Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

5.

Oparłem się o framugę i patrzyłem na wychodzących z sali ludzi. Czekałem na Jade.

Miałem jej zadać bardzo ważne pytanie.

Najprawdopodobniej najważniejsze w mojej licealnej karierze.

Luke, wychodząc z sali poklepał mnie po ramieniu, życząc powodzenia.

Kiedy zauważyłem znajomą twarz, wziąłem głęboki wdech i dołączyłem do Jade.

-Mam do ciebie pytanie - zacząłem.

-Hm? - dziewczyna odwróciła się w moją stronę, odłożyła telefon do kieszeni i spojrzała mi w oczy.

Jakie ona ma śliczne oczy...

Hood, ogarnij się!

-Emmm... Bo mam taką propozycję, że może byśmy na łyżwy poszli? - zadałem pytanie z lekką nieśmiałością.

Thirwall rozpromieniła się.

-Jestem jak najbardziej na tak. Uwielbiam jeździć na łyżwach.

-Ja też, dlatego wpadłem na taki pomysł - odparłem z uśmiechem, drapiąc się po karku. - To co, widzimy się po szkole?

-Jasne - odpowiedziała i na pożegnanie złożyła mi pocałunek na policzku. Stałem oniemiały na środku korytarza jak jakiś idiota, ale jednocześnie szczęśliwy.

Miałem ochotę skakać z radości, zamiast tego szybko pobiegłem do chłopaków.


-Umówiła się ze mną! - ogłosiłem, wpadając zdyszany pomiędzy Ashtona, a Michaela.

-No, to gratulacje stary! - zaczynasz wychodzić powoli na prostą - oświadczył Irwin, poprawiając bandanę.

-Jesteś z siebie dumny - stwierdziłem, siadając na parapet obok Luke'a.

-Gdzie idziecie? Na łyżwy, tak jak planowałeś?

Pokiwałem głową.

-Zabieram ją na lodowisko po szkole.


Miałem wrażenie, że z każdą lekcją wskazówki na zegarze lecą wolniej i wolniej. Pod koniec ostatniej lekcji z niecierpliwienia zacząłem już tupać nogą. Dopiero kopniak od Michaela, który siedział z tyłu, mnie trochę uspokoił. Ale tylko trochę. Czyli przestałem po prostu tupać nogą.

Kiedy zadzwonił dzwonek poderwałem się jak oparzony z krzesła.

Pobiegłem do szafki, po kurtkę i już po chwili, odpowiednio i w pełni ubrany do tej mroźnej, zimowej pogody czekałem w samochodzie, włączając ogrzewanie.

Głupi Nowy Jork i jego ostatnie spadki temperatur.

Do samochodu wsiadła Jade. Rzuciła torbę na tył samochodu i zapięła pas.

-Gotowa na fajne popołudnie? - zapytałem, odpalając samochód.

- Z tobą zawsze. Zresztą, jak spędzamy razem czas, to wszystkie popołudnia są fajne.

-Tak myślisz?

-Ja nie myślę, ja to wiem.

Pokiwałem głową.

-No to skoro to wiesz, to zaufam twojej wiedzy.


Gdzieś mniej więcej w połowie drogi stanęliśmy w korku. Co jest normalne w tym mieście.

-Trochę to chyba potrwa. O której masz być w domu? - zapytałem, opierając głowę na zagłówku.

-Najpóźniej o 22. Jak już pojeździmy na lodowisku, to pojedziesz do mnie i pomożesz mi z matmą?

Wzruszyłem ramionami.

-Jasne, nie ma problemu.

Nagle samochody ruszyły. Spojrzałem zdziwiony nad pojazdy i rzeczywiście, światła zmienił się na zielone.

-Hm, myślałem, że potrwa to dłużej... - mruknąłem.


Po kilku minutach wjechałem na parking przy lodowisku. W drodze do budynku wziąłem Jade za rękę.Większym zdziwieniem niż szybkie zniknięcie korku było to, że blondynka nie cofnęła ręki.

Ciepło rozeszło się po moim ciele. Takie dobre ciepło, mówiące o nadziei i miłości.


Po wypożyczeniu łyżew weszliśmy na taflę lodu. Od początku naszej wyprawy na twarzy Thirwall widziałem jedynie uśmiech. I przyprawiało mnie to o wielkie szczęście.

Wierzyłem, że naprawdę mogę uszczęśliwić tą małą dla świata osóbkę, która znaczy dla mnie tak wiele.



Halo? Jest tu kto?

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro