2.
Kilka godzin później, zmęczony po treningu łuczniczym, dochodzę do domu i wchodzę na ganek. Całą drogę powrotną myślałem o moim nowym znajomym - Magnusie. Pełno pytań ciśnie mi się do głowy. Kim jest ten gość? Dlaczego mam wrażenie, że skądś go znam? I dlaczego on tak dziwnie na mnie działa?
Wzdychając, wyciągam z kieszeni klucze, otwieram drzwi i wchodzę do środka. Spoglądam na pęk kluczy i po raz kolejny próbuję sobie przypomnieć do otwierania czego służy duży srebrny klucz. Od pewnego czasu miewam spore luki w pamięci i zaczyna mnie to niepokoić.
Wchodzę po schodach z zamiarem udania się do swojego pokoju. Gdy dochodzę do celu i otwieram drzwi, staję jak wryty. Po całym pomieszczeniu walają się moje ubrania, a wokół nich krząta się moja przeurocza siostra Isabelle. Słysząc, że ktoś wszedł do pomieszczenia, odwraca się.
- O, nareszcie jesteś! Gdzie się podziewałeś? Dochodzi osiemnasta - mówi z wyrzutem i wraca do rozrzucania moich ciuchów.
- Co ty wyprawiasz, Izzy?
- Jak to co? - pyta szczerze zdziwiona. - Oboje wiemy, że sam sobie nie poradzisz ze znalezieniem odpowiedniego stroju na imprezę. Poza tym, patrząc na zawartość twojej szafy, nawet ja mam problem z wyszukaniem czegoś dobrego.
W odpowiedzi tylko wzdycham głośno i siadam na łóżko. Sięgam po gitarę, zaczynam brzdąkać i nucić piosenkę, nad którą pracuję. Niestety idzie mi to ociężale, tworzę ją od kilku miesięcy, wciąż nie mogąc znaleźć inspiracji.
- Ubieraj się. - Po kilkunastu minutach w pokoju rozbrzmiewa melodyjny głos Isabelle. - Znajdziemy ci jakąś prawdziwą dziewczynę - mówi i ignorując moje protesty, jedną ręką zabiera mi gitarę, a drugą wręcza ciuchy.
Dziewczyna wychodzi z pokoju, a ja, wiedząc, że Isabelle i tak zaciągnie mnie na tą imprezę, posłusznie zakładam wybrane przez nią ubrania. Podchodzę do lustra i stwierdzam, że wyglądam całkiem nieźle. Czarny to zdecydowanie mój kolor. Czarne spodnie, biała koszulka i czarna skórzana kurtka idealnie ze sobą współgrają. Na ziemi zauważam eleganckie buty, ale ignoruję je i zakładam swoje czarne trampki. Przeczesuję ręką włosy i wychodzę z pokoju, gdzie czeka już na mnie Izzy.
Jak zwykle wygląda zjawiskowo. Jej idealną figurę podkreśla obcisła czerwona sukienka ze złotym zamkiem błyskawicznym, sięgająca do połowy uda. Założone przez Isabelle buty na wysokim obcasie dodają jej kilkanaście centymetrów. Jej piękną twarz zdobi dodatkowo delikatny makijaż, a kruczoczarne włosy opadają jej lokami na ramiona.
- Wyglądamy fantastycznie, braciszku. - Lustruje mnie od stóp do głów i uśmiecha się szeroko.
- Miejmy to już za sobą - mówię ponurym tonem i ruszam w stronę schodów.
***
Kilkanaście minut później wchodzimy do klubu i kierujemy się w stronę baru. Mimo, że do planowego rozpoczęcia imprezy zostało jeszcze kilkadziesiąt minut, to zabawa trwa już w najlepsze. Dziesiątki osób bawi się na parkiecie, kołysząc się w rytm muzyki, inni siedzą przy barze, opijając się alkoholem. Na kanapach, stojących przy ścianie, zauważam kilka obściskujących się par, które zdają się nie zwracać uwagi na obecność innych ludzi. Rozglądając się po pomieszczeniu, nie zauważam, kiedy Isabelle i Clary znikają mi z pola widzenia. Chwilę szukam ich wzrokiem, ale koniec końców poddaję się i siadam przy barze. Chcąc bezboleśnie przetrwać ten wieczór, zamawiam coś wysokoprocentowego, na początku mylnie obawiając się, że nie sprzedadzą alkoholu siedemnastolatkowi. Sączę napój powoli, obserwując poczynania ludzi na parkiecie i zastanawiając się, jak można się dobrze bawić przy tej drażniącej uszy, i nerwy muzyce. Dobrze, że przy barze muzyka jest przyciszona i nie daje się tak bardzo we znaki.
Mój instynkt starszego brata i chęć chronienia młodszej siostry nie pozwala zapomnieć mi o Izzy i wreszcie, po długim przeszukiwaniu wzrokiem pomieszczenia, zauważam ją i Clary, które świetnie bawią się ze znanymi mi chłopakami. Siostra wyczuwa, że na nią patrzę i nasze spojrzenia się spotykają. Pokazuje mi gestem dłoni, żebym podszedł i poszalał z nimi na parkiecie, ale ja tylko kręcę przecząco głową, i zadowolony, że wokół Izzy nie kręcą się żadni nieznajomi adoratorzy, wracam do popijania mojego drinka. Później zamawiam kolejnego i w trakcie opróżniania szklanki zaczyna szumieć mi w głowie.
Nagle wszystko zaczyna wirować, a ja czuję, że na gwałt potrzebuję świeżego powietrza. Wstaję z zamiarem udania się do wyjścia, ale wpadam na kogoś. Jestem bliski wywrócenia się, ale ktoś łapie mnie delikatnie w pasie.
- Po raz drugi spotykamy się w ten sposób. - Słyszę przyjemny dla ucha głos. Gdy podnoszę wzrok, okazuje się, że należy on do Magnusa.
- Przepraszam, niezdara ze mnie. - Świat przestaje się kręcić, za to czuję mocno przyśpieszone bicie mojego serca.
- Nic się nie stało - mówi i dodaje po chwili: - Jeśli o mnie chodzi, możesz robić to częściej.
W tym momencie uświadamiam sobie, że stoimy bardzo blisko siebie i odsuwam się od swojego towarzysza z rumieńcami na policzkach. Nienawidzę tego, że tak łatwo się rumienię. Moja twarz jest niczym otwarta księga, bez najmniejszego wysiłku można wyczytać z niej wszystkie targające mną emocje.
- Może usiądziemy przy barze i porozmawiamy? - Proponuje Magnus.
Kiwam potakująco głową, porzucając plany wyjścia na świeże powietrze. Siadamy, po czym mężczyzna zamawia jednego drinka dla siebie i - mimo mojego zapewnienia, że potrafię sam zakupić sobie alkohol - jednego dla mnie.
- Przyszedłeś tu z własnej woli? - pyta po złożeniu zamówienia. - Szczerze mówiąc, wyglądasz jakbyś siedział tu za karę.
- Siostra uparła się, żebym z nią tu przyszedł, by poszukać miłości mojego życia. - Tłumaczę i parskam śmiechem.
- Muszę jej za to podziękować - mówi tak cicho, że zastanawiam się, czy się nie przesłyszałem, tak jak w dzisiejszego ranka na szkolnym korytarzu.
- Więc... - odzywam się chwilę później, chcąc zmienić temat. - Co cię sprowadza do Nowego Jorku?
- W liceum jestem nowy, tak, ale w tym mieście mieszkam od wielu lat. Wyjechałem na kilka miesięcy, poszukując czegoś, co zostało mi brutalnie odebrane. - Wyznaje starannie dobierając słowa. - Co okazało się kompletną stratą czasu, bo szukana przeze mnie rzecz, znajdowała się tuż przed moim nosem.
- Czyli odnalazłeś to czego szukałeś? - pytam w momencie, gdy zostają podane nam nasze drinki.
- Tak, ale odzyskanie owej rzeczy nie jest takie łatwe - odpowiada.
- Co to może być, że tak trudno to odzyskać? - Upijam łyk zamówionego dla mnie napoju i krzywię się, ponieważ okazuje się, że to jeden z mocniejszych drinków.
- Coś bardzo dla mnie ważnego i bliskiego mojemu sercu.
Słowa Magnusa bardzo mnie zaciekawiły, ale nie chcąc wyjść na wścibskiego, nie pytam już o nic więcej związanego z tym tematem.
Rozmowa ciągnie się przez kolejne kilkadziesiąt minut. Dyskutujemy o najróżniejszych rzeczach, dowiadując się o sobie wielu ciekawych rzeczy. Magnus opowiada mi między innymi o swoich ulubionych filmach, książkach i kawałkach muzycznych, a ja nie pozostaję mu dłużny, i wymieniam kilka ulubionych tytułów. Okazuje się, że jesteśmy totalnymi przeciwieństwami.
Magnus zdradza też swoją miłość do zwierząt i zapewnia, iż jego pupil, Prezes Miau, pokochałby mnie od pierwszego wejrzenia.
Nagle Magnus zaczyna intensywnie się nad czymś zastanawiać i zanim zdążam mrugnąć, ciągnie mnie w stronę tańczących par. Nie potrafiąc mu odmówić, kilkanaście sekund później znajdujemy się na środku parkietu. Zauważam jak mój towarzysz ledwie zauważalnie pstryka palcami i dziwnym zbiegiem okoliczności szybka, dyskotekowa muzyka zmienia się w romantyczną balladę. Magnus wyciąga w moim kierunku dłoń, zapraszając mnie, jak mniemam, do wolnego tańca. Stoję jak sparaliżowany, wpatrzony w mężczyznę, zastanawiając się czy to żart i powinienem parsknąć śmiechem. Ale wyraz twarzy Magnusa jest śmiertelnie poważny. Rozglądam się po klubie, upewniając się, że nikt nie zwraca na nas uwagi. Z ulgą stwierdzam, że praktycznie wszyscy są zajęci sobą, tańcząc przytuleni wolny taniec. Wracam wzrokiem do przystojnego mężczyzny stojącego przede mną. Nie wiem, co mną kieruje, ale ujmuję dłoń Magnusa z nieśmiałym uśmiechem i nie śpiesząc się, zbliżam się do niego. Parę chwil później, niebezpiecznie blisko siebie, poruszamy się powoli w rytm muzyki. Ta bliskość sprawia, że czuję przyjemne ciepło rozchodzące się po całym ciele... Kierowany impulsem kładę głowę na ramieniu mężczyzny i do moich nozdrzy dociera cudowny zapach delikatnych perfum Magnusa. Po zastanowieniu zdaję sobie sprawę, że to zapach drzewa sandałowego. Dyskretnie wdycham powietrze przez nos, zachwycając się miłą wonią.
Magnus, najwyraźniej zachęcony moim gestem, jeszcze bardziej zmniejsza dzielącą nas odległość, sprawiając, że na chwilę tracę oddech.
O. Mój. Boże. Co ja wyprawiam? Nigdy nie czułem czegokolwiek do żadnej dziewczyny, ale tłumaczyłem to raczej nie znalezieniem nikogo wartego uwagi, a nie byciem homoseksualistą. Ale to co czułem teraz przy Magnusie mówiło samo za siebie... Pewnie to wszystko przez ten alkohol, którego wypiłem dzisiaj niemało, pocieszam samego siebie. Chcąc wszystko jak najszybciej przemyśleć na świeżym powietrzu, szybko i niezbyt delikatnie odsuwam od siebie mężczyznę.
- Wszystko w porządku? - pyta zdezorientowany.
- Ja... Słabo się czuję - mówię, czując ciepło na policzkach. - Muszę iść.
Hej, hej! Przychodzę do was z drugim rozdziałem. Mam nadzieję, że nie nawaliłam i się wam podoba.
Do napisania :)
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro