Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Chatka xd

Co tam w ostatnim tygodniu?
1. Tristan i Hänsel się miziają mrrryyy 😏
2. Rejoke wtrąca się w sprawy Mikaeli i Vincenta
3. Naokoło Akademii są krzyże, czego sprawczynią jest Ruti
4. Brawo Haiiri przebiłaś mnie ^^ 👍

A więc jak wiadomo, przez pewną postać Akademia z zewnątrz jest usiana krzyżami. Jest ich bardzo dużo, niektóre są mniejsze, inne większe.

|03:13 Akademia|

Shine: *wychodzi sobie z biura, a następnie z Akademii* Hmmm co to za krzyże? *powiedział sam do siebie*

Ruti: *siedzi na drzewie mając głowę w liściach* Hmm no nie wiem.

Shine: *nie zauważył jej wcześniej i zląkł się tym niespodziewanym głosem demona*

Ruti: *podlatuje do Szajna* Tak właściwie, dlaczego wyszedłeś z Akademii o tej godzinie?

Szajn: A bo miałem taki kaprys.

Ruti: Aha okej *znika nagle*

Shine: *nie czuje obecności nikogo*

Krzyże: *większość zaczęła lewitować i przewracać się do góry (powiedziałbym, że nogami, ale krzyże nie mają nóg) więc przewracają się do góry drewnem*

Shine: *zląkł się i patrzy na to paranormalne zjawisko* Eeee...

Blackburn: *szedł sobie do Szajna, ale został jebnięty krzyżem, więc zemdlał*

Szajn: Ojoojojoj, biedny  Blackburn… *chciał do niego podbiec, jednak zatrzymał go dziki wonsz, który owinął mu się wokół nogi* Aaa!

Dziki wonsz: Sssss

Shine: *wziął szybko do rąk, jeszcze nieodwrócony dwu metrowy krzyż i odpędził dzikiego wonsza* co tu się odjaniepawla?

Jan Paweł II: Ekhem echem * i zniknął*

Shine: A racja, przecież to co tu się dzieje, wcale nie jest katolickie… Tylko szatańskie!

Demon Godfryd: *w postaci chłopczyka wieśniaka zaczął biec rozjuszony w stronę Szajna*

Shine: Oh ńe! *zaczął biec w stronę lasu z krzyżem, potykając się czasem bo jest przegrywem, jednak nie upadając* POMOCY!1!111!!!111!!!!11!

Demon Godfryd: *zaklął Szajna w ten sposób, ze przez kilka  minut nikt nie może go usłyszeć*

Shine: *uciekał przed nim z tym krzyżem jeszcze przez jakąś godzinę, aż napotkał chatkę* Co to za chatka i gdzie ja tak właściwie jestem?... *oparł się zmęczony o krzyż, moment odpoczął i oglądając się za siebie, aby upewnić się, że Godfryd zostawił już go w spokoju wszedł do chatki* Dzień dobry?

Jeff the killer: *wyskoczył przed twarz Szajna niczym jumpscare* JEST JUŻ PUZYNO CZEMU NIE SPISZ CHLOPCZYKU? *ze swoim uśmiechem psychopaty oraz noszem kuchennym zatańczył mu przed oczami*

Shine: *kolejne zlęknięcie się* A d-dla-dlaczego p-pa-pan ni-nie w Re-rezy-rezydencji?

Jeff the killer: A co to jakieś stereotypy, że ja w rezydencji mam być?! Przecież też mam prawo do tymczasowego urlopu w chatce leśniczego! Napijesz się kompociku?

Shine: Eee… W gościach się nie odmawia... *odparł grzecznie*

Jeff the killer: To zostaw może ten krzyż i zparaszam do kuchni. *poszedł do kuchni*

Shine: Wolałbym jednak wziąć ten przedmiot ze sobą *i wziął go do kuchni, stawiając przy stole, a sam usiadł na krześle*

Jeff the killer: *nalał Szajnowi kompociku z ananasa* Masz. Ty to jeden z tej akademii pewnie? *usiadł naprzeciwko Szajna*

Shine: Tak... *napił się kompociku*

Jeff the killer: Podobno mają tam okropnego dyrektora, tylko się puszcza z innymi chłopakami... Martwię się o moją Mikę, mam nadzieję, że nie będzie chciał wyrwać jej męża.

Shine: *zarumienił się trochę i unika kontaktu wzrokowego z Jeffem*

Jeff the killer: A ty jakie masz zdanie na temat tego całego dyrektora?

Shine: Emm... No ja jestem tym całym dyrektorem...

Jeff the killer: *zamrugał i spojrzał na krzyż* No tak, mogłem się spodziewać...

Shine: Miałeś prawo nie wiedzieć...

Jeff the killer: To ty jesteś tą meską dziwką?

Shine: Nie jestem dziwką, tylko gejem.

Jeff the killer: Tak zwanym pedziem.

Shine: ...

Jeff the killer: Każdy w końcu od czegoś zaczynał... Na początku zazwyczaj jest słabo, potem jakoś idzie.

Shine: Zwłaszcza kiedy na początku nie potrafisz nawet zainteresować swoich podopiecznych...

Jeff the killer: Tak. A co do zainteresowania, to koniec nie zawsze jest najciekawszy, prawda?

Shine: *burak i wypił kompocik do końca* Ta... Niezakończone wątki mogą być o wiele bardziej kreatywne, jeśli da się je do wymyślenia nie samemu autorowi... Jeśli wiesz, co mam na myśli.

Jeff the killer: Wiem, wiem. Chociaż chyba nie jest, aż tak źle. Przecież nie miałbyś uczniów gdybyś się nie starał.

Shine: Racja... Ale mógłbym się starać bardziej, tak samo autor mógłby pisać rozdziały epiką. *drugą część dodał trochę ciszej*

Jeff the killer: Cóż... Za niedługo słońce będzie świtać, nie powinieneś wracać?

Shine: Pewnie powinienem *ale lęka się tych krzyży i Demona Godfryda* jednak czy mógłbym u Ciebie zostać na kilka dni?

Jeff the killer: *nie ma zamiaru gościć dłużej u siebie Pedzi... Znaczy Szajna, więc chwyta za nusz kuchenny i mówi do swojego rozmówcy* Ić juz spac jest juz puzyno....!

Shine: Aaa! *biorąc ze sobą krzyż, wybiegł z chatki i wrócił do Akademii, gdzie zastał tylko jeden odwrócony krzyż*

Demon Godfryd: *siedział na odwróconym krzyżu, jednak zniknął po chwili*

Szajn: Eee... *poszedł spać do biura, przytulając się do krzyża*

Demon Godfryd: *UWAGA GRASUJE GDZIEŚ W AKADEMII*

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro