?
-Ty masz jakiś plan - stwierdził Ashton, przypatrując mi się uważniej.
Pokiwałem energicznie głową.
-Dokładnie. Jest to niespodzianka dla Jade, ale myślę, że my na tym też skorzystamy. Zapraszam do garażu, gdzie są wszystkie instrumenty i tam wam wszystko opowiem.
-Skoro ona o tym nie wie, to jak ma się do tego przygotować? - zapytał Irwin, bawiąc się pałeczkami.
-Właśnie dlatego utrzymuję kontakt z jej przyjaciółkami - uśmiechnąłem się. Mój plan był idealny i wiedziałem, że wypali.
-No cóż no... skoro ty wierzysz w ten plan, to my chyba też - stwierdził Michael. -To co gramy?
W momencie, kiedy zamknąłem drzwi za moimi przyjaciółmi, zadzwonił telefon. Po naciśnięciu zielonej słuchawki na ekranie i przyłożeniu urządzenia do ucha usłyszałem głos Jade.
-Calum, tylko proszę, nie denerwuj się - dziewczyna uprzedziła moje przywitanie. Zacząłem się niepokoić.
-Co się stało? - zapytałem,zatrzymując się w połowie schodów.
-Jakiś gość lekko uderzył mnie na pasach, ale nic mi nie jest! - dodała szybko.
-Co? Na pewno nic ci nie jest? Jesteś w szpitalu? - zacząłem zadawać pytania jedno po drugim, jednocześnie zakładając buty i wzrokiem szukając kluczyków.
-Tak, jestem na obserwacji. Jestem trochę poobijana i mam zwichnięty lewy nadgarstek, ale będę żyć.
-Gdzie cię zabrali?
Dziewczyna podała nazwę szpitala.
Kiedy wszedłem na salę, gdzie byłą Jade, uśmiechnąłem się w jej stronę i usiadłem obok niej.
-Jak się czujesz? - spojrzałem na nią z troską.
-Trochę poobijana, ale tak poza tym wszystko okej - chwyciłem jej rękę i lekko ją ścisnąłem.
-Wiesz... mam do ciebie takie pytanie... tak, wiem, okoliczności i miejsce nie są na to zbyt dobre, ale i tak strasznie późno się o to pytam... - wziąłem głęboki wdech, po czym na jednym wydechu zadałem pytanie. - Pójdzieszzemnąnabal?
Blondynka przetworzyła w myślach moje słowa, a kiedy je zrozumiała, uśmiechnęła się szeroko. Takiego szerokiego uśmiechu jeszcze nigdy u niej nie widziałem.
-Jeju, Cally, jasne, że tak! Czekałam, aż mnie zaprosisz i im dłużej tego nie robiłeś to bałam się, że już w ogóle tego nie zrobisz.
-Wiem, wiem, przepraszam! Przez te wszystkie przygotowania kompletnie zapomniałem zadać ci to pytanie, uznałem chyba za oczywiste, że idziemy razem. Kupiłaś już sukienkę?
Jade pokiwała głową.
-A chcesz mi ją pokazać?
-O nie! - gwałtownie zaprzeczyła. - Nie ma mowy! Zobaczysz ją dopiero ona balu.
-A mogę chociaż znać kolor? No wiesz, wypadałoby dobrać krawat do sukienki.
-Biała, bardzo błyszcząca. Żebyś mógł mnie łatwiej znaleźć wśród tego tłumu ludzi - zaśmiała się.
-Ciebie odnajdę i bez błyszczącej sukienki.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro