Róża
Chodzę z Bogdanem, Dawidem i Krzyśkiem po rynku. Taki spacerek o 16.
- Ej, widzicie te laseczki tam? - Powiedział wskazując palcem na dwie loszki. Zwyczajne loszki.
- Co z nimi? - Zapytał Dawid
Krzysiek nic nie powiedział tylko podszedł do kwiaciarni, którą właśnie mijaliśmy. Kiedy wyszedł trzymał w ręce prawdziwy kwiat róży.
- Trzymajcie za mnie kciuki! - Powiedział z entuzjazmem.
- Okej trzymamy! Powodzenia! - Powiedział Dawid.
- Hej, czy to twój kwiat? - Zaczepił jedną z dziewczyn.
- Nie
- A chcesz, żeby był twój?
- Nie. Mam alergie na pyłki.
- ...
Przegrany wrócił. Poklepałem go po ramieniu.
- No widzisz. Podryw nie wyszedł, a za pieniądze za które kupiłeś kwiatka, kupiłbyś piwo...
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro