-10-
- Jeszcze jego tu brakowało - wymamrotałam do siebie na tyle cicho, by ten nie usłyszał.
- Co?
- Nic, nic. Co do picia? - Spytałam, jak rasowa barmanka.
- Whiskey - odparł.
Wzięłam ten jebany alkohol w rękę, uprzednio biorąc jeszcze szklankę. Matko, jak kusiło czegoś tam dodać. I pewnie bym to zrobiła, gdyby nie to, że nie mam czego. Nawet od dragów mnie odcieli, nie mówiąc już o trutkach.
Bez słowa przysunęłam mu napój pod nos i zaczęłam nieco ogarniać bar. W sumie, to nie było czego tam ogarniać. Butelki z trunkiem były ładnie ułożone; szklanki wymyte, pozostało mi jedynie bezcelowe wycieranie i tak już ślniącej lady.
- Więc. Jak ci się tu podoba? - Alastor najwyraźniej chciał jakoś zaczął rozmowę.
Popatrzyłam się na niego jak na ostatniego debila, jednak przy okazji w moim spojrzeniu była nutka zdziwienia. Po chuj on mnie się pyta o tak oczywiste rzeczy?
- Raczej nie podoba - odparłam, wracając do sprzątania.
- Przestań. Na pewno nie jest aż tak źle! - Odparł z tym jego typowym entuzjazmem, na co wywróciłam gałkami.
Gdyby ciebie nie było, to byłoby tu nawet wyśmienicie. Ale jesteś, i w tym kurwa problem.
- Nie no.. Nie jest. - Przytaknęłam. - Tylko szkoda, że nie ma dragów.
Po moich słowach radiowiec się zaśmiał, na co nie zamierzałam reagować. Po jakichś kolejnych, trzech minutach niezręcznej ciszy, jednak i tak to ja zaczęłam ciągnąć rozmowę.
- Alastor.. - powiedziałam niepewnie, jeszcze nie wiedząc, czy na pewno znów chcę drążyć ten temat.
- Hm? - Chłopak lekko przechylił głowę w bok, na znak, że mnie słucha.
- Czy ty widziałeś się już z Voxem? - W końcu się przemogłam, zadając mu pytanie.
Na moje słowa, grzesznik nieco zacieśnił swój uścisk na szklance, która wyglądała, jakby miała zaraz pęknąć.
- Nie. - Odpowiedział mi zimnym i trochę strasznym tonem. - I niech tak pozostanie.
Po jego sposobie mówienia, jasno dał mi określić, że nie chcę, bym ciągnęła temat.
Tak też zrobiłam. Nie miałam zamiaru bardziej psuć jego i tak już zepsutego humoru.
- Czemu pytasz? - Dodał, całkowicie zmieniając swój nastrój jak i tonację.
Zdziwiło mnie, że to on sam zagłębia rozmowę. Ale skoro już pyta, to mu przecież odpowiem.
- Może spotkamy się we trójkę i porozmawiamy jak ludzie? Może wszystko da się jeszcze wyjaśnić? - Powiedziałam z głosem przepełnionym nadzieją.
- Nie, moja droga. Nie zamierzam wracać do relacji z tym śmieciem - oznajmił.
- Dlaczego? - Wiedziałam, że moje dopytywanie nie będzie miało dobrych konsekwencji, no ale cóż. Ciekawość wygrała.
- Wiesz.. - zaczął tonem, jakby zaraz miał mi się otworzyć. To przez alkohol, czy sam fakt, że jestem w tym momencie barmanką? Chuj wie, ale nie narzekałam z tego powodu. W końcu ostatnio szczerze z nim rozmawiałam z jakieś 8 lat temu, jak i nie więcej.
- Po prostu. Ta relacja nigdy nie miała sensu, więc nie ma po co do niej wracać - dokończył.
Okej. To nie była odpowiedź, którą chciałam usłyszeć.
Nie odpowiedziałam mu, i jedynie wzięłam do ręki jakiś pierwszy lepszy alkohol, zaczynając pić go z butli.
- Czyli tania flacha jednak na ciebie działa? - Zaśmiał się, od razu zmieniając nastawienie.
Pokręciłam jedynie oczami, odrywając usta od butelki. Jak na jakiś w pół darmowy alkohol, serio nie było źle. Ponownie zaczęłam pić trunek, by nieco się rozluźnić. Dopiero po kolejnych paru minutach kontynuowałam
- Więc rozumiem, że chcesz zostawić wszystko tak jak jest teraz? - Uznałam, odnosząc się do jego wcześniejszej odpowiedzi.
- Hmm.. Mógłbym wprowadzić parę ulepszeń w tym budynku, by hotel bardziej kusił swoim wyglądem. Poza tym myślę, że wcale nie jest tak źle! - Odparł.
- Alastor.. Chodziło mi o sprawy z Voxem - wyjaśniłam.
Nie odpowiedział. Jedynie wydał z siebie parę zakłóceń radiowych, po czym całkowicie wyzerował porcję whiskey. Dopiero po jakimś czasie rzekł
- Jak już mówiłem, moja droga. Ta relacja nigdy nie miała sensu i myślę, że nie warto do niej wracać.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro