Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Król Amadeusz zaprasza na herbatkę

Mury zamku były zrobione z kostek czekolady. Czarnych kostek czekolady.
Dachówki wież tworzyły płatki kokosowe. Czarne płatki kokosowe. Wejścia do pałacu strzegły dwa potężne oraz wysokie, czarne lamorożce, w pyskach dzierżące włócznie. Alice i Kot schowały się za pobliskim głazem.
Ala spojrzała pytająco na Kociarę, która pokiwała twierdząco głową.
Chwilę później dwa noże przebiły strażników na wylot, a dziewczyny podbiegły do nich, zabrały bronie i wparowały do pałacu krzycząc i zabijając wszystkie lamorożce na swojej drodze. Dość drastycznie.
- Kot! Musimy znaleźć Lucy, a nie biegać jak opętane - zawołała Ala.
- Jak opętane? Już tak mnie nie komplementuj. - kociara podcięła gardło kolejnemu strażnikowi po czym dodała:
- Gdzie może być król? Hmmm... Może w Sali tronowej?
- W takim razie do Sali tronowej! - niebieskowłosa wraz z Kot ruszyły w stronę wielkich złotych drzwi ze srebrnym napisem "Sala tronowa".
Ta druga psychopatka przyłożyła palec do ust, a następnie uchyliła drzwi i zajrzała do środka, Ala powtórzyła jej ruchy.

Ściany sali były pokryte gobelinami, a na złotej posadzce leżał długi, czerwony dywan prowadzący aż do tronu, na którym siedział duży, dostojny lamorożec o czarnym futrzi e (?), różowym rogu i wielkiej, złotej koronie na głowie. Obok niego, na dostawionym, chyba drewnianym krześle siedział nie kto inny tylko...

Lucy!


W dłoniach trzymała filiżankę herbaty i była w najlepsze zajęta rozmową z Królem.

- Wchodzimy! - oznajmiła Kot i już chciała wejść do pomieszczenia, ale zatrzymała ją Alicja.
- Poczekaj! Może powinnyśmy chwilę poczekać?
- Nie zamierzam czekać! - zaprzeczyła kociara.

- Lucy!!! - wrzasnęła wchodząc do sali tronowej. Brązowowłosa uniosła wzrok i prawie upuściła herbatę.
- Kot! Alice! - podbiegła do przyjaciółek i uściskała je mocno.
- Tak się cieszę, że Was widzę! Jak mnie znalazłyście?
- To była długa wyprawa, mniejsza z tym co ta pseudolama Ci zrobiła?! - zapytała dziewczyna Slendermana i wyciągnęła z kieszeni nóż.
- Co? Amadeusz? - Lucek wyglądała na naprawdę zdziwioną.
- A kto inny?! Ty skurwysynu jak Ci pokażę co potrafię zrobić nożem to...
- Nie, STOP! - krzyknęła Lucy blokując przyjaciółkom drogę do króla.
- On nic mi nie zrobił! Nie jest zły! - dodała. Alice i Kot opuściły noże i uniosły brwi.
- Co ty gadasz?
- Naprawdę! Chodźcie, ale odłóżcie te noże. No, śmiało! - ratowniczki odłożyły bronie i dały się poprowadzić. Lucy poprowadziła je pod tron Amadeusza, który wpatrywał się w nie swoimi wybałuszonymi oczami.
- Pokłońcie się - podpowiedziała.
- Nie ma mowy żebym... - zaczęła Kor, ale nie dokończyła, ponieważ Alice się skłoniła i zmusiła ją do zrobienia tego samego.

- Więc niby nie jesteś zły? - spytała. Lamorożec westchnął i spuścił łeb.

- Wszyscy tak uważają... Jednak prawda jest inna. Spędziłem cztery lata zamknięty w murach tego zamku, każdy rozkaz jaki wypowiedziałem był wykonywany na odwrót. Chociaż chciałem dobrze to i tak było źle - odpowiedział.
- Siadajcie, wszystko Wam opowiem - wskazał dziewczynom miejsca przy stole z herbatką. Te niepewnie je zajęły i spojrzały krzywo na króla.
- No, to będziesz tak się japił czy zaczniesz się tłumaczyć? - zapytała kotka.
- Ym tak już opowiadam, służba! - zawołał, jednak nikt się nie pojawił.
- Dziwne... Zawsze przychodzą kiedy wołam... - Ala i Kot wymieniły spojrzenia.
- Służba jest nieważna! Lepiej opowiedz nam swoją historię - powiedziała szybko jedna z nich.

- Dobrze, Lucjuszu nalej koleżankom herbatki - poprosił król, Lucy wykonała jego polecenie i kiedy wszystkie trzy psychopatki popijały herbatę, Amadeusz zaczął swą historię:

- Panuję na lamorożcowym dworze od ponad siedmiu lat. Zawsze byłem sprawiedliwym królem, słuchałem swoich poddanych i chciałem dla nich jak najlepiej. W trzecim roku panowania ożeniłem się z Księżniczką Mozartową mieszkającą w chmurkowym pałacu. I nawet urodził nam się synek. Nastał czas radości na królewskim dworze, poddani tańcowali i świętowali od rana do nocy. Szczęścia nie było końca, aż pewnego dnia na dwór przybyła pewna staruszka i oznajmiła, że chciałaby dać młodemu księciowi pewien dar. Oczywiście ja i moja małżonka się zgodziliśmy. Okazało się, że nie była to żadna staruszka, a moja ZUA siostra zazdrosna o to, że to ja zostałem królem, która rzuciła klątwę na mojego syna, na mnie i na całe królestwo! Klątwa głosiła, że kiedy mój syn skończy pięć miesięcy zgubi się w cukrowym lesie, moja żona ruszy na poszukiwania go i także zniknie, a na całe królestwo spadnie smutek. Po rzuceniu klątwy wiedźma zniknęła i od tamtej pory nikt już jej nie widział. Natychmiast kazałem pilnować syna jak tylko się dało, nie wypuszczałem go z pałacu. Nadszedł dzień kiedy skończył pięć miesięcy. Tego dnia zamknąłem go w najwyższej wieży żeby mieć pewność, że nic mu się nie stanie. Kiedy wieczorem przeszedłem żeby księcia wypuścić, zobaczyłem tylko pustą komnatę. Kazałem przeszukać cały zamek, moi strażnicy znaleźli tajne przejście w wieży, w której zamknąłem syna. Nie wyobrazicie siebie jak się przestraszyłem kiedy powiedziano mi, że tunel prowadził do... Cukrowego lasu. Zacząłem szukać mojej żony. Nie znalazłem jej, wysłanie straży w poszukiwaniu mojej rodziny także nie przyniosło skutków. Kiedy wybiła północ moje różowe futro stało się czarne, podobnie jak futra strażników, zamek także stał się czarny, a rzeka coca coli zamieniła się w pleśniowe bagna! Każdy mój rozkaz wykonywany był i dalej jest na odwrót. Choć chcę dobrze to efekty są złowrogie. I tak minęły już cztery lata. Moi poddani mnie nienawidzą. Straciłem wszystko co miałem.
Jedynym sposobem na cofnięcie klątwy jest odnalezienie mojego syna. Kiedyś wierzyłem, że to się stanie, ale teraz? Po tych czterech latach opuściła mnie nadzieja...

- nastała cisza. Lucy żarła gofry, Amadeusz był pogrążony we wspomnieniach, a Alice i Kot były zbyt poruszone całą historią żeby cokolwiek powiedzieć.

Tę ciszę przerwał pewien irytujący głos:
- Zostaw te dwie niewiasty królu!!! One muszą uratować przyjaciółkę! Nie możesz im zrobić krzywdy bo JA cię powstrzymam! - w drzwiach sali tronowej stanął nie kto inny tylko Volflang.

- Następnym razem mocniej
go walnę - mruknęła Kot.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro