Wracamy
W końcu wracamy... Masakra tyle czasu na rozmowie z rodziną to dawno nie spędziłem. Aż się tym wszystkim zmęczyłem.
- I jak? Gadałeś z Tomkiem? - zapytał splatając ich dłonie.
- Kilka razy
- Czy wy kiedykolwiek będziecie się lepiej dogadywać?
- Wątpię, jak teraz jeszcze z tobą chodze.
- Jakoś dziwnie się czuje kiedy to mówisz.
- Co nie? Aż mi to przez gardło trudno przechodzi.
- W sumie się nie dziwie. Zawsze była tylko przyjaźń.
- Nooo ile się wyzmieniało. Chyba się umówie z Krzyśkiem i Dawiedem na piwo. Idzisz? - spojrzał na swojego chłopaka.
- No oczywiście! - zgodził się z entuzjazmem opierając głowę na jego ramieniu.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro