Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Bonus świąteczny

Nie, to nie rozdział. I tak, jestem świadoma, że od ostatniego minęły ponad cztery miesiące. Pracuję nad tym, a tym czasem...

Wesołych świąt wszystkim!

----------------------------------------------

– Kto wpadł na taki głupi pomysł, żeby świętować Wigilię razem? – zapytała Agnieszka w przestrzeń.

Piotrek westchnął i wzniósł oczy ku niebu, a raczej sufitowi. Mógłby się założyć, że jeśli ktoś by mu płacił za każdym razem, kiedy dziewczyna wypowie te słowa, to już byłyby bogaty, a do wieczora spokojnie kupiłby sobie dom z basenem w centrum Warszawy.

– Na pewno nie ja – odparł już setny raz dzisiejszego dnia, siląc się na cierpliwość.

– No przecież wiem, że nie ty! – wypaliła Aga. – Po prostu... – wykonała nieokreślony gest rękami, a chłopka z ulgą zauważył, że znajduje się przecież po drugiej stronie stołu, czyli poza zasięgiem jej wymachiwania – ...to jest głupi pomysł!

– Przecież już to ustaliliśmy – odrzekł, nawet nie podnosząc wzroku. Miał teraz ważniejsze problemy na głowie niż Agnieszka. Po której stronie talerza kładło się ten cholerny nóż?

Dziewczyna tymczasem przerwała na chwilę narzekanie i z konsternacją przyglądała się poczynaniom Piotrka.

– Odwrotnie położyłeś sztućce – powiedziała w końcu. – Nóż i łyżka w tym ręku, którym piszesz.

Chłopak przyjrzał się jeszcze raz nakryciom, rzucił też okiem na swoją dłoń i powiedział z zadowoleniem:

– No, czyli jest dobrze.

Agnieszka zmarszczyła czoło. Spojrzała jeszcze raz na stół, potem na chłopaka, a następnie jeszcze raz na nakrycia. Nie, zdecydowanie nie było dobrze.

Już otworzyła usta, żeby poinformować o tym Piotrka, kiedy do pokoju majestatycznym krokiem wszedł Murza i z miejsca zainteresował się choinką.

Tak ładnie pachniała. Lasem. Żywicą. I te bombki tak zachęcająco błyszczały i kręciły się na niteczkach… Gdyby tak jedną pacnąć łapką…

– Nie, zostaw! – krzyknęła natychmiast dziewczyna, już wiedząc, co się szykuje. – No psik!

Kot nie przejął się tym ani trochę. Już się przyczaiły i wybrał sobie konkretną bombkę na cel. Zostało tylko skoczyć...

W tym momencie Murza poczuł, że coś chwyciło go za skórę i podniosło do góry. Zaprotestował głośno, ale Piotrek nie przejmując się tym wcale, odstawił go na ziemię dopiero, kiedy jego zdaniem został zachowany bezpieczny dystans do choinki. Kot spojrzał na niego z oburzeniem.

– No i wkurzyłeś Murzę – podsumowała Aga.

– Ale uratowałem bombki – odparł chłopak.

– Chyba nie na długo – powiedziała i podążyła spojrzeniem za kotem, który podniósł się i zmierzał w kierunku drugiego końca pomieszczenia, ale jednak na szczęście zatrzymał się pod wejściem na balkon a nie pod choinką.

– Chcesz na zewnątrz? – Agnieszka spytała kota, a ten odpowiedział głośnym miau.

Dziewczyna otworzyła balkon, a Murza wystawił łapki na zewnątrz, dotknął śniegu i błyskawicznie cofnął się do środka.

– Czyli jednak nie chce – podsumował Piotrek.

W tym momencie do salonu wszedł Wojtek z Krzysiem na rękach – trzyletnim bratem chłopaków.

– Jak wam idzie z tym nakrywaniem do stołu? – zapytał. – Wszyscy jeszcze żyją?

– Już skończyliśmy – odparł Piotrek, w myślach dodając, że mało brakowało, a zabrakłoby mu cierpliwości do tego całego nakrywania.

Przez próg do pokoju zajrzała też Julka i ze smutkiem zauważyła, że pod choinką nadal nie ma prezentów. Piotrek westchnął ciężko.

– Siostra, ile razy można ci mówić, że Mikołaj przychodzi dopiero po pierwszej gwiazdce?

Na twarzy dziewczynki odmalował się zawód.

– Najwyraźniej jeszcze kilka razy – stwierdził Wojtek i poklepał Julkę po jasnej czuprynie. – Spokojnie, jeszcze tylko około godziny.

– Godzina to długo – odparła naburmuszonym tonem ośmiolatka i znowu zniknęła za drzwiami.

Najstarszy z braci odstawił więc Krzyśka na ziemię i podszedł do stołu z zamiarem skontrolowania nakryć. Trzylatek w tym czasie podreptał do Murzy i zaczął go głaskać pod włos, na co kot głośnym miauknięciem zademonstrował swoje niezadowolenie.

– Dlaczego sztućce leżą odwrotnie? – zapytał nagle Wojtek.

– Ha! Mówiłam! – wykrzyknęła triumfalnie Agnieszka.

Piotrek westchnął, wzniósł oczy ku sufitowi i wypalił w przestrzeń:

– Kto tak właściwie wpadł na ten głupi pomysł, żeby obchodzić razem Wigilię?

Odpowiedziała mu cisza.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro