Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

3.

Wybiegam z klubu i ruszam w bliżej nieokreślony kierunek, chcąc znaleźć się jak najdalej od tego miejsca. Gdy znajduję się parę przecznic od klubu, czuję na sobie kropelki deszczu. Po chwili lekki deszczyk zamienia się w ulewę, ale to błahostka w porównaniu z burzą, która odbywa się w mojej głowie. Staram się o niczym nie myśleć, ale marnie mi to idzie. Po chwili mój umysł zalewa miliony myśli. Myślę o wszystkim, co się dzisiaj wydarzyło. O poznaniu Magnusa, o tym jak bardzo wydaje mi się znajomy, o jego oddziaływaniu na moją osobę.

Z rozmyślań wyrywa mnie stłumiony krzyk. Zaniepokojony, zaczynam się rozglądać i szukać źródła dźwięku. Przy okazji zauważam, że znajduję się na ulicy, na której nigdy wcześniej nie byłem. Parę sekund później na drugiej stronie ulicy widzę dwie osoby, stojące nad kimś leżącym na ziemi, okładanym pięściami oraz kopniakami. Nie zastanawiając się, wzburzony ruszam przed siebie, by pomóc chłopakowi.

- Hej! - Krzyczę, gdy dochodzę do napastników. - Zostawcie go! - Odpycham ich od ofiary i widzę, że jest nią chłopak, którego broniłem kilka miesięcy temu przez szkolnymi osiłkami.

- A ty tu czego? - Odzywa się jeden z mężczyzn.

- Co on wam takiego zrobił? - pytam.

- Próbujemy wyleczyć go z tego cholernego gejostwa - mówi drugi, a ja na te słowa czuję jeszcze większe oburzenie. - Odejdź stąd albo pożałujesz.

W momencie, gdy mężczyzna zamierza się na chłopaka, nie wytrzymuję i rzucam się na napastnika. Nie spodziewając się mojego ataku, nie broni się i z łatwością powalam go na ziemię, i okładam pięściami. Moje uderzenia są tak mocne, że wyczuwam ból w kłykciach i krew na rękach, pochodzącą z rozbitego nosa mężczyzny. Nagle czuję uścisk w pasie i zostaje zepchnięty znad mężczyzny. Po chwili to ja leżę na ziemi i jestem okładany ciosami przez dwoje napastników. Czując ogromny ból we wszystkich częściach ciała i krew wypływającą z nosa oraz ust, tracę przytomność.

*****

Znajduję się w ogromnym, przestronnym pomieszczeniu, oświetlonym dziesiątkami lamp. Wypełnione jest dużą liczbą łóżek, a ja leżę na jedynym z nich, nie mogąc się ruszyć z powodu okropnego bólu przeszywającego moje ciało. Słyszę znajome, podniesione głosy, kłótnie i szlochy. Nagle wszystko cichnie i moim oczom ukazuję się Magnus, ubrany w długi czarny płaszcz z kapturem naciągniętym na głowę. Przez chwilę wpatruje się ze mną z troską, po czym umiejscawia dłoń kilka centymetrów nad moim sercem i pstryka palcami. Zaczyna powoli przesuwać dłonią nad moim ciałem, delikatnie muskając mnie opuszkami palców. Ze zdziwieniem zauważam, że z długich palców mężczyzny wypływają niebieskie i czerwone iskry. Jakimś cudem dotyk Magnusa sprawia, że ból ustępuje, a ja oddycham z ulgą.

Mężczyzna siada przy moim łóżku, łapiąc mnie za dłoń i wpatruje się we mnie w ciszy. Nie wiem, ile to trwa, ale nagle do pokoju zaczynają wpadać słabe promienie słoneczne, oznajmiające koniec nocy i początek dnia. Odwracam głowę w stronę światła, które oślepia mnie na chwilę i jestem zmuszony zamknąć oczy.

Otwieram oczy. Po Magnusie i pomieszczeniu nie ma śladu, moje oczy rejestrują tylko ciemny sufit. Potrzebuję chwili, żeby uświadomić sobie, że to było tylko snem. Zrywam się do pozycji siedzącej, ignorując ból w czaszce i rozglądam się zdezorientowany po pomieszczeniu.

- O mój... Przestraszyłeś mnie. - Zauważam Magnusa, siedzącego w kącie pomieszczenia z lekkim uśmiechem na twarzy. - Ale miałem dziwny sen... Co się stało? Czemu tak na mnie patrzysz?

- Mam małe deja vu.

- Witam w klubie, czuję się tak od dawna - odpowiadam. - Co to za miejsce? Co ja tu robię? I dlaczego, do jasnej cholery, tak strasznie boli mnie głowa?

- Pobito cię - wyjaśnia.

- A, no tak, pamiętam. - W mgnieniu oka przypominam sobie, co się wydarzyło.

- Wolałbym usłyszeć te słowa w innych okolicznościach - mówi mężczyzna wstając, a ja unoszę brew. - Nieważne.

- Szczerze mówiąc... to ja się na nich rzuciłem. - Przyznaję. - Nie mogłem patrzeć na to, jak biją tego niewinnego chłopaka.

- Nie, żebym był tym faktem zaskoczony, zawsze miałeś charakterek, ale... oszalałeś?! - Wybucha nagle.

- Nic mi nie jest. Czekaj... - Nagle coś sobie uświadamiam. - Śledziłeś mnie?

- Dzięki Bogu, że coś mi powiedziało, że powinienem za tobą pobiec. Gdybym nie dotarł w porę, nie chcę nawet myśleć, co by ci zrobili. - Wyznaje i siada na brzegu łóżka, zachowując między nami niewielki dystans.

- Dziękuję, że mnie uratowałeś.

- Do usług.

- Powinienem już pójść... - mówię, zauważając na ścianie zegar, który informuje, że dochodzi druga w nocy. - Izzy mnie zabije.

Wstaję powoli, próbując zachować w tajemnicy fakt, iż czuję tępy ból w prawie wszystkich częściach ciała. Magnus także wstaje i kieruje mnie w stronę drzwi wyjściowych. Po drodze łapie z komody stojącej w przedpokoju, dwie pary kluczy, a ja patrzę na niego pytająco.

- Odwiozę cię.

Magnus ignoruje moje protesty, wychodzimy z mieszkania i parę chwil później znajdujemy się w luksusowym samochodzie. Podaję mężczyźnie mój adres, a on mruczy pod nosem, że ktoś nieźle się postarał, żebyśmy mieszkali jak najdalej od siebie.

- Dziękuję jeszcze raz. - Odzywam się, gdy stajemy pod moim domem. - Co mógłbym zrobić, żeby ci się jakoś odwdzięczyć?

- Mam tylko jedną prośbę. - Odpowiada po chwili namysłu. - Nie bój się swoich uczuć.

Wyciąga rękę i kładzie ją na moim policzku, wpatrując się intensywnie w moje oczy. Przez moment mam wrażenie, że jego dotyk parzy, ale zdaję sobie sprawę, że to tylko moje policzki postanowiły przybrać kolor dojrzałego pomidora. Nie wiem jak się zachować, więc siedzę jak wmurowany, zupełnie zaskoczony gestem Magnusa.

- Dobranoc - mówi, zabierając rękę, a ja odzyskuję zdolność poruszania się.

- Dobranoc, Magnusie - odpowiadam i wysiadam z samochodu.

*****

Budzą mnie promienie słońca, wpadające do mojego pokoju przez ogromne okno z widokiem na ulice Nowego Jorku. Wstaję z łóżka i kieruję się w stronę łazienki. Rozbieram się, przy czym ze zdziwieniem zauważam, że wciąż mam na sobie ubrania z wczorajszego wieczoru, które pachną mieszanką moich perfum i innych, o zapachu drzewa sandałowego. Musiałem paść do łóżka zaraz po powrocie do domu. Rzucam ciuchy na podłogę i wchodzę pod prysznic. Odkręcam wodę i pozwalam gorącej wodzie obmywać moje nagie ciało. Po paru chwilach czuję, jak moje napięte i obolałe po bójce mięśnie rozluźniają się. Zazwyczaj prysznic pozwala zapomnieć mi o wszystkim, ale nie tym razem. Przypominam sobie krzyki tego biednego chłopaka, który cierpi za to, że nie jest taki jak większość. Dlatego właśnie boję się tego zainteresowania Magnusem, które poczułem wczorajszego wieczoru.

Kilkanaście minut później, ubrany w świeże ubrania i z ułożonymi włosami, wchodzę do kuchni i widzę Isabelle, która siedzi na blacie kuchennym, jedząc kanapkę.

- Dzień dobry. - Wita się. - O mój Boże, co się stało? - Zamiera, widząc moje podbite oko, rozciętą wargę i plaster nad lewą brwią.

- Hej - odpowiadam, nalewając sobie kawę do kubka. - Nic takiego.

- Nic takiego? Żartujesz sobie? Wyglądasz okropnie...

- Nic mi nie jest, Iz. - Przerywam jej zirytowany.

- Po prostu się martwię, Alec...

- Zmieńmy temat.

- Niech ci będzie. - Siostra przystaje na propozycję. - Jak się bawiłeś na wczorajszej imprezie? Spotkałeś kogoś ciekawego?

- Tak... - Chcąc nie chcąc, do głowy natychmiastowo przychodzi mi Magnus. - Spotkałem.

- I co? - W jej oczach pojawia się podekscytowanie. - Opowiadaj!

- Nie mam na to teraz ochoty - mówię i biorę łyk kawy. - Głowa mi pęka.

- Powiedz mi przynajmniej jak nazywa się ta dziewczyna! - Błaga i sprawia, iż jej oczy przypominają ślepia kota ze Shreka.

- To nie jest... nieważne.- Jąkam się i wychodzę z kuchni, ignorując zawiedzioną minę siostry.

Łapie plecak, który zostawiłem w przedpokoju, zarzucam go na plecy i wychodzę z domu. Droga do szkoły zajmuje mi jakieś dwadzieścia minut. Wchodzę do budynku i kieruję się w stronę mojej szafki. Gdy dochodzę do celu, otwieram ją i wybieram książki potrzebne mi na dzisiejsze lekcje, po czym wkładam je do plecaka. Zamykam szafkę i prawie dostaję zawału, gdy niespodziewanie pojawia się przede mną Magnus.

- Witaj, Alexandrze.

- Hej. - Obecność Magnusa sprawia, że staję się spięty i zaczynam nerwowo przygryzać dolną wargę.

- Wszystko w porządku? - pyta z wyczuwalną troską w głosie.

- Tak, tak - odpowiadam szybko, starając się wyglądać na wyluzowanego.

- To dobrze. - Nagle słyszymy dzwonek, oznajmiający początek tortur. - Chodźmy na lekcję.

- Razem?

- Tak, mamy wspólną historię. - Posyła mi promienny uśmiech.

Coś w głowie podpowiada mi, że Magnus nie mówi jedynie o przedmiocie szkolnym, ale szybko odpędzam od siebie tą myśl. Gdyby coś nas w przeszłości łączyło, pamiętałbym, prawda?

Siemanko!
Z lekkim poślizgiem, ale jest. Trzeci rozdział!
Także tego - enjoy!
Do napisania w następny piątek/sobotę (lub szybciej, jeśli się wyrobię)! C:

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro