Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

3- Inna strona Natsu

Obróciła się za nim, ale było za późno, zdążył opuścić stołówkę.

- Czego chciał?- usłyszała pytanie, więc obróciła się w stronę stolika. Grey i dziewczyny właśnie się dosiadły.

- Niczego- odbąknęła

- Jak niczego? No przecież rozmawialiście, wcale nie tak krótko- dodała Erza.

- Chciał mi tylko powiedzieć, że zrobiłam wywiad z jego mamą.

- Co?

- No wiesz, każdy pretekst jest dobry.

- Pretekst do czego?

- Podrywał cię- tym razem to był Grey

- Co? Nie! Chyba żartujesz, a jeśli nawet to wyjątkowo nieudolnie- powiedziała i zaczęła się śmiać

- Co masz przez to na myśli?

- To, że nigdy w życiu nie czułam takiej awersji do nikogo, jak do niego.

- Wiesz jak to mówią, kto się czubi ten się lubi- dodała Mira chichocząc, zaraz jednak przestała, gdy Fullbuster posłał jej zabójcze spojrzenie.

- Ale jestem głodna- wypaliła Levy na cały regulator i wszyscy spojrzeli na nią, a po chwili zaczęli się śmiać- idealne odwrócenie uwagi, chyba właśnie uratowałaś sytuacje- spojrzała na przyjaciółkę, a niebiesko włosa porozumiewawczo mrugnęła do niej, tak by nikt inny tego nie dostrzegł.

Wszyscy wzięli się za jedzenie, więc Lucy miała chwile czasu, aby pomyśleć.A więc nas podsłuchiwał, no bo skąd by wiedział? Przecież wcale go nie broniłam, no może troszkę,ale to nic nie znaczyło, to był impuls, tak dokładnie, impuls. Potrzeba obrony kogoś na kogo cała reszta naskakuje. Tak sobie to zaczęła tłumaczyć. Nie powinno jej to dziwić, że stał wtedy pod drzwiami, w końcu to taki typ, który nie potrafił uszanować czyjejś prywatności. Nie mogłabym zadawać się z kimś takim, wróć sprostowanie nie chciałabym się z kimś takim zadawać. Bo co to jest za atrakcja? Mnóstwo niespodzianek i problemów, niemożność przewidzenia przyszłości, adrenalina, nowe życie, tajemnice...hm... intrygujące.Sama nie chciała się do tego przyznać, ale na samą myśl o przebywaniu z nim sam na sam jej serce zabiło nierytmicznie.

- Lucy...Lu

- Hm?

- Dlaczego nic nie zjadłaś?- spytała z troską Levy

- A no jakoś tak nie jestem głodna

- A rozumiem, nic dziwnego, że nie masz apetytu, nie martw się kochana, dzisiaj masz do tego pełne prawo.

- Co? A niby czemu?- zapytał zaskoczony brunet

- Bo dzisiaj jest rocznica śmierci czyjejś mamy?- powiedziała Levy ze zrozumieniem patrząc na niego i lekko przechylając głowę wskazując blondynke.
- Aaa no faktycznie, więc to o to chodzi, pamiętałem oczywiście skarbie- taa jasne zapomniał- pomyślała, ale postanowiła nie dawać tego po sobie poznać, jak ją to dotknęło, przecież zaledwie wczoraj o tym rozmawiali.

- Więc kochanie, powiedz mi jak się czujesz?

- W porządku- uśmiechnęła się słabo. Do stolika dołączył Laxus, najlepszy przyjaciel Grey'a i jego zastępca w drużynie.

- Co za ciamajdy dołączyły do nas w tym roku to się w głowie nie mieści- powiedział do bruneta

- Wiecie co? Pójdę już, naprawdę nie jestem głodna- zaczęła się podnosić.

- Pójść z tobą?- zaproponowała McGarden

- Nie, dzięki Leviś, ale musze pobyć sama, idę się przewietrzyć, do zobaczenia później- wymusiła uśmiech i wyszła przed szkołę. Usiadła na ławce naprzeciwko wejścia i wzięła kilka głębszych wdechów. Nie potrafiła się na niczym skupić, cały czas zastanawiała się jak przeżywa to jej tata. Wyciągnęła telefon i postanowiła zadzwonić do niego.

- Cześć tato, jak tam?

- Wszystko w jak najlepszym porządku, udało mi się nawet podpisać umowę z tą firmą o której ci wspominałem.

- Cieszę się, ale wiesz, że nie o to pytałam.

- Tak, a o co?- naprawdę nie wiesz czy udajesz?- westchnęła

- Nieważne, chciałam tylko powiedzieć, że będę dzisiaj później, bo muszę oprowadzić nowego kolegę po terenie szkoły, a potem planuje pójść na cmentarz, chcesz pójść ze mną?

- Przykro mi kochanie, ale mam mnóstwo pracy, nie dam rady,może innym razem, co? Dobrze musze kończyć, klient właśnie przyszedł, do zobaczenia w domu- zawsze to samo- nie uwierzyła w to, że do gabinetu właśnie ktoś wszedł, to była wymówka. Nie miała jednak ochoty na kłótnie z tatą, zwłaszcza dzisiaj.

Dostrzegła na parkingu Natsu wsiadającego na motor i odjeżdżającego- może jednak upiecze mi się to oprowadzanie- z tą myślą wróciła do budynku.

Pozostałe zajęcia minęły bardzo szybko. Pożegnała się ze wszystkimi i usiadła na ławce na korytarzu czekając na nowego. Widziała jak wcześniej odjeżdżał, więc wiedziała, że go nie było, postanowiła jednak zaczekać te dziesięć minut, żeby pokazać profesor Haring, że ona wywiązała się z obowiązku, a przynajmniej próbowała. Gdyby chłopak ją olał miałaby pełne prawo do tego by odmówić kolejnej dotyczącej tego prośby pomimo zajmowania owego stanowiska. Szczęśliwa, że jednak nie zmarnuje sobie popołudnia właśnie wychodziła ze szkoły kiedy usłyszała.

- Hej Lucy- podszedł do niej uśmiechając się szeroko, tak bardzo, że dziwiła się,że jeszcze mu szczęka nie wypadła.

- Co ty tu robisz? –zapytała w osłupieniu

- No jak to co? Przecież byliśmy umówieni, nie?- roześmiał się- liczyłaś na to,że cie wystawie, co?

- Tak, szczerze mówiąc miałam taką nadzieję- odparła
- Co jak co, ale jestem słowny.

- Ale przecież widziałam jak odjeżdżałeś.

- Śledziłaś mnie?- zapytał uśmiechając się perfidnie

- Rany, wyszłam się przewietrzyć i zobaczyłam jak wsiadałeś na motor.

- Owszem, ale jak widzisz wróciłem. Nie mógłbym ominąć naszej randki.

- Randki? Że co proszę? Ty chyba do reszty zgłupiałeś. Nie rozumiesz tego, że zostałam dosłownie zmuszona do tego?

- A jak inaczej nazwiesz spotkanie dziewczyny i chłopaka solo, hm?- spytał z błyskiem w oku

- Jak? No ahhh nieważnie, Natsu,tak?- zapytała udając,że nie zapamiętała jak ma na imię, by mu udowodnić, że dla niej to tylko przykry obowiązek.

- Tak, Natsu- odparł zrezygnowany- jest zadziałało !

- Dobrze, więc przejdźmy do rzeczy. Nie odkryje chyba Ameryki, jeśli stwierdzę, że ani ty, ani ja nie mamy ochoty spędzać w swoim towarzystwie więcej czasu niż to konieczne, dlatego proponuję jak najszybciej się z tym uwinąć, co ty na to?

- Czyli chcesz to odbębnić jak najszybciej, co? A ja myślałem, że podchodzisz poważnie do swoich obowiązków.

- Podchodzę do nich bardzo poważnie, to jedyny powód dla którego jeszcze tu jestem- odpowiedziała resztkami cierpliwości

- W porządku ja też nie chce się z tobą kłócić.

- W takim razie się zrozumieliśmy, tak?- wolała się upewnić

- Jak najbardziej, tylko widzisz jest taki mały problem.

- Jaki?- zapytała z nadzieją, że może jednak musiał wrócić.

- Chodzi o to, że ja jestem bardzo ciekawy jak wygląda każdy centyment sześcienny terenu szkoły, więc sama rozumiesz.

- Grrr- wzięła kilka głębokich wdechów, aby się uspokoić i dodała- więc zaczynajmy.

- Na parterze mieści się stołówka, sklepik szkolny, sala informatyczna, a na samym końcu sala gimnastyczna i siłownia.

- W takim razie chodźmy tam- wskazał ręką w tym kierunku- ciekawy jestem czy się czymś różni od tej z mojej poprzedniej szkoły.

- A gdzie chodziłeś?

- A jednak interesujesz się moim życiem,co?

- Pff...jak nie chcesz to nie odpowiadaj, w ogóle mnie to nie obchodzi.

- To po co spytałaś?- dostrzegając jej mimikę dodał- No dobrze, już się tak nie denerwuj, w Ranley.

- O, to kawałek stąd.

- Owszem, przenieśliśmy się dlatego, że mama dostała tu dobrą ofertę pracy.
- Rozumiem, wiesz nie jesteś ani trochę podobny do mamy?

- Skąd wiesz?

- Bo ją znam. Prowadzi najlepszą księgarnie w mieście. Tam są najciekawsze książki. W czasie wakacji często tam przychodziłam. Fajne jest to, że jest też czytelnia i biblioteka. Rozmawiałam z nią kilka razy i z tego mogę wywnioskować, że jest sympatyczna. Ale wiesz to dziwne, bo o tobie nigdy nie wspominała, chociaż trudno się jej dziwić w końcu nie ma się czym chwalić- odbarła z drwiną- Skoro nie odziedziczyłeś charakteru po niej to pewnie po tatusiu, co?- już myślała, że udało jej się w końcu go zagiąć po minie jaką zrobił, gdy to powiedziała- a masz za swoje!

- Nie wiem, ojciec porzucił nas gdy miałem dwa lata, więc nie bardzo go pamiętam, nie wiem jaki jest.

- Oj, przepraszam, nie chciałam, naprawdę nie wiedziałam...- zaczęła się usprawiedliwiać.
- A skąd mogłaś wiedzieć?- odparł z uśmiechem, ale jakimś takim smutnym jak na niego- może i jest irytujący,ale nie chciałam go zranić
- Naprawdę przepraszam, rozumiem co czujesz.

- Niby skąd?

- Też nie mam jednego z rodziców, tyle, że w moim przypadku jest to mama. Zginęła w wypadku samochodowym rok temu. Dzisiaj właśnie jest jest rocznica śmierci.

- Przykro mi nie wiedziałem.

- A skąd miałbyś wiedzieć?- odpowiedziała tak samo jak on chwilę temu, uśmiechając się smutno.

- Dlaczego mi o tym powiedziałaś?

- Sama nie wiem, może dlatego, żeby pokazać ci,że nie tylko ty znajdujesz się w takiej sytuacji. A ty czemu powiedziałeś mi o tacie?

- Też nie wiem, z reguły z nikim o tym nie rozmawiam, nawet z mamą. Ciężko jest mi komuś zaufać, ale ty wydajesz się być godna zaufania- powiedział patrząc jej w oczy, a ona poczuła, że jego słowa są szczere, a jego szczerość względem niej znaczyła dla niej więcej niż była gotowa się do tego przyznać.

Weszli na sale gimnastyczną, Natsu zabrał piłkę do kosza, która leżała na podłodze i rzucił za trzy, nie miała zamiaru się przed nim do tego przyznać, ale była pod wrażeniem. Nie jeden raz oglądała Grey'a w akcji, był najlepszym graczem jakiego znała, przynajmniej do tej pory, a i on musiał się nie raz nieźle nabiegać, aby mu się udało trafić do kosza. Natsu zrobił to bez jakiejkolwiek rozgrzewki.

- Jesteś całkiem niezły- powiedziała podchodząc nieco bliżej.

- Nie tylko w tym- puścił jej oczko, a ona poczuła jak na twarzy pojawiają jej się rumieńce. Odwróciła głowe, by tego nie zauważył.

- To co, idziemy dalej? Cóż, stołówkę już widziałeś, więc proponuje sale informatyczną.

- Pójdę dokąd zechcesz- udało jej się już trochę opanować i odpowiedziała chłodno.

- To świetnie, bo jak już mówiłam śpieszy mi się.

- Tak, tak usłyszałem za pierwszym razem.
- W to nie wątpie, tylko czy zrozumiałeś?

- Wiesz co, straszna służbistka z ciebie.

- Słucham?

- Nawet przez chwile nie dasz się człowiekowi nacieszyć, ani pozwolić zapomnieć, że jesteś tu z obowiązku. Robisz to specjalnie? Żeby mnie do siebie zniechęcić, czy o co ci właściwie chodzi?

- Słuchaj, wyjaśnijmy coś sobie. Nie lubię cie ok? Nie obchodzi mnie też czy ty mnie lubisz, ani czy polubisz w przyszłości. Nie mam zamiaru się z tobą zadawać, więc odpuść sobie w końcu te gadki na podryw, co? Dla twojej informacji mam chłopaka, spotykamy się ze sobą praktycznie od zawsze, więc nie myśl, że tobie uda się to zmienić.

- Podrywać?- roześmiał się w głos- chyba żartujesz? Nie no, jesteś całkiem ładna, ale nie obraź się nie jestem zainteresowany, nie jesteś w moim typie. Próbuje tylko nawiązać normalną rozmowę, żebyś się trochę wyluzowała, to wszystko. Możesz, więc śmiało powiedzieć swojemu chłopakowi, że nie ma się czym przejmować.

- Oczywiście, że nie ma czym- zachichitała zażenowana- sorry, że tak na ciebie naskoczyłam, ale przez to ciągłe flirtowanie, no nie ważne. W każdym razie coś źle zrozumiałam, to wszystko.-Z jednej strony jej ulżyło, ostatniej rzeczy jakiej potrzebowała w swoim życiu to była kłótnia z Grey'em o innego, jednak w głębi serca trochę się zawiodła- na co ty liczyłaś? Rany ale ze mnie idiotka, zrobiłam z siebie totalną kretynkę.

- Nie przejmuj się tym- parsknął- rozumiem, że już przywykłaś do tego, że każdy facet, który jest dla ciebie miły od razu na ciebie leci.

- Co? To nieprawda! Za kogo ty mnie masz? Właściwie to wszyscy moi znajomi są także znajomymi Grey'a. Od zawsze wiedzą, że jesteśmy razem i zawsze będziemy. A po za tym to kiedy ty niby byłeś dla mnie miły, hm?

- No jak kiedy? Przed chwilą- odparł zwyczajnie, jak by to było oczywiste. Tym razem to ona się roześmiała.

- Chcesz mi powiedzieć, że to jest twoja „miła" wersja, aha dobrze wiedzieć. Nieważne, chodźmy lepiej do tej komputerowej, co?

- W porząsiu prowadź. Przeszli korytarzem parę metrów i weszli do sali pełnej komputerów. Natsu usiadł przy jednym z nich, włączonym z jakąś otwartą grą- no świetnie, teraz to sobie poczekam, aż się dziecko pobawi- z miłym zaskoczeniem zauważyła, że chłopak wyłączył komputer i dołączył do niej.

- Dokąd teraz pani przewodnik?- zapytał uśmiechając się.

- A myślałam, że..

- Będę grał? Kiedy dziewczyna stoi obok, no daj spokój za kogo mnie masz? A po za tym podobno Ci się spieszy – uniósł brwi porozumiewawczo.

- No dobrze- musiała dać sobie chwilę, aby wyjść z oszołomienia- to co jeszcze chcesz zobaczyć? Zostały sale lekcyjne, aule i sklepik szkolny na końcu korytarza, ale o tej godzinie jest zamknięty, więc...

- Więc rozumiem, że skończyliśmy. Słuchaj, wiem że jesteś tu z przymusu, ale mimo wszystko dzięki za pomoc w rozeznaniu się, teraz powinno być mi o wiele łatwiej.

- No, muszę przyznać, że nie było tak źle jak się spodziewałam- uśmiechnęła się do niego, a on odwzajemnił uśmiech. Przez chwile patrzyli sobie w oczy, lecz w tym momencie rozdzwonił się sygnał telefonu. Dziewczyna szybko wyjęła komórkę i odebrała połączenie.

- No cześć Grey, tak jestem jeszcze w szkole..yhm...no, ale przecież mówiłeś, że masz dzisiaj trening...no w porządku to może wpadnij wieczorem? Dobrze...dobrze to jeszcze się zgadamy, no...tak ja właśnie wychodzę ze szkoły...nie taty raczej nie będzie, wróci późno, no ok. Muszę kończyć....ja ciebie też.

- Zgaduje, że rozmawiałaś ze swoim tatą- puścił jej oczko rozbawiony- albo z chłopakiem.

- Raczej to drugie- Wyszli z budynku i skierowali się na parking.

- Może cie podwiozę- zaproponował

- Chyba żartujesz, w życiu nie jeździłam czymś takim i nie zamierzam.

- Tchórzysz?- uśmiechnął się wyzywająco

- Nie, po prostu chce jeszcze trochę pożyć.

- No daj spokój, miałem cie za odważniejszą.

- Tak? A to niby czemu?- zapytała autentycznie zaciekawiona

- No, tak na mnie najechałaś dzisiaj rano na tym parkingu, a ja na najpotulniejszego nie wyglądam- uśmiechnął się zawadiacko

- Naskoczyłam na ciebie, bo usiłowałeś mnie zabić.

- Niewiele dziewczyn by się odważyło w ten sposób mi odpowiedzieć.

- W takim razie jeszcze mało ich poznałeś.

- A tu się akurat z tobą zgodzę, kogoś takiego jak ty nie poznałem jeszcze nigdy- powiedział patrząc jej w oczy, a ona poczuła, że znowu się rumieni.

- Nie lubisz adrenaliny?

- To nie tak, ale...

- Jesteś nudna- stwierdził

-Wcale nie jestem nudna. Po prostu nie jestem szalona, żeby pakować się na śmiercionośną maszynę- wskazała stojący nieopodal motocykl

- Więc może inne słowo, przewidywalna, pasuje?- wybuchnął śmiechem obserwując jej naburmoszoną twarz- wiedziałem jaka będzie twoja odpowiedź.

- To po co pytałeś?

- No przyznaje, że trochę liczyłem na to, że uda mi się ciebie przekonać.

- Przewidywalna także nie jestem- ugodził ją w czuły punkt

- Nie jesteś przewidywalna, czyżby? Udowodnij- rzucił jej wyzywające spojrzenie. Teraz już naprawdę wyprowadził ją z równowagi.
- Dobra, ale podwozisz mnie do domu, to wszystko, tak?- zapytała siadając na siodełku z tyłu. Pomimo strachu usiadła pewnie i szybko, żeby nie zauważył, że nogi zaczęły się jej trochę trząść. Nie miała zamiaru dać mu tej satysfakcji. Kiedy usiadł przed nią i założył kask dodała

- Jeśli się z tobą przejadę, masz cofnąć to co powiedziałeś- nakazała pewniej, niż się czuła

- Czyli co?- zapytał igrając z nią

- Już ty dobrze wiesz. Nie jestem żadnym tchórzem!- powiedziała patrząc mu w oczy, by pokazać,że jest całkiem poważna, pomimo tego, że jej intuicja podpowiadała jej zupełnie co innego- co ja wyprawiam?- zanim jednak zdążyła przemyśleć to jeszcze raz, Natsu ruszył z piskiem opon, a ona żeby nie spaść przylgnęła do niego całym ciałem, obejmując go w pasie.

Był ciepły, a nawet gorący, zdecydowanie nie miał temperatury ciała takiej, jak większość chłopców których znała. Oprócz tego przejechała mu palcami po idealnie wyrzeźbionym brzuchu, niby przez przypadek, jednak nagle ciekawa, czy faktycznie jest tak umięśniony i wysportowany jaki wydał jej się na początku.

Czuła napięcie jego ciała, mięśni ramion i tułowia, kiedy pochylał się, aby jeszcze dodać gazu, kiedy jechali prosto. Przez chwile zastanawiała się dokąd jedzie, ale już po chwili zobaczyła znajome jej tereny: supermarket, park, hotel. Nie zorientowała się od razu gdzie byli, zanim chłopak nie zatrzymał się przed jednym z domów.

Zsiadła z pojazdu, zabrała swoją torbę, obróciła się i już zamierzała się pożegnać i wejść przez bramkę, kiedy nagle coś do niej dotarło, odwróciła się do niego z powrotem gwałtownie i z zaskoczeniem stwierdziła, że stał o niego oparty i uśmiechał się do niej szeroko.

- Tak właściwie to skąd wiedziałeś gdzie mieszkam? Przecież nie podawałam ci adresu.

- Ciekawy byłem, kiedy się zorientujesz.

- Poważnie, skąd wiedziałeś?

- Wyobraź sobie, że jestem na tyle bystry, żeby zdać sobie sprawę z tego, który dom w tym małym miasteczku należy do rodziny Heartfilia- kiedy nadal patrzyła na niego nierozumiejącym wzrokiem dodał

- To najdroższy i najlepiej urządzony dom w mieście. Domyśliłem się, że musi należeć do bogatej panienki z bogatym tatusiem.

- Wypraszam sobie, nie wiesz nic o mojej rodzinie, więc nie masz prawa ich obrażać- już zaczęła iść w stronę domu, kiedy odwróciła się na pięcie i dodała

- A tak dla twojej wiadomości, to dom odziedziczyła w spadku moja mama- zobaczyła jego minę i stwierdziła, że może nawet miał wyrzuty sumienia- dobrze ci tak- pomyślała i zamknęła za sobą bramkę. Gdy stała już na schodkach, zanim pociągnęła za klamkę obejrzała się przez ramie, zobaczyła, że jej kierowca już dawno odjechał pozostawiając na asfalcie ślady palonej gumy.

***

Od domu Lucy do swojego Natsu miał jedynie kilka minut. Mieszkał trzy przecznice dalej, normalnie jechałby więcej, ale tym razem spieszył się tak bardzo, że nawet przejechał na czerwonym świetle. Chciał jak najszybciej znaleźć się w swoim pokoju i trochę poćwiczyć, żeby pozbyć się nadmiaru energii.

Głupio mu się zrobiło, kiedy usłyszał, że dom był spadkiem po jej dziadkach. Właściwie to o co on miał do niej pretensje? O to, że była bogata? Sam nie należał do najzamożniejszych jednak nigdy nie mieli z mamą problemów finansowych. Co prawda może nie miał basenu w ogrodzie, ale nigdy na nic nie brakowało mu pieniędzy.

Zawsze denerwowały go osoby, które przechwalały się swoim bogactwem przed innymi, ale teraz zdał sobie sprawę z tego, że Lucy do nich nie należała, źle ją ocenił. Może i była najbogatszą osobą w mieście, ale nie zdawała się tym chełpić. Zachowywała się normalnie w stosunku do wszystkich, a nawet była miła. Nie znał jej dobrze po jednym dniu, lecz przeczuwał, że coś ukrywa, że pod tym jej pięknie wypracowanym uśmiechem kryje się coś więcej, miał zamiar dowiedzieć się co.

Nie miał pojęcia o tym, że jej mama nie żyje, ale pomimo tego, iż jej współczuł to musiał przyznać, że trochę mu ulżyło, gdy się o tym dowiedział. Po raz pierwszy poznał kogoś kto naprawdę to rozumie, kto jest w stanie zrozumieć jego.

Sam także zakładał maskę aroganckiego i pozbawionego skrupułów, kiedy chciał kogoś do siebie zniechęcić, znał tę taktykę na wylot. Jednak przy niej nie chciał udawać takiego typowego drania. Owszem musiał przyznać, że lubił się z nią drażnić, nawet bardzo, ale mimo wszystko był dla niej stosunkowo łagodny. Pokusiłby się nawet o stwierdzenie, że był względnie miły. Osoby które nie przypadły mu do gustu na pierwszy rzut oka mogły dostrzec jego niechęć i zazwyczaj na tym się kończyło.

Przez to, że był bardzo dobrze zbudowany, jeździł na motorze i chodził w czarnej skórze to budził postrach. Mało kto odważył się tak zwyczajnie podejść i z nim pogadać. Z resztą jemu jak najbardziej to odpowiadało.

Do tej pory nie odczuwał jakiejś pokusy, aby poznać kogoś bliżej. O Heartfilii nie mógł jednak powiedzieć tego samego. Była to pierwsza dziewczyna, która go zaintrygowała na tyle, aby chciał się z nią jeszcze spotkać, i to nie jeden raz.

Wszedł do swojego pokoju, rzucił plecak obok łóżka i włączył odtwarzacz muzyczny. Podszedł do drążka i zaczął się podciągać, wykonał trzedzieści powtórzeń i uznał, że jest głodny, więc zszedł na dół, aby coś zjeść. Zobaczył karteczkę na lodówce pozostawianą przez mamę.

Wrócę późno, podgrzej sobie obiad w mikrofalówce. Na dzisiaj ugotowałam schab wieprzowy w sosie pieczarkowym z ziemniakami, a surówkę masz w lodówce. Smacznego

Mama


Nie musiała się podpisywać. Dobrze wiedział, że nikt inny nie ugotowałby mu obiadu. Kiedy był u cioci nie zawracała sobie głowy przyrządzaniem posiłków. Dostawał pieniądze na jedzenie, gdyż sama krewna prowadziła swoją restaurację, więc jadła na miejscu.

Dragneel pojechał tam kiedyś, aby sprawdzić o co tyle zamieszania. Postanowił, że więcej tam nie wróci, to co było tam podawane naprawdę nie było jadalne. Nie miał pojęcia, jak ludzie mogli wydawać ciężkie pieniądze za takie jedzenie.


Podgrzał obiad i zjadł go szybko, po czym wrócił do pokoju. Otworzył komputer i włączył portal internetowy „people" i wpisał w wyszukiwarce Lucy Heartfilia, kliknął i wyświetlił mu się jej profil. Urodzona siedemnastego maja, wiek dziewiętnaście lat, uczennica trzeciego roku szkoły Fairytail.

Kliknął na jej zdjęcia i wyświetlił mu się cały album. Na większości z nich była ze swoimi przyjaciółmi i Grey'em. Było też sporo ich dwójki razem. Jak się przytulali, całowali, przewinął wcześniej, gdyż widząc ją z nim poczuł coś dziwnego. Takie uczucie nie zdarzyło mu się do tej pory, ale nie potrafił go zidentyfikować. Był zirytowany, kiedy je oglądał i miał ochotę je wszystkie usunąć.

Wszedł w album „zdjęcia z dzieciństwa" i ujrzał małą, uroczą blondynkę w kucykach w za bardzo wytwornej jego zdaniem jak na ten wiek sukience. Zdjęcie przedstawiało ją z kobietą bardzo podobną do niej, z tym samym promiennym uśmiechem- to musi być jej mama- dziewczynka siedziała jej na kolanach obejmując ją małymi ramionkami za szyję. Mama Lucy obejmowała ją czule, a jedną dłoń trzymała na jej główce, prawdopodobnie ją głaszcząc.

Przewinął na inne zdjęcie, znów mała Lucy w tej samej sukience stoi pomiędzy dwojgiem dorosłych, tej samej kobiety z poprzedniego zdjęcia i wysokiego mężczyzny z wąsem- jej rodzice- trzymali za ręce swoją córeczkę, a sami obejmowali się w pasie. Wszyscy byli uśmiechnięci- wyglądają na szczęśliwych- ten mężczyzna ze zdjęcia całkowicie różnił się od tego Juda Heartfilii, którego widział nie jeden raz w telewizji czy internecie. Tamten poważny, postawny mężczyzna, nie tyle, że się nie uśmiechał, ale nie miał tej samej radości w oczach, co dawniej. To nie była ta sama osoba.

Dalej zobaczył troje szieściolenich dzieci: blondynkę o brązowych oczach, bruneta i niebieskowłosą dziewczynkę, która śmiała się i wskazywała palcem na przyjaciół. Lucy siedziała na huśtawce, a Grey ją huśtał. Widać było na pierwszy rzut oka, że świetnie się bawili.

Przeszedł dalej i zobaczył grupkę dzieciaków, tak może z dziesięć lat. Rozpoznał Levy, która ochlapywała Lucy w basenie i Fullbastera, który zachodził blondynkę od tyłu. Znowu trochę przewinął i zobaczył Lucy już starszą, podejrzewał, że na zdjęciu mogła mieć z jakieś siedemnaście lub nawet osiemnaście lat. Znowu się uśmiechała, ale ten uśmiech był zupełnie inny, niż ten, który ukazywały zdjęcia z dzieciństwa. Teraz wyraźnie dostrzegł, że był sztuczny, udawany.

Rozpakowywała prezenty, prawdopodobnie urodzinowe, była wśród wszystkich swoich znajomych. Po prawej obejmowana przez Grey'a, a po lewej przez Levy. Oglądając te zdjęcia zrozumiał cztery rzeczy: pierwszą, że po śmierci mamy, Lucy było znacznie ciężej, niż dawała to po sobie poznać, drugą, że jej tata także zmienił się po tej tragedii, trzecią, że dziewczyna najwyraźniej od zawsze przyjaźniła się z Levy i Grey'em i czwartą, która wbrew pozorom spodobała mu się najmniej był fakt, że Lucy i Grey byli razem na poważnie.

Obejrzał masę zdjęć, gdy byli niemowlakami, dziećmi z przedszkola, kiedy poszli do szkoły i zaczęli się ze sobą spotykać. Na żadnym z fotografii nie zobaczył dziewczyny w towarzystwie innego chłopaka, nie licząc tych z przyjaciółmi,kiedy brunet był obok.

Przeglądając jego zdjęcia, tak z czystej ciekawości także nie zauważył, by chłopak kiedykolwiek zainteresował się kimś innym. Teraz, kiedy zdał sobie sprawę z tego, że jej idealne, szczęśliwe życie to tylko pozory, nagle z niewiadomego powodu zapragnął zrobić coś, by była naprawdę szczęśliwa, chciał się do tego przyczynić.

Spojrzał na godzinę i przypomniał sobie coś ważnego, coś co miał załatwić, zbierał się do tego od powrotu do miasta, jednak właśnie dzisiaj zadecydował, że wreszcie był gotowy na to, aby zmierzyć się z przeszłością. 

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro