Rozdział 5
Łagodny wiatr kołysał liśćmi okolicznych drzew, a na niebie nie było ani jednej chmury. Pokryte gwiazdami rozświetlało okolicę.
Drzwi były zaryglowane, ale nie było dla niej problemem, dostanie się do środka mobilnego domu. Nie był okazały, ale mimo to w zadbanym stanie. On leżał na łóżku, kiedy dostrzegł smukłą kobiecą sylwetkę wyłaniającą się zza zakrętu.
Uśmiechnął się do niej, a ona odpowiedziała mu tym samym. Zdawało mu się, że gdzieś już ją widział. Była do kogoś podobna, ale nie mógł sobie przypomnieć do kogo. Tym co było najciekawsze był fakt, że była naga.
Odpoczywający mężczyzna wpatrywał się w nią przez dłuższą chwilę, po czym zaproponował, aby usiadła obok niego. Przycupnęła na skraju łóżka, a on przybliżył się do niej. Ponownie spojrzał na jej twarz. Uśmiechała się do niego, wyglądała na nieśmiałą. Gdzieś już widział to spojrzenie. Siedzieli przez moment w ciszy. Nie przeszkadzała mu ona. Wystarczyło mu, że jej zmysłowe oczy spoglądały na niego.
Dziewczyna uniosła dłoń i pogładziła go po twarzy. Jej dłonie generowały przyjemne ciepło z domieszką chłodu, co było tym czego w tej chwili potrzebował najbardziej.
Nieznajoma dostrzegła w kącie pomieszczenia laptop i wpadła na pewien pomysł. Przeglądając czeluści dysków twardych dotarła do folderów muzycznych. Uznała, że muzyka zbuduje nastrój. Gdy ułożyła w odtwarzaczu wystarczająco długą listę utworów muzycznych, włączyła odtwarzacz. Gdy w tle pojawiły się pierwsze dźwięki, pojawiła się ponownie na łóżku obok mężczyzny.
On nic o niej nie wiedział. Nie wiedział kim ona była, nie znał też jej imienia. Była to całkowicie obca osoba, która wślizgnęła się do jego twierdzy na kółkach. W normalnej sytuacji przegoniłby intruza, ale ta sytuacja była inna. Nie wiedział co zrobić. Chciał tylko na nią patrzeć i podziwiać jej urodę.
Gdy znalazł się w jej objęciach, nie potrzebował już niczego innego do szczęścia. Z każdą chwilą gdy przy nim była czuł, że ogrzewa go swoim ciałem. Nie chciał, aby kiedykolwiek odchodziła i aby zabrała ze sobą ciepło, którym go otuliła. Dotyk jej ust był spełnieniem jego pragnień, lecz mimo to zdawało mu się, że z jej środka dochodził niepokojący chłód.
Patrzyli na siebie jakby byli sobie przeznaczeni. Jej twarz oblewał czarny wodospad włosów i krwistoczerwonych pasemek. Zahipnotyzowana ofiara pieszczot utonęła w jej kocich źrenicach otoczonych odcieniem zieleni.
Był tak zajęty podziwianiem tej nieziemskiej postaci, że nie zauważał co ona z nim wyprawiała. Gdy jedna jej dłoń gładziła go po twarzy, druga delikatnie spływała po jego koszulce. Mimo delikatnego ruchu zgrabne palce bezszelestnie rozdzierały materiał, a czarne paznokcie ozdabiały ciało mężczyzny bruzdami, z których powoli sączyła się słodka czerwona ciecz.
Stopniowo zaczynał odczuwać brak sił i możliwości ruchu. Zanim całkowicie stracił nad sobą kontrolę, oparł brodę na ramieniu niewiasty i chciał aby chwila trwała. Ta objęła go, wtulając w swoje ciało. Całowała go w szyję, podczas gdy jej zakrwawione palce raniły jego plecy.
Nie chciała go krzywdzić, nie chciała zadawać mu bólu. Wyuczone działania, żądza oraz głód dały jednak o sobie znać, przez co chwila refleksji odeszła w zapomnienie. Wróciła do pieszczot. Ułożyła go wygodnie na łóżku i trwali dłuższy czas w objęciach.
Było mu dobrze. Czuł się bezpieczny. Nieznajoma dawała mu radość i doznania jakich jeszcze nie doświadczył. Gdy go w sobie zagłębiła nie spodziewał się, że ten gejzer ciepła ma w swoim centrum otchłań zimna wysysającą z niego życie.
Dziewczyna nigdy wcześniej nie posiliła się tak jak wtedy. Wewnętrzny głos kazał jej pożywiać się do końca, ale taka dawka mogła być zbyt wielka. Z żalem przerwała wysysanie życiodajnej siły i skupiła na innych rodzajach pieszczot.
Obiekt niebezpiecznej zabawy nigdy nie czuł się tak wykorzystany i sponiewierany. Nowy rodzaj odczucia bardzo mu się podobał. Wizyta dobiegała końca, a dziewczyna dalej go pieściła. Jeszcze nikt go tak nie pragnął.
Nie wiedział czy znowu ją spotka, a bardzo tego chciał. Miał wiele pytań, ale nie mógł wydusić z siebie choćby jednego słowa. Zbierająca się do wyjścia dziewczyna odwróciła się w jego kierunku, jakby czytała w jego myślach. Uśmiechnęła się do niego po czym sięgnęła po kartkę leżącą obok laptopa i zaczęła pisać znalezionym długopisem po jej powierzchni. Po wszystkim odłożyła kartkę na miejsce.
Wychodząc natknęła się na szafę z ubraniami. Dostrzegła w niej dwie czarne koszulki. Jedna z nich przedstawiała rękę trzymającą żyletkę. Na drugiej był motocyklista mknący nad zniszczonym miastem. Zdecydowała się na pierwszą z nich.
— Czy mogę sobie pożyczyć twoją koszulkę? — spytała. Głos wydawał mu się znajomy.
Mężczyzna skinął z aprobatą. Dziewczyna z radością włożyła na siebie koszulkę z żyletką, zakrywając tym samym swoją nagość. Odchodząc posłała mu całusa i zniknęła w ciemności, z której przybyła...
***
Mężczyzna obudził się bardzo zdziwiony faktem, że sen nie był przerażającą wizją końca jego życia. Leżał z uśmiechem na ustach, wpatrując się w sufit, gdy zdał sobie sprawę, że dochodził go pulsujący rytm bębnów i tekst znajomego utworu Judas Priest.
— Co jest? Przecież wyłączyłem laptopa. — Zdziwił się.
Chciał się podnieść, ale obolałe ciało dało o sobie znać. Z trudem dźwignął się z łóżka i udał do łazienki. Dostrzegł, że koszulka, w której spał była poszarpana, zupełnie jak we śnie. Zestresowany przetarł oczy, ale lustrzane odbicie przedstawiało wciąż ten sam widok.
Pochylił się, aby przemyć twarz. Samotna stróżka wody wymknęła mu się z rąk i spłynęła po klatce piersiowej, którą przeszył ból. Mężczyzna syknął, a przylegający materiał przybrał kolor krwi. Zdjął koszulkę, a pod nią ujrzał pooraną skórę i ślady jeszcze świeżej posoki.
— Co to ma wszystko znaczyć? — spytał sam siebie.
Opadł na kolana, nie wiedząc co ma ze sobą uczynić. Po chwili wstał i udał się do pokoju, gdy dostrzegł otwarte drzwi szafki. Zajrzał do środka i zobaczył, że nie ma jego koszulki.
— Ktoś mnie napadł czy co?! — Był wyraźnie zirytowany.
Ogarnęła go niemoc. Zadał sobie pytanie, co za siła pragnęła jego cierpienia. Pod wpływem chwili zmówił modlitwę, choć od dawna tego nie robił.
Udał się wreszcie do pomieszczenia z łóżkiem, aby wyłączyć laptop. Muzyka ze snów go drażniła. Po drodze zauważył, że drzwi były zaryglowane.
— Nic już nie rozumiem. — warknął. — Drzwi są zamknięte, a i tak ktoś tu był?
Będąc już przy komputerze, zobaczył, że był to ostatni utwór na liście. Obok laptopa dostrzegł zakrwawiony świstek papieru, na którym zgrabnie zapisano kilka słów.
Mój drogi, dziękuję ci za twoje towarzystwo. Dzisiejsza noc była niesamowita. Nie martw się, wrócę jutro i ponownie utoniesz w moich objęciach. Nawet nie wiesz, ile mi dajesz. Dosłownie nasyciłam się tobą. Jutro to powtórzymy i poznasz mnie od strony, od której nikt mnie jeszcze nie poznał. Nie mogę się doczekać naszego spotkania... Alison.
Bob nie wiedział, co miał o tym myśleć. Senna zjawa nie mogła być przecież czymś z krwi i kości. Przetarł oczy i spojrzał ponownie na kartkę, ale słowa i pokrywająca papier krew wciąż tam była.
Spojrzał na swoje ciało i pokrywające je długie, wąskie rysy. Usiadł zrezygnowany na podłodze i schował twarz w dłoniach. Po chwili rozmyślań chwycił za telefon i wybrał numer jedynej bliskiej mu osoby. Po chwili usłyszał dźwięk w słuchawce.
***
— Bob, stało się coś? — spytała Amanda, zdziwiona połączeniem od przyjaciela.
— Możemy się spotkać? — Ton głosu sugerował, że sprawa była poważna.
— Zaczynam się bać. — Dziewczyna usiadła na łóżku. — Powiedz o co chodzi?
— Zaraz u ciebie będę. Nigdzie się nie ruszaj — oznajmił, po czym rozłączył się.
Amanda zaczęła się martwić. Pierwszy raz słyszała go takiego przejętego. Nie ociągając się wstała z łóżka i zaczęła się przygotowywać do spotkania.
***
— Powiesz mi w końcu co się stało? — spytała, kiedy wypuściła z ust papierosowy dym.
— Może to tylko ze mną coś się dzieje, ale najwyżej uznasz mnie za wariata — zaczął opowiadać. — Tej nocy miałem dziwny sen. Przyszła do mnie jakaś roznegliżowana dziewczyna i zaczęła ze mną uprawiać seks, a ja nie mogłem się ruszyć.
Amanda przypomniała sobie swój własny sen, przez co uśmiech z jej twarzy zniknął.
— Po wszystkim — kontynuował. — Zabrała mi koszulkę i napisała wiadomość na kartce. Co więcej, na początku ustawiła listę odtwarzania na moim laptopie.
— Chciała ci zrobić krzywdę? — spytała Amy.
— Nic takiego strasznego nie robiła. — odparł. — Kiedy się obudziłem, muzyka dalej grała, a na moim ciele odkryłem zadrapania. No i moja koszulka zniknęła. Nie wiem co mam o tym myśleć.
Zestresowany mężczyzna sięgnął w kierunku papierosa przyjaciółki, lecz ta powstrzymała go.
— Nie, Bob. Wystarczy, że jedno z nas pali. — speszony przyjaciel porzucił chęć zapalenia. — Pamiętasz jak wyglądała?
— Dosyć dobrze. Czarne włosy, zgrabna. Chyba miała zielone oczy, jakby kocie.
Amanda zamyśliła się.
— Wiesz co Bob, najlepiej będzie jak pójdziemy do kościoła. Dzieją się z nami dziwne rzeczy.
— Co masz na myśli? — Teraz to jej przyjaciel zaczął się martwić.
— Pamiętasz ten mój sen o lesbijce? Chyba to był jakiś zjawa. — stwierdziła. — Wiem, że to brzmi dziwnie, ale przecież sam siebie nie wykorzystałeś. Chociaż, w moim śnie miała czerwone włosy.
— Może jeszcze miała rogi, racice i ogon? — Bob sam nie wiedział skąd wzięła mu się ochota na żarty. Widząc poważny wyraz twarzy Amandy nie zamierzał tego robić.
— Dobra. Ja się ubieram i idziemy do kościoła. — powiedziała. — Jak chcesz możesz sobie zrobić kanapkę.
Kiedy kelnerka poszła do łazienki, Bob poszedł do kuchni i wyjął z lodówki kawałek szynki.
— Smacznego.
— Dziękuję — odpowiedział.
— Mówiłeś coś? — zawołała Amanda, starając się zagłuszyć wodę w kranie.
Wtedy mężczyzna zdał sobie sprawę, że tamten głos nie należał do Amandy. Włosy na karku zjeżyły mu się.
— Cierpliwości mój słodki. Tej nocy znowu się zabawimy.
Ponownie usłyszał głos ze snu. Po chwili zamknął lodówkę i poszedł do salonu. Stała w nim kobieta. Ubierała się.
— Dobrze, że się już ubierasz. Cos jest ze mną nie tak — powiedział.
Kobieta odwróciła się. Miała zielone kocie oczy i takie same rysy twarzy jak kobieta we śnie.
— Przestań mnie prześladować — Bob cofnął się i skulił przy ścianie.
Amanda martwiła się o przyjaciela. Nie wiedziała co się z nim dzieje. Nie miała pojęcia dlaczego się jej przestraszył. Zbliżyła się do niego i kucnęła przy nim.
— Już dobrze. To tylko ja. Spójrz na mnie, proszę. — powiedziała. Działo się z nim coś złego.
Mężczyzna podniósł wzrok. Kiedy zobaczył twarz Amandy, uspokoił się, po czym przytulił się do niej.
— Przepraszam cię, Amy — wymamrotał. — Nie wiem co się ze mną dzieje.
— Już dobrze mój drogi. Chodźmy już, zaraz się zacznie msza.
Przy pomocy przyjaciółki, mężczyzna podniósł się z podłogi. Wkrótce oboje wyszli z domu.
***
— To niemożliwe — powiedziała Amanda, wskazując na zakład fryzjerski.
— Co masz na myśli? — spytał Bob.
— Nic nie rozumiem. Przecież tam był antykwariat. — Dziewczyna była wyraźnie przejęta — Kupiłam tam tę gitarę. Gdzie się podział ten sklep?!
— Nie chcę cię martwić, ale tu od zawsze był zakład fryzjerski. — Mężczyzna objął trzęsącą się kobietę. — Chodźmy już do tego kościoła. Dobrze nam to zrobi.
***
Pobyt w kościele pomógł mężczyźnie się uspokoić. Żałował, że przez lata zaniedbywał niedzielne obowiązki pobożnego chrześcijanina. Po powrocie do kampera, włączył telewizor i postawił na przed sobą kubek z kawą. Tej nocy postanowił nie zasnąć. Wolał już umrzeć od kawy, niż ponownie spotkać się z postacią ze swoich koszmarów.
Bob przełączał kanały aż zatrzymał się na stacji, która emitowała program o zjawiskach paranormalnych. Niestety, w chwili gdy zaczynano omawiać dręczącą go zjawę, nie wiedząc czemu, wyszedł na zewnątrz, aby się przewietrzyć. Jakiś wewnętrzny głos kazał mu opuścić swoje skromne progi.
Kiedy wrócił, w telewizji leciała już reklama poprzedzająca program o zupełnie innej tematyce. Bob sięgnął po kubek z kawą, który szybko wypił.
Po chwili wstał z kanapy i podszedł do biurka, na którym leżał laptop. Z jednej z szuflad wyciągnął kartkę, a następnie usiadł przy biurku i zaczął pisać. Była to jego ostatnia wola. Nie miał pewności czy uda mu się utrzymać na nogach, wolał więc skreślić swoje ostatnie słowa, na wypadek gdyby już miał się nie obudzić.
— Mam nadzieję, że nigdy nie będziesz musiała poznać jego treści -powiedział.
Po wszystkim włożył testament do koperty, a tą do segregatora, w którym trzymał dokumenty. Następnie wyjął różaniec i zaczął się modlić, gdy tylko wyłączył telewizor.
Wtedy ponownie uwierzył w siłę modlitwy. Wyryte w pamięci wersy nie były już pustymi słowami, których kazano mu się uczyć. Dostrzegł w nich ukrytą ochronną moc. Zastanawiał się jednak czy Stwórca nie pogardzi tym nagle nawróconym. W końcu sam przez wiele lat wątpił w jego istnienie.
Z każdą chwilą opadał z sił, lecz próbował się modlić nawet w pozycji leżącej. Po dłuższej chwili jego powieki się zamknęły, a sam różaniec wypadł mu z ręki. Mimo to po raz pierwszy od dawna poczuł, że ktoś nad nim czuwał.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro