Rozdział 14/cz 2
-Alex kochanie jak się czujesz?- do sali wpadła jak błyskawica moja mama, jednak gdy mnie zobaczyła stanęła jak słup soli- Co się stało?
Spuściłam głowę. Łzy ciągle lały się strumieniami po moich policzkach. Nie mogłam ich zatrzymać. To było silniejsze ode mnie. To tak jakby ktoś zabrał mi cząstkę mojego serca.
-Ona już wie- powiedział za mnie Jeff, który caly czas trzymał mnie w swoich ramionach.
-O czym ty... Zaraz, zaraz Adam?- pokiwał twierdząco głową.- Kochanie, tak mi przykro. Nie martw się. Na pewno wróci.
Wzięłam blok i z drżącymi rękoma napisałam nie wróci. Mama gdy to zobaczyła pokręciła głową i przykucnęła naprzeciw mnie łapiąc moje blade dłonie w swoje.
-Alex nie możesz tak mówić. On cię kocha, jednak teraz jest bardzo zagubiony. Naprawdę dużo przeszedł i nie mógł się pogodzić z tym, że tak długo jesteś nieprzytomna. Adam to naprawdę mądry chłopiec, który się o ciebie troszczy. Przez cały czas siedział tu przy tobie i nie chciał cię odstąpić nawet o krok, a my w pierwszych dniach siłą zbieraliśmy go żeby się choć trochę przespał i odświeżył. Na razie musicie zrobić sobie troszkę przerwy, żeby wszystko sobie na spokojnie poukładać, ale pamiętaj. To jeszcze nie koniec, bo uczucia nie mogą sobie od tak wyparować. Zawsze pozostają gdzieś tam, nawet w najmniejszym zakamarku serca. Ale jednak pozostają. Rozumiesz?- pokiwałam głową na tak.- I nie płacz już, bo szkoda twoich łez.- Mówiąc to otarła kciukiem mokre ślady na moich policzkach.- A teraz idź spać, bo napewno jesteś zmęczona.
-Mhm- mruknęłam i w tym samym czasie ziewnelam.
-To ja już może będę się zbierać- wtrącił Jeff i juz chciał wstawać, gdy pociągnęłam go za koszulkę i pokręciłam głową.- Chcesz żebym został?- zapytał zaskoczony, a ja potwierdziłam ruchem głowy.- Okay.
Położył się wygodnie obok mnie, a ja wtuliłam się w jego tors.
-To ja was dzieciaki zostawię i pójdę porozmawiać z lekarzem- wstała i pocałowała mnie w czoło, a następnie wyszła.
Zamknęłam oczy i wsłuchiwałam się w bicie serca Jeffa. Może to głupie, że tęsknię za Adamem, a obściskuje się ze swoim przyjacielem, ale potrzebuje bliskości drugiej osoby.
Nagle do sali wbiegli Blaise oraz Edward i Lukas, którzy trzymali się za ręce? Okay czy ja o czymś nie wiem?
-Alex ty głupia dziewucho!- krzyknął Blaise i mocno mnie przytulił.- Jak mogłaś tak nas przestraszyć! Wiesz jak się o ciebie baliśmy?!
Przepraszam napisałam na kartce, gdy już lekko się od niego uwolniłam. Przytulił mnie jeszcze Edward i Lukas, a potem wszyscy usiedli na łóżku wokół mnie.
-Jak cię czujesz? Od jeden do dziesięciu.- zapytał Ed.
Pokazałam na palcach 7 i wskazałam na ciało, a 2 na głowę.
-Siedem fizycznie, a dwa psychicznie- westchnął Lukas wolną ręką przeczesując swoje blond włosy.
Wskazałam na ich złączone dłonie. Chyba zrozumieli przekaz, bo obaj lekko się zaczerwienili. Podniosłam jedną brew i uśmiechnęłam się słabo.
-Nom jak widzisz ja i Lukas od jakiś dwóch tygodni chodzimy ze sobą...
-I cały czas się liżą- przerwał mu Blaise i skrzywił się.- Fuj, fuj bleee...
-Taa dzięki braciszku za podkład słowno muzyczny, ale nie musiałeś.
-Musiałem- chłopak wystawił mu język, a ja cicho się zaśmiałam. Nie ma to jak mieć braci debili.
-No dobra koniec tej kłótni- westchnął znad mojej głowy Jeff.- A Alex ty nie byłaś czasem śpiąca?
Pokręciłam przecząco głową, a oni zaśmiali się.
-Chciałabyś coś ze sklepu? Może jesteś głodna, albo jakąś książkę ci przynieść?- zapytał mój brat, a ja pokiwałam twierdząco głową.- To ja idę do tego szpitalnego sklepiku i kupię ci coś. Nie rozwalcie sali.
I wyszedł zostawiając nas samych.
-Mhm. Oczywiście w pięć minut zdążymy zdemolować i spalić szpital w godzinę zniszczymy całą Anglię, a w dwadzieścia cztery godziny cały świat! Buhahaha będziemy szalonymi naukowcami!
-Blaise ogar- upomniał go ze śmiechem Jeff.
-No co?- zapytał robiąc oczka kota ze Shreka.- Czy ja coś zrobiłem?
-Nie głupta...- Nie zdążył dokończyć, bo do sali wpadła pielęgniarka razem z moją mamą.
-Alex miałaś spać! -upomniała mnie i spojrzała na chłopaków zabójczym wzrokiem.- Ona potrzebuje odpoczynku!
-Mamo spokojnie. My tylko chcieliśmy ją odwiedzić, bo stęskniliśmy się za nią i martwili się tak samo jak ty. Poza tym nie wygląda na aż tak...- i jak najszybciej złość przerwało mu moje ziewanie. Uhh dlaczego akurat teraz?!- śpiąca.
Wszyscy zaśmialiśmy się z chłopaka. Przerwał nam jednak Edward, który wszedł z siatkami pełnymi różnych smakołyków.
-Przecież ona nie może jeść tyle słodyczy!- Jęknęła młoda pielęgniarka, która dotąd siedziała cicho.- Musi jeść same owoce, warzywa i pełnowartościowe produkty!
-Niech pani lepiej mi pomoże, a nie gada- mruknął.- Poza tym czekoladę robi się z kakao. Kakao z owoców kakaowca, czyli czekolada jest z owoców plus jeszcze mleko, które jest dobre na kości. Ponadto dostarcza ona dużo energii, która jest niezbędna dla tak osłabionej osoby. Plus kupiłem jedną z musem malinowym, który także jak sama nazwa wskazuje jest z...
-Dobra nie kończ! Zrozumiałam! Ale to ty będziesz tłumaczył się lekarzowi dlaczego pacjentka ma podwyższony cukier.
-Kto tu powiedział, że od razu będzie podwyższony? Myśli pani, że taka mała dziewczynka, jak Al zdoła zjeść całe pięć opakowań czekolad?- zapytał podnosząc jedną brew. Sanitariuszka chwilkę się zastanowiła, ale ostatecznie pokręciła głową, że niby nie dałabym rady.- To źle pani myśli, bo Alex mogłaby zjeść całą pełną lodówkę i dalej byłaby głodna, a jeśli chodzi o słodycze, to wyżarłaby cały sklep sugarpluma, gdyby mogła.
-Rozumiem. Musze państwo jednak zostawić, bo czekają na mnie na oddziale urazów magiizoologicznych. Do widzenia.- powiedziała i jak najszybciej stąd wyszła.
-Brawo stary- Blaise klepnął brata w plecy- Właśnie odstraszyłeś pielęgniarkę swoją mądrością.
-Phy. No wiesz... Ma się ten talent- odparł i strzepnął niewidzialny pyłek z ramienia, a my po raz kolejny w tym dniu zasmialismy się.
Hejka
Rozdział miał być wcześniej, no ale cóż. Wyszło jak wyszło. Jest beznadziejnie nudny, no ale cóż. Next rozdział za 15 gwiazdek i cóż powiem. Mam nadzieję, że następny będzie lepszy. Do następnego.
Ściecha
Ps Spóźnione powodzenia dla trzeciogimnazjalistów.
Pss Zauważyłam, że jest Was co raz więcej, z czego się bardzo cieszę <3
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro