Rozdział 3/cz2
Zeszliśmy razem na dół. Przy stole siedzieli już mój ojciec, który dopiero wrócił z pracy i bracia, a mama krzątała się gdzieś po kuchni.
-Dzień dobry -przywital się szatyn, gdy siadalismy juz do stołu.
-Witaj Adamie. Jak ci minęła podróż? -zapytał mój tata odkładając gazetę, którą właśnie czytał.
-Bardzo dobrze, dziękuję -odpowiedział z uśmiechem.
-To dobrze, bo na pewno jesteś głodny -odezwała się mama niosąc w rękach tacę z dużą ilością kanapek.- A propo do kiedy u nas zostajesz?
-Nie chciałbym stwarzać problemu...
-Oj Adasiu. Dla nas to żaden problem. Czuj się jak u siebie w domu -przerwała mu przemiłym głosem kobieta.
-Na ile mi państwo pozwólcie, na tyle zostane, aczkolwiek nie chciałbym naciągnąć gościnności- uśmiechnął się nieśmiało.
-Oh my gosh jakie maniery! Chłopcy uczcie się od niego, bo to anioł, a nie urwis -zaśmiała się.
-A ja nie jestem aniołkiem?- zapytał Blaise robiąc słodką minkę w stronę mamy.
-Chyba zbuntowanym aniołem -zażarował tata.- A teraz czekolada marmolada przy jedzeniu się nie gada. Smacznego.
Jak zarządził mężczyzna zjedliśmy posiłek w milczeniu. Następnie ja Adam i bliźniacy udaliśmy się do mojego pokoju i usiedliśmy wygodnie na łóżku.
-To do kiedy w końcu zostajesz Adam?- zagadnął Ed.
-Tak jak mówiłem nie wiem, ale jak najdłużej -uśmiechnął się do mnie i puścił mi oczko.
-Mówiłem wam, że jeśli nie przestaniecie to żygnę tęczą -jęknął Blaise.
-Ale co my takiego robimy? -zapytałam z lekkim oburzeniem.
-Te wszystkie tiki i sloweczka typu kwiatuszku, księżniczko blee...- odparł z krzywą miną, jakby dopiero zjadł cytryne.
-Och weź sobie znajdź dziewczynę, to zobaczysz jak to jest- uśmiechnęłam się. - Co powiesz na Anastazje? Wydaje się miła i jest w miarę ładna.
-No niby tak, ale jednak nie jest idealna.
-To jaki jest według ciebie ideał dziewczyny? -spytał Adam przyłączając się do rozmowy.
-No wiesz. Dziewczyna powinna być odważna i zadziorna, ale też uczuciowa, którą można przytulic. Kolor włosów, no cóż najlepsze byłyby brązowe wpadające w rudy, a oczy zielone jak trawa...
-Zaraz, zaraz. Czy ty czasem nie opisujesz naszej Alex- zapytał Edward, który uśmiechał się jak głupi do sera.
-A to moja wina, że Alex jest ideałem dziewczyny?- odpowiedział pytaniem na pytanie Blaise. - No, ale dosyć o mnie. To teraz pognębimy Eda. Co tam Edziu? Jak z twoim życiem partnerskim.
-No... normalnie -mój brat zaczął drapać się nerwowo po karku, a jego blada twarz przybrała barwę czerwieni.
-Czy my o czymś nie wiemy? -spytałam z uśmiechem.
-No bo wiecie... -chłopak zaczął się delikatnie jąkać. - Bo... Ja... Chyba...
-No wyduś to z siebie!
- Jestem gejem.
Spojrzelismy na niego w osłupieniu. Edward Malfoy gejem? To nie może być prawda. Przecież znam swojego brata jak własną kieszeń i nigdy nie przypuszczałabym, że jest gejem.
Blaise spojrzał na brata i zaczął się z niego śmiać, a tamten tylko mocniej się zaczerwienił. Zaraz, zaraz... Zaczerwienił? Przecież to nie w jego stylu.
-Edziu, hahaha bardzo dobry Hahaha żart hahaha. Edzio pedzio Hahaha -śmiał się Blaise, jednak mi było trochę żal brata.
-Wiecie, to ja już może sobie pójdę -odparł ze spuszczoną głową i wyszedł z pokoju, a ja za nim. Przecież nie mogłam go zostawić w tym stanie.
Chłopak skierował się do swojego pokoju i wyszedł na balkon. Usiadł na drewnianej ławce, którą kiedyś przytachtał tam sobie. Chłopak uwielbia obserwować gwiazdy nocą, co za tym idzie, jest jednym z najlepszych w astronomii. Z nim nie dalbyś rady się zgubić.
-Mogę? -zapytałam, gdy wyszłam tuż za nim z pomieszczenia.
-Ta, jasne -odparł obojętnym tonem. Siedzieliśmy przez chwile w milczeniu wpatrując się w gwieździste niebo.- Nie powinienem wam tego mówić.
-Że jesteś gejem? Przecież to normalne.
-Widocznie nie dla Blaisa.
-Oj Edward, przecież wiesz jaki jest Blaise. On zachowuje się jakby miał trzy lata, a nie prawie szesnaście. Jego reakcja była wręcz chamska i przez chwilę miałam ochotę walnąć go w tą głupią głowę. Po prostu wyjechałeś z tym tak nagle i potrzebujemy czasu, żeby się z tym oswoić. Rozumiesz?
-Mhm.
-No, a teraz powiedz mi kto jest twoim wybrańcem.
-Lukas- szepnął po chwili milczenia.
Popatrzyłam na niego zaskoczona. No okay. Od jesiennego tygodnia z mugolami zaprzyjaznili się, ale bez przesady żeby zmienić orientację i się od razu zakochać.
-Eee... On o tym wie?
-No właśnie mam do ciebie małą prośbę -spojrzał mi prosto w oczy. Widziałam w nich smutek i niepewność.- Chodzi o to, czy mogłabyś zapytać się Lukasa, gdy będzie u nas nocował, o to czy ma dziewczynę i czy w ogóle interesują go one. Proszę...
-Uhh no okay. Zapytam się go. Ale jeżeli mi coś obiecasz.
-Wszystko.- uśmiechnął się szczęśliwy.
-Nie będziesz przejmować się Blaisem i jego żartami.
-Nie będę! Obiecuje! Jesteś najlepszą siostrą na świecie! -wykrzyknął i mocno mnie przytulił. -A jeżeli chodzi o Adama, to fajna z niego dupeczka.
-Edwardzie Malfoy przywołuje cie do porządku! -zaśmiałam się i mocniej wtuliłam w brata.
-A teraz tak na serio. Idź juz do swojego chłoptasia, bo będzie zazdrosny.
-Och, przecież nie ma o co. Po pierwsze jesteś moim bratem, a po drugie jesteś gejem.
-No dobra już idź. Dobranoc!
-Pchły na noc!- powiedziałam i wyszłam z pokoju.
Udałam się do swojej sypialni, gdzie zastałam Adama, który przypatrywał się zdjęciom, które ustawione były na szafce w czarnych ramkach.
-Kim jest ten chłopak? -zapytał i wskazał na zdjęcie, które zrobiliśmy rok przed śmiercią Kevina. Byliśmy wtedy w górach na wycieczce rodzinnej z okazji urodzin bliźniaków.
-To Kevin. -odparłam krótko.
-Kim on jest?- spytał nie dając za wygraną.
-Nie chce o tym gadać -ucięłam temat i położyłam się na łóżku tyłem do chłopaka.
Po chwili poczułam jak materac się ugina, a ktoś kładzie się za mną i mocno mnie do siebie przytula.
-Przepraszam- szepnął mi prosto do ucha.- Nie powinienem pytać.
-Nie masz za co przepraszać -powiedziałam i odwróciłam się do niego przodem.- Nie wiedziałeś, że to drażliwy dla mnie temat. Obiecuje, że kiedyś ci opowiem, ale jeszcze nie dziś. Okay?
-Okay.
-A teraz chodźmy spać, bo jestem zmęczona -odparłam i mocniej wtuliłam się w Adama.
-Twoja mama pościeliła mi łóżko w pokoju gościnnym.-przypomniał sobie.
-Trudno. Dziś śpisz ze mną, bo się za tobą stęsknieniłam.
-Kocham cię.
-Ja ciebie tez -szepnęłam i odplynelam do krainy Morfeusza.
Kochani czarodzieje!
Przepraszam, że dodaje ten rozdział później niż miałam zamiar, ale miałam strasznie dużo nauki i nie miałam zbytnio czasu :( Za dużo "miałam" jest w tej wypowiedzi :/ ale mam nadzieje, że Wam to nie przeszkadza :)
Dziękuję Wam za cierpliwość, wyświetlenia, gwiazdki, komentarze i do następnego rozdziału :)
Ściecha
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro