Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

18- Wróciłam!

Nastał wieczór, a Lucy po wyjściu od Levy od razu popędziła w stronę szkoły. Wiadomość o tym, że podobnie jak jej przyjaciółka Grey nie nabrał się na jej grę bardzo ją uszczęśliwiła, bo to oznaczało, iż jednak znał ją na tyle dobrze, by dostrzec jej prawdziwe oblicze.

W rzeczywistości kamień spadł jej z serca. Tym bardziej, iż wyjątkowo niekomfortowo czuła się z wiedzą, iż jedyna osoba, która przejrzała jej grę jest kimś kogo znała stosunkowo krótko, a ich relacje można było opisać jako bardziej, niż skomplikowane. W końcu sama już nie wiedziała co ma o nim myśleć. Na ostatniej imprezie wydawał się być dla niej względnie miły, a nawet o dziwo podziękował jej za to, że mu wybaczyła to, że próbował ją zaszantażować. Odniosła nawet wrażenie, że okazał skruchę. To znaczy, że naprawdę tego żałował. Nie mówił tego, by coś od niej uzyskać.

A później ku jej zaskoczeniu wyszedł zaraz za nią, po czym odprowadził ją do domu. Sama musiała przyznać, że była w niezłym szoku, gdy wtedy jak by nie było ukradł tamten rower by nie musiała tak dużego kawałka iść na nogach. I na jego korzyść przemawiało również to, że potrafił ją rozśmieszyć, mimo, iż miała wtedy beznadziejny humor.

Do tego okazał się być dżentelmenem, który przez cały wieczór dbał o swoją towarzyszkę, którą była Lisanna. Pilnował by dziewczyna za dużo nie wypiła, wyszedł z nią na świeże powietrze by lepiej się poczuła, a nawet ku zaskoczeniu dziewczyny po tym jak odwiózł ją do domu wrócił się po swoją randkę i ją także odprowadził. Nie dało się zaprzeczyć temu, że to wszystko przemawiało na jego korzyść. Tak jakby jednak nie był tak złym człowiekiem za jakiego miała go na początku. Kiedy tak przez cały wieczór troszczył się o młodszą Strauss okazał się bardziej....życzliwy? Chociaż dziewczyna dziwnie się poczuła wyobrażając sobie ich jak wspólnie się bawią, więc postanowiła zmienić tok swoich myśli.

Grey, tak, to właśnie o nim powinna teraz myśleć. Przez cały ten czas nie zdawała sobie nawet sprawy z tego jak jej chłopak musiał czuć się z tym co wyprawiała. Jak by nie patrzeć w pewien sposób odsunęła się od niego tak samo jak od Levy. W głębi serca mając do nich żal o to, iż nie domyślili się, że ta Lucy, którą widzieli na co dzień nie jest tą prawdziwą. Ale teraz, gdy McGarden wyznała jej prawdę o tym, że Fullbuster wraz z nią nie rozmawiali z nią na ten temat nie dlatego, że nie wiedzieli. Wręcz przeciwnie, by dać jej czas, aż będzie gotowa. Jej serce ponownie zabiło mocniej przy samym wypowiadaniu jego imienia. Czuła, że wreszcie odzyskała tę część jego, którą sądziła, że straciła już na dobre, a tym samym wróciła do niej ta część jej serca, która należała do niego.

Kiedy tak w te pędy biegła przez park z oddali już zamajaczył jej między drzewami budynek akademii. Uśmiechnęła się na jego widok. Zwolniła nieco tempo poprawiając przy okazji swoją rozwichrzoną przez wiatr fryzurę. Przecież nie chciała wyglądać gorzej, niż jej chłopak, który był teraz po treningu.

Weszła do szkoły po czym skierowała swoje kroki w stronę sali gimnastycznej, tym samym męskiej szatni. Przystanęła ostatni raz układając grzywkę, po czym spojrzała na zegarek. Godzina wskazywała na to, iż powinni już skończyć. W tym samym momencie, w którym podniosła wzrok z nad urządzenia drzwi od szatni otworzyły się, a z nich zaczęli wyłaniać się jej rówieśnicy. Wszyscy od razu ją rozpoznali, więc przywitała się z nimi uśmiechem. Kiedy mijał ją postawny, wysoki blondyn zapytała.

- Grey jest jeszcze w szatni?

- Tak, przebiera się. Trener go zatrzymał, więc wyszedł jako ostatni. Czekasz na niego?- zapytał po czym zmierzył ją wzrokiem na jej gust trochę zaskoczony. Nie dziwiło jej to. Od śmierci jej mamy zaledwie kilka razy przyszła „odebrać" swojego chłopaka.

- Tak, miałam nadzieję, że uda nam się spędzić razem trochę czasu- odpowiedziała zgodnie z prawdą.

- Może tego potrzebować- odparł po chwili z większą powagą- trener strasznie na niego naciska. Bycie kapitanem to nie przelewki- westchnął przeciągle kładą dłoń na karku i wyprostowując go najwyraźniej rozluźniając mięśnie po ciężkim treningu.

- Pewnie, lepiej być jego zastępcą. W razie zwycięstwa zbierać pochwały, być otoczonym przez wianuszek swoich wielbicielek, lecz nie mieć tyle obowiązków, co?- odpowiedziała po chwili wymownie podnosząc jedną w brwi ku górze, robiąc przy tym głupkowatą minę.Chłopak wyraźnie załapał aluzję, bo po chwili odparł z uśmiechem.

- Ja chyba nie dałbym sobie rady gdybym był na jego miejscu na stałe. No nic, będę leciał, trzymaj się.

- Ty też- pomachała mu jeszcze na odchodne po czym podeszła do uchylonym drzwi. Zerknęła do środka przez wąską szparę i z entuzjazmem stwierdziła, że chłopak na jej szczęście jej obrócony do niej plecami i właśnie wyciera włosy ręcznikiem po niedawnym prysznicu.

Miała szczęście, że drzwi nie zaskrzypiały, więc udało jej się bezszelestnie dostać do środka. Momentalnie jej nozdrza uderzył świeży zapach żelu pod prysznic chłopaka o miętowym zapachu. Jak by ciągnięta tym zapachem po chwili zbliżyła się do niego i oplotła jego tors swoimi długimi i szczupłymi palcami. Wtuliła się w niego mocniej dłońmi wyczuwając wyraźnie zarysowane mięśnie jego brzucha, które napięły się pod wpływem jej dotyku. Była od niego niższa, więc jej twarz znajdowała się na wysokości jego karku. Złożyła na nim delikatny, lecz czuły pocałunek.

- Witaj- wyszeptała wtulając policzek w jego plecy

- Patrzcie, kto postanowił mnie odwiedzić- odpowiedział chłopak na wpół żartując kładąc swoje duże ręce na jej drobnych dłoniach, a po chwili odwrócił się w jej stronę. Wciąż się w niego wtulając spojrzała w górę i wyszeptała czując się trochę winna.

- Przepraszam, że przez jakiś czas cie zaniedbywałam- on przez jakiś czas przyglądał się jej, by po chwili delikatnie kładąc dłoń na na jej głowie przyciągnąć ją do swojej klatki piersiowej. Potem oparł brodę na jej głowie i powiedział

- Nie szkodzi. Ostatnio wiele przeszłaś- wyszeptał całując ją czule po włosach. Ona odsunęła się lekko od niego, by ponownie móc spojrzeć w jego twarz.

- To mnie nie usprawiedliwia- powiedziała ze skruchą. Wzięła głębszy wdech po czym kontynuowała

- Widzisz, rozmawiałam dzisiaj z Levy i...- przez chwile się zawahała

- Niech zgadnę, przeprowadziłyście TĘ rozmowę- dziewczyna wciąż czując się trochę głupio jedynie skinęła głową

- Długo kazałaś nam na na siebie czekać- odparł w przekąsem, ale w tym samym czasie mrużył do niej jedno oko na znak, że się nie gniewa.

- Wiem, przepraszam- powtórzyła

- Nie szkodzi. Miło wiedzieć, że „wróciłaś"- oznajmił uśmiechając się teraz do niej pogodnie

- Tak, wróciłam na dobre- odparła uśmiechając się do niego. To był jeden z tych szczerych uśmiechów, a nie wymuszonych. Bardzo cieszyła się na myśl, iż ich relacje wrócą na poprzednie tory. Ponownie tego wieczoru wtuliła się w niego po czym wyszeptała- tęskniłam za tobą.

Chłopak także mocniej ją do siebie przytulił znowu kładąc brodę na jej głowie po czym odpowiedział- ja za tobą też.

Wyszli ze szkoły, a teraz ponownie szli przez park tym razem wtuleni w siebie jak za dawnych czasów. Nie spieszyli się. Szli równym, wolnym tempem ciesząc się swoich towarzystwem. Lucy z przekąsem pomyślała. Nie jest tak ciepło jak w ramionach Natsu. Lecz już po chwili skarciła się w myślach za tę nieproszoną uwagę. Wtuliła się w chłopaka mocniej chcąc więcej skorzystać z ciepłoty jego ciała. Był stosunkowo chłodny wieczór, a prognozy pogody zapowiadały opady śniegu pod koniec tygodnia.

Czuła jak jej policzki jak i nosek zabarwiły się na różowo od niskiej temperatury. Nie pomogło to, że wcześniej się zgrzała, kiedy biegła, ale nie mogła się powstrzymać. Po wiadomości od Levy pragnęła jak najszybciej go zobaczyć.

Teraz tak spacerując ramię w ramię prowadzili luźną rozmowę zupełnie jak za czasów, kiedy to niemal codziennie wracali razem do domu, gdyż dziewczyna po zajęciach czekała na to, aż Grey skończy trening.

Blondynka miała wrażenie, że przez miniony rok bardzo dużo umknęło jej z jego życia. Nie była już tak dobrze zorientowała w tym czym jej chłopak zajmuje się poza treningami i zajęciami, jak wyglądały jego relacje z rodzicami, czy młodszym bratem. Nie wiedziała nawet kiedy i z kim rozgrywają najbliższy mecz. A strasznie głupio było jej zapytać „co u ciebie słychać?" swojego CHŁOPAKA, dlatego postanowiła skupić się na jednej rzeczy, która ją zainteresowała.

- Po drodze wpadłam na Laxusa. Wspominał, że trener Elfman daje ci popalić zwłaszcza w ostatnim czasie.

- Tak, cóż, zbliża się turniej, w którym udział wezmą cztery najbardziej liczące się akademie: Blue Pegasus, Lamia Scale, Fairy Tail i nasi najwięksi rywale Sabertooth. Zapowiada się ostra rywalizacja, a tylko jedna drużyna wejdzie do finału i będzie mogła zagrać z Phantom Lord. Domyślasz się zapewne jak wielka jest to dla nas szansa. Zwłaszcza dla mnie. Mógłbym otrzymać stypendium....tak samo jak Leon- dodał po chwili ciszej.

Heartfilia wiedziała, że jest to drażliwy temat, a nie chciała chłopakowi psuć humoru dzisiejszego wieczora. Ten wieczór miał być idealny. Według niej udało im się ponownie zjednoczyć. Poza tym chłopak wyglądał na zmęczonego, a temat Leona to lekkich nie należał.

- Jestem pewna, że wygracie! Z takim kapitanem nie ma innej opcji!- po chwili wykrzyknęła z entuzjazmem uśmiechając się do niego szeroko. Ku jej uldze chłopak odwzajemnił uśmiech mocniej ją w siebie wtulając. 


Cześć Wam!

Lucy i Grey ponownie znaleźli wspólny język. Jak zareaguje Natsu, któremu już się wydawało, iż udało mu się nieco zbliżyć do Heartfilii? 

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro