29- Po prostu cieszę się, że cie widzę
Cześć Kochani!
Dzisiaj przychodzę do Was z oczekiwanym przez większość z Was rozdziałem dotyczącym NaLu. Miłego czytania! :D
Heartfilia po powrocie ze szkoły zaczęła przygotowywać obiad. Zdecydowała się dzisiaj na coś szybkiego i prostego, ponieważ za niedługo miał przyjść jej gość. Jude uprzedził ją, że ma dziś ważne spotkanie biznesowe dlatego nie będzie go na obiedzie i najpewniej także na kolacji.
Wrzuciła makaron do gotującej się już osolonej wody i wlała łyżkę oleju by nitki nie przywarły do dna, ani nie posklejały się ze sobą. W międzyczasie przygotowywała na patelni sos pomidorowy z przyprawami.
Poustawiała naczynia na stole i nakryła dla dwóch osób. Spojrzała na zegar wiszący na ścianie i poczuła jak jej żołądek ściska się z nerwów i ekscytacji.
Nie widziała Natsu od kilku dni. Po tym epizodzie jaki wydarzył się kiedy była u niego ostatnio, chłopak więcej nie pojawił się w szkole. Tego samego dnia kiedy od niego wyszła poczekała na jego mamę nieopodal ich domu. Nie mogła go przecież zostawić samego, za bardzo by się martwiła.
Długo czekać nie musiała, ponieważ pani Kushina skończyła pracę nieco wcześniej, niż zazwyczaj. Koleżanka, która ją zmieniała przyjechała wcześniej, gdyż kobieta czuła wewnętrzny niepokój przez całe popołudnie. Uczucie zostało spotęgowane kiedy mimo kilku prób nie udało jej się dodzwonić do syna.
Ach ta matczyna intuicja. Niesamowita jest, nie?
Lucy czekała na nią na ławce przy drodze. Krótko wyjaśniła kobiecie co zaszło, rzecz jasna nie wdając się w szczegóły. Matka chłopaka obiecała, że zaciągnie go do szpitala choćby siłą. Tak też się stało. Lekarz dał mu zwolnienie ze szkoły do końca tygodnia o czym blondynka dowiedziała się od jego rodzicielki. Sam Dragneel nie kontaktował się z nią do tej pory.
To ona w końcu nie wytrzymała i napisała do niego pod pretekstem projektu. Zbliżał się termin pokazania pierwszych postępów w zadaniu, a oni nie wybrali jeszcze nawet drugiej rośliny. Heartfilia miała pewien pomysł, którym chciała się z chłopakiem podzielić. Stąd też wzięło się zaproszenie.
Ponownie spojrzała na zegarek, a jej żołądek zacisnął się w supeł jeszcze bardziej, gdy uświadomiła sobie, że Dragneel powinien pojawić się w ciągu kilku minut.
I czym się tak denerwujesz głupia! Zwykły obiad, nie ma powodu do ekscytacji.
Skarciła się w myślach, lecz nic nie mogła poradzić na to, że ciężko było jej się uspokoić. Zbyt dawno go nie widziała. Ponadto kiedy ostatnim razem się widzieli, coś między nimi zaszło. A ona nie miała pojęcia czy dla niego było to coś znaczącego czy nie.
Po dokładnym zanalizowaniu sytuacji uświadomiła sobie, że Natsu nie użył tych wszystkich brutalnych słów by ją zranić, lecz po to by jej pomóc. Na swój pokraczny sposób, ale mimo wszystko.
Nie mogła zaprzeczać temu, iż po tym jak ten jeden raz dała się ponieść emocjom, od tamtej pory ogromny ciężar, który czuła zniknął. Pogodzenie się z odejściem mamy było dla niej bardzo trudnym i niesamowicie smutnym przeżyciem, lecz było konieczne. Wiedziała o tym. A Natsu sprawił jedynie, że musiała w końcu spojrzeć prawdzie w oczy. Zmusił ją do tego. Pomógł jej ruszyć naprzód. Nie potrafiła, więc dłużej się na niego gniewać. Wręcz przeciwnie, czuła w stosunku do chłopaka wdzięczność. Uwolnił ją bowiem on ze „świata zaprzeczenia".
Dodatkowo nie mogła zapomnieć tego jak czuła się w jego ramionach kiedy niestrudzenie pocieszał i uspokajał ją, mimo, iż sam był przecież ranny. To on wymagał opieki i troski, nie ona.
Nie wiedziała także co nastolatek teraz myśli na temat ich relacji. Dziwnie było jej nadal nazywać go swoim znajomym, bo zrobił dla niej więcej, niż nie jeden przyjaciel. Jednak słowo na P nadal chyba było zakazane, a ona ostatnie czego chciała to ponownie się z nim pokłócić.
- Może lepiej kolega?- zaczęła zastanawiać się na głos, lecz jej rozważania przerwało pukanie do drzwi. Jej serce podskoczyło na myśl, że za chwile go zobaczy.
- Już otwieram!- zawołała przechodząc przez hol. Otworzyła drzwi i zobaczyła go.
Natsu opierał się niedbale ścianę. Dłonie wsadził w kieszenie, a swoją posturą wyrażał znudzenie. Był lekko pochylony do przodu, a jego przydługa grzywka zasłaniała mu połowę twarzy.
Dopiero kiedy się wyprostował i na nią spojrzał mogła dostrzec jego oczy. Mogło jej się wydawać, ale wyrażały one zmieszanie, a nawet zakłopotanie. Kompletne przeciwieństwo jego postawy ciała. Ubrany był w czarne, wytarte jeansy i do tego czarną bokserkę eksponującą pięknie jego muskularne ramiona i plecy. Materiał był bardzo dopasowany i bez trudu mogłaby prześledzić zarys jego mięśni brzucha.
Na jego widok na jej twarzy samoistnie pojawił się szczery uśmiech, a ona nawet się na tym nie zastanawiając, rzuciła mu się w ramiona.
- Cześć!- zaszczebiotała wesoło po czym objęła go ramionami za kark. Poczuła jak w pierwszej chwili całe jego ciało zesztywniało z zaskoczenia, lecz nie musiała długo czekać by chłopak odwzajemnił gest. Jego mięśnie się rozluźniły, a ona została wciągnięta w niemal stalowy uścisk. W rzeczywistości nie tego się spodziewała. To miał być zwyczajny przyjacielski przytulas na przywitanie. Szybki i nic nie znaczący, lecz kiedy jego ramiona przyciągnęły ją bliżej, ona wtuliła się w niego mocniej wciągając ten cudowny zapach. Poczuła ciepło jego ciała i było jej tak dobrze, iż w ogóle nie miała ochoty go puszczać. Po chwili jednak opanowała się z obawy, że nastolatek mógłby to opatrzenie zrozumieć.
Zwyczajnie za nim tęskniłam.
Wytłumaczyła sama sobie, kiedy zaczęła się wycofywać. Natrafiła na opór kiedy próbowała wyswobodzić się z jego ramion, zupełnie jakby Dragneel wcale nie miał ochoty jej z nich wypuszczać. Poczuła ciepło na policzkach, ale uznała, że nie będzie sobie tym teraz zawracać głowy.
- Czym sobie zasłużyłem na TAKIE przywitanie?- zapytał mierząc ją wzrokiem, a ona dopiero teraz z pełną mocą uświadomiła sobie co najlepszego zrobiła. Zachichotała nerwowo i teatralnie spojrzała na zegarek.
- Tym, że przyszedłeś na czas.
- Gdybym wcześniej wiedział, że punktualność oznacza takie profity to nigdy bym się nie spóźniał- powiedział posyłając jej krzywy uśmieszek, na co uśmiechnęła się szeroko i powiedziała
- Dziś mamy promocje. Dwa w cenie jednej dlatego zapraszam na przepyszny obiad- ręką wskazała w kierunku kuchni, a różowowłosy dopiero teraz przekroczył prób jej domu.
- Przepyszny?- powtórzył- jesteś pewna, że nie przeceniasz przypadkiem swoich zdolności kulinarnych?
- Siadaj i sam się przekonaj- powiedziała podchodząc do kuchenki. Nastawiła pod patelnią z sosem mały ogień tak tylko, aby po podgrzać przed podaniem, a w międzyczasie wyłączyła makaron i przelała do cedzaka. Zaczęła opłukiwać go pod zimną wodą.
Cały czas czuła na sobie jego spojrzenie, więc ręce nieznacznie jej się trzęsły. Nie była pewna skąd brały się te nerwy. Zazwyczaj w jego towarzystwie czuła się bardzo swobodnie. A teraz przebywanie z nim sam na sam powodowało, że czuła się dziwnie nieswojo.
Podeszła do lodówki i wyciągnęła z niego sok, po czym postawiła go na stole.
- Nalej nam picie, a ja w międzyczasie nałożę jedzenie na talerze- zakomenderowała, ponieważ uznała, że będzie lepiej, jeśli chłopak również się zajmie czymś bardziej pożytecznym, niż śledzenie każdego jej ruchu. Tak jak się domyślała jej ruchy momentalnie stały się bardziej precyzyjne kiedy wiedziała, że przestał ją obserwować.
Już po chwili postawiła na stole dwa talerze wypełnione spagetti.
- Smacznego- oznajmiła
- To się dopiero okaże- droczył się z nią, lecz już po chwili nie miał na talerzu połowy jedzenia. Uznała więc, że był głodny albo naprawdę mu smakowało.
Musiała przyznać, że miło było spożywać z kimś posiłek, tak zwyczajnie, jak większość ludzi spędza czas na co dzień. Nie potrafiła sobie przypomnieć kiedy ostatnio zdarzyło jej się jeść w czyimś towarzystwie nie licząc szkolnej przerwy na lunch.
- Przyznaje, że było to nawet zjadliwe- powiedział odkładając sztućce na talerz
- Nawet zjadliwe- powtórzyła po nim- pff..i mówi to osoba, która pochłonęła cały talerz w mniej, niż minute- ironizowała
- Gdyby było niezłe zajęłoby mi to pół minuty- kontynuował
- Yhm...a gdyby okazało się względnie dobre to zjadłbyś razem z naczyniami- zażartowała opłukując talerze. Była obrócona do niego plecami, a szum wody zagłuszył jego kroki.
Cóż to było za zdziwienie, gdy obracając się z powrotem niemal wylądowała nosem na jego klacie. Zaskoczona o mało nie puściła talerza, lecz Dragneel sprawnie go złapał.
- Ty myjesz, ja wycieram- zdecydował, po czym zauważyła, że zaczął się nad nią pochylać. Jego oczy odnalazły jej spojrzenie i wtapiały się w nie. Obezwładniały ją, paraliżowały. Nie mogła się ruszyć, nie mogła nawet wziąć głębszego oddechu, bo natychmiast wyczuwała jego twarde mięśnie na swojej skórze. Poczuła gorąco bijące w jego ciała, tym dotkliwsze, im bardziej się do niej zbliżał. Puls jej przyspieszył, a ona spoglądała w te czarne tęczówki jak zahipnotyzowana. Ich twarze dzieliły centymetry, oddechy zaczęły mieszać się ze sobą, a ona poczuła jego dłoń na swoim biodrze. Zamknęła oczy nie będąc już w stanie dłużej znieść ciężaru jego spojrzenia. Poczuła, że zbliżył się jeszcze bardziej, a po kilku sekundach nie czuła już niczego.
Otworzyła oczy zaskoczona i dostrzegła, że Natsu trzyma w dłoni ścierkę. Tą samą, która wisiała za nią na klamce od piecyka gazowego. Tą po, którą sięgał. Natychmiast poczuła się jak idiotka i obróciła się do niego plecami.
Co to było?!
Czuła, że gorąco oblewa całe jej ciało, nie tylko twarz. Jej serce biło w zawrotnym tempie, a oddech nie chciał się uspokoić. Zaschło jej w ustach i z trudem przełknęła ślinę. Oparła dłonie na blacie przed sobą i próbowała się uspokoić.
Nie wiedziała jak wybrnąć z tej sytuacji. Nie miała pojęcia jak ma spojrzeć mu teraz w oczy. Z pewnością musiał dostrzec jakich zamiarów się po nim spodziewała i za chwile zacznie się z niej nabijać. Czekała w ciszy, aż to nastąpi. Lecz kiedy minęło trochę czasu i nic się nie stało zaryzykowała jedno spojrzenie w jego kierunku. Obróciła głowę nieznacznie i spoglądała na niego zza kurtyny swoich długich, blond włosów.
Natsu wycierał talerz bardzo dokładnie i wytrwale, zupełnie jak by chciał zrobić w nim dziurę. Śmieszne było to, że pozbywał się wilgoci jedynie z jego centralnej części, natomiast po bokach wciąż skapywały kropelki wody. Nie skomentowała tego jednak. Gdy uznała, iż jest w stanie ponownie się odezwać zapytała.
- Jak twoja ręka? Odzyskałeś w niej sprawność?- spojrzał na nią, gdy usłyszał jej głos, a jego mina wyrażała, że był tak zaabsorbowany wykonywanym zadaniem, że chyba nawet nie dostrzegał jej obecności. Zamrugał kilka razy po czym posłał jej arogancki uśmieszek, tak typowy dla niego.
- Chcesz się przekonać?- zapytał zadziornie, a ona zanim zdążyła zrozumieć sens jego pytania zobaczyła jak chłopak podrzuca talerz do góry, po czym sprawnie go łapie.
- Uważaj!- krzyknęła- to ulubiona zastawa mamy- mogła zaobserwować jak jego uśmieszek natychmiast zszedł z jego twarzy. Atmosfera ponownie tego dnia zmieniła się w nanosekundę, a ona próbując ją nieco rozładować powiedziała sarkastycznie.
- To już przynajmniej nie muszę cie pytać kim chcesz zostać w przyszłości- kiedy nic nie odpowiedział dodała
- Kariera cyrkowca rysuje się przed tobą w kolorowych barwach- posłała mu drwiący uśmieszek po czym obróciła się na pięcie i zawołała za nim- chodź do ogrodu! Chce ci coś pokazać!
Kiedy wyszła na zewnątrz lekki wiaterek rozwiał jej włosy do tyłu przynosząc ze sobą uwielbiany przez nią zapach ogrodu różanego.
Zaczęła podążać wąskim chodniczkiem i wiedziała, że chłopak szedł za nią. Kiedy dotarła do miejsca, gdzie rosły jej ukochane kwiaty, kucnęła przy nich i pochyliła się wciągając ich zapach. Uśmiechnęła się i spojrzała na niego.
- Pomyślałam, że jako drugą roślinę do projektu moglibyśmy wybrać „Róże Lucy".
- A twierdzisz, że to ja jestem egocentryczny- zadrwił spoglądając na nią wymownie, ona zaśmiała się i pospieszyła z wyjaśnieniem.
- To nie ma żadnego związku z moim ego. To jest ich prawdziwa nazwa. Swoją drogą to w ten sposób moi rodzice wybrali moje imię- uśmiechnęła się smutno.
Pamiętała, że jako mała dziewczyna zapytała o to swoją rodzicielkę. A mama opowiedziała jej, że kiedy była z nią w ciąży i dbała o swój ogród jej tata często zastawał ją przy grządkach po powrocie do domu. Kiedyś zażartował, że ciekawi go czy o własne dziecko będzie tak dbała jak o te kwiaty, po czym wpadł na pomysł, by właśnie takie imię nadać im jeszcze nie narodzonej córeczce.
Ehh...kiedyś naprawdę był inny, co?
- Moje imię też ma swoją historię.- jego głos wyrwał ją z rozmyślań- Podobno mój ojciec swego czasu interesował się Japonią, uczył się nawet tamtejszego języka. To on wybrał mi imię- Natsu- rzekomo oznacza Lato po japońsku. Stąd się wzięło moje późniejsze przezwisko- „róża Lata".
Dostrzegła, że po wypowiedzeniu ostatniego zdania skrzywił się, zupełnie jak by nie planował jej o tym mówić. Zwyczajnie mu się wyrwało. Korzystając z okazji postanowiła trochę drążyć temat.
- Kto ci je nadał? Znajomi ze szkoły?- nie była pewna czego się spodziewać. Właściwie to sądziła, iż jak to Natsu, chłopak zamknie ten temat i rozpocznie następny. Tak się jednak nie stało.
- Właściwie to, żeby było zabawniej, mój najlepszy kumpel. Według twojego słownika mogłabyś nawet nazwać go moim przyjacielem- zastanowił się na głos
- Masz jakiś znajomych w mieście poza tymi ze szkoły?- z racji tego, że z jakiegoś powodu wydawał się dzisiaj być w miarę otwarty, uznała, iż równie dobrze może się czegoś dowiedzieć.
- Nie, jeden mój kumpel kiedyś tu mieszkał, ale się przeprowadził.
- A z tym, nazwijmy go roboczo „przyjacielem" nadal utrzymujesz kontakt?
- Nie, Sasuke i ja zerwaliśmy kontakt jakiś rok temu- wypalił, a w chwili, gdy to zdanie opuściło jego usta spojrzał nagle w jej oczy. Jego mimika wyrażała, że za nic nie planował wyjawić jej tego imienia, a coś w jego oczach mówiło jej, iż popełnił właśnie życiowy błąd. Nie rozumiała takiego jego zachowania i kiedy już miała dopytać go o szczegóły do jej uszu dotarł dobrze znany jej głos.
- Lucy?- spojrzała w górę i napotkała granatowe spojrzenie oczu Greya. Uśmiechnęła się na jego widok i podeszła, by się z nim przywitać.
Przytuliła go na przywitanie i pocałowała w policzek. Nie chciała się afiszować ich czułościami przed Natsu dlatego dość szybko się oderwała od swojego chłopaka.
Spojrzała w górę na niego, lecz on patrzył ponad jej głową na coś, a raczej na kogoś za jej plecami.
- Co on tu robi?- zapytał z groźbą w głosie, po czym ponownie spojrzał na nią. Jego spojrzenie złagodniało, gdy spotkało się w jej brązowymi tęczówkami.
- Zajmowaliśmy się projektem na botanikę. Pomyślałam, że moglibyśmy opisać róże mamy.
- Dobry pomysł i tak się nimi opiekujesz, więc równie dobrze możesz to opisać. My dzisiaj z Juvią wreszcie oddaliśmy projekt z biologii.
- O, serio? I co wybraliście?- zanim Grey zdążył odpowiedzieć ciszę przeciął donośmy głos Natsu
- To ja spadam- oznajmił i zaczął zmierzać z kierunku wyjścia z ogrodu.
- Odprowadzę cie!- zawołała za nim i zaczęła iść w tym samym kierunku, w ten chłopak gwałtownie obrócił się na pięcie i posłał jej lodowate spojrzenie od którego momentalnie stanęła w pół kroku, ale to jeszcze nie było najgorsze. To jego ton głosu zmroził jej krew w żyłach.
- Poradzę sobie, na razie.
Nie spodziewała się tak nagłej zmiany jego zachowania. Czasami naprawdę ciężko było jej za nimi nadążyć. Nie miała jednak chwili na to, by głębiej się nad tym zastanowić, ponieważ coś w sposobie w jaki Grey na nią patrzył mówiło jej, że coś było nie tak.
- Grey, wszystko w porządku?- spytała go, a w geście wsparcia położyła mu delikatnie dłoń na ramieniu i spojrzała mu w oczy.
- Możemy chwile pogadać?- zapytał, lecz ton jego głosu zdradzał, że naprawdę tego potrzebuje.
- Jasne, że tak! Wejdźmy do środka- zaproponowała, po czym chwyciła go za dłoń i poprowadziła na kanapę w salonie.
Mimika Greya nie zwiastuje nic dobrego. Co ma do powiedzenia Heartfilii? Dokąd wybierze się nasz ulubieniec po opuszczeniu domu blondwłosej?
Oczywiście, zapewne większość z Was domyśla się, że coś takiego jak "róże Lucy" nie istnieje. Wymyśliłam to na potrzeby opowiadania ;)
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro