Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

1.

-Przestań się tak na nią gapić, bo z perspektywy osoby trzeciej wyglądasz trochę jak stalker - oświadczył Luke, podchodząc do mnie, jednocześnie wyciągając mnie z głębokiego zamyślenia. Za nim doszła reszta grupy.

-Nawet nie trochę. Bardzo. Gapisz się w nią jak w święty obrazek. Wyglądasz trochę jak moja babcia każdej niedzieli. Patrzy się w portret Jezusa z takim uwielbieniem, którego ja nawet pomiędzy moimi rodzicami nie widziałem. A naprawdę są szczęśliwym małżeństwem - stwierdził Michael.

Westchnąłem i odwróciłem się w stronę szafki, w celu znalezienia... właściwie sam nie wiem czego.

-Wiesz co, stary? Jesteś totalnym przegrywem. Serio. Ani razu do niej nie zagadałeś. Nawet nie wiesz, czy ona wie o twoim istnieniu. Ty nawet we friendzonie nie jesteś! - powiedział Ashton.

-Nawet wtedy miałbyś większe szanse, niż teraz - mruknął Luke, przeglądając coś w swoim telefonie.

Dzwonek na lekcję uwolnił mnie od tego strasznego przesłuchania.

No, prawie.

Bo w końcu nie ma to jak być w klasie z takim jednym upierdliwym blondynem. Który jednocześnie jest moim przyjacielem.

Czy ktoś mi może powiedzieć, dlaczego moi przyjaciele są tacy natrętni? I czemu się z nimi zadaję?

Nie ma chętnych?

No to będę musiał sobie poradzić sam.

Usiadłem w ławce przy oknie, a obok mnie usiadł Hemmings.

-Witam państwa - do klasy weszła nasza wychowawczyni. - Zanim zaczniemy omawiać sprawy bieżące, chciałabym coś ogłosić. Potrzebuję dwóch osób z tej klasy do urządzenia świątecznego balu. Ktoś chętny?

Zauważyłem, jak Jade podnosi rękę.

Jedno porozumiewawcze spojrzenie z Hemmingsa.

I po chwili moja ręka również wystrzeliła do góry.

Pani Verser od razu się rozpromieniła.

-Wspaniale! Przynajmniej nie musiałam was namawiać i przekupywać. Pamiętajcie - zwróciła się do naszej dwójki. - To jest wasz pomysł. Liczyć się będzie wasza kreatywność i inwencja twórcza. My, nauczyciele, nie mamy zamiaru się w to wtrącać.

-Jakoś się dogadamy - oświadczyła Jade, mrugając i uśmiechając się w moją stronę.

Odwzajemniłem uśmiech w jej stronę.

-Przejdźmy teraz do reszty, o wiele mniej ważnych spraw... - zaczęła pani profesor, jednak ja z Lukiem wyłączyliśmy się z słuchania.





-Caluś będzie miał dziewczynę, Caluś będzie miał dziewczynę! - krzyczał głośno Luke, kiedy wychodziliśmy z sali. Uderzyłem blondyna w ten czasami pusty, jasny łeb i powiedziałem:

-Zamknij japę, bo inaczej...

-Bo inaczej co? - zaczął grę. Na jego ustach błąkał się ten głupi, szelmowski uśmieszek, na który leciało mnóstwo dziewczyn.

-Jeszcze nie wiem co, ale jak nie przestaniesz, to coś wymyślę.

Odwróciłem się w stronę korytarza, jednak drogę zastąpiła mi pewna osóbka. Niższa ode mnie, o włosach w kolorze ciemny blond, z brązowymi oczami i śliczną buźką. Bardzo śliczną. Chciałbym się z nią umówić. Znaczy się nie z buźką, tylko z Jade!

-Hej, Calum - zaczęła Jade, uśmiechając się szeroko.

-Hej - odparłem. Moje biedne serduszko zatrzepotało szybciej na widok tego uśmiechu.

-Mega się cieszę, że razem organizujemy ten bal.

-Ja też się mega cieszę. Mam nadzieję, że dobrze będzie nam się pracowało.

-Będzie, będzie. Może się spotkamy jakoś w tym tygodniu i zaczniemy wszystko uzgadniać? Masz czas może jutro?

-Jutro? Jutro środa? Emmm... nie mogę jutro. Może w piątek?

-Co, randka? -poczułem, jak moje policzki robią się czerwone na jej słowa. - Jasne, pasuje mi piątek. To do zobaczenia!

-Do zobaczenia - wydusiłem i odwróciłem się w stronę Hemmo, który zwijał się ze śmiechu.

-No i co tak rżysz, pacanie? - warknąłem i ruszyłem w stronę parapetu, gdzie zawsze spotykaliśmy się całą grupę.

-Ja wiem, że ty jesteś radosnym człowiekiem. Mike to wie. Ash to wie. Twoi rodzice to wiedzą. Ta szkoła to wie. Nawet Obama to wie! Ale w tej rozmowy byłeś tak przesadnie radosny, że nie wiedziałem, czy się śmiać, czy wymiotować tęczą - i ponownie wybuchnął śmiechem, stając na środku korytarza.

Westchnąłem.

-Przy Jade nawet nie będę się do ciebie przyznawać, kretynie.

-O, patrzcie państwo, Calum prawie ma dziewczynę i już się wywyższa i ignoruje swoich przyjaciół.

-To nie jest moja dziewczyna!

-Jeszcze, Azjato, jeszcze - stwierdził Luke i szybko uciekł przed moim ciosem.

                            🎄🎅🎁

Błagam nie trać weny na to, błagam nie trać weny na to...
Dzisiaj 1 grudnia, a to ff będzie takie zimowo - świąteczne.
Mam nadzieję, że się wam spodoba ;)

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro