Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Zbliża się Miki

To nie żadne święto, że macie rozdział.

Po prostu dostałam świetny notes i kilka paczek barszczu❤, z czego jednej już nie ma bo wypiłam xD

Za to może jutro odwiedzi Was święty Mikołaj... I jeśli to zrobi, jestem absolutnie przekonana o tym, że będzie wtedy naprawdę szczęśliwi lub zwyczajnie poprawi się Wam humor.

A i ostatnie: przysniło mi się dzisiaj, że chcę takie coś do robienia pierniczków na święta xD. I wsm to ja nadal nie wiem, bo plakat, który chciałam wycofali z produkcji -.-

"Dziweczka w wojsku II"

Patrzyłem z dołu na chłopaka stojącego nade mną. Jego wzrok wyrażał dosłownie "Jeśli ktoś dowie się, o tym że się znamy to mamy przejebane".

W tym momencie podszedł do nas inny chłopak, a bardziej mężczyzna, przypominający tych wszystkich bokserów, którzy pakują w siebie te proszki do powiększania mięśni. Miał też wytatuowaną liczbę 4 pod okiem i był całkowicie łysy. Zapytał stojącego nade mną chłopaka:

- A co wy tak na siebie patrzycie? - skierował wzrok na mnie - Biliście się już kiedyś czy co?

- Ouh, Billy - odezwał się inny mężczyzna, o wiele słabiej zbudowany, ale widać nawet z tej podłogi było, że to chytry spryciarz z lisią mordą, kontynuował swoją wypowiedź, gdy tylko zeskoczył z łóżka, na którym siedział - ludzi nie poznaje się tylko po tym, że się bili. Znacie się chłopaczki? - popatrzał na mnie z przebiegłym uśmieszkiem.

- Nie. - odpowiedział za mnie, chłopak, który skopał mnie z krzesła i przygniótł w tym momencie stopą moje żebra.

Gniótł mocno, ale nie dałem mu tej satysfakcji i nie wydałem z siebie żadnego dźwięku. Niespodziewanie wszyscy usłyszeliśmy gwizdek i każdy pogonił do wyjścia. Nie miałem pojęcia o co chodziło, ale wstałem, otrzepałem się i już miałem zamiar iść za nimi wszystkimi, gdy zatrzymał mnie ten, który masował przed chwilą moje żebra stopą.

- Gdzie jest dziewczyna? - zapytał się mnie, a ja nie za bardzo ogarnąłem o co chodzi, więc odpowiedziałem mu pytaniem na pytanie:

- Pamiętasz chociaż moje imię?

- Shine - szepnął - Gdzie jest dziewczyna? - powtórzył i ścisnął mocniej moje ramię.

Zastanawiałem się co ma na myśli. Jednak po dosyć krótkiej chwili namysłu uświadomiłem sobie, że chodzi mu o mojego asa w rękawie, którego aktualnie przy sobie nie miałem. Wiedziałem, że jestem na przegranej pozycji, ale postanowiłem, iż będę blefować. Ona była tym, kto wtedy ośmielił się dosyć głęboko zanurzyć go w łajnie. Ale teraz jej nie było. Ale on nie wiedział, że jej tu nie ma.

- Pewnie jest w tym pokoju dla dziewczyn. - wzruszyłem ramionami, aby przybrało to jak najbardziej naturalny ton.

- Ale tu nie ma żadnego pokoju dla dziewczyn. - odpowiedział mi, pytająco podnosząc brew do góry.

- No to trudno - po raz kolejny wzruszyłem ramionami, starając się jakoś wybrnąć - Jak będę jej potrzebować to mnie znajdzie.

Chłopak uderzył mnie w policzek z impetem. Wydałem z siebie tylko ciche "auć".

- Ja chcę ją teraz! Teraz ona poczuje smak kocio-końskiego gówna - widziałem tą furię w jego oczach, chyba dostał bzika - Gówna! Gówna! Zjadacz gówna!

Złapał mnie za obydwa ramiona i potrząsnął. Dopiero teraz zauważyłem, że zostaliśmy sami w tym pokoju, ale nie byłem pewny czy chłopak, który mną potrząsał też to zauważył. Zastanawiałem się czy może nie zapytać się go o to, dlaczego nie widzi, że jego koledzy gdzieś sobie poszli, jednak coś mnie od tego powstrzymało. Poczułem uderzenie w pośladki i jęknąłem. Kolejne uderzenie, mocniejsze. Potem bez trudu, siadając na krześle, wziął mnie przez kolano, opuścił spodnie i zaczął uderzać. Ja jęczałem.

Moje jęki było czymś co uwielbiał. Niestety zamieniał się w prawdziwego potwora, gdy pozwoliło mu się na odrobinę za dużo, a ja jak pewnie ludzi dużo wie, nie mam zbytniej siły przebicia...

W końcu jednak powstrzymałem się i przestałem jęczeć, mimo klepania mojej pupki.

- Co? Co jest? Czemu nie jęczysz?! Masz jęczeć! - w jego głosie było słychać niemałą nutę pożądania i wkurwienia - Chyba, że już pierwszego dnia chcesz chodzić jak kaczka, żeby wszyscy się dowiedzieli, że mają nowego geja do grzmocenia?

Nie wiedziałem co zrobić, ale spróbowałem chociaż się mu wyrwać, a on tylko obrócił mnie tak, żebym teraz leżał na jego kolanach brzuchem do góry. Prawie spadłem, więc musiałem podtrzymać się jego munduru. Wtedy on zwalił mnie na podłogę i okrakiem usiadł na moim kroczu, przytrzymując mi obie ręce nad głową. Zarumieniłem się i odwróciłem wzrok. Chłopak włożył mi rękę pod mundur i zaczął bawić się moimi sutkami.

- Sky... - jęknąłem jego imię i od razu cały czerwony ugryzłem się w język.

- Uuuu, mały blondasek kutasek pamięta moje imię - uśmiechnął się dziko - a co tam, nie przygryzaj języka, jęcz kutasku, jęcz.

Z całej siły się powstrzymywałem, naprawdę starałem się nie wydawać żadnego dźwięku, ale Sky nie dawał za wygraną. Ja też nie chciałem dać, zacząłem się wiercić, żeby uciec z jego pola dotyku, ale marnie mi to szło.

- Czemu twoja lady ci teraz nie pomoże? - w jego oczach było widać bardzo dużo nienawiści - Może za mało, za mało się staram? TAK?! GADAJ! - wziął mnie za ramiona i uderzył o podłogę dwa razy, co naprawdę zabolało - GDZIE ONA JEST?

Wtedy wziął mnie nagle za kostki i zaczął potrząsać. Upuścił mnie, a ja spadłem na głowę i poczułem, że o mały włos nie skręciłem karku. Sky kopnął mnie jeszcze butem w twarz, a ja się rozpłakałem. Czemu nikogo wtedy przy mnie nie było?

Chłopakowi to jednak nie wystarczyło, objął mnie w talii, uniósł do góry i przycisnął do ściany. Ściągnął mi te gacie i zaczął wpychać kolano, tam gdzie niekoniecznie chciałem, żeby czyjeś KOLANO się znalazło. Przygniatał mnie przy tym do ściany tak mocno, że zacząłem się bać o to, czy starczy mi powietrza.

- GDZIE JEST DZIEWCZYNA - wydarł się z przerażającą manią w głosie.

I tak nawet nie mogłem mu odpowiedzieć, bo moja twarz była zbyt blisko sciany, nie pozwalając na jakiekolwiek wydobycie dźwięków, oprócz cichych jęknięć. Ja tylko płakałem. Nie tylko z bólu, ze smutku też. Było mi tak bardzo przykro... Dlaczego nikt nie przyszedł i mnie nie uratował?

Miałem przecież świadomość, że nikogo obok mnie nie ma. Mimo to go okłamałem. Ehhh... Ciężki jest żywot Shine'a Dent'a.

Sky w końcu przystopował trochę i wyjął kolano. Ja korzystając z okazji, że już nie mam tak bliskiego kontaktu ze ścianą, odchyliłem się do niego i powiedziałem prawdę:

- Nie ma dziewczyny tutaj. - miałem nadzieję, że już przestanie mnie dręczyć, ale niedługo potem dowiedziałem się, że bardzo się pomyliłem.

Sky stał zdenerwowany, a ja obróciłem się do niego przodem. Jego czarne włosy, jak zwykle w stylowym nieładzie, kawałek sznurka, na którym wisiał krzyż, latynoska cera, ciemne oczy przepełnione furią i wojskowy mundur, który naprawdę mu pasował, zrobiły na mnie duże wrażenie. Zarumieniłem się przez to.

- Krew ci z dupy leci. - powiedział i odwrócił się na pięcie wychodząc z pokoju, zostawiając mnie samego, biednego, smutnego, pobitego i zgwałconego.

Sprawdziłem czy nie kłamał i faktycznie, strużka krwi spływała po moim udzie. Wzdychnąłem głośno, a zabrzmiało to bardziej jak skrzypnięcie jakiejś starej szafy.

Ubrałem się i wyszedłem z pokoju. Nie wiedziałem nawet dokąd wszyscy się udali, więc stwierdziłem, że pójdę do pielęgniarki i powiem jej o zajściu jakie miało miejsce, to może przydzielą mnie do innego pokoju. Zapukałem do jej gabitenu, a po chwili usłyszałem dźwięczne "proszę" i wszedłem.

- Witam panią ponownie... Otóż zdarzyła się taka sytuacja, iż...

- Nie możesz trafić do pokoju? - przerwała mi.

- Nie, nie. Już byłem w pokoju i tam... Yyy... Nagle rozległ się gwizdek, a potem wszyscy poszli, ale jeden został i mnie no... Emmm... - poczułem się strasznie zażenowany i czerwony - Z-zg-zgw-zgwał-...-Zgwałcił.

Pielęgniarka odwróciła się ode mnie i coś chyba sprawdziła w kartkach, następnie zwróciła się znów do mnie:

- Bardzo bolało, miodku?

Miałem bardzo dziwne uczucie, że skądś znam to "miodku", ale nie mogłem sobie przypomnieć. Odpowiedziałem jej nieśmiało:

- Tak... Bardzo... Krew mi leci - spuściłem wzrok.

- Spokojnie, nie przejmuj się, zaraz coś na to poradzimy - uśmiechnęła się, aż za bardzo znajomo, podeszła do mnie, wzięła pod bok i zaprowadziła przed szpitalne łóżko - Mógłbyś ściągnąć co trzeba i się tu położyć yyy jak masz na imię?

Zachichotałem z racji tej, że również nie znałem jej imienia. Grzecznie ściągnąłem spodnie i bokserki, po czym się położyłem.

- Jestem Shine, a pani?

- Jestem Frances.

- Miło panią poznać, pani Frances. - zaśmialiśmy się cicho oboje.

Pielęgniarka zaczęła wsmarowywać mi jakiś kremik w pupkę. Nie ukrywam, że było to dosyć przyjemne, chciałbym żeby chłopcy w akademii częściej dotykali moich pośladków. Będę musiał wymyślić jakiś pretekst żeby zaczęli to robić...

- Już, miodku. - pielęgniarka odłożyła krem, a ja miałem to straszne uczucie, że ją znam, ale nie wiedziałem tylko skąd.

- Dziękuję, pani Frances... Czy mogłaby pani powiedzieć komuś o tym co mi się przydarzyło? Jeśli byłaby taka możliwość chciałbym trafić do innego pokoju.

- Shine, ja jestem tylko pielęgniarką niezawiele mogę zrobić w takiej sprawie, a poza tym jest tu tylko jeden pokój dla żołnierzy.

Wzdychnąłem ze smutkiem i tęsknotą, to był pierwszy dzień, a ja już tak bardzo chcę wrócić do akademii. Jak tak dalej pójdzie to będę musiał stąd uciec.

- Miodku - zwróciła się do mnie - Myślę, że teraz chłopcy są na treningu. Wyjdź na zewnątrz, to ich znajdziesz.

- Jeszcze raz dziękuję. - uśmiechnąłem się słabo i wyszedłem w poszukiwaniu wyjścia z budynku.

Znalezienie mi świata zewnętrznego nie potrwało zbyt długo, ponieważ kierowałem się zielonymi znakami oznaczającymi "wyjście ewakuacyjne".

/następna część tej przygody Szajnisia będzie bardzo śmieszna

Serio

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro