Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

-35-

- Nie musisz się zgadzać na wszystko, co rozkaże ci Velvette - zaczął. - Wiem, jaka potrafi być czasem przekonująca.

- To nie tak.. - Wzdychnęłam. - Sama chciałam to zrobić.

Wciąż nie zamierzałam się na niego patrzeć. Zbyt bardzo się tego bałam. Mimo to, wiedziałam że stoi dość blisko mnie, zarówno po miejscu z jakiego dochodził jego głos, jak i wyczuwalnym, intensywnym zapachu jego wody kolońskiej.

- Chcesz mi wmówić, że sama chciałaś spędzać noc z tym skurwysynem? Viv do cholery, doskonale wiesz, na czym polega ta licytacja.

- Wiem - zgodziłam się szybko. - Lecz wiem również, że Alastor nie chciał kupić mnie ze względów seksualnych. Chciał informacji.

- Mimo wszystko. To było bardzo nieodpowiedzialne ze strony całej waszej trójki. Nawet gdybyś podała mu fałszywe wiadomości, co zapewne miałaś w zamiarze zrobić, on i tak by to wykrył. Nawet jeśli nie, to na pewno nie był by na tyle nieostrożny by dać się tak łatwo dźgnąć.

- Dobrze - odpuściłam w końcu. Te obrzucanie się argumentami nie miało dla mnie najmniejszego sensu.

Znów nastała cisza, która dała mi sporo przestrzeni do zrozumienia, że demon ma rację. Jak ja mogłam być tak naiwna.. - myślałam. Mogłam wyczuć, że plan Velvette był zbyt prosty by mógł zaskutkować sukcesem. Gdyby Alastor wygrał licytację, na pewno coś stanęło by mi na przeszkodzie. Zaczęłam więc się cieszyć, że to jednak Vox był moim kupcem. Właśnie, kupcem.. Gość wydał na mnie pół miliona, czy to znaczy że zechce traktować mnie tak, jak mówią zasady? Nie no, to raczej nie realne.. Spojrzałam się na niego wzrokiem, który chyba był odbiciem moich myśli.

- Idź już spać, wciąż nie jesteś w pełni trzeźwa - powiedział. - Ja w tym czasie pogadam sobie z naszą dwójką. Jestem ciekaw, jak widzą to oni.

Przytaknęłam głową. Nie minęła chwila, gdy chłopak opuścił pokój. Obwiniałam się teraz po raz kolejny. Kurwa, jak ja wogóle mogłam pomyśleć o nim w taki sposób?

Byłam już bliska przekroczenia granicy, którą sama sobie wyznaczyłam. Oczy miałam niemal przeszklone, a serce biło znacznie szybciej niż zazwyczaj. Prędko wskoczyłam pod miękką pierzynę i dokładnie się nią okryłam. Zamknęłam oczy, odpływając znacząco szybciej niż robiłam to zazwyczaj.


*****

- Dlaczego się tym tak przejmujesz? - Zaczął brunet. - Oboje wiemy, że nie był to nawet twój prawdziwy ojciec.

Na ostatnie dwa słowa zwęziły mi się źrenice, a twarz zapewne zrobiła się o wiele bladsza niż zwykle.

- Zamknij się! - Wrzasnęłam, walcząc z wewnętrznym duchem, by nie rzucić się na niego jak dzikie zwierzę. - Nie masz prawa tak do mnie mówić, to nie jest twój jebany interes!

Alastor mimo moich krzyków, słyszalnych zapewne nie tylko w całym domu, ale i również poza nim, zachowywał istny spokój.

- Skoro nie jest to mój interes - uśmiechnął się. - To dlaczego nachodzisz mnie w tej właśnie sprawie?

Zamilkłam. Idiota, zawsze musiał znaleźć na mnie jakiś haczyk, który strąci mnie z równowagi.

- Przestań niszczyć sobie życie, [Y/N]. Twój ojciec, choć nie wiem czy jest to odpowiednie określenie, znęcał się nad tobą każdego dnia. Widział to każdy, ale za nic nie pozwalałaś im reagować. Teraz odszedł, nastał koniec twojej męki. A ja mam wrażenie, że jest z tobą nawet gorzej.

Jak on wogóle śmie o tym wspominać? Jebany manipulator.


*****

Obudziłam się gwałtownie, z impetem podnosząc się z pozycji leżącej.

Dlatego tak nienawidzę spać.. Sny, które były w rzeczywistości wspomnieniami zza życia pojawiały się wtedy regularnie, czego nie mogłam znieść.

Właśnie, spać.. Cholera! Dlaczego jest ciemno? Błagam powiedzcie, że po prostu wciąż grasuje noc ta sama, co na rocznicy.

- W końcu się obudziłaś - zauważył niebieski demon, który dopiero co wszedł do sypialni.

- Która godzina? - Odparłam zestresowana.

Mrugnął parę razy, zanim udzielił mi odpowiedzi. - Zaraz osiemnasta.

Cholera, jestem w dupie.


The M.<3


Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro