3.
W oczekiwaniu wypatrywałem Jade. Miała zaraz wyjść ze szkoły.
Kiedy zobaczyłem znajomy, jasnoróżowy płaszczyk i szarą czapkę, rzuciłem śnieżkę. Głos Thirwall rozbrzmiał po dziedzińcu.
-Hood! Uciekaj, póki masz czas, bo jak tylko cię znajdę... - nie zdążyła dokończyć, bo cicho podszedłem za jej plecami i dotknął jej ramienia.
-To co? - zapytałem z widocznym rozbawieniem. Blondynka lekko podskoczyła, po czym odwróciła się z uśmiechem w moją stronę.
-To... to - krzyknęła, sypiąc śnieg na moją głowę. Otrzepałem włosy z białego puchu, po czym złapałem dziewczynę i jednym ruchem przerzuciłem ją przez ramię.
-Thomas!
-Calum jestem. Nie używaj drugiego imienia, proszę cię.
-Czemu, jest bardzo seksowne - nadal trzymałem Jade w pasie, jednak tym razem patrzyła mi prosto w oczy.
Westchnąłem.
-Cokolwiek - i postawiłem ją na ziemi.
-Kiedy ty się zrobiłeś taki odważny? Jeszcze kilka dni temu nie byłeś w stanie do mnie zagadać.
Wzruszyłem ramionami.
-Po tym, jak mi przypomniałaś tą sytuację z obronieniem cię, to jakoś tak... nabrałem takiej pewności siebie. Stwierdziłem, że skoro obroniłem cię, będąc dzieckiem, to i teraz też będę w stanie to zrobić. A bałem się do ciebie zagadać, bo ciągle twierdziłem, że jestem zbyt dużą ciamajdą.
-Ty? Ciamajdą? - dziewczyna patrzyła na mnie z niedowierzaniem. -Grasz w szkolnej drużynie siatkówki i twierdzisz, że jesteś ciamajdą?
-No przepraszam bardzo, ale nie tylko dziewczyny mogą mieć niskie poczucie wartości!
-Dobra, dobra, ty się tu ze mną nie kłóć! Co dzisiaj mamy do załatwienia?
Spojrzałem na notatki w telefonie.
-Musimy się dzisiaj zastanowić, jak chcemy, żeby wyglądała sala i najpóźniej jutro zgłosić to do gościa, który się tym zajmie.
-Mamy na to fundusze? - zmartwiła się Jade. Uśmiechnąłem się w jej stronę.
-Gość, który się tym zajmuje wisi mi przysługę.
Jej wzrok początkowo był nieufny, jednak po chwili się przekonała.
-No dobrze no, skoro tak twierdzisz... do ciebie czy do mnie?
-Ostatnio byliśmy u... ciebie? - zapytałem, mrużąc oczy z zastanowieniem. Dziewczyna pokiwała głową. - To dzisiaj do mnie.
Poruszyłem drewnem w kominku i wróciłem do kuchni po gorące napoje. Jade siedziała pod kocem, przy kominku i bazgrała bez żadnego ładu i składu po kartce w szkicowniku.
Zanim wszedłem do salonu, przyjrzałem się ostatni raz widokowi, który miałem w pomieszczeniu. Zrobiło mi się cieplej na sercu, a na twarzy pojawił się uśmiech. Od kiedy spędzałem czas z Jade, był on coraz częstszym gościem.
Dziewczyna słysząc moje i tak ciche kroki odwróciła twarz w moją stronę i również się uśmiechnęła.
-Chodź, zrobię ci miejsce - odparła, odkrywając lekko koc, co jednocześnie było zaproszeniem. Postawiłem kubki na stoliku stojącym przy kanapie i usiadłem obok mojej towarzyszki, przykrywając się ciepłym, puchowym kocem.
Wziąłem ze stolika kubki i jeden z nich podałem Thirwall. Blondynka lekko powąchała parującą ciecz, po czym wzięła łyk.
-Jeju, Cal, kocham cię. Gorąca czekolada i to jeszcze z piankami. Jesteś najcudowniejszym człowiekiem na świecie.
Moje serce przyspieszyło lekko tempa na dźwięk tych słów.
-Nie mów tak, bo się zarumienię - oświadczyłem, biorąc łyk czekolady, po czym odłożyłem kubek na jego wcześniejsze miejsce i zabrałem z kolan dziewczyny szkicownik i ołówek. - Jakie mamy pomysły? Może zbierzmy to najpierw w jedno.
Na twarzy Jade pojawiło się zastanowienie i zaduma.
-Moim marzeniem jest postawić scenę i żeby ktoś wystąpił, ale to chyba za ciężkie, co? - w jej oczach widziałem małe iskierki nadziei.
-Zobaczę, co da się zrobić. Co powiesz na choinkę w kącie sali? - zapytałem. - Wiesz, to bożonarodzeniowy bal. Każdy mógłby zrobić sobie przy niej zdjęcie.
Blondynka pokiwała głową, pełna entuzjazmu. Widziałem, że to planowanie naprawdę sprawia jej radość.
-I niech na suficie wiszą łańcuchy choinkowe, poprzeplatane białymi lampkami! To będzie piękny widok.
-I drogę do sali też udekorujmy światełkami!
Zapisałem wszystkie pomysły na kartce, żeby nic nam nie umknęło.
Jade wzięła kolejny łyk czekolady i utkwiła wzrok w kominku, nie wypuszczając z rąk kubka.
-Mam przeczucie, że to będzie wspaniały bal. Jeden z najlepszych w naszym życiu.
-Oczywiście, że jeden z najlepszych. W końcu to my go planujemy.
Thirwall zaśmiała się, jednak nic nie odpowiedziała. Jej wzrok utkwiony był w palącym się drewnie, a myśli krążyły po głowie.
🎄🎅🏻🎁
Planuję zrobić tak, aby epilog pojawił się w Wigilię. Trzymajcie kciuki, żeby mi się to udało!
Ps. Planuję również, aby to opowiadanie miało jakieś 15 rozdziałów.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro