Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

31- "Perfekcyjny" dom

Grey usiadł na kanapie obok blondynki. Minęło już trochę czasu od kiedy przyszedł do niej w odwiedziny na dłużej, niż kilka minut.

W zasadzie to brakowało mu ich spotkań, rozmów i więzi jaką z nią miał przez miniony rok, kiedy to Heartfilia oddaliła się od niego.

Od czasu śmierci jej mamy w zasadzie nie mieli okazji na taką naprawdę szczerą rozmowę. Wiedząc przez co przechodziła nie zarzucał jej własnymi problemami. Starał się sam sobie z nimi poradzić, mimo, iż rzadko mu się do udawało.

Treningi czasami bywały dla niego wybawieniem. Na czas trwania rozgrywki mógł na chwile odłożyć swoje rozmyślania, skupić się na „tu i teraz".

Lecz bywały momenty kiedy nienawidził tego sportu z całego serca, a dziś był właśnie jeden z takich dni.

Lucy była jedyną osobą, która była zapoznana z tym wszystkim, a także jedyną, która go rozumiała. Patrząc teraz w jej oczy mógł się domyślić, iż przynajmniej częściowo dziewczyna zdaje sobie sprawę z przyczyny jego nastoju, mimo, że nawet nie zdążył jeszcze otworzyć ust. W końcu przechodziła przez to razem z nim od dziecka. Znała go lepiej, niż ktokolwiek inny.

Usiadła naprzeciwko niego w siadzie skrzyżnym. Sięgnęła po jego dłonie i chwyciła je w swoje.

- Opowiedz mi co się stało- nakłoniła go delikatnie. Wziął głęboki oddech, ścisnął jej dłonie w swoich i zaczął mówić.

- Sama wiesz...rodzice.


Tego samego dnia


Chłopak po usłyszeniu budzika szybko wyłączył alarm i wstał. Dla niego to była rutyna. Nie mógł pozwolić sobie na tracenie na sen więcej czasu, niż było to konieczne.

Wziął szybki prysznic, przebrał się, po czym podszedł do biurka na którym leżały książki do spakowania. Nad meblem wisiał kalendarz z dobrze mu znaną, zaznaczoną kółkiem datą.

A więc to dziś. To już siedem lat.

Westchnął przeciągle, przeczesując dłonią ciemne włosy. Podniósł plecak, torbę i zszedł po schodach na dół.

- Dzień dobry- przywitał się wchodząc do jadalni

- Dzień dobry synu- odpowiedział mu ojciec, który nawet podczas śniadania przeglądał jakieś dokumenty. Jest postawnym, wysokim mężczyzną o włosach tego samego koloru co jego starszy syn, tak samo nastroszonych. Ubrany był w błękitną koszulę i granatowy krawat.

Grey usiadł na „swoim" miejscu przy stole po czym zebrał z kilku talerzy warzywa i owoce przygotowując swoje kanapki. Otóż u nich w domu każdy miał miejsce przy stole, które do niego „należało" oraz każdego ranka był przygotowany „szwedzki stół".

Dzień jak co dzień.

Państwo Fullbuster są bardzo dobrymi, szanowanymi prawnikami. Niestety restrykcyjne zasady z pracy przenieśli także do domu. U nich wszystko musiało być dopięte na ostatni guzik. Od swoich synów również wymagali perfekcji w każdej dziedzinie.

Do pomieszczenia weszła wysoka, szczupła elegancka kobieta o granatowych, prostych, krótkich włosach upiętych w koka. Czarna marynarka idealnie skrojona była dopasowana i nie miała na sobie nawet jednego zagniecenia. Podobnie było z białą bluzką. Do tego ubrana w czarne materiałowe spodnie i półbuty na koturnie prezentowała się nienagannie.

Emanowała aurą wyższości i profesjonalizmu. Bardzo często onieśmielała ludzi, którzy mieli to „szczęście" znaleźć się z nią w jednym pomieszczeniu. Grey jedno wiedział na pewno. Nikomu nie życzył być po drugiej stronie na sali sądowej. Był świadomy tego, że jej przeciwnicy naprawdę nie mają łatwego zadania.

 Jego rodzice bronią jedynie same ważne osobistości: lekarzy oskarżonych o złamanie etyki lekarskiej, aktorów, piosenkarzy, celebrytów. Są bardzo szanowani w środowisku prawniczym i podziwiani przez aplikantów prawa.

Świetnie! Potrafią zapamiętać te wszystkie kodeksy i paragrafy, a o tak istotnej dacie zapomnieli. Albo udają, że nie pamiętają?

- Witaj synku- przywitała się z nim kobieta- bądź tak miły i przyprowadź Haru na śniadanie.

- Jest dopiero siódma, a Haru ma dziś na trzecią lekcje. Pozwól mu jeszcze pospać.

Kobieta westchnęła przeciągle, tak jak gdyby była zmęczona tym tematem.

- Niech ci będzie, lecz jeśli się spóźni lub opuści zajęcia to będzie twoja wina- odpowiedziała ciemnowłosa protekcjonalnie.

- Nawet gdyby opuścił dzisiejsze zajęcia to nic się nie stanie. Ma bardzo dobrą frekwencję.

- Czy ty słyszysz co ty mówisz?- zapytała oburzona

- To jeszcze dziecko, pozwól mu się tym nacieszyć.

- Mój syn nie będzie się tak zachowywał. To dziecko- jak go nazwałeś może sobie zniszczyć całą przyszłość, jeśli będzie tak postępował.

- Tak, bo robienie tego co wy sobie życzycie zawsze dobrze się kończy!- chłopak nie wytrzymał i podniósł głos na matkę.

Czasami nie mógł uwierzyć w to jak zimna potrafi być ta kobieta. Sam przyzwyczaił się do tego, lecz kiedy był młodszy było mu ciężej. Nie chciał by Haru musiał przechodzić przez to samo.

- Uważaj na swój ton młody człowieku. Jak ty się wyrażasz?!- powiedziała stanowczo i spojrzała na niego wyniośle, niczym na swojego pracownika, a nie własnego syna. W spojrzeniu tej kobiety nie było grama czułości czy miłości.

To był ten rodzaj spojrzenia, którym mogła obdarzyć aplikanta za posłodzenie jej kawy albo popełnienie innej gafy. Czasami czuł się właśnie jak jeden z nich. Z tą różnicą, że jego nie mogła się pozbyć tak szybko jak swoich podwładnych.

Czasami patrząc w te granatowe tęczówki nie mógł uwierzyć, że jeszcze kilka lat temu były one pełne radości, troski i miłości. Bardzo ciężko było mu sobie nawet przypomnieć jak w tamtym okresie czasu wyglądała jego matka.

Zazwyczaj starał się trzymać nerwy na wodzy, ze względu na młodszego brata. Haru jest dosyć wrażliwym dzieckiem i z łatwością wyczuwa zmiany atmosfery w domu. W takich chwilach zaczyna się niepotrzebnie martwić i denerwować. Starszy Fullbuster chciałby, żeby chociaż młody miał jakąś radość z życia zanim wkroczy na ścieżkę, z której nie będzie już powrotu.

Z tym, że dzisiaj nie mógł sobie odpuścić i tak zbędnych komentarzy. Zbędnych, bo wiedział, że nie zrobią one na jego rodzicach żadnego wrażenia.

Wstał od stołu, bez słowa wyszedł z jadalni. W biegu zabrał plecak, który zostawił w holu oraz torbę ze strojem na trening.


Jadąc do szkoły żałował swojego zachowania. Obawiał się, że wszystko może odbić się na Haru. Czasami odnosił wrażenie, że jeśli zrobił coś wbrew swoim rodzicom to oni później jeszcze bardziej „przykręcali" śrubę młodszemu z synów prawdopodobnie po to by uniknąć błędów wychowawczych popełnionych w stosunku do starszego. Szkoda tylko, że własnych już nie dostrzegają.

Grey wcisnął gaz do dechy i jechał znacznie szybciej, niż było to dozwolone. Pragnął jak najszybciej zobaczyć się ze swoją ukochaną i móc opowiedzieć jej o wszystkim.

Czuł, że jedynie ona go zrozumie, a samo ujrzenie jej pięknej twarzy sprawi, że ten dzień stanie się lepszy.

Wysiadł z samochodu i szybko przeszedł przez parking. Kierował się właśnie w stronę schodów prowadzących na wyższe piętra budynku, kiedy ktoś zastąpił mu drogę.

- Gdzie to się pan wybiera, panie Fullbuster?

- Na zajęcia- odparł chłopak próbując wyminąć postawnego mężczyznę.

- Będziemy teraz uzgadniać taktykę najbliższej rozgrywki. Jak mamy to zrobić bez kapitana drużyny?

Grey ze zniecierpliwieniem spojrzał na swój zegarek. Miał dosłownie dwie minuty, zanim dzwonek ogłosi rozpoczęcie lekcji. Potrzebował jedynie na kilka sekund znaleźć się w jej ramionach i móc wdychać ten cudowny, różany zapach, który sprawiał, że nastolatek zapominał o wszystkich troskach.

- Potrzebuje paru minut, za chwile przyjdę na salę gimnastyczną.

- Przyjdziesz natychmiast jeśli jesteś mężczyzną- brunet już miał wyminął natrętnego nauczyciela, lecz zdążył wykonać kilka kroków, wyjść na piętro tylko po to, by zobaczyć jak blond włosa piękność wchodzi do auli po drugiej stronie długiego korytarza.

Przeklął w myślach, po czym z rezygnacją obrócił się na pięcie i zaczął iść za trenerem.


Na ogromnej sali zdążyli zebrać się już wszyscy. Grey podszedł do swojego najlepszego przyjaciela i przywitał się z nim uściskiem dłoni. Stanął w szeregu, wyprostował się, a na jego twarzy nie było widać grama zdenerwowania czy irytacji.

Teraz przywdział maskę kapitana drużyny. Wychodził z założenia, że wszelkie troski i zmartwienia najlepiej jest zostawiać za drzwiami tego pomieszczenia. Nie mógł pozwolić na to by jego nastrój wpływał na resztę jego drużyny. Czuł się odpowiedzialny za to jak grali. Sam zawsze starał się rozmawiać ze swoimi kolegami, kiedy widział, że coś ich trapiło, przez co gra im nie szła.

Wiedział jednak, że skoro oczekuje od nich profesjonalnego podejścia, sam musiał reprezentować taką postawę. Dlatego też wyprostowany z poważnym spojrzeniem i zacięciem na twarzy spoglądał na swojego trenera i słuchał tego co tamten miał im do powiedzenia.

- Jak zapewne wszyscy już wiecie, pierwszy mecz zagramy z Blue Pegasus. Tym lepiej dla nas, bo jestem pewien, że wygramy. Macie szczęście, bo z tymi ciołkami ciężko jest przegrać.

Na sali można było usłyszeć śmiechy i prychnięcia. Grey lubił tego gościa za dwie rzeczy. Jego profesjonalizm i szczerą chęć pomocy swoim podopiecznym oraz faktu, że czuł się częścią ich drużyny. Zawsze mówił „zagraMY, wygraMY". A drugą rzeczą było jego dziwne poczucie humoru, które mimo wszystko działało na nich pozytywnie.

- ...dzięki temu z turnieju odpadną Lamia Scale bądź Sabertooth. Tak samo jak my, oni również rozegrają mecz w ten weekend. Wiem z kim macie nadzieje zagrać i mam nadzieje, że nasze przypuszczenia się sprawdzą. Z wiarygodnych źródeł wiem, iż w tym roku Sabery wzięły się ostro do roboty. Po tym jak wybrali nowego kapitana i wice ich wyniki znacznie się poprawiły.

- Z Greyem i Laxusem nie mają szans- odezwał się jeden chłopak zakładając ręce za głowę

- Dokładnie!- zawtórowali mu pozostali

Miło było usłyszeć, że koledzy z drużyny pokładają w nich wiarę. Tym bardziej nie chciał ich zawieźć.

- Bez wątpienia Grey i Laxus są mężczyznami, jednak tamci dwaj do pachołków nie należą. Nie będą stali na boisku i czekali, aż wrzucicie piłkę do ich kosza. Mają bardzo dobrą kondycję, a wy trochę wypadliście z formy dlatego zanim pobiegniecie na zajęcia zrobicie dziesięć okrążeń wokół boiska. Nauczycielom możecie powiedzieć, że było ich dwadzieścia plus prysznic. A komu się opłaca przychodzić na piętnaście minut?- puścił im oczko po czym opuścił pomieszczenie.

Uczniowie w locie zrozumieli przekaz i zagwizdali z aprobatą. Po wezwaniu przez trenera rzadko kiedy zdarzało się by chłopcy wracali na pierwszą lekcje. Tylko nieliczni, tacy, którzy traktowali naukę poważnie z powodu własnej ambicji...lub ambicji kogoś innego.

Grey pobiegł jako pierwszy, za nim Laxus i pozostali. Chłopak by tak zaabsorbowany swoimi myślami, że nawet nie zorientował się, iż biegnie piętnaste okrążenie. Zatrzymał się dopiero, gdy usłyszał głośne gwizdanie, które ponownie sprowadziło go na ziemię. Spojrzał w kierunku kantorka trenera. Elfman opierał się o drzwi, trzymając luźno dłonie w kieszeniach spodenek.

- Fullbuster, podziwiam twoją determinacje, ale jak padniesz na następnych zajęciach z wycieńczenia to nie biorę tego na siebie- oznajmił półżartem po czym wrócił do swojej kanciapy.

Gdy brunet wyszedł z pomieszczenia, przed wejściem do szatni czekała na niego jeszcze jedna osoba. Laxus opierał się szerokimi placami o ścianę. Nogi skrzyżował w kostkach, a ręce na klatce piersiowej. Ktoś kto go nie zna mógłby pomyśleć, że jest wkurzony, a to z powodu rosłej postury nastolatka oraz faktu, iż rzadko kiedy się uśmiechał. Cechowała go powaga i stanowczość.

- Jak się trzymasz, stary?- zapytał klepiąc Greya po plecach.

- Bywało lepiej- odparł Fullbuster. Przy Dreyar nie musiał wysilać się na jakiekolwiek udawanie. Nie znali się tak długo, bo poznali się dopiero na początku liceum, jednak szybko znaleźli wspólny język i zaprzyjaźnili się. Mimo, że na początku się na to nie zapowiadało.

A wszystko to z powodu korzeni granatowookiego. Wszyscy w mieście wiedzą kim są jego rodzice. Blondyn z początku traktował nowego kolegę z wyraźnym dystansem sądząc, że jest on typem bogatego i rozkapryszonego szczeniaka, który sądzi, że wszystko mu się należy z racji pochodzenia. Na szczęście brunet dość szybko wyprowadził go z błędu.

Blondyn pokiwał jedynie głową tym gestem mówiąc, że się domyśla.

- Jak chcesz to możemy urwać się z zajęć, wrócić dopiero na trening- zaproponował Dreyar i choć propozycja ta była tak kusząca, nastolatek niestety musiał odmówić

- Dziś mija ostateczny termin oddania projektu na biologię. Innym razem?

- Spoko, ja się zrywam- pożegnał się podając mu rękę i już miał odchodzić, kiedy zatrzymał się w pól kroku i rzucił przez ramię.

- Spotkaj się z Lucy to od razu ci się humor poprawi- brunet tego nie skomentował, lecz ciężko było nie przyznać blondynowi racji.

Problem w tym, iż dzisiejszego dnia nie mają z Lucy wspólnych zajęć, a na przerwie na lunch wokół niej będzie mnóstwo ludzi. On natomiast potrzebował czasu sam na sam. Nikt poza blondynką nie zdawał sobie sprawy z jego rodzinnej sytuacji. Nawet Laxus nie wiedział wszystkiego. Ostatecznie uznał, że wpadnie do niej po szkole. 



Powoli zaczynamy odkrywać jak wygląda życie kolejnego z głównych bohaterów. Grey nie ma tak lekko jak mogłoby się wydawać. 


Ale co tak właściwie się stało? Co to za ważna data? Ktoś się domyśla? 

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro