Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Akcja Na Morzu

Cóż się działo?:
1. Przepraszam, ale raz sobie tego odpuszczę (naprawdę przepraszam za lenistwo).

Tym rozdziałem kończymy maraton. W następnym tygodniu (nie wiem jeszcze który dzień) pojawi się nowy rozdział.

Uwaga! Ta scena zawiera treści 13+

Shine: Och! I'm a barbie girl in my barbie world... I can plastic, it's fantastic! *śpiewa będąc pod prysznicem w swoim biurze*You can touch my hair...

Amadeusz: *wbija do Shine'a* Zebra- *nie dokończył ponieważ usłyszał śpiew Shine'a* Eeee... *wbił do Shine'a pod prysznic*

Shine: *krzyknął łagodnie z zaskoczenia jakie sprawił mu Amadeusz* Och Amadi...

Amadeusz: *zabiera nagiego Shine'a spod prysznica i rzuca na łóżko* Dziś pobawimy się w pana i pieska... Ty będziesz psem *założył Shine'owi obrożę ze smyczą* Szczekaj.

Shine: H-hau. *zdziwił się tym nagłym zwrotem akcji*

Amadeusz: Grzeczny piesek. *połaskotał Shine'a po wacku i owinął sobie smycz na dłoni* Waruj.

Shine: Wrrr. *dziwi się trochę temu co robi*

Amadeusz: Może być. *wstał z łóżka i pociągnął lekko za smycz* A teraz do nogi.

Shine: *posłusznie podszedł na czworakach do nogi Amadeusza*

Amadeusz: *pchnął drzwi po czym prowadził Shine'a na smyczy przez korytarz do wyjścia* Idziemy na spacerek, piesku.

Shine: *jak prawdziwy pies szedł tuż przy nodze Amadeusza* A-ale A-am-amadi, je-jest zi-zima. *przeraził się na myśl wyjścia nago na dwór*

Amadeusz: Czyli chcesz tutaj? Ok. *ustawił Shine'a tak, aby tez był jak najbardziej wypięty, a następnie wszedł w jego pupkę*

Shine: *starał wytrwać w pozycji w jakiej ustawił go Amadeusz, ale Amadi za mocno pchał, a Shine upadł*

Amadeusz: Nieładnie piesku, za to będzie kara *pociągnął mocniej za smycz i dał plaskacza Shine'owi*

Koniec sceny 13+

Shine: *gwałtownie obudził się w motorówce lekko dotknięty w policzek przez Piotra*

Summer: A nie mówiłem, że się obudzi? Naprawdę jest delikatny.

Shine: *sprawdził czy ma na sobie ubrania* Czyli to był tylko sen... Piotrze Ty potrafisz sterować motorówką? *wstał i się rozglądnął, ale zobaczył tylko wodę* Na jakim etapie jesteśmy?

Piotr: A więc: przespałeś pół dnia. Jutro, a tak naprawdę to za kilkanaście godzin, bo tak mi tłumaczył kot, będzie mógł przyjąć ludzką formę, mamy już południe, panie Dent. Za około pół godziny dopłynę na najbliższy brzeg i pożyczymy sobie helikopter.

Summer: Mam nadzieję, że się nie obrazisz Shiniii, ale byłem wczoraj wieczorem i w nocy na chwilę w akademii.

Shine: Dlaczego?

Summer: Chciałem się kilku rzeczy dowiedzieć. Na temat uczniów.

Shine: Akademia... Chciałbym się tam teraz znaleźć.

Summer: Jeśli zmienimy lekko kurs motorówki i okrążymy tę wyspę od lewej strony, moglibyśmy wstąpić na chwilę do akademii. Piotrze, mógłbyś? *spojrzał prosząco na Piotra*

Piotr: Raczej tak. *zmienił kurs*

Shine: *zarumienił się* Ojeju, naprawdę Wam dziękuję.

*nagle zauważażyli wielką flotę marynarki wojennej, która zdawała płynąć prosto na nich*

*jeden z marynarki wskoczył na ich motorówkę i zaczął mówić coś po rosyjsku, ale nikt tego nie ogarnął i ten co wskoczył zawołał do siebie tłumacza*

CzłowiekCoWskoczył: *coś gada po rusku*

Tłumacz: Panie Dent, czy ma Pan świadomość, że trzyma Pan więźnia skazanego na dożywocie w naszym więzieniu? Czy wie pan, że to podchodzi pod ukrywanie kryminalisty?

Shine: Cooooooooo...? *wydawał się być dość mocno zaskoczony słowami tłumacza*

CzłowiekCoWskoczył: *znowu coś gada po rusku*

Tłumacz: Macie nas do niej doprowadzić, inaczej będzie nieprzyjemnie.

Shine: *jego oczy zalały się łzami, a sam nie wiedział co masz począć* A-al-ale ja na-nawet ni-nie wi-wiem o ko-kogo ch-chodzi *popatrzył smutno w dal*

Piotr: *bardzo podejrzliwie przyglądał się naprzemiennie Tłumaczowi i Shine'owi*

Summer: *siedział spokojnie* Shiniii, nie udawaj. Dobrze wiesz o co chodzi.

Shine: *spojrzał na Summer ostrym wzrokiem* Jak mogłeś...

Tłumacz: Będziecie współpracować?

Shine: A mamy inny wybór?

CzłowiekCoWskoczył: *coś tam gada i blado się uśmiechnął*

Tłumacz: W takim razie zapraszamy na nasz statek, wasza motorówka zostanie skonfiskowana. *zaczął wspinać się na ich statek razem z tym co wskoczył*

Piotr: *wziął Summer na ręce i wszedł na okręt*

Shine: *z naprawdę smutną miną wdrapał się jakoś na statek*

Kapitan: *podszedł do nich* W którą stronę do Twojego ośrodka? *wziął Shine'a na ręce i stanął z nim na dziobie*

Shine: *próbował delikatne się wyrwać, ale mu się to nie udało* Prosto... Musicie zmienić kurs na bardziej lewy... *łza spynęła mu po policzku*

Kapitan: Coś się stało? Trzeba Cię będzie nauczyć jak się zachowuje prawdziwy mężczyzna... *wskazał głową na Summer i Piotra, do których podeszły dwa dziwne stworzenia (wyglądały trochę jak krzyżówka człowieka i ośmiornicy), wzięli ich za fraki i zanieśli pod pokład* Nic im nie będzie, po prostu dopóki nie dopłyniemy nie wypuszczę ich z kubryku. *trochę mocniej zaczął trzymać Shine'a*

Shine: *polało mu się kilka strumieni łez* Już prawie jesteśmy...

Kapitan: *spojrzał na brzeg* Z brzegu też będziesz musiał poprowadzić, rozumiesz? *dał Shine'a jakiemuś majtkowi i zszedł na chwilę pod pokład, a za moment był spowrotem na dziobie z grubą liną, którą obwiązał Shine'a w pasie*

Shine: Po co to? I tak już jestem skończony...

Kapitan: Wolę zachować wszelkie środki bezpieczeństwa.

*załoga przycumowała jacht, a następnie 20 uzbrojonych lepiej od antyterrorystów osób zeszło ze statku, kapitan zostawił 70 osób, które zaczęły przygotowywać mniejsze kecze do prowadzenia eskorty, 5 zaczęło gotować obiad, 4 zostało aby pilnować Summer i Piotra, a kapitan z Shine'em na linie zszedł z pokładu i razem ze zbrojnymi zaczęli kierować się do akademii*

|Tymczasem w kubryku|

Piotr: W co ja się wplątałem?... Chciałem tylko latać helikopterem w celu dowożenia ludzi na miejsce, a kończy się na czymś takim... *spojrzał na Summer* Powiedz coś! Nie odzywasz się już od dłuższego czasu.

Summer: *podszedł do Piotra i lekko otarł się o jego dłoń szepcząc do niego* Nie wiadomo jak zareagują na gadającego kota, mógłbyś ich zapytać dlaczego akurat taki statek?

Piotr: *przewrócił oczami i zawołał do jakiegoś strażnika w kapturze:* Em! Przepraszam, ale czy mógłbym wiedzieć dlaczego nie pływacie typowym okrętem wojennym tylko brygiem?

ZakapturzonaIstota: *poruszyła lekko w przód głową* Okręt wojenny rzucał by się za bardzo w oczy.

Piotr: Ale jednak jesteście chyba uprzywilejoni do pływania na wojskowych?

ZakapturzonaIstota: Kapitan stwierdził, że woli ten bryg.

Piotr: Okej... Każdy ma inny gust *wzruszył ramionami*

Summer: Możesz ściągnąć kaptur?

ZakapturzonaIstota: Nie, wtedy nie byłabym sobą. Ona *wskazała na lekko trzęsącą się postać* Ona może go zdjąć.

Summer: Mogłabyś ściągnąć kaptur?

TrzęsącaZakapturzonaIstota: *przestała na się trząść i odwróciła w stronę Piotra i Summer* No cześć.

Summer: * spojrzał w jej oczy* Damnatoria? Co Ty tu robisz?

Damnatoria: *przeciągnęła się* Tego chyba nikt nie wie... To Wy tu sobie posiedzcie i pogadajcie, a ja lecę do Ruti. *wyleciała spod pokładu i poleciała w stronę akademii*

Piotr: Kto to był?! *trzymał się za serce i wyglądał jakby miał zawał*

Summer: Dawna... Albo i nawet teraźniejsza miłość Shine'a.

*20 zbrojnych, kapitan i Shine na przodzie dochodzili właśnie do akademii, co raz bardziej było widać piękny budynek*

Shine: Mogę chociaż wiedzieć po kogo idziemy?

Kapitan: Naprawdę nie wiesz? Po kogoś kto ma wyrok do najlepszego więzienia w Rosji.

Shine: *nadal nie ogarnia* Czyli...?

Kapitan: *przewrócił oczami* Po Ruti.

*doszli do akademii już stojąc przy wejściu można było usłyszeć cudny dźwięk fortepianu*

Kapitan: Bądźcie czujni, najpierw trzeba ją odizolować od dzienników. Czekam. *wziął Shine'a na ręce* Nawet ładna ta akademia.

Shine: *rozpłakał się* Dlaczego?

Kapitan: Dlaczego zabieram kryminalistę z Twojej szkoły?

Shine: Tracę przez to przyjaciółkę! *próbował wyrwać się kapitanowi, ale nie było to do zrobienia*

Kapitan: Jesteś taki słodki kiedy się denerwujesz... Wiesz, że na początku byłeś chłopaczkiem, ale Twojej mamusi marzyła się córeczka?

Shine: Co?! Nie wierzę Ci! *jego głos się załamał*

Kapitan: Po co miałbym Cię kłamać? Przeszedłeś już dwie operacje płci...

Shine: *rozpłakał się na dobre*

20 zbrojnych: *rozproszyli się po całej akademii w poszukiwaniu Ruti* *nagle jeden z nich dał znać innym, że ją znalazł siedzącą przy fortepianie* *jeden z nich ogłuszył ją drugi przyłożył coś do jej nosa*

Ruti: *straciła przytomność*

20zbrojnych: *2 zapięło ją w mosiężne kajdany, a następnie wszyscy przetransportowali ją na statek*

Damnatoria: *wleciała do szkoły szukać Ruti*

Kapitan: *z płaczącym Shine'em na rękach poszedł za zbrojnymi na bryg* No już nie płacz...

Shine: *lekko zdziwiony przestał*

Kapitan: Ech... *wrzucił Shine'a pod pokład* Dawać mi ją.

Zbrojni: *położyli nieprzytomną Ruti przed kapitanem*

Kapitan: *odchylił lekko jej włosy i ujrzał wytatuowaną literę N* Gratuluję wszystkim! To co? Po szklance rumu!

Cała załoga: *powtórzyła za nim* Rumu!

Harpie: *tak, harpie bo ten statek ma 33 ludzi i 67 nie ludzi, nie licząc Ruti i Trio'a Przegrywów* *a harpie zaczęły latać po pokładzie i nalewać wszystkim rumu*

Ruti: *powoli zaczęła się budzić* Co się kutwa stało... *nagle ogarnęła sytuację* No to pięknie.

Jeden ze zbrojnych: *zauważył, że Ruti się budzi* BUDZI SIĘ!!! *wskazał na nią palcem*

Ruti: *miała zamiar wyjąć dziennik i już coś w nim wpisać, jednak nie miała żadnego dziennika przy sobie* Trzeba będzie walczyć... *podwinęła rękawy*

/no to dla klimatu proponuję


Zbrojny nr1: *przyłożył pistolet do czoła Ruti*

Ruti: *ze spokojem marszcząc brwi podnosi się z pozycji leżącej i chwyta pistolet za lufę, a tyłem broni uderza zbrojnego w głowę, który mdleje*

Kapitan: *z wrażenia upuścił Shine'a*

Shine: *jęknął*

Ruti: *zauważa Shine'a, ale jakoś ją to nie rusza, bo zostaje zaatakowana przez harpie, jedna rani ją mocno w ramię poprzez rozdarcie skóry* Uch... *zabiera jednemu ze zbrojnych szablę i odcina jednej z harpi skrzydło*

Zbrojny nr2: *od tyłu ma zamiaru zaatakować Ruti przy pomocy maczugi*

Ruti: *wyczuwa to i odwraca się dusząc swoimi kajdanami zbrojnego*

Zbrojny nr2: *pada martwy*

Zbrojni nr3,4,5: *biegną na Ruti, jeden z nich przeładowuje pistolet, a dwóch trzyma w rękach sztylety*

Ruti: *gładkim ciosem odcina szablą dwóm głowy, a pozostałego podnosi przez ramię i wyrzuca za burtę*

Kapitan: O nie! Z kim wy sobie rady dać nie możecie!? *wkurzył się, wyciągnął zza pleców katanę i zaczął powoli iść w stronę Ruti zdeptując przy tym Shine'a*

Ośmornico-ludzie: *pełzają do Ruti mówiąc coś tylko dla siebie zrozumiałym języku*

Ruti: *przecina jakoś kajdany szablą i ocenia sytuację rozglądając się po statku, jednak zauważa, że jachty które miały być eskortą zbliżają się do głównego statku, a załogi z nich wchodzą na okręt, na którym się znajduje*

Ośmiornico-ludzie: *owijają się wokół ciała Ruti*

Ruti: *próbuje je przeciąć, ale odcina tylko jedną mackę, a ośmiornico-ludzie nie dają jej już możliwości ruchu*

Zbrojny nr6: *strzela z łuku do Ruti, a strzała wbija jej się w nogę*

Kapitan: ZOSTAWIĆ JĄ! ONA JEST MOJA!!!

*cała załoga cofnęła się od Ruti, która wyjęła strzałę z nogi i rzuciła nią niczym oszczepem w zbrojnego nr6, któremu strzała wbiła się prosto między oczy, po czym upadł martwy na ziemię*

Kapitan: Budzisz się, mordujesz mi ludzi *wkurzony pokazuje na dwie odcięte głowy zbrojnych* I myślisz, że żadna kara Cię za to nie spotka?! *robi wyzywający ruch kataną*

Ruti: *zastanawia się co zrobić, a do głowy wpada jej genialny pomysł* Tak, tak właśnie myślę. *skierowała ostrze szabli w kapitana* A Ty uważasz, że masz jakiekolwiek szanse przeciwko komuś takiemu jak ja

Kapitan: *teraz to już naprawdę mocno wkurzony biegnie z kataną na Ruti*

Ruti: *wyrzuca szablę chytrze się uśmiechając*

Shine: *wykorzystując zamieszanie zaczął użalać się nad sobą, ale po chwili przypomniało mu się, że Piotr i Summer są gdzieś pod podkładem, więc rzucił monetą i dumnie się podnosząc dostał od kogoś kuflem z rumem i zemdlał*

Summer&Piotr: *chcą się jakoś wydostać, ponieważ niepokoją ich mocno dziwne dźwięki znad pokładu, podejrzewają, że jest abordaż*

Summer: Jednak jeśli to byłby prawdziwy abordaż, zaroiło by się tu już od okupantów szukających cennych rzeczy oraz właśnie więźniów.

Piotr: Popiszesz się wiedzą jak się wydostaniemy, masz jakiś plan? *po prostu sięgnął po kluczyki od jednego z ich strażników i otworzył sobie drzwi*

Summer: Ciekawe dlaczego nie reagują... *spojrzał podejrzliwie na strażników i pokierował się do wyjścia na pokład*

Piotr: Może ktoś chciał nam ułatwić zadanie... *wzruszył ramionami i poszedł za Summer, ale po chwili się zatrzymał*

Summer: Coś nie tak?

Piotr: Mam pewien plan... *szepnął coś Summer na ucho*

Summer: *zaśmiał się i wyjrzał przez bulaj* Geniusze z nas.

Shine: *nadal nieprzytomny*

Ruti: *wzięła jakiegoś zbrojnego i zasłoniła się nim przed atakiem kapitana*

Kapitan: *wbił katanę w serce zbrojnego i jeszcze mocniej się zdenerwował*

Ruti: *zaczęła biec w stronę masztu, a następnie zaczęła się po nim wspinać, a na morzu oprócz jachtów z eskorty ujrzała jeszcze jeden jacht*

Kapitan: *zaczął ją gonić, ale gdy dostrzegł jeszcze jeden jacht, spadł z masztu łamiąc sobie nogę*

Summer: *niezauważalnie podszedł do Shine'a i go obudził*

Shine: Co się dzieje? *popatrzył śmiertelnie poważnym wzrokiem na Summer*

Summer: Wzniecamy bunt, zaraz obędzie się abordaż, Ruti wykorzysta to prawdopodobnie do ucieczki, a Piotr... Zaraz się przekonasz.

Shine: Co mam zrobić?

Summer: Wypić jak najwięcej rumu. To nie na Twoje nerwy Shiniii.

Shine: *trochę zdziwiony chwycił za kufel z rumem i podniósł go sobie do ust* To mój pierwszy alkohol... *zaczął chlać bo mu zasmakował*

Ruti: *przyjrzała się zbliżającemu się jachtowi i dostrzegła nazwę: Czarna Perła* No i co jest takiego w tym statku... *nagle zza statku wyłoniła się wielka flota hiszpańska złożona z około 47 okrętów* Aha. *kilku zbrojnych zaczęło do niej strzelać, ale nie zauważyli hiszpańskiej floty, tylko Czarną Perłę* *zrobiła zręczne uniki i podleciała do jednego i ścięła mu jego własnym sztyletem głowę, a pozostałych wszelakich zbrojnych w naprawdę bardzo szybkim tempie wyrzuciła do wody*

Kapitan: *kuśtykając w stronę Ruti szaleńczo wymachiwał kataną*

KapitanJackSparrow(KJS): *swoim jakże pięknym sposobem poruszania się wszedł na statek, na którym była Ruti* Nie zwracajcie na mnie uwagi. *pomachał ręką w geście, aby się nim nie przejmować, kilku majtków z jego załogi było przy nim* Wezmę sobie tylko kilka rzeczy i już nas nie ma *uśmiechnął się i wyrwał Shine'owi kufel z dłoni, po czym się z niego napił i wytarł rękawem usta* No już, sio sio! *ponaglił swoich wspótoważyszy, którzy rozproszyli się po statku, a po chwili wrócili z kilkoma skrzynkami, które wrzucili na Czarną Perłę * No to miłego spotkania z hiszpanami *wskazał na flotę znajdującą się za nim i wskoczył na swój okręt, a następnie odpłynął*

Ruti: Co tu się kutwa odje*ało?

Summer: Spokojnie... Ruti, nabijaj skille!

Piotr: *na małej szalupie w otoczeniu syren, szczęśliwy zawołał do Summer* A nie mówiłem? *połaskotał jakąś syrenę po podbródku* Ruti! Zanim opuścisz okręt możesz coś zrobić?

Ruti: Zależy co *usiadła sobie na reji* nawet Cię nie znam człowieku....

Piotr: Chodziło mi po prostu o pozbycie się kapitana, wtedy Summer by nim został *pogłaskał jakąś syrenę po ogonie*, a z teraźniejszym kapitanem zrobiłabyś to na co tylko miałabyś ochotę, *syreny zaczęły delikatnie śpiewać*

Ruti: Yyy no ok. *podleciała do Summer, chwyciła go i podeszła z nim do kapitana, któremu sprzedała lewego sierpa i położyła Summer na głowie*

Summer: *wydrapał oko kapitanowi, któremu teraz zrobiło się naprawdę słabo*

Ruti: *wzięła ze sobą kapitana i poleciała do akademii*

Shine: Ahoj psubraci! *wstał i zaczął się kiwać* To na który z tych 47 okrętów zapolujemy? Mnie się marzy jacht o różowych żaglach *zaczął chodzić po stole*

Summer: Ahoj! Tu Wasz nowy kapitan, niektórych rozszarpią syreny, niektórzy zostaną w załodze. Zostaje pierwsza piętnastka osób, która przyniesie mi kawy! *ubrał kapelusz piracki, który został po kapitanie*

Piotr: *na szalupie rozkazał syrenom odstraszyć 46 okrętów, a jeden zapędzić w ich stronę*

Syreny: *zrobiły to co kazał im Piotr*

Shine: Summer mądry kocur! *zdjął jakiemuś biegnącemu do kambuza osobnikowi kapelusz* Będę Twoim prawowitym zastępcą!

Summer: Jak na razie nie potrzebuję zastępcy. *przeciągnął się i zmienił w człowieka wyglądającego na około 14 lat o brązowych włosach, zielonych oczach i perfekcyjnie opalonej skórze(oczywiście jest cały ubrany) * Gdzie ta kawa?! *oparł się na lasce, którą odczepił od paska*

Shine: Summer! Co Ci się stało? *wylał na siebie trochę rumu bo mu było gorąco* A nieważne, idę do kingstona.*zszedł pod pokład, ale gdy to robił został przygnieciony przez chmarę istot niosących kawę*

Piotr: *pocałował jedną z syren w usta i pomachał jej na pożegnanie* Do zobaczenia, Lorelai!

Lorelai: *miała go gdzieś i mu nie odmachała*

Piotr: *wchodzi na okręt floty hiszpańskiej* Ahoj! Pozdrawiam serdecznie od Shine'a i Summer. Niestety, ale na mocy tego opowiadania zabieram Wam okręt i przywłaszczam go sobie.

Załoga na flocie hiszpańskiej: *wtf*

Piotr: Nieważne... *z prawego sierpa powala ich kapitana, po czym wyrzuca go za burtę*

Summer: Pięknie Piotrze!

Shine: *upity zasnął pod stołem*

Summer: A więc Ty, Ty, Ty, oraz Ty *wskazał na kilka istot* Idziemy na tamten statek, bo ten mi się nie podoba. *wziął Shine'a na ręce i przetransportował się razem z wybranymi osobami na nowy okręt*

Piotr: Nazwijmy ten jacht Lorelai dobrze?

Summer: Może być *położył Shine'a na dziobie, poprawił kapelusz i dumnie się wyprostował* To w drogę na naszą misję!

/rekord słów został pobity, jak się podoba?

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro