Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 22

Obudziłam się następnego dnia przygnieciona przez kogoś. Tym kimś był Blaise, który miał swoje nogi na moim brzuchu.

-Złaź ze mnie -powiedziałam próbując zrzucić jego kończyny dolne z mojego ciała. Niestety to nie pomogło, bo mój braciszek spał jak zabity.- Wstawaj!

Wzięłam najbliższą poduszkę i zaczęłam go nią bić. Na szczęście to akurat pomogło.

-Au! Co ty robisz?! Zostaw mnie! Chcę jeszcze spać!!

-Pozwolę ci spać ale najpierw złaź ze mnie.

-Mmm ale ty jesteś taka wygodna...

-Blaise!!

-No dobra, dobra.

Chłopak poturlał się na drugi koniec łóżka, a ja wstałam i weszłam na balkon.
Słońce dzisiejszego dnia bardzo świeciło. Delikatny wiatr powiał moje włosy. Zamknęłam oczy i Cieszyłam się pięknem poranka.

Nagle ktoś mnie przytulił całując w policzek. Odwróciłam się do niego przodem.

-Jack? Co ty tu robisz?

-Postanowiłem spędzić z tobą cały dzień tak we dwoje.

-A pan Weasley?

-Powiedział, że do 20.00 mamy czas. Więc streszczaj się i chodź. Tylko weź strój kąpielowy i ręcznik.

-Po co?

-Hm... No pomyśl. Po co się bierze stroje kąpielowe...

-Dobra już wiem. Daj mi dwadzieścia minut na przebranie się.

-Czekam na dole.

Wyszedł zostawiając mnie samą. Mmm cały dzień sam na sam z Jackiem. Ciekawe co szykuje.

Otworzyłam szafę i zaczęłam w niej szperać. Hm... Co by tu ubrać?

W końcu postawiłam na zwiewną białą sukienkę, sięgającą mi do połowy ud z brązowym paskiem. Wzięłam małą torebkę, do której włożyłam mój błękitny strój kąpielowy.

Zeszłam na dół po schodach. Po drodze spotkałam Adama, który przejrzał mnie wzrokiem od stóp do samego czubka głowy.

W progu spotkałam Jacka, który ubrał granatowe spodenki i niebiesko -białą koszule podwiniętą w rękawach. W ręce trzymał duży kosz piknikowy Gdy mnie zobaczył szeroko się uśmiechnął odsłaniając tym samym swoje piękne białe zęby.

-Cześć śliczna. Gotowa?

-No, jak widzisz. To gdzie w końcu idziemy?

-Niespodzianka. Tylko najpierw muszę zawiązać ci chustke na oczy.

-Po co?

-Dla zwiększenia efektów -uśmiechnął się i obrócił mnie tyłem do siebie.- Nie bój się. Chyba mi ufasz?

-Tak, tylko myślę, że to jest niepotrzebne.

-Oj kochanie nie narzekaj. Dziesięć minutek ze związanymi oczami cie nie zbawi- powiedział zakładając mi delikatnie czarny materiał na oczy, przez co nic nie widziałam.

Gdy skończył zaczął łagodnie całować mnie po szyji.

-Jack, chodźmy już.

-Już idziemy misiu- chwycił mnie w talii i zaczął gdzieś prowadzić.

Nie wiem ile tak szliśmy, ale wydaje mi się, że bardzo długo, bo nogi zaczynały mnie już powoli boleć, gdy chłopak odsłonił mi chustke.

Staliśmy na wybrzeżu jeziora. Było o wiele piękniejszy od tamtego gdzie stał nasz domek letniskowy. Woda w tym magicznym miejscu była przejrzysta, bez ani jednego zanieczyszczenia, czy brudu. Gdzieniegdzie kwitły kolorowe kwiatki. Wokół nas rosły ogromne liściaste drzewa.

Jack otworzył kosz piknikowy i wyjął z niego duży czerwono-biały koc. Rozłożył go na zielonej trawie i zaczął wypakowywac zawartość bagażu.

-Możesz iść się przebrać w strój, a ja wszystko przygotuje -zaproponował.

-Na pewno nie trzeba ci pomóc?- zapytałam, na co chłopak pokręcił głową -Oki. To ja cie tu na chwilę zostawię.

Oddaliłam się troszkę i za drzewem przebrałam się szybko w strój. Gdy już wróciłam mój chłopak był już dawno przebrany w czerwone kąpielówki i leżał na kocu, na którym były dwa sloiczki z puddingiem czekoladowym, taca truskawek i dwa kieliszki z jakimś płynem.

Siadłam obok niego, na co on zaczął lustrować mnie wzrokiem na wylot.

-Powinnaś częściej nosić stroje kąpielowe- powiedział w końcu po dłuższej ciszy- Wyglądasz w nich naprawdę sexownie.

Moje policzki stały się leciutko różowe.

-Mhm. Będę latać z gołym tyłkiem po całej szkole, jak moja kuzynka -parsknęłam.- Nie, dzięki wolę swój mundurek.

-Oj, ale gdybyś od czasu ubrała coś z pazurkiem, tak jak Angi, to nie byłoby źle.

-O, widzę, że ktoś tu znalazł sobie nowy przezwisko dla mojej kuzynki! Świetnie! Może jeszcze nazwij ją kicia, albo nie. Wiem...

-Alex. O co ci chodzi? Czyżbyś była zazdrosna?- uśmiechnęł się zawadiacko, lecz mi nie było aż tak do śmiechu.

-O ciebie i ją? Jak dla mnie w każdej chwili możesz do niej polecieć i ze mną zerwać. Mi to tak szczerze mówiąc wisi.

Odwróciłam się na drugi bok tyłem do Jacka. On i ta zdzira zaczynają mnie co raz bardziej wkurzać.

-Oj kwiatuszku, przecież wiesz, że cię kocham i nie zostawię cię dla żadnej innej.- odparł głaskając mnie delikatnie po ręce. -No nie obrażaj się tak.

-Odczep się.

-Masz pięć sekund żeby być wesoła, bo jak nie...

-To co mi niby zrobisz? Zostawisz mnie?

-Nie. Pięć... Coś ci zrobię. Cztery...

-Ciekawe co niby?

-Trzy... Wszystko mogę Dwa...

-Śmieszny jesteś naprawdę.

-Jeden... Zero...

Nagle Jack podniósł mnie jak worek z ziemniakami i ruszył żwawym krokiem w stronę wody.

-Puszczaj mnie!!- krzyknęłam waląc pięściami w jego plecy, na co on odpowiedział klaśnięciem w dupe. Tak. Uderzył mnie. Świetnie.

Zaczął co raz bardziej zbliżać się do jeziora. Był już po uda w niej.

-Jack, proszę puść mnie- poprosiłam łamiącym się głosem.

Chłopak westchnął i obrócił mnie tak, że teraz trzymał mnie na księżniczkę. Wtuliłam się mocno w jego szyję. White zaśmiał się cicho.

-Co cię tak bawi?!- zapytałam zdenerwowana.

-Czy ty boisz się wody?

-Nawet jeśli, to co? Jack proszę chodźmy na brzeg.

-Najpierw powiedz mi dlaczego tak się jej boisz?

-Nie chce o tym gadać.

-Powiedz...

-Nie!

-Powiedz albo będę musiał cię zamoczyć.

-Mój starszy brat utopił się na moich oczach gdy byłam mała! Pasuje ci?! -krzyknęłam, a z moich oczu wypłynęły pojedyncze łzy. -Zanieś mnie na brzeg!

-Ja... Przepraszam.

Chłopak odłożył mnie bezpiecznie na brzeg. Usiadłam na kocu i podkurczyłam nogi.

Odkąd był ten wypadek nigdy nikt o nim nie wspominał przy mnie. Obwiniałam się za to, bo mogłam mu pomóc, choć wszyscy sprzeczali się, że to i tak by nic nie dało. Kevin. Tak miał na imię mój starszy o pięć lat brat, który nie żyje.

Pewnego letniego dnia wybraliśmy się całą rodziną nad morze. Słońce mocno świeciło, a my wszyscy bawiliśmy się w wodzie. Mama zawołała nas na lody czekoladowe. Bliźniaki i tata wybiegli szybko z wody, a ja i Kevin zostaliśmy jeszcze chwile.

-Kev chodz! -zawołałam, gdy stałam juz na brzegu.

-Już! Tylko ostatni raz zrobię fikołka!

Przypatrywałam się bratu, który zszedł trochę głębiej, aby zrobić przewrót. Zanurzył się pod wodę. Minęło pół minuty, a chłopak się nie wynurzał. Czekałam i czekałam mając nadzieję, że wyjdzie na powierzchnię.

Nagle podszedł do mnie tata i zapytał, czemu nie idę i gdzie jest Kevin.

-Cekam na Kevina, ale juz długo siedzi pod wodą- odparłam, a ojciec spojrzał na mnie przestraszony i zanurkował.

Po chwili wyjął mojego brata juz martwego...

Hejka moi kochani!!

Zbliżamy się już powoli do 2k wyświetleń <3 Bardzo, bardzo, bardzo wam za to dziękuję.

I jeszcze jedna sprawa.

Zastanawiam się nad zmianą okładki. Wydaje mi się, że ta aktualna jest troszkę denna.
Chciałabym poznać waszą opinie na ten temat.

Jeszcze raz dzięki za gwiazdki i wyświetlenia
Ściecha

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro