Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdzial 1/cz2

Minęło pół roku. Przez cały ten czas myślałam o Adamie. Czy dalej mnie pamięta. Czy jest tam bezpieczny. Nie mogłam się skupić na niczym. Uczyłam się godzinami w zakamarkach biblioteki, tak żeby nikt mi nie przeszkadzał. W nocy płakałam z tęsknoty za chłopakiem.
Rzadko wychodziłam gdzieś poza zamek. Nawet quidditch nie sprawiał mi tyle radości co kiedyś.

Pewnego dnia kapitan drużyny- Harry wydarł się na mnie co ja sobie wyobrażam, że tak beznadziejnie gram?! Przeze mnie przegramy wszystkie mecze, a to tylko przez moje humorki. Wtedy wkurzony Blaise podszedł do niego i zaczęli się bić. Trochę krwawo było, ale jednak w porę przeszkodziłam mojemu bratu, aby przez przypadek nie zabił chłopaka. Jako jednemu opowiedziałam o tym co czuje, a Blaise próbował mnie jak tylko potrafił wspierać.
Później nadszedł czas egzaminów. Uczyłam się dniami i nocami i w pewnym sensie trochę zapomniałam o zmartwieniach związanych z Adamem. Może to i lepiej? Nie umiałam sobie na to szczerze odpowiedzieć.

I wakacje. Upragnione przeze mnie wakacje. Na peronie 9 3/4 pojawili się stęsknieni rodzice.
Uzgodniliśmy z Jeffem i Lukasem (z którym moi bracia bardzo się zaprzyjaznili), że przyjadą do nas w drugi miesiąc wakacji.

Pojechaliśmy razem z rodzicami naszym nowym mugolskim autem do domu. Przemieżaliśmy ulice Londynu. Cały czas wpatrywałam się w okno i obserwowałam spieszących się gdzieś ludzi.

-Kiedy przyjdą wyniki egzaminów? -zapytała mama. No tak. Zawsze trzeba palnąć jakiś temat nawet jak się zna odpowiedź. Typowa mamusia.

-Za tydzień powinny być -odparł Ed, bo ja ani tym bardziej Blaise który przysypiał na moim ramieniu nie mieliśmy ochoty wdawać się w dyskusję.

-A jak wam poszły? -kobieta nie dawała za wygraną. Dlaczego nie może gadać z tatą o pogodzie? A, no tak. "Bo ojciec musi się skupić na jeździe."

-Mi poszły jako tako. Z tego co wiem Blaisowi tez. A Alex... Alex to Alex.

-Co masz na myśli? -spytała rodzicielka. Nie, ale ona tak serio, czy chce nas wkurwić zanim dojedziemy do domu?

Spojrzałam na Edwarda. Widziałam w jego oczach jakby chciał sobie w tej chwili strzelić kulką w łeb, za głupotę naszej matki.

-Ed chciał przez to powiedzieć, że ja zawsze mam z wszystkiego wybitne i nawet jeżeli mówię że mi źle poszło to i tak będzie dobrze- wtrąciłam się.

-Jaką ja mam skromną córkę -zaśmiała się mama.

-I przystojnych synów -uśmiechnął się Blaise, który jak się okazało w ogóle nie spał.

-Dobra już przestańcie się tak chwalić sobą, bo przecież wiadomo po kim to macie- odparł mój ojciec, który od początku drogi się nie odzywał.

-Na pewno nie po tobie Scor -rzekła moja mama i oparła rękę na ramieniu taty.

-Lily nie rozpraszaj mnie, jeśli chcesz żebyśmy dojechali cało do domu- warknął.

-Spokojnie, spokojnie nie denerwuj się Andrzeju- kobieta podniosła do góry ręce w geście obronnym.

-Andrzeju? -spytał zdziwiony mężczyzna.

-Oj tak mówi Martha, gdy się denerwuje.

Martha to matka Angeli i żona wujka Jamesa. Razem z mamą bardzo się zaprzyjaźniły w przeciwieństwie do mnie i do Angi.

-A jak tam Adam?- spytała rodzicielka, a mnie coś zakuło w sercu. Od kilku miesięcy się do mnie nie odzywa. Nawet na urodziny żadnych życzeń od niego nie dostałam. Tak jakby... Zapomniał. Tęsknię za nim, ale wiem że wróci. Obiecał przecież. Czyż nie?

Zapadła cisza. Nie miałam ochoty jej przerywać, choć wiem, że tamto pytanie było skierowane do mnie.

-O! Już dojechaliśmy -krzyknął Blaise za co chciałam mu dać przynajmniej nagrodę Nobla.

-Przecież widzisz debilu, że jeszcze nie -burknął Edward.

-Jak nie jak tak!

-No nie. Jeszcze około dziesięć minut jazdy ośle.

-Nie nazywaj mnie tak buraku!

-Chłopcy! Ogarnijcie się. Zaraz będziemy, wiec wytrwajcie jeszcze te kilkanaście minut.

Zapadła cisza i trwała aż do końca drogi. Znaleźliśmy się pod wielkim białym domem z czarnym dachem, który stał nad ogromnym, sztucznym jeziorem. W ogrodzie znajdował się wielki basen, taras i trampolina. Od ostatniego razu gdy tu byłam nic się nie zmienił.

Wysiadlam z auta, wzięłam swoją walizkę i poszłam w kierunku domu. Gdy znalazłam się w środku ujrzałam długi korytarz prowadzący do białego salonu, w którym stała szara rogówka i fotele oraz kasztanowy stolik do kawy i inne meble.

Obok mieściła się kuchnia w kolorach brudnej zieleni i brązu. Na tym samym piętrze była jeszcze łazienka, spiżarka i pokój gościnny.

Udałam się schodami na górę. Po prawej stronie były pokoje Blaisa i Eda, na przeciwko rodziców, a po lewej mój i łazienka.

Oczywiście poszłam do mojej sypialni. Ściany były błękitne, a meble białe. Czarne dodatki świetnie zgrały się z innymi kolorami. W pokoju stało dwuosobowe łóżko, stolik nocny toaletka, biurko, kilka szaf i duży balkon wychodzący na zachód. Najlepsze co może być.

Opadłam zmęczona na łóżko. Zastanawiałam się kiedy w końcu Adam przyjedzie. Ja naprawdę za nim tęsknię i juz dłużej chyba nie wytrzymam.
Z moich oczu wypłynęły pierwsze łzy. No tak. I znowu się zaczyna.

Nagle usłyszałam Jak ktoś puka do drzwi.

-Kto tam?- spytałam.

-Ja- odparł Blaise.- Mogę wejść?

-Tak.

Chłopak wszedł do mojego pokoju. Nie wiem jak on to zrobił, ale zdążył już się przebrać po podróży w szare spodnie dresowe i czarny podkoszulek.
Położył się obok mnie na łóżku i mocno przytulił.

-Al nie płacz. On wróci -szepnął mi do ucha.

-Wiem. Tylko boję się o niego. Od kilku miesięcy się nie odzywa. A co jeżeli mu się coś stało?

-Nic mu się nie stało. Może nie ma czasu, albo listy nie dotarły do ciebie. Zobaczysz. Nie długo wróci. Przecież ci obiecał. A teraz nie smutaj i chodźmy na spacer. Mama mówiła, że niedaleko wybudowali się jacyś nowi czarodzieje.

-Uhh mam nadzieje że będzie to emerytowane małżeństwo po siedemdziesiątce.

-Dlaczego? -zaśmiał się.

-Bo nie chce słyszeć jak jacyś gowniarze urządzają imprezy. Albo jak małe dzieci jęczą po nocach.

-Ty to chyba masz dzisiaj okres- zaśmiał się Blaise, na co dostał ode mnie kuksańca w Żebro.- Ej za co?

-Za twoją głupotę. A teraz chodźmy już. Tylko poczekaj na mnie na chwilę, bo musze się przebrać w coś wygodnego.

Wstałam z łóżka i podeszłam do szafy. Wyjęłam z niej czarne legginsy i trochę za duży, biały podkoszulek, który należał zapewne kiedyś do któregoś z bliźniaków. Gdy już chciałam się przebrać zdałam sobie sprawę, że chłopak ani drgnął.

-Może byś tak wyszedł?

-A po co?

-Bo chce się przebrać?

-Uhh ale ty sztywna jesteś. No dobra wyjdę, ale przecież czego się wstydzisz...

-Idź juz ty niewyrzyty dupku. Znajdź sobie dziewczynę, a nie wykorzystuj swojej młodszej siostry.- wystawiłam mu język, a chłopak udał się na korytarz.


Kochani!!!

Dziękuję Wam za ponad 3 tysiące wyświetleń, 366 gwiazdek i dużo motywujacych komentarzy o Waszej opinii na temat opowiadania. Lovciam Was i do następnego rozdziału ;)
Ściecha. <3

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro