Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

14: Hobbiton (cz 3)

09.05.2019r.

Mam nadzieję, że wszyscy kochają Hobbitów :3

Poniżej coś dla fanów Frerina i coś dla ludzi lubiących Aragorna. W Synu Gór ich relacja nie będzie tak dobra, więc polecam korzystać teraz! 😃

Rozdział 14

Godzina, którą trochę martwił się Aragorn, nie marzący o podróży w jednym pojeździe z grupą pijanych krasnoludów chociażby ze względu na temperament i głośność takowych, minęła dużo szybciej niż sądził, gdy Legolas i Gimli przywołali go, aby przedstawić Frerinowi prawie oficjalnie (a przynajmniej osobiście). Książę z Ereboru był nie tylko urokliwy i wesoły, ale także wyjątkowo obeznany że światem. Sam nie wiedział kiedy ich rozmowa stała się pełnym energii i zgodnego podekscytowania dialogiem o pięknie bezdroży, dzikich gór i gorącego słońca grzejącego plecy podczas konnej jazdy.

Ponieważ spadkobierca Gondoru pierwszy wwlekł się do pojazdu, z ostatnich miejsc, gdzie się rozłożył wygodnie, obserwował pozostałych. Krasnoludy były zaraz po nim. Mała, podpita grupka gadająca między sobą głosami ściszonymi (prawdopodobnie), ale ani trochę dzięki temu mniej donośnymi. Elfy, gdy zajmowały wygodne siedzenia bardziej z przodu, zerkały ku swym niższym współuczniom z niemożliwymi do przegapienia niedowierzaniem lub degustacją. Chyba ciężko im było pojąć ideę bycia wstawionym... W sumie ciężko się było dziwić, skoro długowieczne ślicznotki nie mogły być pijane z powodu alkoholu. Legolas odcinał się od sobie podobnych. Na samym początku, tuż za panem Bilbo i Frodo, usiadł w jednej linii razem ze swymi wcześniejszymi rozmówcami. Gimliemu pozwolił zająć miejsce przy oknie, gdzie krasnolud szybko przysnął, podczas gdy sam korzystał z możliwości konwertowania z Frerinem wyjątkowo swobodnie, chociaż dzieliło ich wąskie przejście między siedzeniami.
Wyglądał na spokojniejszego i szczęśliwszego niż zwykle w ostatnich tygodniach.

Dobrze. Bardzo dobrze.

Aragorn nie znosił, gdy jego bliscy byli z jakichkolwiek powodów smutni. Ani gdy ich raniono. Oba wypadki sprawiały, że czuł się wściekły ich łatwo ulegał porywom, za co nie raz w przeszłości musiał już kilka razy przepraszać.

Legolas, tak jak sądził Aragorn, w istocie był szczęśliwy siedząc na miejscu na samym początku autobusu. Patrząc na twarz siedzącego po jego lewej elfa, uśmiechał się nieznacznie, ale szczerze, jakby nie ukrywał za ciemnymi okularami zaczerwienionych od płaczu oczu. I nie martwił się, co będzie za godzinę, dwie, następnego dnia...

- Stąd już prosta droga - powiedział Frerin miękko, zerkając przez przednią szybę, aby z zadowoleniem omieść wzrokiem zielony krajobraz rozciągający się we wszystkich, dosłownie, kierunkach. - Znaczy... Kręci się, ale jest w gruncie rzeczy prosta.

Legolas zaśmiał się cicho, odgarniając jasne włosy za ucho i siadając wygodniej.

- Wierzę na słowo... Frerin, znasz się na różnych rzeczach, prawda? Związanych z  całym tym projektowaniem, dekorowaniem, biżuterią, w ogóle rękodziełem...

- Jakby nie patrzeć, zajmuje się tym od lat - potwierdził. - A co?

- Chciałbym nauczyć się o tym trochę. Wiesz... Żeby móc robić trochę więcej rzeczy razem z Gimlim.

- Ooo, rozwijanie wspólnych zainteresowań? - brunet uśmiechnął się szeroko, lekko psotnie. - Może razem przyjedziecie do Ereboru? Chętnie trochę z wami popracuje! - dodał. - Wiesz... W kuźni na pewno będzie ci za gorąco, ale znam się nieźle na rzeźbieniu w drewnie.

- Brzmi ciekawie. Czy to bardzo trudne?

- Wymaga ćwiczeń - było jedyną odpowiedzią niebieskookiego. - Myślę, że może ci się spodobać. I, tak między nami - wychylił się do przodu. - Gimli, akurat w tym, nie jest nadmiernie dobry.

- Naprawdę?

- Możesz, jak się postarasz, być w tym lepszy od niego.

- Nie byłby trochę zły?

- Raczej dumny - uznał Frerin, wracając na swoje miejsce. - W końcu jesteś jego partnerem.

Było już ciemno, kiedy dotarli do celu swojej podróży. Bag End rozświetlały małe latarnie ustawione po obu stronach ścieżki do drzwi, w okienkach paliło się światło.

Frodo, uśmiechając się szeroko na widok domu, wysiadł pierwszy. Dobrze nie przemierzył połowy ścieżki, gdy okrągłe drzwi otworzyły się i na zewnątrz wyszedł dosyć tęgi osobnik z grubym szlafrokiem narzuconym na dwuczęściową piżamę w duże grochy.

- Sam, przyjacielu!

- Pan Frodo! Przyjechał pan do domu! Cudownie! Proszę wejdźcie, o wszystko dbałem jak należy - zapewniał gorliwie, zapraszając wszystkich.

Bag End było trochę niskie w środku jak dla elfów, ale Legolas nie zamierzał narzekać, ochoczo przyjmując fakt, że wśród licznych przestrzeni ukrytych wewnątrz Pagórka znalazło się kilka wolnych pokoi. Podążając zgodnie z ideą szkolnej wycieczki, grupowych noclegów i innych takich wartości, przez niektórych wzgardzanych i określanych hardo mianem nieludzkich, uznał spanie z Aragornem, Frerinem, Gimlim i Mimem w jednej przestrzeni za całkiem zachęcające. Z różnych kwestii. Na przykład niechęci dotyczącej zostawania gdziekolwiek samemu w najbliższym czasie.

- Na pewno będziecie się tak tłoczyć, chłopcy? - zapytał pan Bilbo, prowadząc ich za sobą. - Jest tu dosyć pomieszczeń, abyście spali po dwoje, zamiast pięcioro...

- Gdyby nie ryzyko ulewy, rozbilibyśmy namiot - oznajmił lekko Frerin. - Pod tym pięknym drzewem w ogrodzie. Ale chmurzy się i powietrze pachnie nadciągającą zmianą pogody. Więc...

- Dobrze, dobrze - mężczyzna pokiwał głową. - Tylko nie rozpalajcie ogniska po środku wszystkiego, dobrze?

- Przypilnuje ich - oznajmił łagodnie Mim. - Proszę mi wierzyć, potrafię zapanować nawet nad pijanymi krasnoludami.

- Z tym też nie mam większego problemu - nauczyciel zaśmiał się pogodnie, z pewnym rozrzewnieniem, jakby właśnie sobie o czymś przypomniał. - Śniadanie będzie o dziesiątej. A potem oprowadzę was po okolicy i urządzimy sobie ucztę na zewnątrz! - dodał energicznie.

- Dobrej nocy, panie profesorze - Legolas uśmiechnął się na pożegnanie, zanim weszli w piątkę do wskazanego pokoju.

Wystrój był przyjemny, przytulny. Z jednej strony blondyn miał kominek, dwa fotele i duży, wyglądający zachęcająco miękko dywan, a z drugiej spore łóżko, które przypomniało mu jak wygodnymi istotami są hobbici, przy nim zdobiony kufer, a w cieniu na uboczu potężną, także zdobioną, szafę.

- O! Cudownie! - zanim Aragorn zdążył zarezerwować dywan, Frerin opadł na niego, tak po prostu, rozciągając się i przeciągając. Wyglądał dosyć komicznie. Trochę jak kot moszczący się w koszyku do snu. - Tu śpię, tak, tak, właśnie tu!

Mim zerknął, Legolas był tego pewien, w stronę jego i Gimliego, a później ruszył w kierunku kominka i foteli.

- Pozwólcie, moi drodzy.

- Będzie ci przeszkadzać moja obecność obok? - zażenowany Aragorn, chociaż chodziło mu jedynie o zarezerwowanie fotela, wyglądał co najmniej tak, jakby proponował Mimowi coś niewłaściwego. Najwyraźniej fakt, że na dywanie ktoś już się radośnie rozgościł lekko go przytłoczył.

Powinien częściej spać w normalnych warunkach. Dziedzic Gondoru nie powinien czuć się zakłopotany, gdy ktoś mu zabierze kawałek podłogi, zmuszają do użycia innych mebli.

- Nie musisz o to pytać - zakapturzony zachichotał w przyjemny sposób. - To nie kanapa dla dwojga, tylko fotele. Nie będziesz stanowił dla mnie żadnego kłopotu.

- Chodź, Gimli. Musisz się położyć - Legolas pociągnął lekko chwiejącego się krasnoluda w stronę łóżka. - Żebyś miał siły na jutro.

- Hmmm - wydusił z siebie rudzielec, stawiając ciężko kroki. Gdy już usiadł na miękkim materacu spojrzał poważny, odrobinę osowiały w twarz zielonookiego... I uśmiechnął się miękko, wyraźnie zadowolony z widoku, zanim padł do tyłu, przymykając powieki.

Legolas zamrugał zdziwiony, a później, rozczulony i rozbawiony, przeczesał rudą brodę palcami, zanim przeszedł się w stronę dywanu. Przysiadł obok Frerina, wygrzebującego właśnie z torby podejrzaną, sporą butelkę.

- Hej, Mim, piszesz się na kilka łyków i karty przed snem?

- Karty? - Aragorn ześlizgnął się z fotela, w którym już prawie wygodnie się rozłożył. - W co gramy? Na kasę czy zadania?

- Zadania? - zapytał ciekaw Mim, przyłączając się do nich. Najwyraźniej nie był na tyle zmęczony, aby kłaść się spać ledwie odzyskał grunt pod nogami i uwolnił się od niewygodnych, sztywnych dosyć foteli oraz szmeru piosenek o alkoholu.

- To wtedy, gdy wygrany wydaje reszcie polecenia, które muszą wykonać - wyjaśnił pospiesznie szatyn, wyciągając odważnie dłoń po oferowaną mu butelkę, chociaż nie wiedział, co znajduje się wewnątrz.

- Ja tasuję - Legolas, korzystając z ich dalszego zapoznawania się, wyciągnął dłoń do Frerina po wyświechtaną trochę, wyraźnie często używaną talię.

Zapowiadało się, że ten wieczór będzie całkiem ciekawy.

I taki... Normalny. Normalny bez żadnego fałszu. Greenleaf niemal drżał z ekscytacji, przekładając zręcznie między palcami tekturowe, starannie malowane, prostokąty.

***

- Całkiem dobrze tu wrócić - powiedział sam do siebie Bilbo, gładząc palcami blat swojego eleganckiego biurka palcami. Poprawił się wygodnie na skrzypiącym cicho krześle i wyciągnął dłoń po pióro. Omiótł wzrokiem podarunek od Frerina, a później otworzył dziennik. Uśmiechnął się do białych kartek, zanim przystąpił do pisania.

Thorin zawsze wiedział, czego jego przyjaciele potrzebowali.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro