Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Masakra

„Doświadczenie nigdy nie myli. To jedynie twój osąd błądzi, spodziewając się rezultatów, które nie są bezpośrednim wynikiem twoich eksperymentów." - Leonardo da Vinci

Później nocy w Akademii, gdy wszyscy już położyli sie do łóżek, aby zasnąć lub odpocząć po dniu, na niebie wznosiła się delikatna mgła okalająca księżyc, co dawało naprawdę przepiękny efekt. Gwiazdy zebrane na niebie, ułożone w zaciekawiające gwiazdozbiory, pomrugiwały raz na jakiś czas dając tym sygnał o swoim istnieniu.

Noc była bezchmurna, spokojna i nawet malutki wiaterek nie śmiał się zerwać. W taką noc dobrze się spało, a nawet ciepła kołdra nie była potrzebna. Nikt jednak nie wiedział, że niedaleko Akademii szykuje się do powstania wielka moc, która nie powinna nigdy powstać. Nigdy.

Pomiędzy korytarzami przemieszczał się już Mroczny Żniwiaż, który upatrywał dusz. W tak piękną noc, w Akademii byli wszyscy, prócz Vincent'a oraz Mikaeli, którzy postanowili urządzić romantyczną noc pod gwiazdami.

Żniwiaż przechodząc obok nich tylko spojrzał, nie interesowały go te dusze... Dziś chciał dostać tylko jedną, tę konkretną...

Wielka moc, która go zesłała czekała już od dawna na tę duszę z upragnieniem i czekając w niedalekiej przyszłości, opierała się wygodnie w fotelu, myśląc o tym, że już za chwilę z pomocą właśnie tej duszy będzie mogła powstać.

Przemknął między schodami na drugim piętrze Żniwiaż Mroczny, już duszę zaczęły się od siebie niepokoić. On jest już tu trochę za długo... Wkroczył na trzecie piętro i sunął po korytarzu, zatrzymując się na bardzo krótki moment przy pokoju numer trzy, jednak trwało to dosłownie bardzo małą chwilkę. Wchodząc na czwarte piętro poczuł to czego szukał... Biedna duszyczka znajdowała się już bardzo niedaleko. Mroczny Żniwiaż przygotował kosę i zaczął iść do pokoju numer trzy. Wszedł na środka przenikając przez drzwi. Obrzucił Kasandrę swoim zwykłym spojrzeniem, lecz to nie jej szukał. Jego wzrok powędrował na drugie łóżko, w którym spała córka Jokera.

Uniósł kosę w górze, drugą ręką wyciągając spod swojej długiej, czarnej, przybranej w skóry i kości ludzkie peleryny, koszyk, który zwykle po brzegi wypełniony jest duszami śmiertelników, jednak dziś nic w nim nie było. Miejsce było już uszykowane dla tej jednej duszy.

Mroczny Żniwiaż przyłożył do szyi Rejoke swoją połyskującą światłem księżyca, a jednocześnie ociekającą mrokiem kosę, otworzył jej oczy i zapytał:

- Idziesz ze mną w spokoju czy chcesz walczyć i odejść w cierpieniu?

Odpowiedź była raczej oczywista, ale mając przed oczami białoskórną postać ubraną jedynie w przerażającą pelerynę, córka Jokera poczuła się niewyobrażalnie zdezorientowana i nie zdołała odpowiedzieć. Żniwiaż więc ponowił pytanie:

- Wolisz walczyć o życie i cierpieć, czy odejść w spokoju?

Tym razem już trochę bardziej ogarnięta Rejoke odpowiedziała, nadal nie wierząc, że stoi przed nią Żniwiaż:

- Spoko... Spokoju...

Mroczny Żniwiaż wziął delikatnie do ręki jej duszę i wsadził z wielką ostrożnością do koszyka. Ciało Rejoke spadło z łóżka pozostawiając tylko to co powinno niej zostało. Za to jej dusza, była naprawdę dziwna. Bardzo podobnie do niej samej. Wyglądała dosłownie tak jak biała, naga, zielonowłosa 14 - letnia Rejuś.

Mroczny Żniwiaż opuścił Akademię nie pozostawiając po sobie nic tylko jednej śmierci. Rano wszyscy znów się obudzili, jednak nikt nie odczuł kogoś braku. Tylko Kasandra dowiedziała się o śmierci córki Jokera, jedynie przez to, że schodząc do kuchni na śniadanie, w pokoju potknęła się o jej ciało.

Zaś wielka moc już lekko zniecierpliwona czekaniem na Żniwiaża z duszą, opierała się nadal o oparcie czarnego, skórzanego fotela, jedną ręką wystukując melodię piosenki "deja vu".

Szybko mknąc Żniwiaż podążał ścieżkami pomiędzy Niebem, Czyścem, a Piekłem, cały czas schodząc coraz niżej, zmierzając w kierunku gdzie ukrywała się chwilowo ta potężna moc, Mroczny Żniwiaż szedł w miejsce, gdzie zaniósł wcześniej na rękach ducha błąkającego się po światach. Zaangażowany był w to również Trygon, który pomógł Żniwiażowi pomóc tę część ducha, nie składającego się z duszy. Ostatnio Trygon wiele mu pomagał, głównie dlatego, że to właśnie za sprawą Żniwiaża Raven uwolniła swojego ojca. Trygon pewnie czuje się teraz trochę dłużny Mrocznemu, jednak to i tak wiadomo kto ma większą moc (Trygon) i kto później będzie miał ochotę przejąć kontrolę nad światem, a przy okazji samemu stać się śmiercią, życiem i wszelkimi podobnymi stanami.

Mroczny Żniwiaż klęknął przed jeszcze uśpioną mocą i wyciągnął w jej kierunku koszyk z duszą mówiąc:

- Oto co Ci potrzebne, zadanie wykonałem prawidłowo, utrudnień nie było, a Ty potrzebujesz teraz tylko jednej małej iskry mocy, aby wskrzesić się w potężniejszej wersji.

- Ile można czekać? - wzdychnęła potężna moc - Dobra, możesz iść. - mruknęła do Żniwiaża biorąc niezbyt ostrożnym ruchem duszę z koszyka, a on trochę zniesmaczony tym zachowaniem, odszedł. - W końcu Cię mam! Tak bardzo nienawidzę Ciebie, Twojej egzystencji i wszystkiego co z Tobą związane... Tak bardzo Cię nienawidzę, a patrzy co robię, za Twoją pomocą wydostanę się z tego świata i pokażę na co tak naprawdę mnie stać! Tym razem to TY będziesz cierpieć za MOJĄ sprawą.

Wielka moc ścisnęła mocniej duszę Rejoke w dłoni i uśmiechnęła się szeroko.

- Z-zo-zostaw m-mn-mnie... - szepnęła niepewnie dusza córki Jokera, widocznie zaraz się popłacząc - N-ni-nie ch-chcę...

- Czyżby ktoś tu nam się zaraz rozpłakał? - zaśmiała się wielka moc - Może zadzwonię po Twojego tatusia, żeby Cię przytulił i pieluszkę zmienił? - znów się zaśmiała - I kto sie teraz śmieje? No kto? Ha ha! Ja! Duszę masz bardzo słabą, bo na ziemi niewiele dobrego zrobiłaś, im bardziej dobrym człowiekiem byś była, tym bardziej doceniono być Ciebie pośmiertnie i miałabyś niesamowicie silną duszę, ale teraz... Teraz nie pozostaje Ci nic tylko płakać!

Dusza Rejoke nie mogła bezboleśnie znieść tego monologu i zaczęła płakać, wyglądając przy tym strasznie żałośnie.

- Gdy wpakuję tu duszę najbardziej znienawidzonej przeze mnie osoby - wielka moc pokazała palcem na niezbyt zidentyfikowaną, przrdziwną klatko-izolatkę - Gdy tam Cię wpakuję, Trygon wejdzie w reakcję i ożywi mnie, a ja ukaram wszystkich, którzy mnie sktzywdzili, wszystkich, którzy nie prawidłowo się ze mną obchodzili i odnosili, wszystkich, którzy nie odprawili mi pogrzebu, ICH WSZYSTKICH! A Ty będziesz cierpieć najbardziej... Nawet sobie jeszcze nie wyobrażasz, jak bardzo boli strzał w potylice... Wszystko poczujesz, gdy tylko - znów wskazała na to niezbyt, zidentyfikowane coś - gdy tylko Cię tam wsadzę.

Dusza córki Jokera popadła w okropną histerię, próbowała się wyrwać, lecz fizycznie również była przeraźliwie słaba.

Wielka moc wsadziła duszę do klatko-izolatki, zamknęła ją i skupiła w modlitwie do Trygona. Nie trwało to długo, już po chwili, naokoło wielkiej mocy zaczął płonąć ogień, a sama wielka moc zaczęła nabierać kolorów i przybrała już swoją zwyczajną nazwę - Never. Zmienił się jej trochę wygląd... Nie za wiele, jednak aktualnie miała trzy pary oczów - wszystkie czerwone, jej włosy przybrały siwo - biały kolor, w dodatku urosły jej do kostek.

Dusza Rejoke szarpała się, krzyczała, a na jej twarzy cały czas malował się wyraz cierpienia.

Never uniosła się w górę, a za nią powstała z ziemi również przeogromna armia nieumarłych.

"Dobrze wnusiu, czasem dobrze jest pokierować się zemstą i nienawiścią" - mówił Trygon w głowie Never/wielkiej mocy jednocześnie przejmując nad nią w połowie kontrolę.

Never niesiona przez dusze, którym udało się wyrwać z Czyśca, jednak po drodze natrafiły na Piekło, a potem ona obiecała im wolność, niesiona przez nich zmierzała w kierunku Akademii. Trygon uznał ją za idealne miejsce do pierwszej rozgrzewki, a równocześnie pomyślał, że coś takiego może stanowić zagrożenie.

W Akademii teraz już wszyscy wiedzieli o dość tajemniczej i niewyjaśnionej śmierci Rejoke.

Dusza jej cały czas krzyczała, jednak niedaleko przechadzał się Joker, który to zauważył. Nie jego dusza tylko ON, w dodatku trzymając się pod ramię z Ryuk'iem. Oby dwoje zauważyli w oddali jej duszę, a Shinigami odezwał się pierwszy:

- Ej, wiesz, że to Twoja córka?

- Aha, a to jak będzie z tą produkcją kolorowych kulek, rozpryskujących na ścianach imiona wrogów lub naszych? - odpowiedział mu widocznie niewzruszony Joker.

Dosłownie obok nich przeszła Duela Dent - i to też nie była jej dusza, tylko ona sama. Popatrzyła się lekko dziwnie na Jokera, a potem zauważyła uwiezioną duszę Rejoke, do której zaczęła iść. Nie wyglądała jakby chciała pomóc, a nadziei i tak już nie zostało...

Tymczasem Never żywa, jednak tylko jej zła i demoniczna strona już dotarła do akademii. Zstąpiła na ziemię i klękła przed budynkiem na jednym kolanie. Uśmiechnęła się pod nosem, a potem na nowo się uniosła i zaczęła sterować nieumarłymi. Trygon oczywiście odrobinę jej pomagał, ale to i tak nie dawało szybkiego efektu.

Vincent dzielnie wojował mieczem u boku Mikaeli, którą osłaniał, a oni rzucała shurikenami. Edward chciał znaleźć przyjaciela wśród nieumarłych, ale nie udało mu to się, przez co Wolfie musiała ratować go zabierając z pola walki i stawiając na dachu. Ruti niewzruszona latała obok Never przyglądając się jej nowemu dizajnowi (nwm jak się pisze) jej włosów. Blitz przemienił sie w wilkołaka i kosił nieumarłych, którzy niestety cały czas powstawali nas nowo. Nawet Storm i Szajn wyrwali się do walki, no może bardziej Storm uspokajał Szajna, żeby ten przypadkiem nie popełnił samobójstwa. Atlas też walczył, używając mocy drzew i bułek. Amadeusz to w ogóle był już zmachany i spocony tą walką... Isemd miauczała myśląc, że coś to daje, a Dezy nie mogąc znieść tego, że gdyby wszyscy nieumarli powybijali mu znajomych, albo on został by sam, to po prostu wolał walczyć. Marika zapadła w trans modlitewny, a Thaddeus zaczął odmawiać modlitwę kierując się w sam wir walki. Zenon i Timi też próbowali coś robić.

A w Piekle, Duela już zdążyła podejść do duszy Rejoke i uważnie się jej przyjrzeć, zaczęła się z tego śmiać stojąc nad tą klatką-izolatką. Dusza jednak nie chciała być taka słaba i jeszcze ta reakcja ojca... Ugh, ale by teraz Rejuś przejechała swojego tatusia tym fioletowym lamborghini... Jednak tu znajdowała się jedynie jej dusza, a nie jej charakter, a śmiech Dueli nawet nie dodawać otuchy - wręcz przeciwnie, dusza Rejoke poczuła się od niego nieswojo.

- Dobra, chyba jednak powinienem coś zrobić - odezwał się Joker bardziej do siebie niż do Ryuk'a - Córuś!

Właśnie w tym momencie na Jokera popatrzyła się jednocześnie Duela i dusza Rejoke, która i tak niewiele wytrzymała w takiej pozycji, gdyż musiała się cały czas skręcać i przekręcać z bólu.

Joker wyciągnął ze swojego garnituru telefon oraz głośnik i na całe Piekło puścił "I go looney" odstawiając przy tym swój cyrk, a następnie minimalne poważniej podszedł do sytuacji, bo puścił "Purple Lamborghini" i zadzwonił po Harley, żeby mu tu przyjechała tym autem.

Duela cisnąc bekę z duszy Rejoke, wsadziła rękę do środka tej klatko-izolatki i chciała ją bardziej poszturchać, ale w momencie gdy ich ciała się dotknęły, dusza Rejoke wciągnęła Duelę tam, gdzie była, a sama wyszła na zewnątrz, od razu upadając na ziemię przez to wcześniejsze cierpienie. Joker i Harley podjechali duszy Rejoke dosłownie przed nos, a ta jakimś cudem wsiadła do lamborghini.

Gdy z tego niezbyt zidentyfikowanego czegoś wyszła osoba, która była najbardziej znienawidzoną przez Never, sama upadła na ziemię, nieumarli zapadli się, a oczy córki Raven miały takie oto kolory - pierwsza para nadal pozostawała czerwona, druga zaś byłą oczu zwykłych, a trzecia zwierzęcych. Jej włosy wróciły do normalnego stanu, lecz niestety pozostała w niej jedna mała cząstka Trygona... Przeszczepił on jej mięśień prawego przedramienia dając swój.

Naprawdę, którzy walczyli, byli bardzo wymęczeni i potrzebowali odpoczynku, więc nawet niektórzy nie poszli do budynku i zasnęli przed. Na dziś wszyscy mieli dosyć nieumarłych.

Never żyjąc, jednak już powoli tracąc kolory, blaknąc i prawdopodobnie zmieniając się z powrotem w ducha czuła się trochę smutno, jednak przynajmniej odczuwała satysfakcję ze zranienia duszy Rejoke. Trygon jest okropnym dziadkiem i cała wina jest jego, więc jak ktoś chciałby winić Never to nie nie nie, to wszystko jest winą Trygona. No dobra i może Never też tak w 8%.

W lamborghini:

- Pamiętaj Puddin - odezwała się Harley - Duszę masz słabą i to w cholerę, ale ciało nienaruszone, więc jeśli nie chcesz przeżywać czegoś podobnego ponownie to radzę Ci już nie umierać. Bo w Twoją dobrą przemianę jakoś nie za bardzo wierzę.

Gdy Harley i Joker tak pędzili, dusza Rejoke wypadła z auta i pofrunęła w stronę Akademii występując w ciało i na nowo je ożywiając.

- Cholera jest coś na nieśmiertelność? - zapytała Rejoke samą siebie.

A w Piekle Ryuk ponownie sprankował człowieka o podpis w Death Note'cie... Obmyślając jednocześnie plan na imiona w kolorowych kulkach.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro