Rozdział 20
Tuż po tym jak wysiedliśmy z auta Blaise pobiegł w stronę domu.
-Będę miał najlepszy pokój! -krzyknął będąc w połowie drogi.
-Heh szkoda tylko, że nie ma kluczy- zaśmiał się pan Weasley kręcąc kluczami na palcu.
Podbiegłam do niego i mu je wyrwałam.
-Bardzo przepraszam panie psorze, ale mój współlokator i ja nie możemy mieć byle jakiego pokoju -uśmiechnęłam się i dołączyłam do mojego brata.
-A bagaże?! -zawołał mój chłopak.
-Jack wiesz jak ja cie kocham- cmoknęłam mu w powietrzu i uciekłam.
Gdy dopadłam drzwi szybko wyjęłam klucze i otworzyłam je.
Weszliśmy razem z Blaisem i zamknęliśmy się od środka.
Wtedy zauważyłam, jak piękne jest wnętrze. Ściany były czerwone. Na środku salonu stała brązowa duża rogówka, dwa wygodne krzesła tego samego koloru i mały stół. Na ścianie na przeciwko powieszony był ogromny telewizor. Obok mieścił się kominek.
Koło salonu stała drewniana kuchnia z podświetlaną wyspą na środku. Korytarz prowadzący do dwóch pokoi i łazienki był obok schodów prowadzących na górę.
-Wow- wymsknelo mi się.
-Rusz się Al, bo za niedługo nie będziemy mieli takiego wyboru. To co? Góra czy dół?
-Góra -odparłam zdecydowanie.
Wbieglismy po schodach i weszliśmy do pierwszego pokoju. Ściany były drewniane. Na środku stało duże łóżko małżeńskie, a obok duża szafa i toaletka. Duże okno skierowane było na ciemny las.
-Nie tu- powiedziałam i skierowałam się do kolejnej sypialni.
To drugie było troszkę lepsze od poprzedniego. Zamiast łóżka małżeńskiego były dwa pojedyncze. Minusem były skóry na ścianach.
-Tez nie.
Pozostał nam ostatni pokój. Weszłam do niego i pierwsze co zwróciło moją uwagę to balkon wychodzący na jezioro. Wyglądał jak jakiś piękny obraz. Woda, las, kolorowe kwiaty. To wszystko jak w jakimś filmie. Zastygłam na chwilę podziwiając cudowny widok.
Później zauważyłam, że pomieszczenie jest dwa razy większe niż poprzednie. Drewniane ściany pomalowane zostały na biało. W rogu stał mały kominek, a koło niego znajdowała się ogromna, czarna szafa i toaletka. Jedynym minusem było dwuosobowe łóżko, ale dla takiego widoku warto się poświęcić.
-Blaise bierzemy ten pokój! -krzyknęłam do brata, na co szybko przyszedł do mnie.
-Jestem za, tylko jest jedno ale, które zapewne przeszkadzać będzie i mi i tobie- odparł gdy już zapoznał się z pomieszczeniem.
-Łóżko małżeńskie -powiedziałam, na co mój brat przytaknął. -Jakoś przeżyjemy.
-To chyba czas już otworzyć tamtym drzwi -uśmiechnął się.
-Oj wiesz braciszku jaki ty jesteś hojny- rzekł z sarkazmem w głosie Ed wchodząc do pokoju razem z resztą. -Daliśmy sobie rady bez ciebie.
-To bardzo dobrze, bo ja mam ochotę teraz walnąć się na łóżku i spać -zrobił co powiedział i juz po chwili leżał rozłożony na całym materacu.
-Kanapa na Blaisie! -krzyknął Jeff, na co wszyscy, z wyjątkiem pana Weasleya i Angeli znaleźliśmy się na moim bracie.
-Phy dziecinada -mruknęła dziewczyna. -Idę poszukać sobie jakiegoś pokoju.
-Czekaj, czekaj Angela, bo musimy sobie ustalić kto z kim śpi w pokoju- zatrzymał ją pan Weasley. -Alex śpi z Blaisem. Podobno bracia White też. Czy to jest nadal aktualne?
-Tak proszę pana -odparł Adam.
-Dobrze czyli zostało nas... Czy Moglibyście się na chwilę skupić i nie wydurniac się?!
Wszyscy jak na zawołanie ustawiliśmy się w rządku.
-No, tak lepiej. Czyli zostało nas pięciu...
-Ja mogę spać z którymś z chłopców -zaproponowała moja ukochana kuzynka szczerząc się.
-Nie, nie możesz- uśmiechnął się krzywo profesor.- Zostały nam trzy sypialnie, a nas jest pięciu, czyli Angela jako dziewczyna, będziesz spać sama.
-Uhh. Dlaczego Alex może, a ja Nie?
-Bo ja tak mówię.
-Proszę pana, to ja mogę spać z Lukiem - zaproponował Ed.
-Świetnie. Tylko pozostaje pytanie czy Jeff chce spać ze mną w pokoju.
-Nie mam nic przeciwko temu -odparł radośnie.
-No, czyli pokoje mamy z głowy. Jest godzina 16.00. Macie trzy godziny na rozpakowanie się i na odpoczynek. O 19.00 kolacja, a potem będziemy ustalać plan dni na najbliższy tydzień.
Wszyscy rozeszli się do swoich pokoi, z wyjątkiem mnie i Blaisa, bo nikt się nad nami nie zlitował i musieliśmy iść po swoje walizki.
Gdy już wróciliśmy z bagażem, Blaise walnął się na łóżko.
-Którą stronę szafy bierzesz? -zapytałam.
-Wolną.
-Uhh. Czyli?
-Wybierz sobie którą chcesz. Podobno kobiety mają pierwszeństwo.
-Ja biorę górę, ty bierzesz dół. Ja biorę łóżko od strony balkonu, a ty od ściany. Toaletke biorę ja, a ty bierzesz Yyy... to krzeslo w rogu.
-Okay. Czyli mogę iść już spać?
-A rozpakować się nie musisz?
-Uhh. No wiesz, mam taką najwspanialszą, najpiękniejszą, najcudowniejszą siostrę, która znając jej dobry charakter na pewno mnie rozpakuje.
-Ta siostra, to chyba anioł nie kobieta.
-Mówię ci. Sto, a nawet milion razy lepsza.
-Och... Blaise, Blaise. Znajdź ty w końcu sobie jakąś dziewczynę, która by ci usługiwała. A właśnie. Czemu ty, ani Ed, ani Jeff nie macie dziewczyny?
-Jeff jest zakochany w tobie i nie chce nawet słyszeć o innej. Edward, no cóż. Chyba musze zdradzić ci moje podejrzenia. Wydaje mi się, że jest gejem. No, a ja. Hm... Tak jakoś nie ma idealnej kandydatki. Jedyną jest moja siostra, ale niestety jest moją młodszą siostrzyczką.
-Już dobra, dobra, przestań tak tą siostrę chwalić. Na pewno ma jakieś wady.
-Jest potwornie piękna.
-Przestań, bo posądze cie o kazirodztwo -zaśmiałam się.
-Ehh nie da rady- westchnął. -Moja gwiazdka ma chłopaka, którego bardzo kocha,a rodzice pewnie by się nie zgodzili.
Zaczęłam się z niego śmiać. Debil. Robił wszystko żebym go rozpakowała. Szybciej by mu było to zrobić niż mi tak cały czas słodzić.
Po chwili chłopak dołączył się do mnie i razem śmialiśmy się, aż nam nie zabrakło tchu.
-No to co? Rozpakujesz mnie?
-Ehh... Sama nie wiem.
-No proszę...
-Okay. Ale pod jednym warunkiem.
-Jakim?
-Gdy Cię poproszę, gdy będę chciała zostać sama lub z kimś wyjdziesz z tego pokoju.
-A z kim ty byś chciała zostać sam na sam w sypialni- zaczął poruszać brwiami w górę i w dół.
-No nie wiem. Może wytęż swoją mozgownice i pomyśl.
-Nie, bo się jeszcze spoce i mi się zniszczy fryzura, którą układałem całe rano. No więc? Rozpakowywujesz czy nie? Bo zaraz mamy kolacje.
-No już, już. Cierpliwości. Mamy jeszcze dwie godziny.
Podeszłam do szafy i zaczęłam po kolei wyjmować ubrania Blaisa. Nagle natrafiłam na mój błękitny, dwuczęściowy strój kąpielowy. Co on tutaj robi? Przecież miałam go nie brać, bo stwierdziłam, że i tak nie będę się kąpać. Czuje na odległość jakiś spisek.
-Blaise, co mój strój robi w twojej walizce?
-Leży?
-Pytam na poważnie.
-A ja ci najbardziej poważnie na świecie odpowiadam.
-Po co mi go spakowałeś? Przecież wiesz, że i tak nie będę pływać.
-Al, Al, Al moja kochana siostro. Pomyśl logicznie. Jeżeli Angela, która cię nienawidzi wzięła strój kąpielowy, co jest bardzo prawdopodobne, a w zasięgu jej wzroku są przystojni faceci to...
-To będzie świecić tyłkiem przed ich oczami. Jejciu dzięki Blaise. Jesteś kochany. Jak ja mogłam o tym nie pomyśleć. Kurcze i nawet nie wzięłam żadnych kosmetyków...
-Wziąłem.
Pisnęłam i rzuciłam się bratu na szyję. Okay przy jego 178 wzrostu, a moim 160 mogło to wyglądać trochę dziwnie, ale nie zważałam na to. Nie wiem co ja bym bez tego głupka zrobiła.
-Dobra, dobra puść, bo mnie jeszcze udusisz- zaśmiał się.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro