Akcja Na Morzu
Cóż się działo?:
1. Przepraszam, ale raz sobie tego odpuszczę (naprawdę przepraszam za lenistwo).
Tym rozdziałem kończymy maraton. W następnym tygodniu (nie wiem jeszcze który dzień) pojawi się nowy rozdział.
Uwaga! Ta scena zawiera treści 13+
Shine: Och! I'm a barbie girl in my barbie world... I can plastic, it's fantastic! *śpiewa będąc pod prysznicem w swoim biurze*You can touch my hair...
Amadeusz: *wbija do Shine'a* Zebra- *nie dokończył ponieważ usłyszał śpiew Shine'a* Eeee... *wbił do Shine'a pod prysznic*
Shine: *krzyknął łagodnie z zaskoczenia jakie sprawił mu Amadeusz* Och Amadi...
Amadeusz: *zabiera nagiego Shine'a spod prysznica i rzuca na łóżko* Dziś pobawimy się w pana i pieska... Ty będziesz psem *założył Shine'owi obrożę ze smyczą* Szczekaj.
Shine: H-hau. *zdziwił się tym nagłym zwrotem akcji*
Amadeusz: Grzeczny piesek. *połaskotał Shine'a po wacku i owinął sobie smycz na dłoni* Waruj.
Shine: Wrrr. *dziwi się trochę temu co robi*
Amadeusz: Może być. *wstał z łóżka i pociągnął lekko za smycz* A teraz do nogi.
Shine: *posłusznie podszedł na czworakach do nogi Amadeusza*
Amadeusz: *pchnął drzwi po czym prowadził Shine'a na smyczy przez korytarz do wyjścia* Idziemy na spacerek, piesku.
Shine: *jak prawdziwy pies szedł tuż przy nodze Amadeusza* A-ale A-am-amadi, je-jest zi-zima. *przeraził się na myśl wyjścia nago na dwór*
Amadeusz: Czyli chcesz tutaj? Ok. *ustawił Shine'a tak, aby tez był jak najbardziej wypięty, a następnie wszedł w jego pupkę*
Shine: *starał wytrwać w pozycji w jakiej ustawił go Amadeusz, ale Amadi za mocno pchał, a Shine upadł*
Amadeusz: Nieładnie piesku, za to będzie kara *pociągnął mocniej za smycz i dał plaskacza Shine'owi*
Koniec sceny 13+
Shine: *gwałtownie obudził się w motorówce lekko dotknięty w policzek przez Piotra*
Summer: A nie mówiłem, że się obudzi? Naprawdę jest delikatny.
Shine: *sprawdził czy ma na sobie ubrania* Czyli to był tylko sen... Piotrze Ty potrafisz sterować motorówką? *wstał i się rozglądnął, ale zobaczył tylko wodę* Na jakim etapie jesteśmy?
Piotr: A więc: przespałeś pół dnia. Jutro, a tak naprawdę to za kilkanaście godzin, bo tak mi tłumaczył kot, będzie mógł przyjąć ludzką formę, mamy już południe, panie Dent. Za około pół godziny dopłynę na najbliższy brzeg i pożyczymy sobie helikopter.
Summer: Mam nadzieję, że się nie obrazisz Shiniii, ale byłem wczoraj wieczorem i w nocy na chwilę w akademii.
Shine: Dlaczego?
Summer: Chciałem się kilku rzeczy dowiedzieć. Na temat uczniów.
Shine: Akademia... Chciałbym się tam teraz znaleźć.
Summer: Jeśli zmienimy lekko kurs motorówki i okrążymy tę wyspę od lewej strony, moglibyśmy wstąpić na chwilę do akademii. Piotrze, mógłbyś? *spojrzał prosząco na Piotra*
Piotr: Raczej tak. *zmienił kurs*
Shine: *zarumienił się* Ojeju, naprawdę Wam dziękuję.
*nagle zauważażyli wielką flotę marynarki wojennej, która zdawała płynąć prosto na nich*
*jeden z marynarki wskoczył na ich motorówkę i zaczął mówić coś po rosyjsku, ale nikt tego nie ogarnął i ten co wskoczył zawołał do siebie tłumacza*
CzłowiekCoWskoczył: *coś gada po rusku*
Tłumacz: Panie Dent, czy ma Pan świadomość, że trzyma Pan więźnia skazanego na dożywocie w naszym więzieniu? Czy wie pan, że to podchodzi pod ukrywanie kryminalisty?
Shine: Cooooooooo...? *wydawał się być dość mocno zaskoczony słowami tłumacza*
CzłowiekCoWskoczył: *znowu coś gada po rusku*
Tłumacz: Macie nas do niej doprowadzić, inaczej będzie nieprzyjemnie.
Shine: *jego oczy zalały się łzami, a sam nie wiedział co masz począć* A-al-ale ja na-nawet ni-nie wi-wiem o ko-kogo ch-chodzi *popatrzył smutno w dal*
Piotr: *bardzo podejrzliwie przyglądał się naprzemiennie Tłumaczowi i Shine'owi*
Summer: *siedział spokojnie* Shiniii, nie udawaj. Dobrze wiesz o co chodzi.
Shine: *spojrzał na Summer ostrym wzrokiem* Jak mogłeś...
Tłumacz: Będziecie współpracować?
Shine: A mamy inny wybór?
CzłowiekCoWskoczył: *coś tam gada i blado się uśmiechnął*
Tłumacz: W takim razie zapraszamy na nasz statek, wasza motorówka zostanie skonfiskowana. *zaczął wspinać się na ich statek razem z tym co wskoczył*
Piotr: *wziął Summer na ręce i wszedł na okręt*
Shine: *z naprawdę smutną miną wdrapał się jakoś na statek*
Kapitan: *podszedł do nich* W którą stronę do Twojego ośrodka? *wziął Shine'a na ręce i stanął z nim na dziobie*
Shine: *próbował delikatne się wyrwać, ale mu się to nie udało* Prosto... Musicie zmienić kurs na bardziej lewy... *łza spynęła mu po policzku*
Kapitan: Coś się stało? Trzeba Cię będzie nauczyć jak się zachowuje prawdziwy mężczyzna... *wskazał głową na Summer i Piotra, do których podeszły dwa dziwne stworzenia (wyglądały trochę jak krzyżówka człowieka i ośmiornicy), wzięli ich za fraki i zanieśli pod pokład* Nic im nie będzie, po prostu dopóki nie dopłyniemy nie wypuszczę ich z kubryku. *trochę mocniej zaczął trzymać Shine'a*
Shine: *polało mu się kilka strumieni łez* Już prawie jesteśmy...
Kapitan: *spojrzał na brzeg* Z brzegu też będziesz musiał poprowadzić, rozumiesz? *dał Shine'a jakiemuś majtkowi i zszedł na chwilę pod pokład, a za moment był spowrotem na dziobie z grubą liną, którą obwiązał Shine'a w pasie*
Shine: Po co to? I tak już jestem skończony...
Kapitan: Wolę zachować wszelkie środki bezpieczeństwa.
*załoga przycumowała jacht, a następnie 20 uzbrojonych lepiej od antyterrorystów osób zeszło ze statku, kapitan zostawił 70 osób, które zaczęły przygotowywać mniejsze kecze do prowadzenia eskorty, 5 zaczęło gotować obiad, 4 zostało aby pilnować Summer i Piotra, a kapitan z Shine'em na linie zszedł z pokładu i razem ze zbrojnymi zaczęli kierować się do akademii*
|Tymczasem w kubryku|
Piotr: W co ja się wplątałem?... Chciałem tylko latać helikopterem w celu dowożenia ludzi na miejsce, a kończy się na czymś takim... *spojrzał na Summer* Powiedz coś! Nie odzywasz się już od dłuższego czasu.
Summer: *podszedł do Piotra i lekko otarł się o jego dłoń szepcząc do niego* Nie wiadomo jak zareagują na gadającego kota, mógłbyś ich zapytać dlaczego akurat taki statek?
Piotr: *przewrócił oczami i zawołał do jakiegoś strażnika w kapturze:* Em! Przepraszam, ale czy mógłbym wiedzieć dlaczego nie pływacie typowym okrętem wojennym tylko brygiem?
ZakapturzonaIstota: *poruszyła lekko w przód głową* Okręt wojenny rzucał by się za bardzo w oczy.
Piotr: Ale jednak jesteście chyba uprzywilejoni do pływania na wojskowych?
ZakapturzonaIstota: Kapitan stwierdził, że woli ten bryg.
Piotr: Okej... Każdy ma inny gust *wzruszył ramionami*
Summer: Możesz ściągnąć kaptur?
ZakapturzonaIstota: Nie, wtedy nie byłabym sobą. Ona *wskazała na lekko trzęsącą się postać* Ona może go zdjąć.
Summer: Mogłabyś ściągnąć kaptur?
TrzęsącaZakapturzonaIstota: *przestała na się trząść i odwróciła w stronę Piotra i Summer* No cześć.
Summer: * spojrzał w jej oczy* Damnatoria? Co Ty tu robisz?
Damnatoria: *przeciągnęła się* Tego chyba nikt nie wie... To Wy tu sobie posiedzcie i pogadajcie, a ja lecę do Ruti. *wyleciała spod pokładu i poleciała w stronę akademii*
Piotr: Kto to był?! *trzymał się za serce i wyglądał jakby miał zawał*
Summer: Dawna... Albo i nawet teraźniejsza miłość Shine'a.
*20 zbrojnych, kapitan i Shine na przodzie dochodzili właśnie do akademii, co raz bardziej było widać piękny budynek*
Shine: Mogę chociaż wiedzieć po kogo idziemy?
Kapitan: Naprawdę nie wiesz? Po kogoś kto ma wyrok do najlepszego więzienia w Rosji.
Shine: *nadal nie ogarnia* Czyli...?
Kapitan: *przewrócił oczami* Po Ruti.
*doszli do akademii już stojąc przy wejściu można było usłyszeć cudny dźwięk fortepianu*
Kapitan: Bądźcie czujni, najpierw trzeba ją odizolować od dzienników. Czekam. *wziął Shine'a na ręce* Nawet ładna ta akademia.
Shine: *rozpłakał się* Dlaczego?
Kapitan: Dlaczego zabieram kryminalistę z Twojej szkoły?
Shine: Tracę przez to przyjaciółkę! *próbował wyrwać się kapitanowi, ale nie było to do zrobienia*
Kapitan: Jesteś taki słodki kiedy się denerwujesz... Wiesz, że na początku byłeś chłopaczkiem, ale Twojej mamusi marzyła się córeczka?
Shine: Co?! Nie wierzę Ci! *jego głos się załamał*
Kapitan: Po co miałbym Cię kłamać? Przeszedłeś już dwie operacje płci...
Shine: *rozpłakał się na dobre*
20 zbrojnych: *rozproszyli się po całej akademii w poszukiwaniu Ruti* *nagle jeden z nich dał znać innym, że ją znalazł siedzącą przy fortepianie* *jeden z nich ogłuszył ją drugi przyłożył coś do jej nosa*
Ruti: *straciła przytomność*
20zbrojnych: *2 zapięło ją w mosiężne kajdany, a następnie wszyscy przetransportowali ją na statek*
Damnatoria: *wleciała do szkoły szukać Ruti*
Kapitan: *z płaczącym Shine'em na rękach poszedł za zbrojnymi na bryg* No już nie płacz...
Shine: *lekko zdziwiony przestał*
Kapitan: Ech... *wrzucił Shine'a pod pokład* Dawać mi ją.
Zbrojni: *położyli nieprzytomną Ruti przed kapitanem*
Kapitan: *odchylił lekko jej włosy i ujrzał wytatuowaną literę N* Gratuluję wszystkim! To co? Po szklance rumu!
Cała załoga: *powtórzyła za nim* Rumu!
Harpie: *tak, harpie bo ten statek ma 33 ludzi i 67 nie ludzi, nie licząc Ruti i Trio'a Przegrywów* *a harpie zaczęły latać po pokładzie i nalewać wszystkim rumu*
Ruti: *powoli zaczęła się budzić* Co się kutwa stało... *nagle ogarnęła sytuację* No to pięknie.
Jeden ze zbrojnych: *zauważył, że Ruti się budzi* BUDZI SIĘ!!! *wskazał na nią palcem*
Ruti: *miała zamiar wyjąć dziennik i już coś w nim wpisać, jednak nie miała żadnego dziennika przy sobie* Trzeba będzie walczyć... *podwinęła rękawy*
/no to dla klimatu proponuję
Zbrojny nr1: *przyłożył pistolet do czoła Ruti*
Ruti: *ze spokojem marszcząc brwi podnosi się z pozycji leżącej i chwyta pistolet za lufę, a tyłem broni uderza zbrojnego w głowę, który mdleje*
Kapitan: *z wrażenia upuścił Shine'a*
Shine: *jęknął*
Ruti: *zauważa Shine'a, ale jakoś ją to nie rusza, bo zostaje zaatakowana przez harpie, jedna rani ją mocno w ramię poprzez rozdarcie skóry* Uch... *zabiera jednemu ze zbrojnych szablę i odcina jednej z harpi skrzydło*
Zbrojny nr2: *od tyłu ma zamiaru zaatakować Ruti przy pomocy maczugi*
Ruti: *wyczuwa to i odwraca się dusząc swoimi kajdanami zbrojnego*
Zbrojny nr2: *pada martwy*
Zbrojni nr3,4,5: *biegną na Ruti, jeden z nich przeładowuje pistolet, a dwóch trzyma w rękach sztylety*
Ruti: *gładkim ciosem odcina szablą dwóm głowy, a pozostałego podnosi przez ramię i wyrzuca za burtę*
Kapitan: O nie! Z kim wy sobie rady dać nie możecie!? *wkurzył się, wyciągnął zza pleców katanę i zaczął powoli iść w stronę Ruti zdeptując przy tym Shine'a*
Ośmornico-ludzie: *pełzają do Ruti mówiąc coś tylko dla siebie zrozumiałym języku*
Ruti: *przecina jakoś kajdany szablą i ocenia sytuację rozglądając się po statku, jednak zauważa, że jachty które miały być eskortą zbliżają się do głównego statku, a załogi z nich wchodzą na okręt, na którym się znajduje*
Ośmiornico-ludzie: *owijają się wokół ciała Ruti*
Ruti: *próbuje je przeciąć, ale odcina tylko jedną mackę, a ośmiornico-ludzie nie dają jej już możliwości ruchu*
Zbrojny nr6: *strzela z łuku do Ruti, a strzała wbija jej się w nogę*
Kapitan: ZOSTAWIĆ JĄ! ONA JEST MOJA!!!
*cała załoga cofnęła się od Ruti, która wyjęła strzałę z nogi i rzuciła nią niczym oszczepem w zbrojnego nr6, któremu strzała wbiła się prosto między oczy, po czym upadł martwy na ziemię*
Kapitan: Budzisz się, mordujesz mi ludzi *wkurzony pokazuje na dwie odcięte głowy zbrojnych* I myślisz, że żadna kara Cię za to nie spotka?! *robi wyzywający ruch kataną*
Ruti: *zastanawia się co zrobić, a do głowy wpada jej genialny pomysł* Tak, tak właśnie myślę. *skierowała ostrze szabli w kapitana* A Ty uważasz, że masz jakiekolwiek szanse przeciwko komuś takiemu jak ja?
Kapitan: *teraz to już naprawdę mocno wkurzony biegnie z kataną na Ruti*
Ruti: *wyrzuca szablę chytrze się uśmiechając*
Shine: *wykorzystując zamieszanie zaczął użalać się nad sobą, ale po chwili przypomniało mu się, że Piotr i Summer są gdzieś pod podkładem, więc rzucił monetą i dumnie się podnosząc dostał od kogoś kuflem z rumem i zemdlał*
Summer&Piotr: *chcą się jakoś wydostać, ponieważ niepokoją ich mocno dziwne dźwięki znad pokładu, podejrzewają, że jest abordaż*
Summer: Jednak jeśli to byłby prawdziwy abordaż, zaroiło by się tu już od okupantów szukających cennych rzeczy oraz właśnie więźniów.
Piotr: Popiszesz się wiedzą jak się wydostaniemy, masz jakiś plan? *po prostu sięgnął po kluczyki od jednego z ich strażników i otworzył sobie drzwi*
Summer: Ciekawe dlaczego nie reagują... *spojrzał podejrzliwie na strażników i pokierował się do wyjścia na pokład*
Piotr: Może ktoś chciał nam ułatwić zadanie... *wzruszył ramionami i poszedł za Summer, ale po chwili się zatrzymał*
Summer: Coś nie tak?
Piotr: Mam pewien plan... *szepnął coś Summer na ucho*
Summer: *zaśmiał się i wyjrzał przez bulaj* Geniusze z nas.
Shine: *nadal nieprzytomny*
Ruti: *wzięła jakiegoś zbrojnego i zasłoniła się nim przed atakiem kapitana*
Kapitan: *wbił katanę w serce zbrojnego i jeszcze mocniej się zdenerwował*
Ruti: *zaczęła biec w stronę masztu, a następnie zaczęła się po nim wspinać, a na morzu oprócz jachtów z eskorty ujrzała jeszcze jeden jacht*
Kapitan: *zaczął ją gonić, ale gdy dostrzegł jeszcze jeden jacht, spadł z masztu łamiąc sobie nogę*
Summer: *niezauważalnie podszedł do Shine'a i go obudził*
Shine: Co się dzieje? *popatrzył śmiertelnie poważnym wzrokiem na Summer*
Summer: Wzniecamy bunt, zaraz obędzie się abordaż, Ruti wykorzysta to prawdopodobnie do ucieczki, a Piotr... Zaraz się przekonasz.
Shine: Co mam zrobić?
Summer: Wypić jak najwięcej rumu. To nie na Twoje nerwy Shiniii.
Shine: *trochę zdziwiony chwycił za kufel z rumem i podniósł go sobie do ust* To mój pierwszy alkohol... *zaczął chlać bo mu zasmakował*
Ruti: *przyjrzała się zbliżającemu się jachtowi i dostrzegła nazwę: Czarna Perła* No i co jest takiego w tym statku... *nagle zza statku wyłoniła się wielka flota hiszpańska złożona z około 47 okrętów* Aha. *kilku zbrojnych zaczęło do niej strzelać, ale nie zauważyli hiszpańskiej floty, tylko Czarną Perłę* *zrobiła zręczne uniki i podleciała do jednego i ścięła mu jego własnym sztyletem głowę, a pozostałych wszelakich zbrojnych w naprawdę bardzo szybkim tempie wyrzuciła do wody*
Kapitan: *kuśtykając w stronę Ruti szaleńczo wymachiwał kataną*
KapitanJackSparrow(KJS): *swoim jakże pięknym sposobem poruszania się wszedł na statek, na którym była Ruti* Nie zwracajcie na mnie uwagi. *pomachał ręką w geście, aby się nim nie przejmować, kilku majtków z jego załogi było przy nim* Wezmę sobie tylko kilka rzeczy i już nas nie ma *uśmiechnął się i wyrwał Shine'owi kufel z dłoni, po czym się z niego napił i wytarł rękawem usta* No już, sio sio! *ponaglił swoich wspótoważyszy, którzy rozproszyli się po statku, a po chwili wrócili z kilkoma skrzynkami, które wrzucili na Czarną Perłę * No to miłego spotkania z hiszpanami *wskazał na flotę znajdującą się za nim i wskoczył na swój okręt, a następnie odpłynął*
Ruti: Co tu się kutwa odje*ało?
Summer: Spokojnie... Ruti, nabijaj skille!
Piotr: *na małej szalupie w otoczeniu syren, szczęśliwy zawołał do Summer* A nie mówiłem? *połaskotał jakąś syrenę po podbródku* Ruti! Zanim opuścisz okręt możesz coś zrobić?
Ruti: Zależy co *usiadła sobie na reji* nawet Cię nie znam człowieku....
Piotr: Chodziło mi po prostu o pozbycie się kapitana, wtedy Summer by nim został *pogłaskał jakąś syrenę po ogonie*, a z teraźniejszym kapitanem zrobiłabyś to na co tylko miałabyś ochotę, *syreny zaczęły delikatnie śpiewać*
Ruti: Yyy no ok. *podleciała do Summer, chwyciła go i podeszła z nim do kapitana, któremu sprzedała lewego sierpa i położyła Summer na głowie*
Summer: *wydrapał oko kapitanowi, któremu teraz zrobiło się naprawdę słabo*
Ruti: *wzięła ze sobą kapitana i poleciała do akademii*
Shine: Ahoj psubraci! *wstał i zaczął się kiwać* To na który z tych 47 okrętów zapolujemy? Mnie się marzy jacht o różowych żaglach *zaczął chodzić po stole*
Summer: Ahoj! Tu Wasz nowy kapitan, niektórych rozszarpią syreny, niektórzy zostaną w załodze. Zostaje pierwsza piętnastka osób, która przyniesie mi kawy! *ubrał kapelusz piracki, który został po kapitanie*
Piotr: *na szalupie rozkazał syrenom odstraszyć 46 okrętów, a jeden zapędzić w ich stronę*
Syreny: *zrobiły to co kazał im Piotr*
Shine: Summer mądry kocur! *zdjął jakiemuś biegnącemu do kambuza osobnikowi kapelusz* Będę Twoim prawowitym zastępcą!
Summer: Jak na razie nie potrzebuję zastępcy. *przeciągnął się i zmienił w człowieka wyglądającego na około 14 lat o brązowych włosach, zielonych oczach i perfekcyjnie opalonej skórze(oczywiście jest cały ubrany) * Gdzie ta kawa?! *oparł się na lasce, którą odczepił od paska*
Shine: Summer! Co Ci się stało? *wylał na siebie trochę rumu bo mu było gorąco* A nieważne, idę do kingstona.*zszedł pod pokład, ale gdy to robił został przygnieciony przez chmarę istot niosących kawę*
Piotr: *pocałował jedną z syren w usta i pomachał jej na pożegnanie* Do zobaczenia, Lorelai!
Lorelai: *miała go gdzieś i mu nie odmachała*
Piotr: *wchodzi na okręt floty hiszpańskiej* Ahoj! Pozdrawiam serdecznie od Shine'a i Summer. Niestety, ale na mocy tego opowiadania zabieram Wam okręt i przywłaszczam go sobie.
Załoga na flocie hiszpańskiej: *wtf*
Piotr: Nieważne... *z prawego sierpa powala ich kapitana, po czym wyrzuca go za burtę*
Summer: Pięknie Piotrze!
Shine: *upity zasnął pod stołem*
Summer: A więc Ty, Ty, Ty, oraz Ty *wskazał na kilka istot* Idziemy na tamten statek, bo ten mi się nie podoba. *wziął Shine'a na ręce i przetransportował się razem z wybranymi osobami na nowy okręt*
Piotr: Nazwijmy ten jacht Lorelai dobrze?
Summer: Może być *położył Shine'a na dziobie, poprawił kapelusz i dumnie się wyprostował* To w drogę na naszą misję!
/rekord słów został pobity, jak się podoba?
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro