-3-
Po przebraniu się, opuściłam łazienkę i ponownie padłam na kanapę. Negatywne myśli na temat nie wyrobienia się z całą robotą, nigdy nie przestawały mnie opuszczać. Złapałam się zmarnowana za głowę, oczywiście nie mając zamiaru mówić nic dla Velvette.
- Przymiarki aż tak cię wykończyły? - Spytała, najwyraźniej zauważając mój nieciekawy stan.
- No - skłamałam krótko, jednocześnie podnosząc swoją komórkę ze stołu. Wzięłam ją do ręki i weszłam w pierwsze lepsze media, by zobaczyć jak idzie naszemu histerykowi w zapewnianiu frekwencji.
Jak się okazało jednak, odpowiedzi nie dostałam. Strona nawet nie zdążyła mi się w pełni załadować, gdy światło w salonie zgasło, a prąd z komórki sprawił, że włosy stanęły mi dęba. To samo stało się z resztą dla dziewczyny. Spojrzałyśmy się na siebie z istnym szokiem, jednocześnie chyba domyślając się co zaszło.
- Vox.. - wymamrotałam, marszcząc brwi.
Usłyszałam cichy śmiech grzeszniczki, następnie zauważając jak wyciąga ona do mnie otwartą dłoń. Zaczęła zginać i odginać do środka jej palce, robiąc gest że czegoś odemnie chcę. Natychmiast przypomniałam sobie nasz mały zakład i wzdychałam głośno.
Z etui telefonu wyciągnęłam stu złotowy banknot i wręczyłam go grzesznicce.
- Dobra, wygrałaś - przyznałam.
*****
- Mam nadzieję, że masz dobre argumenty na swoją obronę - powiedziałam, jeszcze zanim w pełni zdążyłam wejść do jego biura.
Spodziewałam się tam również Valentina, dlatego małe zdziwienie wymalowało się na mojej twarzy, gdy ujrzałam że w pomieszczeniu jest jedynie sam Vox. - A gdzie histeryk? - Spytałam.
- Usiądź. - Poprosił, nieco ignorując moje dwa wcześniej zadane pytania. Tak też zrobiłam i z ciekawością usiadłam na krześle, wprost naprzeciw biurka za którym siedział on. Założyłam noga na nogę i minimalnie uniosłam jedną brew ku górze. Chwila napięcia tworzona przez demona zdecydowanie za bardzo mi się dłużyła, przez co najprawdopodobniej wyprzedzając go w mówieniu, ponownie zadałam pytanie.
- No? Słucham - nieco go pogoniłam. Zaraz po tym dojrzałam jego kubek, na wpół wypełniony kawą. Z uwagi na późną porę i moje lekkie zmęczenie, przesunęłam go do siebie i powoli zaczęłam pić zawartość.
Chłopak zignorował ten mały gest i w końcu zaczął wyjaśniać.
- On powrócił - powiedział. Na początku nie zrozumiałam sensu tych słów, przez co mój mózg zachowywał się, jakby nigdy ich nie usłyszał. Odstawiłam kawę z powrotem na biurko i spojrzałam mu się w oczy. - On, czyli? - Dopytałam. Nie minęła chwila, gdy ponownie sięgnęłam po napój i zaczęłam całkowicie go zerować. Kurwa, ile można przekazywać jedną zasraną wiadomość - pomyślałam, gdy grzesznik znów zaczął robić odstępy między wyjaśnieniami.
- Alastor.
To jedno, jedyne słowo w zupełności wystarczyło, by moje źrenice się zwęziły a twarz nieco bardziej pobledniała. Wyplułam zawartość ust w niemal błyskawicznym tempie, niechcący celując prosto w ekran demona. Parę fusów które przypadkowo wzięłam wcześniej do buzi, spływało teraz po średnio zadowolonym ekranie Voxxiego.
Ja jednak, nie przejęłam się tym zbytnio, gdyż aktualnie było to moje najmniejsze zmartwienie.
- Ten skurwiel!? Żartujesz, prawda!? - Wykrzyczałam wręcz, z wrażenia aż wstając z krzesła.
- Chciałbym - odpowiedział po chwili namysłu, tym samym oczyszczając swoją twarz z syfu który narobiłam. Dopiero wtedy to do mnie dotarło, więc szybko wzięłam chusteczkę i nieco próbowałam mu pomóc.
- Wybacz - wymamrotałam. Nie minęła jednak chwila, gdy ponownie usiadłam i przez jakiś czas nawet zaniemówiłam z niedowiary.
- Radiowy Demon.. nie widziałam sukinsyna chyba z siedem lat! Jakim cudem nagle znów tu się pojawia, i skąd ty to w ogóle wiesz!? - Wciąż unosiłam głos.
- Nie przyszłaś tu właśnie po to, by rozwiązać sprawę z.. no sama wiesz. Chwilową awarią elektroniczną? - Spytał, najprawdopodobniej odnosząc się do ostatniego pytania.
Mrugnęłam parę razy, usiłując zrozumieć cel jego gadki. Przyznam, że powoli zaczynałam się gubić, czy to ja mam problemy ze zrozumieniem, czy to on używa innego języka do komunikacji.
- W sensie? - odparłam po chwili.
- No cóż, awaria była wynikiem kłótni z naszym alfonsem - wyjaśnił.
Dopiero teraz nieco mnie oświeciło, co oczywiście nie oznaczało, że skończę z dopytywaniem.
- A o co kłótnia? - powiedziałam. Dostałam za to spojrzenie, mówiące samo za siebie, że Vox już nie daje rady słuchać tak oczywistych pytań.
- Nie zachowuj się jakbyś nie znała Alastora - odrzekł. Po jego tonacji doskonale mogłam stwierdzić, że sprawa jest nieco bardziej poważna niż zakładałam.
Wzdychnęłam głęboko, wciąż próbując przetrawić tak ciężką informację. Ten skurwiel.. w przeszłości mieliśmy bardzo pod górkę, a liczne konflikty sprawiły, że upadliśmy praktycznie na samo dno. Dużo pracy, jak i zarówno bólu czy cierpienia kosztowało nas odzyskanie strat i podniesienie się do góry. Dlatego nawet nie chciałam myśleć o tym, co może się stać teraz, bądź w najbliższej przyszłości, z racji tego, że wróg powrócił.
- A było tak dobrze podczas jego nieobecności.. - wzdychnęłam głośno. Dostałam małe poparcie swych słów w postaci skinięcia głowy przez demona.
Po raz kolejny spojrzałam się na niego, by nieco przeanalizować to i owo. Dopiero teraz dostrzegłam fakt, że grzesznik był wyjątkowo spokojny. A trzeba uwierzyć, że jeśli w grę wchodził temat radiowca, było to wręcz niespotykaną rzadkością. Dlatego więc, nieco się przejęłam. Taki stan u Voxa, mógł oznaczać tylko dwie rzeczy - albo się poddał, albo jego chęć nienawiści krzyczy by wyjść na wolność, jednocześnie maskując się z pozoru spokojną miną.
Osobiście, obstawiałam drugą opcję.
The M.<3
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro