2.
Jade: Nasze spotkanie po szkole nadal aktualne, mam nadzieję? ;)
Ja: Jasne! Od razu z góry przepraszam, jeśli się spóźnię, ale ostatni mamy wuef i rozumiesz
Jade: Spoko. Będę cierpliwą i wspaniałomyślną damą i na ciebie poczekam
Ja: A ja będę dobrym królewiczem i postaram się ogarnąć jak najszybciej
Po ósmej godzinie lekcyjnej na korytarzu dało się słyszeć szybkie, dość głośne kroki, jakby ktoś biegł.
Tym kimś byłem ja. Biegnący w stronę parkingu. Z kurtką założoną w biegu, spadającą czapką, zwisającym szalikiem i zlatującym z ramienia plecakiem.
-Hej, już jestem - oświadczyłem, otwierając drzwi od samochodu. Niczym prawdziwy dżentelmen (którym starałem się być) najpierw wpuściłem Jade do samochodu, a dopiero później sam wszedłem.
-Rozumiem, że jedziemy do ciebie? - zapytała blondynka, kładąc swoją torbę na kolanach.
-Oczywiście. Chyba, że masz inną propozycję - stwierdziłem, odpalając samochód.
Dziewczyna zastanowiła się chwilę, po czym odparła:
-Nie, raczej nie. Jestem mega ciekawa, jak wygląda twój pokój.
-Naprawdę? Jesteś bardziej ciekawa, jak wygląda mój pokój, niż jaki ja jestem? - westchnąłem i pokręciłem głową z udawanym smutkiem. - Te dzisiejsze kobiety, ja nie wiem.
Jade zaśmiała się.
Czy już mówiłem, że to najpiękniejszy dźwięk? Nie? No to właśnie to mówię.
-Gdzieś czytałam, że niby pokój odzwierciedla jego właściciela.
-To chyba jakieś brednie. Bo mam wrażenie, że mój pokój żyje własnym życiem i ani trochę nie chce mi się podporządkować.
-Może mnie polubi i ja go wtedy namówię, żeby ciebie słuchał - powiedziała, znowu się śmiejąc.
-Okej. Jeśli uda ci się go przekonać, zrobię wszystko, co zechcesz - oświadczyłem, również się szeroko uśmiechając.
Zaparkowałem sprawnie na podjazd pod moim domem i wyłączyłem silnik. Wysiedliśmy oboje z pojazdu. Po tym, jak go zamknąłem, otworzyłem drzwi przed Jade i wpuściłem ją jako pierwszą (proszę państwa, Calum Hood jest gentlemanem).
-Ale masz śliczny dom! - oznajmiła dziewczyna, ściągając kurtkę. W czym jej trochę pomogłem (czyżby tryb gentleman włączony na stałe?).
Po tym, jak odwiesiłem kurtki na wieszak, zapytałem blondynkę:
-Chcesz coś zjeść? Napić się? Mam bardzo dobrą, malinową herbatę.
-Namówiłeś mnie - stwierdziła i podążyła za mną do kuchni, jednocześnie nadal rozglądając się po domu. Nagle coś przykuło jej uwagę.
-Ojej! To ty?! - jęknąłem. Już wiedziałem, jakie zdjęcie Jade trzymała w rękach.
Mnie jako małego, gołego, rocznego chłopczyka, który uśmiechał się uśmiechem z jednym zębem. Podszedłem do dziewczyny, zabrałem ramkę z jej rąk i wróciłem do kuchni, nadal nie wypuszczając zdjęcia z lewej dłoni.
-No weeeź - Thirlwall usilnie próbowała wyrwać mi przedmiot z ręki, jednak była za niska.
-Co mam wziąć? Ciebie? Okej - stwierdziłem. Odłożyłem ramkę na blat kuchenny i owinąłem swoje ręce wokół pasa dziewczyny, jednocześnie ją podnosząc.
Dziewczyna pisnęła, po czym powiedziała, zakładając ręce na piersi:
-Właściwie powinnam cię opieprzyć... Ale jesteśmy ze sobą trochę w klasie i nigdy nic mi nie zrobiłeś, wręcz przeciwnie - trochę pomagałeś. Także znaj mą łaskę i nie dostaniesz łeb.
-Dzięki ci, o piękna pani - rzekłem uroczystym tonem, stawiając dziewczynę spowrotem na podłodze. - Co masz na myśli, że trochę ci pomagałem?
Blondynka zastanowiła się chwilę, po czym odparła:
-Czasami to były takie drobne rzeczy, jak na przykład spisanie pracy domowej, czy pożyczenie ściąg. Ale pamiętam też o wiele bardziej poważną sprawę. Nie wiem, czy pamiętasz.
-Chyba nie... - zawahałem się chwilę, opierając się o blat. - Nie, nic nie przychodzi mi do głowy.
-Mieliśmy wtedy chyba 10 czy 11 lat. Pamiętasz takiego krasnala, którego starsi chłopcy nękali w autobusie, a później w szkole, a ty zawsze stawałeś w obronie?
-Tak, było coś... to byłaś ty! - w jeden chwili dostałem olśnienia. Jade pokiwała głową, z uśmiechem.
-Owszem. Dzięki temu odzyskałam, jako dziecko, wiarę, że jeszcze są jacyś dobrzy ludzie na tym świecie. Chyba woda się zagotowała - zwróciła mi uwagę, jednocześnie skutecznie przerywając temat.
Z gotową już herbatą i głową pełną pomysłów usiedliśmy na podłodze w moim pokoju, aby wstępnie zacząć coś planować.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro