Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

30- To się nie dzieje naprawdę


Cześć Miśki!

Dzisiaj pojawiam się z rozdziałem dotyczącym NaLu, a konkretniej co siedzi w głowie naszemu ulubieńcowi, co większość czytelników interesuje najbardziej ^^ 


Dragneel wypadł na zewnątrz jak torpeda. Z nadludzkim  wysiłkiem powstrzymał się przed  trzaśnięciem drzwiami, ale w tym momencie mógłby je nawet wyrwać z zawiasów. Nie panował nad sobą. Jego ciało opanowała tak wszechogarniająca furia, że chyba nic nie było w stanie ugasić tego pożaru wewnątrz niego.

Szczęki bolały go od zaciskania, a śladów od paznokci, które pojawiły się na wewnętrznej stronie jego dłoni nawet nie czuł. Po raz kolejny zadawał sobie pytanie.

Jak to możliwe, by ta samo osoba wzbudzała w człowieku dwie tak skrajne emocje?

Do tej pory zdążył się już przekonać, że jedynie Heartfilia potrafiła uspokoić szalejącą burzę wewnątrz niego. Burzę, którą sama wywoływała. Tylko jak mógł teraz tego od niej oczekiwać skoro była ze swoim chłopakiem!

Uderzył pięścią w ścianę naprzeciwko, a z jego kostek popłynęła świeża krew. Był tak niesamowicie wściekły na nią, na siebie, na tego palanta, który śmiał przyjść właśnie w tym momencie.

W chwili kiedy on jak kompletny idiota wyjawił jej jego imię. Znał Heartfilie za dobrze, by łudzić się, iż dziewczyna zlekceważy to lub tym bardziej o tym zapomni. Tym bardziej, iż jak skończony debil dał jej swoją reakcją jasno do zrozumienia, iż to imię ma większe znaczenie.

Kurwa! Jak mogłem dać się tak podejść?!

Sam już nie wiedział co było gorsze. Fakt, że ona została teraz z tym pojebem, czy to, iż powinien być mu wdzięczny za uratowanie tyłka. Kto wie o czym jeszcze by jej dzisiaj wypaplał, gdyby tamten się nie pojawił?

Wystrzelił jak z procy przez bramkę tym razem nie przejmując się ich delikatnym zamykaniem. Otworzył je zamaszyście, a po chwili za sobą usłyszał głośny chrzęst metalu.


Kierował się sam do końca jeszcze nie wiedział gdzie. Krew wrzała w jego wnętrzu, a nie chciał w takim stanie pokazywać się matce. Wystarczająco się o niego martwiła niecały tydzień temu.

Podszedł pod swój dom, lecz zamiast wchodzić do środka, wsiadł na motor. Przez myśl mu przeszło, czy nie pojechać do „swojego" miejsca, ale szybko odrzucił tą możliwość wiedząc, że tym razem „koniec świata" nie będzie w stanie opanować jego agresji.

Potrzebował czegoś dużo mocniejszego i skuteczniejszego dlatego już po kilku minutach szybkiej jazdy zatrzymał się przed już dobrze znanym klubem.

Miał szczęście, że było otwarte, ale godzina była zbyt wczesna, by ktokolwiek się bawił. Natsu to nie obchodziło. Nie w tym celu się tu znalazł.

Usiadł na stołku barowym i skinął na barmana. Wyjął z kieszeni zwitek banknotów i powiedział.

- Tyle dostaniesz za dolewanie bez zadawania pytań- rzucił pieniądze na ladę, a po chwili już czuł drażniący, ostry smak alkoholu na języku. Wypił trzy shoty i poczuł pieczenie w gardle, ale to wciąż nie było wystarczające.

Kiedy wracał wspomnieniami do jej widoku w jego ramionach jego żyły ponownie zajmowały się żywym ogniem. Zmiął w ustach przekleństwo i wychylił jeszcze jednego.

Dopiero po wypiciu sześciu szotów i szumu w głowie był w stanie przywołać obraz Heartfilii bez poczucia, że za chwile wybuchnie. Alkohol znieczulał i otępiał. Dlatego teraz bez trudu mógł oddać się swoim myślą.

Przypomniał sobie ich drobny epizod w kuchni. Tak bardzo go do siebie przyciągała, że mało brakowało, a byłby ją dzisiaj pocałował. Pragnął tego bardziej, niż kiedykolwiek. Znajdował się tak blisko niej. Czuł jej różany zapach, który otulał go delikatną mgiełką. Jej wielkie, brązowe oczy oczarowały go, wołając, wzywając. Nie dając mu cienia szansy, na to, by oprzeć się sile jej magnetyzmu. Jej kuszące, malinowe usta były lekko rozchylone, a on wyraźnie zauważył jak jej oddech przyspieszył reagując na jego bliskość. Pochlebiało mu to i nakręcało go jeszcze bardziej. Jeszcze nigdy nie czuł się tak przy żadnej kobiecie.

Dziewczyny zawsze go pożądały. Jego ciała, a także zainteresowania, uwagi, a niektóre naiwniary nawet jego serca. To był dla niego chleb powszedni. Dlaczego, więc odnosił wrażenie, że byłby niemal gotów błagać tę blondwłosą istotę by choć raz na niego spojrzała? Czasami czuł się przy niej tak samo jak lata temu, kiedy z całej siły pragnął zostać dostrzeżony.

Jedno jej spojrzenie, jedno słowo, jeden wykonany w jego kierunku gest były warte więcej, niż noc z jakąś przypadkową „panią puszczalską"

Kurwa! Ciebie to już totalnie popierdoliło! O czym myślisz pojebańcu?!

Nie był jeszcze na tyle pijany by nie zdawać sobie sprawy z tego w jakim kierunku zmierzały jego myśli. To były zbyt niebezpieczne rejony by mógł kiedykolwiek pozwolić sobie na taką „wycieczkę".

Oliwy do ognia dodawał fakt, że gdy Lucy pozna prawdę więcej nie będzie chciała nawet na niego spojrzeć. Ta świadomość doprowadzała go do istnego obłędu.

Powinien trzymać się od niej z daleka, by nie poznała jego brudnej przeszłości. Nie potrafił tego zrobić i po raz kolejny pozwolił sobie na to by się do niej zbliżyć. A znając zakończenie tej historii pozwolenie sobie na jakiekolwiek uczucia względem tej dziewczyny oznaczało, że na własne życzenie wysyłał się na „misję samobójczą".

Ludzie często mają w zwyczaju mówić „gdybym mógł zmienić przeszłość" z powodów tak błahych jak dostanie mandatu za złe parkowanie czy nabawienie się największego kaca w życiu. Dragneel sądził, że chyba nie ma na tym świecie nic gorszego, niż w przeszłości skrzywdzenie osoby, która w przyszłości stanie się dla ciebie tak ważna, że byłbyś w stanie oddać za nią własne życie.

Istnienie Dragneela nie było dla niego jakoś specjalnie ważne czy wartościowe. W przeszłości kilka razy zastanawiał się nawet nad tym czy nie „zniknąć" z tego świata. Jedynym powodem dla którego kurczowo trzymał się życia była jego matka. Nie był w stanie zostawić jej samej. A teraz jego serce, umysł, dusza, wszystko wyraźnie krzyczało do niego, iż ta niepozorna blondynka mogłaby stać się dla niego fundamentalną przyczyną, dla której miałby pozostać na tym świecie. Czy czując coś takiego, jesteś w stanie owej osoby unikać?

Odpowiedź była tylko jedna i już na stałe zagnieździła się w jego sercu.


Nie miał pojęcia ile czasu i ile drinków później to było, lecz musiało minąć kilka godzin, ponieważ zrobiło się na tyle późno, by ludzie szukający dobrej zabawy zaczęli się zbierać.

Na stołku barowym obok niego usiadła długonoga blondynka w skórzanej czarnej sukience, która odkrywała więcej, niż niejedna bielizna.

Kobieta mogła być od niego ze dwa lata starsza. Spojrzała na niego kokieteryjnie z pod długich, gęstych rzęs i uśmiechnęła się zmysłowo. Zmierzyła go spojrzeniem błękitnych oczu z góry na dół i wyraźnie spodobał jej się widok, który zastała.

Gdyby Natsu miał być uczciwy sam ze sobą powiedziałby, że kobieta była bardzo atrakcyjna biorąc pod uwagę typowo przyjęte kanony piękna. Jej alabastrowa skóra kontrastowała z ustami pociągniętymi czerwoną szminką. Długie, blond włosy zaczesane miała na bok, a grzywka seksownie zasłaniała jej pół twarzy. Jej figura także była nienaganna. Głęboki dekolt eksponował dość spore piersi. Jedną z wypielęgnowanych dłoni położyła na swojej talii osy, natomiast drugą nakryła dłoń chłopaka.

Kobieta nie kryła się z tym czego chciała wyzywająco patrząc mu w oczy i co chwile oblizując pełną wargę. Niemal każdy zdrowy mężczyzna bez chwili wahania wyprowadziłby ją stąd z obawy, że mogłaby zwrócić uwagę na innego osobnika płci męskiej.

Na swoje nieszczęście, kobieta wybrała sobie tego wieczoru kogoś kto miał na to kompletnie wyjebane. Mogłaby nawet usiąść mu na kolanach, a on nie zareagowałby tak, jak gdyby Lucy przypuszczalnie dała mu całusa w policzek.

Prawdopodobnie hektolitry alkoholu, które wcześniej w siebie wlał miały na to swój wpływ. Lecz kobieta mimo swojej atrakcyjności nie wzbudzała w nim żadnych emocji. Była mu kompletnie obojętna. Co jednak nie znaczyło, iż nie skorzysta z jej zaproszenia.

Nie miał siły, ani ochoty szukać kogoś innego, a skoro sama się napatoczyła to czemu miałby nie skorzystać?

Poprzednio stronił od blondynek, a tym razem wiedział, że to nie może być żadna kobieta o innym kolorze włosów. Jeśli zabierze swoją nową znajomą w wystarczająco ciemne miejsce będzie mógł niemal udawać, że jest ona.....kimś innym.

Procenty krążące w jego żyłach sprawiły, że już dawno przestał trzeźwo i racjonalnie myśleć. Potrzebował zatracić się w chwili krótkiego uniesienia, zapomnieć o wszystkim, zapomnieć o niej. Przestać myśleć. Chociaż na chwile, bo myślenie nie pomagało. Sprawiało jedynie, że czuł się jeszcze bardziej do dupy, niż wtedy gdy tu przyszedł.

Ścisnął dłoń kobiety posyłając jej krzywy, pijacki, lecz mimo wszystko nadal arogancki uśmieszek.

- Do mnie czy do ciebie?

- Prowadź przystojniaku- zachichotała podążając za nim.

Sam się sobie dziwił, że po tylu shotach nadal trzymał pion.

Kwestia wprawy.

Pomyślał wychodząc z lokalu. Rzucił szybko okien na motocykl zaparkowany po lewej stronie i doszedł do wniosku, że będzie musiał jutro po niego wrócić.

Gestem wezwał taksówkę i pozwolił kobiecie wsiąść jako pierwszej. Zaraz wpakował się na siedzenie obok niej. Zdecydował, że jednak pojadą do niego, bo zwyczajnie nie chciało mu się „po wszystkim" wracać do domu, a nie miał zamiaru zostawać na noc, bo później panny zazwyczaj mylnie to odbierały. Było już na tyle późno, że jego matka z pewnością spała, więc o ile będą względnie cicho nie powinna nic zauważyć. Z rozmyślań wyrwał go jej głos

- A tak w ogóle, jestem Jasmine- przedstawiła się wyciągając do niego wypielęgnowaną dłoń.

Jebie mnie to jak masz na imię.

- Natsu- podał jej dłoń nie zaszczyciwszy jej jednym spojrzeniem.


Kiedy dojechali na miejsce, szybko i w miarę dyskretnie weszli na górę do jego pokoju. Nie kłopotał się nawet zapalaniem światła, od razu rzucił ją na swoje łóżko po czym dopadł jej ust.

Miały wiśniowy posmak. Całkiem przyjemny. Kobieta wdarła się językiem do jego gardła dając mu do zrozumienia, że to ona chciała dominować. Jednak przy nim nie miała na to szans.

Natsu był zbyt doświadczony by jakakolwiek kobieta mogła zapanować nad nim w łóżku. Znał kobiece ciało tak dobrze, iż nic nie było już w stanie go zaskoczyć. Wiedział gdzie dotknąć, musnąć, polizać, pocałować, ugryźć, by sprawić, że jego kochanka całkowicie mu się podda.

Łóżkowe abecadło miał opanowane do perfekcji i nie omieszkał wykorzystywać tej sztuki za każdym razem, gdy była taka potrzeba.

Wplątał swoje długie, zwinne palce w jej włosy, po czym zaczął tworzyć mokrą linię na jej szyi swoim gorącym językiem. Drugą dłonią odnalazł materiał stanika i wdarł się pod niego. Jasmine czy jak jej tam było zakwiliła i wygięła ciało w łuk.

Zaczął wyobrażać sobie, że jego dłonie błądzą po ciele Lucy. Jego ruchy natychmiast stały się bardziej delikatne i ostrożne. Badał jej ciało, sprawdzał jej reakcje upewniając się co sprawi jej najwięcej przyjemności. Ponownie wpił się w jej usta, lecz tym razem to on narzucał tempo. Nie było one szybkie, lecz leniwe i spokojnie. Chciał ją dobrze posmakować, nie chciał się spieszyć. Zszedł pocałunkami na jej szyje, następnie na dekolt, musnął delikatnie ustami jeden z jej sutków, a ona krzyknęła.

- Natsu!

Wszystko spierdoliłaś!

Warknął na nią w myślach. To nie był ten głos. Nie ta aksamitna barwa. Obraz Heartfilii rozsypał się w jego głowie, wizja się skończyła, a on oderwał się jak oparzony od swojej znajomej. Przeczesał palcami włosy sfrustrowany zaistniałą sytuacją.

- Nic z tego nie będzie!- warknął

- Ccco? Ale jak to?- wysapała kobieta niewyraźnie wciąż będąc pod wpływem jego wprawnych palców.

- Nie mam na ciebie ochoty- burknął schodząc z niej

- Nie rozumiem. To po co mnie tutaj zabrałeś?

- Kurwa, nie wiem!- był świadomy tego, że wyżywanie się na kobiecie, którą od samego początku i tak zamierzał jedynie wykorzystać nie było w porządku. Lecz był tak sfrustrowany tym, że musiała się odezwać, iż w tej chwili nad sobą nie panował.

- Wyjdź- powiedział oschle, próbując odzyskać nad sobą kontrolę

- Ale...

- Wyjdź!- tym razem jego stanowczy głos spowodował, iż kobieta zadrżała ze strachu. Zebrała szybko swoje rzeczy, wzięła do ręki szpilki i popędziła schodami na dół. Zszedł za nią jedynie po to, by upewnić się, iż nie trzaśnie drzwiami.

Wrócił na górę i ponownie zmielił w ustach salwę przekleństw.

To jeszcze nigdy wcześniej nie miało miejsca! Co do kurwy nędzy się ze mną dzieje?!


Blondynka pochylała się nad nim składając delikatne pocałunki wzdłuż jego brzucha. Jej niedoświadczenie wydawały mu się urocze i wyjątkowe.

Czasami za bardzo zasysała jego skórę, a czasami zbyt krótko. Jemu jednak w żadnym wypadku to nie przeszkadzało. Świadczyło jedynie o tym, iż jest jest pierwszym. A nic nie mogłoby go tak bardzo uszczęśliwić.

Jej włosy łaskotały jego skórę, ale w taki specyficzny sposób, powodując dreszcze wzdłuż jego kręgosłupa.

On sam niespiesznie badał jej krągłości. Od długich i smukłych nóg, przez jędrne pośladki, płaski brzuszek na pokaźnych piersiach kończąc.

Wisiała nad nim w czerwonej, satynowej, seksownej jak diabli bieliźnie, a na sam jej widok jego „kompan" budził się do życia. W rzeczywistości nie musiała go nawet dotykać by spowodować taką reakcję.

Błądziła swoimi smukłymi, długimi palcami po mięśniach jego barków i pleców. Zostawiała na jego plecach ślady po swoich paznokciach co tak niesamowicie go podniecało.

Wyglądająca jak prawdziwa bogini dziewczyna spojrzała na niego spod długich i gęstych rzęs. Jej twarz niemiłosiernie wolno zbliżała się do jego.

- Natsu- wyszeptała

- Lucy- już miał posmakować jej ust, kiedy nagle do jego uszu dotarło.

- Natsu! Natsu!- zerwał się z łóżka cały oblany potem, jego serce uderzało w jego żebra w zawrotnym tempie, a jego bokserki były mokre od jego soku.

Nieznośne, monotonne pukanie do drzwi sprawiało, że zaczął wracać do rzeczywistości.

- Synku! Wszystko w porządku? Strasznie jęczałeś przez sen, znowu śniły ci się koszmary?

- Mamo!

- O, obudziłeś się. Wszystko dobrze, kochanie? Mogę wejść?- jej głos był zabarwiony zmartwieniem i troską, lecz on zdając sobie w pełni sprawę w jakiej sytuacji się znajdował, odkrzyknął szybko.

- Nic mi nie jest! Tak, przyśniło mi się...coś- zawahał się

- Zbieraj się! Śniadanie już gotowe!- gdy usłyszał, że kroki jego matki powoli nikną w oddali, opadł na łóżko bez siły.

Przetarł dłońmi spoconą twarz i przeczesał włosy.

Nie dość, że zajmuje moje myśli przez każdą minutę, każdego pieprzonego dnia to jeszcze znalazła drogę do moich snów. Egoistka!

Natsu był tak oszołomiony całym zajściem, że nawet nie wiedział co o tym myśleć. W nocy naprawdę atrakcyjna kobieta nie potrafiła go podniecić mimo swojej obecności, a Lucy doprowadziła do tego, że spuścił się w bokserki jedynie w pierdolonym śnie?

To się nie dzieje naprawdę. To się kurwa nie dzieje naprawdę!


Natsu miał mały "wypadek" który sugeruje, iż Heartfilia zadomowiła się w jego myślach już na dobre. Czy teraz kiedy chłopak w końcu sobie to uświadomił wykona jakiś ruch w kierunku swojej wybranki? 

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro