-5-
- Gotowa. Dzięki za pomoc - powiedziałam ironicznie. Prawda jest taka, że chłopak nie pomógł mi spakować ani jednej jebanej rzeczy. Kto by się kurwa spodziewał.
- Nie ma za co skarbie - odrzekł.
Całe szczęście wszystkie potrzebne rzeczy, choć ledwo, i tak zmieściły się do toreb. Właśnie próbowałam podnieść jedną z nich, jednak była ona trochę jak dla mnie za ciężka. Zanim zdążyłam się zorientować, demon chyba po raz pierwszy mi się przydał, i wyręczył mnie w targaniu tych manatek.
Normalnie powiedziałabym jakieś "dziękuję" czy chociażby proste "dzięki", jednak z racji tego, że Alastor był tym kim był, nie odezwałam się ani słowem i jedynie dałam sobie pomóc.
Przekroczyliśmy drzwi od wyjścia, a ja po raz ostatni odwróciłam się za siebie i spojrzałam w głąb pomieszczenia. Nienawidziłam tego miejsca. Smród dochodzący od mieszkań sąsiadów, gdzieniegdzie grzyb na ścianach, zniszczona, stara tapeta i skrzypiące meble. To wszystko było dla mnie takie okropne. Nie mogłam sobie jednak niestety pozwolić na nic bardziej wypasionego. Albowiem co mógł zrobić zwykły grzesznik, którego dusza nie należy nawet w pełni do niego? Odpowiedź jest prosta. Nic. Mimo wszystko jednak, mocno wierzyłam, że kiedyś się to zmieni. To ja będę na prowadzeniu i wszyscy którzy mnie zranili pożałują swoich czynów.
Taa, marzenia. Prawie dziewięć lat minęło, a ja wciąż tkwię w punkcie wyjścia. Warto jednak mieć jakąkolwiek, nawet najsłabszą nadzieję, prawda? Najważniejsze jest to, że mimo wszystkiego co mi się przytrafiło, nigdy, NIGDY się nie poddałam. Tylko to się liczyło.
- Do NIE widzenia - powiedziałam nie miło do właściciela motelu, podczas oddawania mu kluczy przy recepcji.
- Wzajemnie - odchrząknął.
Go też nie lubiłam. Z resztą błagam. Kogo ja lubiłam? Jedyną osobą którą tolerowałam była chyba Niffty. Kiedyś był to również Alastor i parę innych takich, jednak cóż.. Było, minęło.
- Widzę, że masz tu świetne znajomości, moja droga - wtrącił się owy radiowiec, gdy wychodziliśmy z tego obskurnego budynku.
- A żebyś wiedział - syknęłam kręcąc oczami.
Jak on mógł zachowywać się po tylu latach, jakby gdyby nigdy nic się wtedy nie stało? Ja bym tak nie potrafiła.
Przebyliśmy jakiś kilometr, powoli zbliżając się do hotelu. Drogę przemierzaliśmy w ciszy, jednak mimo to nie czułam się jakoś mocno nie zręcznie. Mimo wszystko jednak, by nie było tego dziwnego napięcia między nami, zaczęłam
- Alastor..? - spytałam, sama nie zbyt pewna tego, czy chcę zadać mu przyszłe pytanie.
- Tak, moja droga? - odparł, nawet nie wysilając się by na mnie spojrzeć.
- Dlaczego tak nagle zniknąłeś? Na te siedem lat? Ja, i.. no sam wiesz kto.. nie to że coś, ale jakby się martwiliśmy- wypaliłam w końcu, na co ten jedynie zachichotał.
- Wiesz skarbie.. Czasem lepiej jest nie wiedzieć pewnych rzeczy - odpowiedział tonem, który jeszcze bardziej mnie zaciekawił, po czym sprawnie otworzył drzwi od hotelu.
Już byliśmy na miejscu? Cholera.. Jak? - pomyślałam lekko zdziwiona. Mówią, że w dobrym towarzystwie, czas leci szybciej, jednak Alastor NIE był dobrym towarzystwem. No cóż, może kiedyś i tak.. ale się zmienił. Zmienił się w cholernego, bezuczuciowego manipulanta. Chociaż w sumie, kto tam wie? Może od zawsze taki był, a teraz jedynie pokazał swoje prawdziwe oblicze?Może wcześniej udawał i to wszystko było tylko jednym, pierdolonym kłamstwem? Tego raczej nie dowiem się za szybko.
Chłopak pomógł mi wnieść manatki do mojego nowego pokoju, po czym ku mojemu zdziwieniu, bez słowa wyszedł, domykając za sobą drzwi. Wzruszając jedynie ramionami, zaczęłam się rozpakowywać, uprzednio włączając jeszcze jakąś muzykę na słuchawki, by nieco umilić czas.
Zaczęłam od ubrań. Jak na średnio bogatego grzesznika miałam ich dość sporo, więc upchnięcie tej całej sterty trochę mi zajęło. Następnie przeszłam do innych, mniej ważnych rzeczy do których należało między innymi te zdjęcie. Czy było ono jednak mało ważne? Chuj wie. Niby tak, jednak dla mnie nie do końca. Trochę ryzykowne było postawienie ramki na szafce nocnej, jednak z jakiegoś powodu i tak to zrobiłam.
- Kurwa! Po chuj mi jego zdjęcie przy łóżku!? - okrzyczałam sama siebie, z jakiegoś powodu niemal co nie wybuchając łzami.
Jeszcze raz dokładnie przyjrzałam się czarno - białemu obrazkowi, na którym ukazany był nie kto inny, jak Alastor. Nieco otarłam szybkę z brudu, wpatrując się na portret jak zahipnotyzowana. Wiedziałam, że tak będzie - przyznałam z lekko zmarnowanym wyrazem twarzy.
Mimo wszystko jednak, zdjęcie zostało tam gdzie miało stać od początku. Na szafce nocnej przy łóżku. Chuj wie po co. Tak po prostu. Niech tam se stoi. W tamtym momencie, wcześniejsza dość żwawa muzyka, przełączyła się na powolną nutę idealną do rojenia łez. Co za idealny zbieg okoliczności - pomyślałam, po czym nie wiadomo czemu zachichotałam lekko.
*****
- O, Niffty. Co ty tu robisz kochanie? - spytałam miłym głosem, widząc jak dziewczynka zagląda mi przez szparę w drzwiach do pokoju.
- Alastor kazał zawołać cię na kolację - odpowiedziała z dużym, a wręcz za dużym entuzjazmem w głosie.
- Zaraz przyjdę - odpowiedziałam jej z lekkim wzdychnięciem, po czym niechętnie podniosłam się z łóżka.
Bez konkretnego powodu poczekałam jeszcze z dwie - trzy minuty, po czym nie zbyt zadowolona zeszłam na dół i udałam się w stronę jadalni.
Gdy tylko to zrobiłam, mój wcześniejszy, dość obojętny wyraz twarzy zamienił się w istny szok.
Stół przykryty był białym obrusem wraz z mniejszym czerwonym, przemierzającym dokładnie przez sam środek blatu. Woskowe, długie świece z których ogień był jedynym źródłem światła oraz ozdobne, porcelanowe talerze na których znajdowały się przeróżne, pięknie wyglądające dania. I wszystko było by cudownie, gdyby nie to, że właściciel mojej duszy również się tam znajdował. Sam. Siedział naprzeciw jedynego, pustego miejsca które prawdopodobnie miało być dla mnie.
- Co to kurwa jest? - spytałam, chyba nieco psując ten dość romantyczny klimat.
- Kolacja. Język, skarbie - odpowiedział, na co lekko zmarszczyłam brwi.
- Sam se ją jedz - powiedziałam, mając już zamiar opuszczać pomieszczenie, jednak wtedy poczułam te okropne uczucie na mojej szyi.
Uczucie, którego nie doświadczyłam przez bardzo długi czas i wcale nie było mi z tym źle. Wraz z nim jednak do głowy przyleciało mi mnóstwo, niestety niezbyt miłych wspomnień. Zielony łańcuch pojawił się w okół mojego gardła, tym samym zmuszając mnie bym usiadła na to durne krzesło. Tak też zrobiłam, zwyczajnie nie chcąc czuć większego bólu, a zaraz po tym jak posadziłam się na miejscu, w końcu mogłam wziąć głęboki wdech i odetchnąć.
Chyba niestety zapomniałam, z kim rozmawiam.
- Wolę z tobą - odpowiedział na moją wcześniejszą wypowiedź, podczas gdy ja jedynie patrzyłam się na niego z przerażeniem w oczach.
- Czego ty ode mnie chcesz!? - spytałam nie zbyt sympatycznie, lekko masując krtań.
- Ile razy mam powtarzać? Chcę z tobą zjeść.
- Tak bez powodu?
- Po co nam jakikolwiek powód, do zjedzenia wspólnie kolacji? Nieraz już przecież spędzaliśmy tak czas, i pamiętam że to lubiłaś - rzekł, nakładając sobie trochę jakiegoś miejsca z tego ala szwedzkiego stołu.
- To były inne czasy.. - wzdychnęłam. - Poza tym, pamiętaj, że nie byliśmy wtedy sami. Zwykle spotykaliśmy się jeść we trójkę.
- Nawet nie wspominaj tutaj o tym śmieciu, moja droga - ostrzegł.
- Wybacz. Po prostu zrozum moją sytuację - starałam się jakoś wybronić. Chciałam dodać, że z naszej trójki to właśnie on był największym "śmieciem", jednak nie zbyt miałam ochotę na powtarzanie sytuacji z dosłownie przed chwili, więc się nie odzywałam.
- Rozumiem moja droga, jednak jak już wiesz jesteś teraz na mnie skazana na za pewne nie zbyt krótki czas - zaczął, zaraz po przeżuciu kawałka swojej porcji. - Dlatego chcę, by relacje między nami były dobre, albo chociaż lepsze. Powinnaś się cieszyć, że wogóle to ja wychodzę z inicjatywą. Ty powinnaś to zrobić.
W tamtym momencie coś się we mnie zagotowało i po prostu już nie wytrzymałam.
- Słucham!? - zaśmiałam się drwiąco. - Ja powinnam!? To ty wszystko spierdoliłeś! To przez ciebie nie mam władzy nad własną duszą, to przez ciebie jestem teraz w kącie! Gdybyś się nagle z dupy nie zjawił w moim życiu, było by ono znacznie lepsze - powiedziałam, zaraz po tym trochę tego żałując.
Kurwa, już po mnie.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro