Rozdział 15
Zaczęłam robić się senna. Nie uszło to uwadze Jacka, który wstał z łóżka i przykrył mnie kołdrą. Zsunęłam się niżej na poduszkę i zamknęłam oczy. Chłopak zaczął delikatnie głaskać mnie po głowie. Jednak oczywiście nie mogło to trwać wiecznie. Do sali wparowali Jeff, Blaise i Ed. Spojrzałam na nich zmęczona.
-Dobra Jack idź odpocząć do pokoju. Zajmiemy się Alex- powiedział mój brat.
-Nie trzeba, zostane z...
-Jack idź -przerwałam mu.- Jesteś zmęczony. Przyjdziesz jak się wyśpisz i odświeżysz.
-Dasz sobie radę? -zapytał z troską w oczach.
-Przecież nie będę sama. Będą Jeff i bliźniacy. Idź juz.
-Dobrze. Pa- nachylił się i pocałował mnie w czoło. -Śpij dobrze.
-Ty też- uśmiechnęłam się.
Wyszedł zostawiając mnie z resztą chłopaków.
-Jak się czujesz? -spytał troskliwie Blaise.
-Bywało lepiej. A teraz pozwólcie, ale zdrzemnę się troszkę, bo jestem senna.
-Oki.
-Jeśli chcecie, możecie już iść i zająć się swoimi sprawami.
-Eno co ty, zostaniemy tu z tobą i popatrzymy jak sobie pięknie śpisz jak śpiąca królewna- uśmiechnął się Jeff.
-Okay. A nie wiecie kiedy mnie wypisują, bo to łóżko jest strasznie nie wygodne, a moje jest takie milutkie i tęsknię za nim.
-Ewentualnie pani Agatha powiedziała, że najwcześniej jutro, choć rodzice kazali jak najdłużej cie tu podtrzymać.
-Łatwo im mówić bo mogą sobie spać w wygodnych łóżkach.
-Oj, ale przyznaj, że jak leżysz na Jacku to jest ci wygodnie- zaśmiał się Blaise.
-No a komu by nie było? A tak w ogóle to skąd wiecie, że na nim spałam. Przecież nie byliście u mnie? No chyba że wam Jeff powiedział.
-Byliśmy u ciebie z Blaisem w nocy, ale spaliście twardo przytuleni do siebie. To było takie sweeeeetaśne.
-Ugh. Dobra idę spać. Tylko jeżeli któregoś z was usłyszę to mu nogi z dupy powyrywam.
-Doprawdy? Nie mogę się tego doczekać -zza pleców chłopaków usłyszałam głos Adama, który zapewne uśmiechał się jak głupi do sera.- Witajcie przyjaciele.
O dziwo wszyscy się z nim miło przywitali. Nie mogłam uwierzyć. Przecież on był moim wrogiem numer jeden. Jak oni mogli się z nim przyjaźnic??
-Cześć Alex- chłopak zwrócił się do mnie z uśmiechem.- Jak się czujesz?
-Normalnie?- burknęłam.- Czego chcesz?
-Chciałem się tylko zapytać jak się czujesz- jaki dupek!! Jak on może tak kłamać przed moimi braćmi?! I jeszcze ta zatroskana mina?! Prawdę mówiąc jest świetnym aktorem.
-Taaa na pewno.
-Alex ogarnij się -skarcił mnie mój własny brat? Tak to musi być zły sen z którego za chwilkę się obudze.
-Uszczypnij mnie- zwróciłam się do Jeffa.
-Po co?
-Bo chce się obudzić z tego głupiego snu.
-Alex, ale to nie jest sen- chłopak najwyraźniej próbował mnie uspokoić. -Chłopaki, Eee może byśmy wyszli, bo nasza księżniczka jest senna, a my jej przeszkadzamy.
-Oki, tylko ktoś musi z nią zostać.- odparł Blaise.
-Naprawdę nie...
-Ja z nią zostane, a wy idźcie -przerwał mi Jeff.
-Ok, to my się zbieramy. Do zobaczenia za godzinę.
Całą trójką wyszli ze skrzydła szpitalnego.
-No, to teraz możesz spokojnie zasnąć -uśmiechnął się ciepło.
-Dzięki.
-Do usług.
Zamknęłam oczy. Próbowałam zasnąć, ale jedna rzecz przez którą nie mogłam oddać się w krainę Morfeusza nie dawała mi spokoju.
-Jeff?
-Tak?
-Czy wy no... Czy wy się przyjaźnicie z Adamem?
Chłopak spojrzał na mnie zdezorientowany. Chyba nie spodziewał się tego pytania, no ale cóż. Życie bywa zaskakujące. Nieprawdaż?
-Eee, no bliźniacy się z nim kumplują i wogóle, ale ja tak szczerze nie za bardzo mu ufam.
-Jedyny normalny się znalazł.
-Dlaczego tak uważasz?
Opowiedziałam mu wszystkie historie, które wydarzyły się z udziałem chłopaka. Słuchał mnie w skupieniu, ale po jego oczach widziałam jak w środku buzuje w nim gniew.
-Jak ja go kiedyś dorwe to mu nogi z dupy powyrywam.
-Jeffi szkoda twoich nerwów na takiego śmiecia jak on.
-Dla ciebie nie.
Oooo to było takie słodkie. Czuje się jak w filmie. A jednak to prawdziwe życie.
-Jeff, kochany jesteś, ale naprawdę, jemu nic nie da się zrobić. No, ale trudno. A teraz chodź i połóż się koło mnie, bo jest mi strasznie niewygodnie.
Chłopak uśmiechnął się i zrobił to o co go prosiłam. Tak jak wcześniej do Jacka, wtuliłam się w jego tors, a on objął mnie ramieniem. Było mi tak ciepło i wygodnie, że po minucie zasnęłam.
Obudziłam się następnego dnia. Słońce świeciło przez zamglone szyby. Spojrzałam na chłopaka, na którym spałam. Jack?! Przecież wczoraj zasnęłam na Jeffie? A może to mi się śniło?
-Jack?
-Dzień dobry księżniczko. Mam dla ciebie wspaniałą wiadomość.
-Jaką?
-Na pewno się z niej bardzo ucieszysz.
-Przejdź do konkretów.
-Będziesz taka szczęśliwa...
-Jack!!
-No dobra, już dobra. Dziś cię wypisują.
-O której?
-Podobno jak się obudzisz.
Cieszyłam się i to bardzo. Nareszcie moje wygodne łóżko i przytulny pokoik.
-Jack?
-Tak słońce?
-Czy wczoraj zasnęłam na Jeffie?
Zdziwiło go lekko pytanie i chyba trochę zdenerwowało, ale musiałam go o to zapytać.
-Tak, ale nie rozmawiajmy o tym. Powiedz lepiej jak się czujesz.
-Ugh... Wszyscy pytają mnie o to jak się czuje. To bywa strasznie wkurzające. Może lepiej pogadajmy co się w szkole dzieje czy coś takiego.
-Oki. Tak szczerze to ostatnio nic szczególnego się nie wydarzyło. Wczoraj po śniadaniu...
I tak urwał mi się film. Wiem to trochę hamskie, że go nie słucham, no ale chyba przeżyje jakoś. Zastanawia mnie fakt, że Jack nie był wściekły za to że spałam na Jeffie. Tak w sumie powinnam się z tego cieszyć, no ale dlaczego na mnie nie nawrzeszczał? Miał do tego prawo, bo wiem, że ci dwaj się nienawidzą. A Jack zachował się naprawdę spoko i nic z tego nie zrobił tylko po prostu chciał zapomnieć.
-... Alex, czy ty mnie w ogóle słuchasz? Ziemia do Alex, Alex do ziemi.
-Yyy tak, tak. A o czym mówiłeś?
-Zastanawiam się o czym ostatnio tak natarczywie myślisz.
-Ja? Nie, ja naprawdę cie słucham, tylko po prostu na chwilkę się zamyśliłam.
-Taaa na chwilę.
-Jack, naprawdę przepraszam, ale...
Nie dał mi dokończyć, bo chwycił łagodnie swoją dłonią mój policzek i wbił się w moje usta. Mmm to było takie słodkie. Dłońmi chwyciłam go za szyję i zaczęłam ciągnąć go delikatnie za końcówki włosów. Chłopak jęknął w moje usta, gdy za mocno go pociągnęłam.
Niestety jak zwykle ktoś nam musiał bezczelnie przerwać.
I dobiliśmy do 500 wyświetleń. Bardzo Wam za to dziękuję *.*
Jesteście kochani. Postaram się częściej dodawać rozdziały. Jeszcze raz Wam dziękuję oraz życzę troszkę spóźnionych wesołych mikołajek.
Ściecha
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro