Dzień 2
WLAZŁ KOTEK NA PŁOTEK I WALNĄŁ GO MŁOTEK! SIEKIERKA DOBIŁA I KOTKA ZABIŁA! CZERWONE ROBACZKI WYPRUŁY MU FLACZKI, A PIESEK Z RADOŚCI POZJADAŁ MU KOŚCIIIIII! - Zaśpiewała Alice przechadzając się korytarzem na pierwszym piętrze. Była godzina szósta rano. Pobudka.
- Weźcie ją uciszcie... - Jęknęła Firi przekręcając się na drugi bok, gdy nagle poczuła jak ktoś szarpie ją za ramię.
- Lucy, zaraz cię jebnę, przysięgam.. - Lucy jednak nie przejęła się groźbą i uradowana rzekła:
- Na twoim miejscu bym się szykowała. Zostało Ci.. Dziesięć minut do rozgrzewki!
- Pff.. To tyle samo co tobie.
- Nieprawda!
- Pra.. A no tak, wczoraj wygrałaś.
- Hehe B) *swegowa poza* - Firi niechętnie stoczyła się z łóżka i podczołgała do szuflady z ubraniami, podczas gdy Lucy napawała się wygraną.
Hitoshi? Coś ty w nocy robiła? - Zapytała Nath stając nad wciąż śpiącą współlokatorką. Hitoshi miała całą piżamkę w czerwonych plamach. Wokół jej łóżka widać było sporo niedojedzonych truskawek, a sama OC-etka spała jak zabita. Nathalie westchnęła i potrząsnęła nią lekko.
- Hitoshi, no już, wstawaj! - Jednak to nic nie pomogło. W końcu dziewczyna wpadła na lepszy pomysł i szepnęła śpiącej do ucha:
- A wiesz, że ponoć na śniadanie mają być truskawki?? - To zadziałało. Hitoshi poderwała się błyskawicznie.
- TRUSKAWKI???!
- Tak.. - Potwierdziła OC waffis.
- TE KTÓRE ZŻARŁAŚ!! Coś ty w nocy robiła? Pewnie naćpałaś się truskawek i nic nie pamiętasz...
- Czaj.. Coś mi świta... *światełko nadziei* A nieee, jednak nie.
- Ehh.. Dobra, wrócimy do tematu potem, a teraz ubieraj się, bo za kilka minut rozgrzewka! - Rozkazała Nath, a Hitoshi uśmiechnęła się baaardzo dziwnie i powiedziała:
- Nie dla mnie VuV
- Achhh, no tak. Wspaniale, w takim razie ja idę się męczyć, a ty to posprzątaj.
- A w życiu! Ja tego nie zrobiłam!
- Czyżby?
- Czyżby. Tak przynajmniej myślę..
Równo o szóstej piętnaście wszystkie laureatki z wyjątkiem Hitoshi i Lucy były gotowe na dziedzińcu. Brakowało tylko Alice. Gdy siostra Alana nie pojawiała się przez dobre pół godziny, dziewczyny zaczęły się niecierpliwić.
- Jak nie pojawi się w ciągu pięciu minut to słowo daję, że połamię jej wszystkie kości! - rozzłościła się Firicja.
- Ej.. kości zostaw na inną okazję - starała się ją uspokoić Milly. Nagle drzwi rezydencji otworzyły się z wielkim hukiem i wypadł przez nie zdyszany Jeff.
- A ten czego chce? - zmierzyła go wzrokiem Raph. Morderca wyprostował się i powiedział:
- Przyszedłem zastąpić Alice.
- A czemu jej nie ma?
- I czemu musimy znosić ciebie?
- Alice i Alan są zajęci jakimś tam kju end ejem. Byłbym wcześniej, ale pojawiły się drobne... - Nie zdążył dokończyć, ponieważ tuż nad jego głową przeleciał nóż rzucony najpewniej przez Jane.
- No.. drobne komplikacje *niezręczna cisza* To może zrobicie jakieś przysiady czy co wy tam macie robić?
- Taaa.. Właśnie skończyłyśmy. Co nie dziewczyny? - spytała Firi, a nastolatki zaczęły energicznie jej przytakiwać.
- Taak! Normalnie już mam zakwasy! - poparła Lena.
- Dzięki, że przyszedłeś i w ogóle, ale no. Cześć. - I wszystkie naraz rzuciły się do drzwi.
I tak to rozgrzewka skończyła się, jeszcze zanim się zaczęła.
O godzinie siódmej czterdzieści pięć wszystkie laureatki były gotowe na śniadanie.
- Głodna jestem - mruknęła Hitoshi.
- Zjadłabym truskawek - dodała.Nath spiorunowała ją wzrokiem.
- Truskawek chyba ci na dłuższy czas wystarczy - zauważyła.
- Niech ta Alice już przychodzi! - jęknęła Dziudzia.
- Mam ochotę na tosty z nutellą ;-;
- Oo, ja też - poparła ją Hope. Jednak Alice się nie pojawiła.
Po piętnastominutowym czekaniu nastolatki postanowiły same udać się na posiłek.
Gdy weszły do jadalni wszyscy już siedzieli na swoich miejscach.
Z wyjątkiem bliźniaków Wonderful. Ich miejsca pozostały puste. Jane starała się uśmiercić Jeffa samym spojrzeniem, a sam Killer zajęty był rozmową z Sally, która opowidała mu coś o lalkach. E.J. rozmawiał z Laughing Jackiem i Laughing Jill, Ben kłócił się z Tobym o dżem, Masky i Hoodie żywo o czymś dyskutowali, Clockwork bawiła się zegarkiem, a Zero rozmawiała w spokoju z Puppeterem i Jasonem. Slenderman konsumował swój posiłek, Offender patrzył na wszystkich podejrzanie. Każdy był czymś zajęty. Nasze bohaterki pozostały więc prawie niezauważone gdy zajęły miejsca i zaczęły sięgać po jedzenie.
- Milly! Usiądź tutaj! - zawołał Ben Drowned przerywając kłótnię z Tobym. Ocetka z chęcią usiadła obok niego.
- Toooosty, toooosty z nuuuutellą! - mruczała Dziudzia smarując pieczywo tostowe brązowym kremem.
- Smacznego - życzyła jej Lena po czym wzięła gryza swojej kanapki.
W połowie śniadania do pomieszczenia wpadła Alice drąc się na całe gardło:
- ZOBACZYSZ! ZJEM TEGO KUTA.. KAKTUSA! - Za nią wszedł Alan także się drąc:
- POWODZENIA ŻYCZĘ!
- Zamknijcie pizdy, próbuję jeść - przerwała im Jane.
- Ostro siostro - stwierdził Jeff szczerząc się, a w głowach zebranych rozległ się głos Slendermana:
- Grzeczniej Jane, bo zostaniesz i będziesz zmywać.
- Wybacz Slendy - uśmiechnęła się sztucznue czarnowłosa. Alice zajęła miejsce obok Dziudzi, a obok niej usiadł Alan, który postawił na talerzu siostry doniczkę z kaktusem.
- Proszę bardzo. Jedz. - dodał.
- Wyjaśni nam ktoś o co chodzi i dlaczego nie było cię cały
ranek? - zapytała Hope niebieskowłosą, ta westchnęła i odpowiedziała:
- Z samego rana zostałam zmuszona do q&a z tym idiotą... - Tutaj spojrzała na brata.
- Wybaczcie mi. To wina Alicji.
- Jesz tego kaktusa czy nie? - spytał zniecierpliwiony Alan.
- Jem, jem...
- Chwila, dlaczego w ogóle masz go jeść? - wtrąciła Nath.
- Założyliśmy się. Zjem kaktusa to Alan pocałuje dziewczynę! Nie zjem to...
- No właśnie, tego jeszcze nie ustaliliśmy siostro.
- Po co ustalać skoro wiadomo, że wygram? Hę?
- Nie wiadomo!
- Dobrze, jak przegram to..
- Pocałujesz Jeffa.
- CO?!? - krzyknęli równocześnie Jeff i Alice.
- Przecież słyszeliście.
- Uuuu.. Robi się ciekawie - uśmiechnęła się Jane.
- To jak? Zjesz w końcu tego kaktusa czy nie? - spytał Alan.
- Zjem, a ty możesz patrzeć jak przegrywasz zakład! - krzyknęła młoda dziewczyna, wzięła do ręki doniczkę z kaktusem i odgryzła spory kawałek.
- Ahahah! To może być dobre! - głośno zaśmiała się Jane i wyjęła telefon, którym zaczęła nagrywać Alice, której twarz wykrzywiła w grymasie bólu.
- Ała... - mruknęła Zero na ten widok.
- I jak? Jak smakuje? - zainteresowała się Hitoshi jedząc tosty z dżemem truskawkowym.Wonderful zacisnęła pięści i przełknęła kawałek kaktusa. Po dłuższej chwili wydusiła:
- Czuję się jakby milion małych szpilek wbiło mi się w podniebienie..
- A jeszcze zostało ci sporo do zjedzenia, może się poddasz? Hm? - zaproponował jej bliźniak.
- No chyba nie, padalcu - zaprzeczyła po czym odgryzła kolejny kawałek rośliny.
- Nie zamierzam na to patrzeć - mruknęła Zero i wstała od stołu.
- Ja też nie - potwierdziły Milly i Marionetka i poszły w ślady morderczyni.
- A ja właśnie zamierzam, robi się co raz zabawniej - zaprzeczyła The Killer.
- Przymknij się - wykrztusiła Alice i znów ugryzła roślinę. Była to bolesna walka, ale po dłuższym czasie Alice skonsumowała całego kaktuska.
- Ojejku - powiedziała oniemiała Lena.
- Łał
- Biedny kaktus - dodały Nath i Dziudzia.
- A miałam nadzieję, że się tym udławisz - westchnęła zawiedziona Jane i przestała nagrywać. Alan się nie odezwał.
- To co braciszku?? Którą niewiastę chcesz całować? A może wylosujemy??? Alan? Alan co ci?
- Jest w szoku - stwierdziła Lucy, która przyglądała się wszystkiemu jedząc gofra.
- To mało powiedziane - zauważyła Firi.
- Alan noo.. Powiedz coś. - poprosiła Alice.
- Gratulacje - wydusił chłopak.
- Wygrałaś.
- Daj spokój, to było wiadome od początku, że wygram! Pff... To jak z tym losowaniem?
- Możemy losować :-:
- Okej, raz, dwa, trzy, całować tego jełopa będziesz... TY! - Palec dziewczyny zatrzymał się na...
NATH.
- Ja? - spytała nastolatka chcąc się upewnić.
- Najwyraźniej - Alice wzruszyła ramionami.
- Ale to będzie atrakcja wieczoru, bo teraz muszę iść wydłubać te igły spomiędzy zębów. - I dopiero gdy Alice odeszła wszyscy zdali sobie sprawę, że prawie nikogo już nie ma w jadalni. Laureatki zaczęły wracać do swoich pokoi na piętro, a dyżurujący sprzątać po śniadanku. Zajęcia grupowe zaczynały się za pół godziny, o godzinie dziesiątej trzydzieści. Każda z dziewczyn zastanawiała się kto tym razem będzie je uczył.
- To nie ma najmniejszego sensu - stwierdziła Hope wpatrując się w szachownicę.
- Właśnie, że ma, zobacz teraz mogę zbić twoją wieżę, rozumiesz? - próbowała wytłumaczyć jej Raph. Siedziały teraz na podłodze w pokoju Leny i Dziudzi i próbowały grać w szachy. Ta pierwsza leżała na swoim łóżku i przyglądała się "grze", a ta druga żarła żelki i także się patrzyła.
- Ja nic z tego nis rozumiemmm - jeknęła czarnowłosa.
- Daj spokój, co raz lepiej ci idzie, prawda dziewczyny? - spytała Raph.
- Nieprawda - stwierdziły bez wachania właścicielki pokoju.
- Nie pomagacie - upadła anielica spiorunowała je wzrokiem.
W tym samym czasie Nath oraz Hitoshi były w swoim pokoju.
- Sprzątaj.
- Nie.
- Tak.
- Nopee.
- Sprzątaj, bo słowo daję, że dopilnuję, żebyś do końca pobytu tutaj nie dostała ani jednej truskawki!
- Eh, dobra! Ale to nie fair!
- Czyżby? Hitoshi, truskawki są nawet na prześcieradle!
- Jakoś tak wyszło.
- Jakoś tak wyszło?
- Yhym - mruknęła Hitoshi zabierając się za sprzątanie.
- Ja z tobą normalnie nie mogę...
Kiedy wybiła dziesiąta trzydzieści wszystkie laureatki były w pełni gotowości na korytarzu.
- Jak teraz nie przyjdzie to nie będę oszczędzać jej kości - mruknęła Firi.
- Spokojnie, już idzie - zauważyła Lucy widząc nadchodzącą żeńską część rodzeństwa Wonderful.
- NO WITAM, WIDZĘ, ŻE WSZYSTKIE JESTEŚCIE. To cudownie.
- Jak igły w podniebieniu? - zainteresowała się Lena.
- Laughing Jack pomógł mi wyjąć wszystkie, więc.. Dobrze.
Ale przejdźmy do tego co interesuje najbardziej zarówno was jak i mnie. Przejdźmy do tematu ZAJĘĆ GRUPOWYCH!
Zajęcia grupowe będziecie dzisiaj mieć z...
- Błagam, tylko nie z Jeffem, bo się zastrzelę - wtrąciła Firi.
- Nie, z nim nie. Z... Bloody Painterem oraz... Benem Drownedem! - Zapanowało małe poruszenie.
- Pierwsza drużyna czyli Lena, Hope, Dziudza, Hitoshi i Nath. Wy musicie iść na taras gdzie czeka na was Otis. Drużynę drugą zapraszam do jadalni, tam jest Ben. - Dziewczynom nie trzeba było dwa razy powtarzać, wszystkie ruszyły w stronę schodów aby zejść na parter.
Alice krzyknęła jeszcze za nimi:
- Wesołego alleluja!
Stół stojący w jadalni był już posprzątany po śniadaniu i stało na nim pięć komputerów.
Gdy drużyna druga weszła do pomieszczenia czekał już na nią Ben.
- Hejka
- Hej Ben - przywitały się członkinie drużyny.
- No elo, od razu mówię, że nie nadaję się na nauczyciela i dziwnie mi w tej roli, więc no... Ten... Tego.. Zajmijcie miejsca przy komputerach. - Nastolatki zrobiły to o co prosił.
- Komputery są włączone i przygotowane.
- Przygotowane do czego? - spytała Raph.
- Do hackowania oczywiście. Dzisiaj bowiem moje drogie zajmiemy się łamaniem najprostszych zabezpieczeń stron internetowych. Zaczynamy winc.
- Naprawdę jesteś złym nauczycielem - stwierdziła Firi.
- Wiem o tym, nie musisz mi tego powtarzać. W takim razie zaczynamy od wejścia na stronę..
Podczas gdy grupa druga zgłębiała podstawy hackowania, drużyna pierwsza weszła na taras gdzie czekał Bloody Painter, a z nim pięć sztalug malarskich z gotowym do malowania płutnem.
Dziewczyny przywitały się z Helenem.
- No siema - odparł.
- Jako, że Alice powiedziała, że mam was czegoś nauczyć to zamierzam nauczyć was tego co umiem najlepiej. Malowania. Dziś będziecie malować ją.
- Jaką.. Ją? - Zapytała Lena, wtedy jej kuzyn wskazał na gałąź nad nimi do, której była przywiązana martwa, zakrwawiona dziewczyna.
- O boże - szepnęła Hope, a inne dziewczyny przełknęły głośno ślinę.
- Zapomniałam, że mam kuzyna szalonego psychopatę - mruknęła Lena odwracając wzrok od ciała.
- Zajmijcie stanowiska przy sztalugach i malujcie. Komu najlepiej wyjdzie, ten dostanie prezent.
- Jaki? - spytała Hitoshi.
- Na pewno nie truskawki - powiedziała szybko Nath.
- Jak wygrasz to zobaczysz jaki - odpowiedział Otis na pytanie wielbicielki truskawek.
- Teraz wpisujemy w niebieskie okienko kod: 07DX6MZ i w ten sposób złamaliśmy zabezpieczenia moviestarplanet.
- Łał. Ekstra. - mruknęła Lucy.
- Popieram. Wspaniale. - dodała Firi.
- Eeeh, no staram sie okej? Może słabo mi idzie, ale się staram, tak!?
- Spokojnie Ben. Doceniamy twoje starania - pocieszyła go Marionetka, a Milly się zaśmiała.
- Może lepiej będzie jak pokażesz nam takie proste rzeczy jak łamanie haseł do telefonów, czy właśnie komputerów, a nie do jakichś gier dla dzieci? - zaproponowała Raph, cała drużyna ją poparła.
- No w sumie... Nie ma sprawy, damy rade, wyciągajcie telefony.
- Minęły dwie godziny - oznajmił Painter.
- Tak szybko? - zapytała zdziwiona Nath.
- Tak, oddawać prace! - Drużyna posłusznie wzięła swoje dzieła i oddała je mordercy, który zaczął uważnie im się przyglądać. Podczas gdy on był zajęty obrazami, dziewczyny miały chwilę żeby pogadać.
- To ciało mnie przeraża - powiedziała Dziudzia.
- Mnie też - dodała Lena.
- I mnie - poparła Hope.
- Ciekawe ile takich ciał znajduje się w tym budynku. No wiecie, wszyscy mieszkańcy to mordercy i te pe - zastanowiła się Nath.
- W sumie racja - zgodziła się z nią Hitoshi.
- Wybrałem najlepszą pracę! - przerwał im Helen. Drużyna zwróciła się w jego stronę ciekawa werdyktu.
- Najbardziej podoba mi się ten obraz. Jest mroczny i zarazem smutny. Kto go namalował? - spytał pokazując zebranym pracę.
- Ja.. - Odezwała się lekko zawstydzona Hope.
- W takim razie gratulacje.
- Jaką dostanie nagrodę? - zainteresowała się Lena.
- Twoją nagrodą jest to ciało. Możesz je zakopać, zjeść, czy co wolisz. - Widząc miny laureatek Painter szybko dodał:
- Żartowałem głupie. Masz tu pędzla i się ciesz.
- Dzięki.. - mruknęła brązowowłosa.
- Obrazy sobie weźcie, możecie powiesić je u siebie w pokojach, czy gdzie wy tam chcecie. Fajnie było, dzięki, a teraz możecie już iść, ja muszę zająć się tą laską na drzewie. - Nastolatki spojrzały na chłopaka niepewnie, po czym weszły spowrotem do budynku zabierając swoje prace ze sobą.
- I tak. Teraz umiecie łamać hasła do telefonów! - obwieścił Ben.
- Uuuu, już nie mogę się doczekać jak dorwę się do czyjegoś telefonu - uśmiechnęła się Raph.
- Ja też, już żadne wiadomości, zdjęcia, nic! Nic się przed nami nie schowa! - dodała Marionetka.
- Aż tak to się nie cieszcie, to zaledwie podstawa - zauważył chłopak. W tym samym momencie do jadalni weszła pierwsza grupa, każda z jej członkiń trzymała jakieś obrazy.
- Co wy tam macie? - spytała ciekawsko Lucy.
- Dzieła, nasze dzieła - odparła Nath.
- Co robiłście? - padło pytanie z ust Leny.
- Uczyłyśmy się łamać hasła do telefonów, więc możecie zacząć się bać! - odpowiedziała Milly, po tej krótkiej wymianie zdań obie drużyny udały się na górę. Ben został sam w jadalni.
- I żadnego pożegnania? Podziękowania? Nic? Fajnie, świetnie.. Zajebiście - mamrotał pod nosem zbierając komputery.
- Chodźmy się przejść. - poprosiła Lena.
- Z chęcią. Gdzie? - odpowiedziała Dziudzia przekręcając się na drugi bok.
- Po rezydencji, a gdzie?
- No to chodź. Idziemy! - szatynka z warkoczem energicznie wstała i doskoczyła do drzwi. Kuzynka Bloody Paintera poszła w jej ślady i tak znalazły się na korytarzu.
- To gdzie pójdziemy?
- Możemy wejść do przypadkowego pokoju.
- Czy ja wiem... Chyba wolę do salonu - stwierdziła Dziudzia.
- Mi tam pasuje - zgodziła się jej współlokatorka i razem zeszły po schodach, a następnie weszły do salonu. W salonie włączony był telewizor, na kanapie siedzieli proxy i oglądali wiadomości, na dywanie Sally razem z Zero budowała z klocków. Na fotelu siedziała Jane i robiła coś na telefonie. Na widok Leny i Dziudzi mruknęła "hej", proxy uśmiechnęli się do nich, a Sally i Zero pomachały.
- Co robicie? - spytała Lena.
- Oglądamy wiadomości, dzisiaj mówią o twoim kuzynie. - odpowiedział Toby. Otis pociągnęła koleżankę za rękę i obie usiadły przed kanapą.
- Co zrobił? - spytała.
- Zamordował jakąś dziewczynę.. Znaczy nie wiadomo czy to zrobił, bo laska zaginęła i został tylko obraz z jak sprawdzili jej krwi. O! Właśnie pokazują jej zdjęcia! - krzyknął Masky. Widząc zdjęcia "zaginionej" dziewczynom opadły szczęki. Była to ich dzisiejsza modelka.
- Ojej - szepnęła Dziudzia.
- Bajki, puść bajki - poprosiła Sally wchodząc Toby'emu na kolana i próbując wyrwać mu pilot.
- Dobra, dobra, jakie chcesz bajki?
- The Ring? Albo Piątek Trzynastego?
- Nie ma sprawy, Brian weź włóż płytę.
- Którą?
- The Ring.
- Ale super, to mój ulubiony horror! - ucieszyła się ocetka Kaktusiary. I razem z Leną, proxy, Zero oraz Sally oglądały film. Z salonu wyszły dopiero na obiad.
Na obiad było sphagetti bolognese, danie zostało ciepło przyjęte przez mieszkańców i laureatki, tak ciepło, że nie minęła chwila, a zabrakło jedzenia na dokładki.
Atmosfera była raczej przyjemna, wszyscy wesoło rozmawiali (nie licząc Alice i Jane, które jak zwykle musiały się o coś pokłócić). Pod koniec posiłku głos zabrał Masky.
- Moi mili, proszę o uwagę, mam otóż dla was ciekawą wiadomość Wraz z bratem szedłem dziś po schodach i paczcie co znaleźliśmy! - Proxy pokazał wszystkim ładnie złożoną kartkę papieru.
- Zgadnijcie co było napisane!
- Do rzeczy - nakazała wyraźnie zaintrygowana Jane.
- Czytam! - oznajmił Tim.
- Droga Nathalie!
Ty, ja, o północy, na polanie niedaleko rezydencji.
I podpis... Toby! - Rozległy się gwizdy.
- No popacz Nath, ledwo przyjechałaś, a już do ciebie lecą - zaśmiała się Lena, a ocetka waffis oblała się rumieńcem.
- CHWILA.. JA TEGO NIE NAPISAŁEM - krzyknął Toby. Dziudzia i Lena wymieniły spojrzenia.
- Ja też bym tak powiedział - mruknął Hoodie.
- EJ!! ALE SERIO, JA TEGO NIE NAPISAŁEM. MÓWCIE CO CHCECIE, ALE TO JEST JAKIŚ ŻART. W DODATKU NIEŚMIESZNY.. JAK SIĘ DOWIEM KTO TO ZROBIŁ TO NIE BĘDZIE KOLOROWO. - Zdenerwowany proxy gwałtownie wstał i gniewnym krokiem opuścił pomieszczenie.
- Ej Toby! Zluzuj! - zawołał za nim Masky.
- Ciekawe, o którą Nathalie może chodzić... - zastanowiła się Alice patrząc to na Clockwork, to na Nath.
- Na pewno nie o mnie - mruknęła laureatka i odsunęła od siebie pusty talerz. Clocky nie odewała się, wstała i odeszła od stołu. Gdy większość osób już poszła, a przy stole zostały tylko Dziudzia, Lena i kilka innych osób, obie dziewczyny zaczęły się śmiać.
- Nieźle nam to wyszło - mruknęła Otis gdy obie przestały się śmiać.
- Zdecydowanie.. Trochę namieszałyśmy...
- Trochę?
- Trochę bardzo.
- Jak to odkręcimy?
- Nie odkręcimy, sprawa szybko ucichnie - wzruszyła ramionami nastolatka z włosami zaplecionymi w warkocz.
- Taka opcja też dobra - pokiwała głową jej "wspólniczka", następnie obie wyszły z jadalni.
Cisza poobiednia z pewnością ciszą nie była. Najwięcej działo się w salonie gdzie Alice kłóciła się z Jane o pilota, Alan próbował je rozdzielić, Sally budowała z zamek z klocków, Hoodie jej pomagał, a Hitoshi żarła dżem truskawkowy łyżką ze słoika, Nath siedziała obok niej i obserwowała wszystko śmiejąc się w najlepsze. Nagle pojawił się obok niej Masky.
- No hej... Jak ty masz na imię?
- Nathalie, Nath - odparła dziewczyna.
- Ooo, dziewczyna Toby'ego? - W tej chwili Tim zaliczył bolesny upadek z kanapy.
- Jeszcze czego - mruknęła nastolatka.
W tym samym czasie Milly i Marionetka gawędziły w swoim pokoju. Nagle drzwi otworzyły się gwałtownie i wpadł przez nie Jeff szybko je zatrzaskując. Lokatorki spojrzały na niego zaskoczone, a on przyłożył palec do swoich przerażających ust.
- Co ty tu robisz?! - zapytała Marionetka kompletnie się tym nie przejmując.
- Podbijam pytanie - poparła ją Milly, jednak nie zdążyła powiedzieć nic więcej, bo białe ręce mordercy zasłoniły jej usta.
- Cicho, bo inaczej pójdziecie spać. - Dziewczyny się nie odezwały. Killer nasłuchiwał, po kilku dobrych minutach zabrał ręce z twarzy laureatek.
- Dzięki za współpracę. - powiedział i otworzył drzwi, żeby wyjść, jednak gdy tylko przekroczył próg został z całej siły uderzony w głowę... Patelnią? Następnie dwie ręce złapały go za nogi i gdzieś zaciągnęły.
- Achaa - wydusiła Mari.
- Co za pojebany dom - dodała Milly.
O szesnastej była kolacja, oczywiście dla chętnych.
Przy stole siedziało niespełna dziesięć osób wliczając w to Hitoshi, Nath, Hope, Alana, Zero oraz Hoodie'go.
- Nie ma już dżemu - załkała Hitoshi.
- Bo cały zjadłaś. - zauważyła Nath jedząc jabłko.
- Musi być jeszcze przynajmniej jeden słoik - jęknęła truskawkoholiczka.
- Sprawdzałaś już milion razy, nie ma.
- Musi być.
- Ale nie ma, masz zjedz jabłko - Nath podała współlokatorce kawałek swojego owoca.
- Nie chcę jabłka, chcę truskawki! - Ja już z nią nie mogę.. - westchnęła Nathalie i strzeliła facepalma, Alan zaśmiał się.
- Czego się śmiejesz - burknęła dziewczyna.
- Śmieszne jesteście - odparł chłopak.
- Dzięki, wiesz? - Nath rzuciła w niego kawałkiem jabłka, a ten złapał go w locie i zjadł.
- Smaczne - stwierdził.
- Powinnaś spróbować, może zasmakuje ci tak samo jak truskawki? - zwrócił się do Hitoshi, która spojrzała na niego wrogo i rzuciła:
- A udław się tym jabłkiem.
- Hitoshi! - skarciła ją Nath próbując ukryć rozbawienie.
- Alan? Co ci się stało w oko? - wtrąciła się Hope wskazując sporej wielkości, fioletowy ślad pod okiem geja.
- Szkoda opowiadać.
- A właśnie, że nie! To świetna historia! Ja opowiem! - ożywiła się ocetka waffis. Hope nachyliła się do niej dając do zrozumienia, że słucha.
- Byłyśmy z Hitoshi w salonie i tam były też Jane The Killer i Alice, oczywiście się kłóciły, Alanek taki dobroduszny próbował je rozdzielić, i nagle jak dziewczyny szarpały się o pilota, on wystrzelił do góry prosto w oko Alana! - opowiedziała po czym zaczęła się śmiać, a Hope razem z nią.
- Współczuję Alan. - wilczyca poklepała chłopaka po ramieniu.
- Z czym chcesz kanapki Sally? - spytała Zero.
- Z nutellą.
- Nie ma sprawy już ci robię.
- Z nutellą?? Zwariowałaś! To sama chemia! - zaprzeczył Hoodie i postawił przed małą dziewczynką miskę z pokrojonymi owocami.
- Zabierz te zdrowe owoce, jak Sally chce kanapki z nutellą to dostanie kanapki z nutellą!
- Nie, nie będzie jadła tego świństwa! OWOCE. WITAMINY. Tego jej potrzeba!
- Bo ty akurat wiesz czego jej potrzeba - prychnęła białowłosa.
- Zachowujecie się jak stare dobre małżeństwo - stwierdziła Hope.
- Słucham?! - krzyknęli równocześnie mordercy.
- Hope ma rację - poparła czarnowłosą Nath, a Alan pokiwał głową dając do zrozumienia, że się z tym zgadza.
Hitoshi już dawno opuściła pomieszczenie w poszukiwaniu truskawek.
- Że niby ja i Hoodie? A w życiu! - zawołała Zero.
- W końcu powiedziałaś coś mądrego - stwierdził Brian, na co dostał solidnego kuksańca w żebra.
- Zamknij się - zaśmiała się wesoło białowłosa.
Później o osiemnastej wszystkie laureatki zebrały się na korytarzu, na którym już czekała uśmiechnięta od ucha do ucha Alice.
- Gotowe moje drogie? - spytała na co w większości dziewczyny przytaknęły ochoczo.
- Bo dzisiaj czeka was...
FAMILIADA!
Ja nawet sama nie skomentuje tego jak dodaję rozdziały...
Nie skomentuje tego.. Zamierzam się poprawić ;-;
Naprawdę. Jeden rozdział na dwa tygodnie będzie. Obiecuję?
Piszcie czy się podobało,
Kocham Was
- Ala ♥
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro