Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

-19-

W niecałe dwie godziny, które poświęciłyśmy na stylizacje, Velvette zdążyła szczegółowo poznać cały przebieg akcji, zarówno z hotelu jak i zebrania. Swoją drogą też, że przemiana w Aidena z każdym kolejnym razem zajmowała mi coraz mniej. Oczywiście, nie miałam w zamiarze na to narzekać.

- Gotowe - oznajmiła triumfująco. Spojrzałam się w lusterko, tylko by ujrzeć, że przebranie faktycznie jest w perfekcyjnej kondycji.

- Dzięki - odpowiedziałam, uśmiechając się lekko. - I.. Przepraszam, że nie będę miała jak ci pomóc w przygotowaniach - dodałam, już z nieco smutniejszą miną.

- Luz, jakoś to ogarnę - powiedziała. - Z resztą, jeśli ten cały plan wyjdzie, cała nasza trójka zapewne będzie nosić cię na rękach. Jak nie wypali, prawdopodobnie nie odezwiemy się do ciebie przez najbliższy miesiąc, ale tam - machnęła ręką - tym na razie nie musisz się przejmować.

Nie no, Vel. Zajebista motywacja. Zaśmiałam się nerwowo, poważniejąc z każdą sekundą. - Wyjdzie - oznajmiłam pewnie. - Jakoś jutro czy pojutrze postaram się tu wpaść. Zaczniemy myśleć nad kolejnym etapem.

Przytaknęła głową, po czym dość szybko wygoniła mnie ze studia pod pretekstem bezpieczeństwa. - Teraz spadaj. Nie ma cię w hotelu od dobrych czterech godzin. Mam nadzieję, że zaczęłaś myśleć już nad wymówką. - Mówiła.

- Taa, jakoś to ogarnę - odparłam. Chwilę później pożegnałyśmy się, a ja do hotelu udałam się tym razem taksówką, od której strach z korzystania na szczęście zniknął.

*****

- Wróciłem - oznajmiłam donoście, zaraz po przekroczeniu framugi wejścia.

- Aiden! Martwiliśmy się o ciebie, czemu tak nagle wybiegłeś? - Spytała księżniczka, zjawiając się ku mojemu boku w przeciągu zaledwie dwóch sekund.

- Nikt się o niego nie martwił - wypomniał Angel, na co Vaggie subtelnie walnęła go w brzuch.

- Nie słuchaj go. Gdzie byłeś? - Dopytywała. No jasne, że przede mną szykowało się przesłuchanie. Całe szczęście było to na tyle oczywiste, że szczegółowo obmyślałam kłamstwo w trakcie jazdy taksówką.

- U mojej dziewczyny. Miałem zrobić jej drobne zakupy, spędzić czas i takie tam. - Wymówka ta, w moim mniemaniu była jedną z lepszych. W końcu raczej nikt nie będzie wnikał głębiej w mój związek, a nawet jeśli, wystarczyło bym wspomniała, że sprawa ta jest dość osobista i nie mam ochoty o niej opowiadać.

- Uuuu, dziewczyny? Czyli serio nie jesteś gejem - wtrącił pająkowaty, śmiejąc się pod nosem.

Potrząsnęłam głową, nieco to ignorując. - Tak czy siak, jestem dość zmęczony. Nie szkodzi, jak pójdę do swojego pokoju? - Spytałam.

- Nieee, pewnie. Rozumiemy. A zejdziesz później? - Odpowiedziała, stale utrzymując swój uśmiech.

- Zobaczę. Raczej tak - uznałam, po czym wyminęłam ją i skierowałam się wprost do własnej sypialni. Przez cały ten ciąg grałam nieco znużoną. Mówiłam cicho i dość wolno się poruszałam. Zaraz po tym jednak, jak zniknęłam z pola widzenia demonów, uśmiechnęłam się chytro, niemal co nie skacząc z radości.

Kłamstwo przeszło. Z resztą, jak zawsze.

The M.<3

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro