19- Pierwsza randka
Zaraz po otworzeniu oczu uśmiechnęła się szeroko. Zapowiadał się piękny dzień. Przetarła oczy, przeciągnęła się po czym wstała i zajęła czynnościami higienicznymi. Po piętnastu minutach stanęła przed lustrem szeroko się uśmiechając. Jej oczy błyszczały radością. A dlaczego? Dziś był dzień jej pierwszej randki!
Wybiegła z pokoju i podeszła na drzwi, które znajdowały się obok. Zapukała w nie cicho, lecz gdy nie doczekała się żadnej odpowiedzi otworzyła je i weszła do środka.
- Ayano, wstawaj- powiedziała stosunkowo cichym tonem stając w nogach łóżka. Tamta tylko jej coś odburknęła pod nosem, po czym przewróciła się na drugi bok. Erza widząc, że jej młodsza siostra nie śpi, wychodziła zostawiając uchylone drzwi, a w progu zawołała.
- Śniadanie będzie za dziesięć minut!
W podskokach zbiegła na dół po schodach, a po nie całych sześciu minutach w kuchni, jak i przyległej do niej jadalni unosił się zapach parzonej kawy, jak i tostów z serem i szynką. Dziewczyna ułożyła wszystko na stole, po czym podeszła do schodów i nasłuchiwała kroków siostry. Nic się jednak nie działo dlatego po chwili tym razem już bez pukania weszła do pokoju młodszej Scarlet i bezceremonialnie ściągnęła z młodej kołdrę.
- Ej! Co ty wyprawiasz?!- usłyszała, lecz nie przejęła się tym wcale. Nastolatka mocniej wtulała się w poduszkę, ani myślała wstawać.
- Ayano, śniadanie gotowe! Masz pięć minut na zebranie się. Jeśli tu wrócę, a ty nadal będziesz w piżamie to w takiej kreacji będą oglądać cie dzisiaj znajomi- dziewczyna nadal nie reagowała, więc Erza wyciągnęła swojego asa z rękawa. Z przebiegłym uśmieszkiem spojrzała na młodą po czym dodała szyderczo chichocząc- w tym Kazuma- w tym momencie Ayano podniosła głowę z poduszki i spojrzała na siostrę z wyrzutem.
- Nie ośmielisz się- fuknęła na nią.
- Czyżbyś już zapomniała w jakim stroju witałaś nowy rok szkolny?- spytała starsza nie zmieniając wyrazu twarzy, choć było to ciężkie, gdy przypominała sobie jak jej młodsza siostra „wystąpiła" na akademii w poplamionej od marmolady sukience. Erza ostrzegała ją, że tak się stanie i żeby po śniadaniu wstrzymała się przez zjedzeniem drożdżówki, lecz Ayano nic sobie z tego nie robiąc przed wejściem do szkoły kupiła w piekarni smakołyk i jakby na złość siostrze objadała się nim na jej oczach. Była tak zadowolona z siebie, że nie zorientowała się, iż marmolada spadła na materiał jej sukienki. Nie było już czasu na to, by wracać do domu i się przebierać, więc musiała pójść tak jak stała.
Ten argument przeważył szalę, a nastolatka z wielkimi wypiekami zażenowania na twarzy zaczęła się podnosić. Erza widząc to uśmiechnęła się chytrze, a wychodząc z pomieszczenia zawołała.
- Pięć minut!- krzyknęła wychodząc
Schodząc ponownie po schodach pomyślała.
Nikt nie zepsuje mi dzisiejszego dnia.
Po skończeniu śniadania z zegarkiem w ręku zawołała
- Ayano!
- Idę, już idę! Pali się czy co?
Po odwiezieniu młodszej siostry Erza parkowała właśnie swoich czerwonym samochodem na parkingu przed akademią. Była tylko pięć minut przed czasem, lecz zrobiła to celowo. Wiedziała, że nie potrafi ukryć swoich rumieńców spowodowanych ekscytacją i że jak przyjaciółki tylko ją zobaczą to będą wypytywać ją o to co się stało. Wolała tego uniknąć i porozmawiać z nimi dopiero po spotkaniu, gdyż nie wiedziała czego mogła się spodziewać. Chłopak zapewnił ją jedynie, że miejsce, które wybrał jej wyjątkowe i ma pewność, że jej się spodoba. Po takiej zapowiedzi ciężko było jej się nie stresować. Na samą myśl o nim serce zaczynało jej szybciej bić, a rumieńce stawały się jeszcze wyraźniejsze. Spojrzała w lusterko wsteczne.
- Weź się w garść!- nakazała sobie, po czym opuściła pojazd. W drodze się nieco uspokoiła, ponieważ sprawdziła wcześniej plan zajęć chłopaka. Nie mieli dziś wspólnych zajęć, a na dodatek on przychodził dopiero na trzecią lekcję. Nie musiała więc obawiać się, że gdzieś przez przypadek na niego wpadnie i nie będzie wiedziała jak się zachowywać.
Tak jak zaplanowała wszyscy już wchodzili do klasy, więc zdążyła jedynie przywitać się z przyjaciółkami i usiąść obok Miry. Lucy i Levy od razu rzuciły jej zdziwione spojrzenia, ponieważ „panna punktualna" ZAWSZE była sporo przed czasem. Tym razem nie przejęła się tym specjalnie bagatelizująco machając ręką przed swoją twarzą. Przecież po prawdzie się nie spóźniła. Tłumaczenie się było, więc niepotrzebne.
Zajęcia botaniki odbywały się z nowym wykładowcą- profesor Lucky. Była to stosunkowo młoda kobieta o fioletowych włosach do ramion i okularach pod kolor. Przedstawiła się swoich nowym uczniom, a wkrótce okazało się, iż jest ona także absolwentką tejże uczelni.
- Uważam, że botanika jest przedmiotem, którego nie da się nauczyć z książek. Jest to dziedzina w której jedynie poprzez obserwacje roślin możemy tak naprawdę wywnioskować czego jej najbardziej potrzeba. Czy ma wystarczającą ilość słońca, czy wody. Nie da się tego zmierzyć w żaden sposób- kontynuowała z uśmiechem. Na pierwszy rzut oka widać było, iż rośliny są jej pasją. Opowiadała o nich w iskierkami radości w oczach. A to sprawiło, iż uczniowie także zainteresowali się tematem.
- Dlatego chciałabym abyście wykonali w parach pewien projekt. Każde z was przez jakiś okres czasu, lecz nie będzie to tydzień czy miesiąc, a przeznaczymy sobie na to cały semestr. Tak więc, każde z was będzie zajmowało się i doglądało dwóch roślin. Jeśli macie swoje pomysły to świetnie, jeśli nie to pomogę wam w wybraniu roślinek. Zdaje sobie sprawę z tego, że nie tak dawno robiliście podobny projekt. Jednak według mnie był to za krótki okres czasu. Nie byliście w stanie naprawdę poznać tych roślinek oraz ich potrzeb. Jestem świadoma tego, że dla niektórych może wydawać się to nudne- „Gapienie się na rośliny, też mi coś"- mówiąc to intonacją głosu próbowała naśladować jakiegoś rozkapryszonego ucznia, a że wejście w tę rolę wyjątkowo jej wyszło. Cała klasa już po chwili buchnęła śmiechem.
- Mimo wszystko chciałabym jednak byście przyłożyli się do tego zadania. Sami zapewne zauważyliście, iż nie wymaga to od was dużej ilości czasu, ani dużego wysiłku. Większości roślin nie ma potrzeby doglądać każdego dnia, a raz na jakiś czas dlatego od razu podkreślę, iż nie będę tolerowała wymówek pod tytułem „Nie znalazłem czasu", ponieważ zwyczajnie w to nie uwierzę.
- Jest to jedyny projekt jaki chciałabym byście wykonali w tym semestrze. Proszę was byście w specjalnych kartach, które za chwile wam wręczę zapisali w jaki sposób zachowywała się wybrana przez was roślina. Jak już wspomniałam wcześniej będziecie pracować w parach, a każdy na łebka ma przydzieloną jedną roślinę. Z doświadczenia wiem, iż dwójkami najlepiej się wam pracuje i zazwyczaj nie muszę się obawiać tego, iż zadanie wykona jedna osoba, a druga jedynie się podpisze. Aby jednak zapobiec takiej sytuacji i dodatkowo zachęcić wszystkich do wzięcia udziału, na teście końcowym pojawią się dosyć szczegółowe pytania na które uwierzcie mi. Nie odpowie osoba, która roślinką się nie zajmowała. Natomiast okażą się one wręcz banalnie proste dla osób, które rzetelnie przyłożyły się do zadania. Dlatego radziłabym każdemu wziąć udział w projekcie- tu puściła do nich oczko.
- Teraz dobra wiadomość dla osób, których ten przedmiot jakoś specjalnie nie interesuje. Rozumiem to i szanuje. Dlatego od razu mówię, że pytania na teście końcowym dotyczące projektu są wystarczające, by przedmiot u mnie zaliczyć. Innymi słowy, jeśli rzetelnie wykonacie projekt na dobrą sprawę nie musicie nawet zaglądać do książek- zakończyła uśmiechając się do uczniów szeroko.
W tym momencie w auli można było usłyszeć oklaski, a Erza już po chwili się do nich dołączyła. Nowa wykładowczyni zdecydowanie zrobiła na niej pozytywne wrażenie. Widać, że wie jak postępują uczniowie i zabezpieczyła się przed tym praktycznie w każdy możliwy sposób. No bo jak tu olać projekt, który może i dla niektórych być nudny, jeśli umożliwi ci on zaliczenie przedmiotu bez dodatkowej nauki? Dla dziewczyny brzmiało to zbyt pięknie by było prawdziwe, lecz nowa nauczycielka zdecydowanie nie sprawiała wrażenia osoby, która pod koniec semestru ze wszystkiego się wycofa. Jak można było się domyślić już po chwili pojawiły się pytania.
- Przepraszam, ale pierwszy raz spotykam się z takim systemem oceniania- ku zaskoczeniu Erzy to Mira się odezwała.
- Nie wątpię, większość wykładowców do samego końca łudzi się, że uda im się zainteresować uczniów swoim przedmiotem. Nie mam zamiaru popełniać tego błędu. Uważam, że botanika jest dziedziną, która wymaga kontaktu z roślinami, a nie ich przetworami- tu podniosła zeszyt- inaczej nie jesteśmy w stanie się jej nauczyć. Nie mam wysokich wymagań, zdaje sobie z tego sprawę. Jeśli oczywiście kogoś temat zainteresuje to będę bardziej, niż szczęśliwa mogąc podzielić się z wami moją wiedzą, jednak z doświadczenia wiem, także własnego. Nie zapominajcie proszę, że ja jeszcze nie tak dawno byłam na waszym miejscu- puściła do uczniów oczko- i jestem świadoma tego, że nie da się zmusić uczniów do nauki przedmiotu, który kompletnie go nie interesuje. Będzie ściągał od kolegi z ławki, lub z własnej ściągi, będzie przychodzić na poprawę po trzy razy, ale się nie nauczy. Wiem to. Z resztą umówmy się. Botanika nie jest jednym w głównych przedmiotów maturalnych i nie mam zamiaru mówić wam, iż jest inaczej, choć wiem, że większość wykładowców ma w zwyczaju wywyższać swój przedmiot. Lecz ja do tych osób nie należę. Poza tym myślę, że z tego projektu dowiecie się wszystkiego czego chciałabym was nauczyć.
- Mam pytanie, razem z koleżanką spóźniliśmy się z oddaniem projektu na inny przedmiot przez co jesteśmy w trakcie jego trwania. Czy możemy go kontynuować dłużej, niż jest to konieczne na drugi przedmiot tym samym robiąc z niego projekt na botanikę?- zapytał Grey
- Jeśli tylko będziecie stosować się do wytycznych i tak samo jak pozostali wypełnicie karty pracy, nie widzę przeciwwskazań- odpowiedziała z uśmiechem- a powiedz mi jeszcze jakimi roślinami obecnie się zajmujecie?
- Roślinami, które wolą klimat deszczowy od słonecznych i tylko w takich warunkach są w stanie prawidłowo się rozwijać.
- Jak najbardziej, powiem nawet, że to dość ciekawy temat. W takim razie najlepiej od razu zacznijmy robić listę. Podaj mi proszę swoje nazwisko oraz koleżanki.
- Grey Fullbuster i Juvia Lockser.
- W porządku, zapisałam. Co do reszty to proszę dobierzcie się w pary samodzielnie i podajcie mi swoje nazwiska.
Uczniowie zaczęli dyktować nauczycielce imiona swoje i kolegów, których wybrali jako swoich partnerów do projektu. W którymś momencie pani Lucky podniosła głowę z nad dziennika. Wyglądała jak by dopiero teraz sobie o czymś przypomniała.
- Mam informacje o tym, że od niedawna dołączył do nas nowy uczeń. Czy ta osoba mogłaby się zgłosić?
Po chwili rękę do góry podniósł Dragneel i przedstawił się. Nauczycielka zapytała go czy wybrał już osobę z którą chciałby współpracować, a gdy tamten bez zbędnych ceregieli wskazał Lucy dziewczyna natychmiast zareagowała.
- Pani profesor, ja już wpisałam się na listę razem z Levy. Czy kolega nie mógłby pracować z kimś innym?
Teraz to Scarlet spojrzała na Heartfilie z zaskoczoną miną. Większości wydawałoby się, iż fakt, że zasugerowała inne rozwiązanie nie było niczym nadzwyczajnym, jednak czerwonowłosa znała swoją przyjaciółkę bardzo dobrze. To był pierwszy raz, kiedy postawiła się wykładowcy w tak stanowczy sposób. Nawet, gdy na zajęciach z dziennikarstwa nauczycielka poprosiła ją o oprowadzenie Natsu jej głos był mniej pewny, bardziej się wahała. Nie tak jak teraz. Wyglądało na to, iż coś musiało się wydarzyć pomiędzy tą dwójką albo to blondynka jednak postanowiła jej posłuchać i trzymać się od niego z daleka?
- Hmm...rozumiem twoje pragnienie robienia projektu z koleżanką. Wierz mi,naprawdę i prawdę mówiąc w normalnej sytuacji zgodziłabym się na to i poprosiła przewodniczącego klasy o zajęcie twojego miejsca, z tym, że tu pojawia się problem....sama rozumiesz- posłała jej przepraszający uśmiech.
- Jestem pewna, że pani McGarden,tak dobrze mówię?- upewniła się- nie będzie miała nic przeciwko, a także szybko uda nam się znaleźć dla pani godne zastępstwo, może tak być?
Erza obserwowała jak mimika twarzy jasnowłosej stopniowo się zmieniała z zawiedzionej z pogodzoną w zaistniałą sytuacją, kiedy to Heartfilia westchnęła przeciągle i nic nie mówiąc skinęła jedynie głową.
Dzisiejsze zajęcia minęły Scarlet stosunkowo szybko, pomimo ciągłego spoglądania na zegarek. Gdy dzwonek wybił zakończenie ostatniej lekcji szybko zebrała swoje rzeczy, pożegnała się z przyjaciółkami, a kilka minut później wsiadała do samochodu i próbowała wyminął inne samochody w wąskiej uliczce na parkingu.
Wpadła do domu, a następnie do swojego pokoju. Przeszukała całą garderobę wzdłuż i wszech zanim udało jej się znaleźć coś odpowiedniego. Gdyby to jeszcze było lato, wybranie stroju byłoby dużo prostsze, lecz temperatura na zewnątrz niestety nie ułatwiła zadania. A miejsce do którego się wybierali częściowo jest na zewnątrz. Jedynie tyle udało jej się z niego wyciągnąć. Nie chciał jej zdradzić co wymyślił.
Po godzinie przygotować zdecydowała się na ubranie niebieskich dżinsów z wysokim stanem a do tego białą bokserkę, a na to fioletowy kardigan. Oczy pomalowała delikatnie eyelinerem i tuszem do rzęs, a na policzki nałożyła odrobinę różu. Włosy zakręciła na lokówce w piękne, naturalnie wyglądające, luźne fale, które opadały na jej plecy oraz ramiona. Wyciągnęła jeszcze płaszczyk koloru śliwki, ubrała czarne botki na średnim obcasie i była gotowa na wyjścia.
Umówiła się, że chłopak będzie czekał pod jej domem w samochodzie dlatego po kilku minutach dostała sms, iż może już schodzić.
Czuła jak jej serce coraz bardziej przyspiesza i już po chwili pożałowała użycia różu, skoro policzki samoistnie zaczynały jej się zaczerwieniać.
Kiedy mijała wysepkę kuchenną napisała jeszcze do siostry szybko notatkę, by podgrzała sobie obiad, który był w lodówce. Następnie podeszła do drzwi, wzięła jeden, głęboki, uspokajający oddech po czym wyszła na zewnątrz.
Chłopak tak jak zapowiedział zaparkował zaraz przy bramie. Pierwsze co rzuciło jej się w oczy to to, iż samochód miał kolor niemal identyczny jak włosy nastolatka. Trochę ją to rozbawiło, gdyż ona sama także jeździła czerwonym autem, lecz nigdy nie przyszło jej do głowy, by zapytać rodziców o powód wybrania właśnie takiej barwy.
Kiedy zamykała furtkę dostrzegł ją, a ich spojrzenia się spotkały. Uśmiechnęła się do niego nieśmiało, po czym obserwowała jak Fernandes wysiada z pojazdu, obchodzi go i otwiera jej drzwi. Bez zbędnego wahania ruszyła w jego kierunku. Przywitała się całusem w policzek, po czym wsiadła do środka. Natychmiast dostrzegła skórzane, ciepłe fotele oraz doceniła fakt, iż samochód był nagrzany. Na zewnątrz było stosunkowo chłodno, mimo, iż wyszła zaledwie trzy minuty temu już zdążyła trochę zmarznąć. Jellal usiadł na kierownicą nic nie mówiąc. Przez chwile jedynie wodził po niej wzrokiem, na co rumieńce dziewczyny stały się bardziej dorodne. Następnie odpalił samochód i ruszyli.
Miejsce, w które postanowił ją zabrać chłopak nie znajdowało się w Magnolii, a jakieś pół godziny jazdy od niej z domu. Kiedy wysiedli z samochodu, a ona dostrzegła ogromny napis- OGRÓD BOTANICZNY. Na jej twarzy pojawił się szeroki uśmiech, a już po chwili spojrzała na swojego towarzysza.
- Nie ciężko było się domyślić, że lubisz kwiaty- odpowiedział na jej niewypowiedziane na głos pytanie, po czym gestem zaproponował jej by poszła przodem. Już po chwili do niej dołączył.
Im bliżej się znajdowali tym większy i bardziej okazały wydawał jej się budynek na przeciwko. Kształtem przypominał on jej ogromną klatkę dla ptaków, w tym, że znacznie wyższą, jak i dłuższą uformowaną w coś na kształt statku. Cud architektoniczny miał kilka pięter, a na każdym mieściły się inne rośliny. Wiedziała to zanim jeszcze przekroczyli prób, ponieważ oglądała kiedyś zdjęcia na internecie.
Jej marzeniem było przyjechanie tutaj, lecz on nie mógł o tym wiedzieć. W głębi duszy cieszyła się niczym mała dziewczynka, lecz starała się aż tak tego po sobie nie pokazywać. W szkole jest uważana za poważną, odpowiedzialną, rozsądną, a także stanowczą i twardo stąpającą po ziemi. Ciężko jest zaprzeczyć takiemu jej opisowi, lecz w tym momencie czuła się zupełnie tak jak wtedy, gdy miała cztery latka, a tata zabrał ją do ogrodu zoologicznego. Bardzo jej się tam podobało, ponieważ poza roślinami kochała także zwierzęta. Zwłaszcza te dzikie, które według niej nie powinny być więzione w klatkach. No, ale jako dziecko nie była świadoma tego, iż mogą się czuć nieszczęśliwe w zamknięciu. Była zbyt skupiona na tym, że każde z nich wydawało inne dźwięki i miały inne umaszczenie.
Wracając, tamtego dnia zapytała ojca czy istnieją jeszcze inne „ogrody" poza zoo i ich ogródkiem znajdującym się przed domem rzecz jasna. On zastanawiał się przez chwile po czym odrzekł, iż istnieją takie miejsca, gdzie rośnie jeszcze więcej kwiatów, niż na grządkach przed ich domem. Takiej małej dziewczynce ciężko było w to uwierzyć, lecz tata obiecał, że pewnego dnia ją tam zabierze. Z tym, że nie dotrzymał słowa.
Jej relacje z ojcem popsuły się w momencie, gdy poznała ona sekret skrywany w jej domu od wielu lat. Ciężko było jej przebywać w jego towarzystwie i udawać, że o niczym nie wie. Nie wiedziała nawet jak miałaby spojrzeć mu w oczy, ale tak naprawdę podczas rozmowy, a nie przelotnie, gdy się z nim wita bądź żegna.
Jednak, kiedy weszli do pierwszego, największego pomieszczenia przestała zaprzątać sobie głowę swoimi relacjami z rodzicami. Wzięła głęboki oddech i cieszyła się zapachem rześkiego i wilgotnego powietrza. Znajdowali się teraz w miejscu, które można by nazwać mini dżunglą. Były nawet liany, które wisiały u sufitu, a cały wystrój wyglądał tak wiarygodnie, iż sprawiał wrażenie, iż Tarzan może wyskoczyć w każdej chwili zza najbliższego drzewa.
Oboje uzgodnili wcześniej, że najpierw obejrzą rośliny na zewnątrz starając się skorzystać ze sprzyjającej pogody i ostatnich promieni słońca. Choć ogród został zaprojektowany tak, iż nawet, gdy słońce zajdzie, nie zrobi się całkowicie ciemno. Już teraz dostrzegła wszędzie poustawiane lampki, które z pewnością dają odpowiednią ilość światła, by móc cieszyć się tym pięknym widokiem także po zmroku. Osobiście twierdziła, że w półmroku atmosfera byłaby jeszcze bardziej romantyczna, choć i teraz nie mogła narzekać, ponieważ chłopak cały czas trzymał ją za rękę.
Pochłonięta krajobrazem ledwo to rejestrowała, lecz kiedy zmieniali lokalizacje była bardziej, niż świadoma jego bliskości. Kiedy się zatrzymywała, by czemuś lepiej się przyjrzeć lub przeczytać krótką informacje zawartą na tabliczkach Jellal stawał, bądź kucał za nią. Otaczał ją swoimi ramionami. Znajdował się tak blisko, że czuła jego ciepły oddech na swoim policzku. Czuła zapach morskiej bryzy, który zawsze kojarzył jej się z Fernendesem. Nie skłamałaby mówiąc, iż te cudowne kwiaty mogłyby się schować konkurując z nim na aromat. Dla niej nie było piękniejszej woni.
Nie umknęło jej uwadze, że obserwował ją kiedy pochylała się nad kwiatami starając się uchwycić ich zapach i zakodować tak, by zamykając oczy mogła ponownie „przenieść" się w to miejsce. Była bardzo szczęśliwa.
Kiedy mijali jeziorko, w którym rosły lilie i inne wodne rośliny dziewczyna dostrzegła przepiękne łabędzie pluskające się w wodzie. Wyglądały zupełnie tak jak by się bawiły, gdy co chwile ruszyły swoimi długimi, okazałymi skrzydłami chlapiąc przy okazji swoich towarzyszy. Kątek oka zauważyła, że Jellal zrobił im zdjęcie. Wyglądał na prawdziwie zafascynowanego tymi ptakami.
Po chwili ponownie do niej podszedł, otoczył swoimi ramionami i położył głowę w zagłębieniu jej szyi. Poczuła jego ciepły oddech na karku, a przyjemny dreszcz wstrząsnął jej ciałem.
- Zimno ci- chłopak musiał wyraźnie to wyczuć, lecz opacznie zinterpretował jej reakcje. Jej to nie przeszkadzało, wręcz przeciwnie, ponieważ objął ją jeszcze szczelniej zamykając w mocnym uścisku. Zaskakiwało ją to jak bardzo był odważny. Wyglądał jej na bardziej nieśmiałego chłopaka, lecz teraz taki nie był. Uznała, iż mylnie odczytała znaczenie jego zachowania w bibliotece przy ich pierwszym spotkaniu.
Wtuliła się w niego głębiej ciesząc się ciepłem jego ciała, po czym przymknęła lekko oczy. Jej serce z początku biło bardzo szybko, lecz im dłużej tak trwali stopniowo się uspokajało. Tak jak by jego obecność działała na nie kojąco. Jej to nie przeszkadzało. W jego silnych ramionach mogła niemal zapomnieć o całym otaczających ich świecie, o wszystkich problemach. Byli tylko on i ona.
- Wiedziałaś, że łabędzie wiążą się tylko z jednym partnerem na całe życie?- zapytał szeptem, a ona ponownie poczuła ciepło na policzku oraz łaskotanie jego nastroszonych włosów na skroni- podziwiam je za to. Nawet, gdy jedno z nich umrze ten ptak nie znajdzie sobie nikogo innego. Są bardzo lojalne, nie tak jak ludzie- powiedział wydawało jej się z lekką goryczą w głosie. Sama nie mogłaby tego lepiej ująć. Nigdy wcześniej nie zastanawiała się nad tym, mimo, iż widziała już kiedyś te piękne ptaki w zoo. Wtedy jednak wydawały jej się mało barwne i ciekawe. Nie poświęciła im wiele czasu. Już flamingi bardziej ją zainteresowały, bo przywodziły jej na myśl watę cukrową, którą później tata jej kupił.
Nie była pewna, czy powinna coś na to odpowiedzieć. Jego głos zdradzał, iż nie ma ochoty rozwodzić się nad tematem końcówki swojej wypowiedzi, a ona nie miała zamiaru na niego naciskać na pierwszej randce zwłaszcza, że tak bardzo się postarał.
- Wiesz, że moim marzeniem było przyjechać tutaj? Kiedy byłam małą dziewczynką tata złożył mi obietnicę, że kiedyś przyjedziemy. Nie wyszło niestety, po tym jak urodziła się Ayano nie było więcej takiej możliwości- oznajmiła trochę przygnębiona, lecz po chwili wzięła się w garść i odważyła się spojrzeć mu w oczy- dziękuję ci za to, że mnie tutaj zabrałeś. Nie mogłabym wyobrazić sobie lepszego miejsca na pierwszą randkę- posłała mu uśmiech pełen wdzięczności tej małej dziewczynki siedzącej gdzieś w niej, a jej oczy lśniły radością. Przez jakiś czas przyglądali się sobie, a ona czuła, że jej serce ponownie przyspiesza, kiedy Jellal zaczął pochlać się nad nią. Tym razem była na to przygotowana. Poza tym pragnęła tego tak samo jak on dlatego po chwili sama wychyliła lekko głowę dając mu sygnał, że tym razem nie zamierza uciekać. Jellal spojrzał na jej usta po raz ostatni, po czym lekko je musnął tak subtelnie i delikatnie niczym skrzydła motyla. Po czym odsunął się nieco i złożył pocałunek na jej czole.
Niektórzy mogliby czuć się zawiedzeni, iż w takim całusie nie było tej namiętności, o której marzy co druga nastolatka. Jej to jednak nie przeszkadzało. Wręcz przeciwnie. Z racji tego, iż był to jej pierwszy pocałunek obawiała się go i cieszyła się z tego, że chłopak nie rzucił się na nią jak pies na kiełbasę. Uznała, że na wszystko przyjdzie czas i była zadowolona z tego, iż niebieskowłosy jest tego samego zdania.
Pomysł na randkę oraz sama jej realizacja bardzo spodobała się dziewczynie. A co chłopak myśli na temat niej oraz jej zachowania? Czy cieszy się jej towarzystwem tak samo jak Scarlet? Dlaczego wspominając o lojalności łabędzi wydawał się przygnębiony?
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro