17- Uczucia zawsze są prawdziwe, uczucia nigdy nie kłamią
Zamiast wrócić do domu Lucy od razu pognała do McGarden. Przywitała się grzecznie z jej mamą, która była w kuchni. Po czym otrzymała od niej dwie gorące kubki z herbatą, które wydzielały aromat cytryny i miodu.
Drzwi pokoju nastolatki były nieco uchylone, więc blondynka nie musiała przejmować się pukaniem w nie. Włożyła głowę w szparę i przywitała się radośnie.
- Przynoszę dary- po czym pokazała jej dwa parujące jeszcze napoje
- Lu, wejdź- zaprosiła przyjaciółkę do środka. Uśmiechnęła się na jej widok, a humor wyraźnie jej się poprawił. Z resztą Lucy odczuła to w taki sam sposób.
Blondynka postawiła kubki na szafce nocnej obok łóżka chorej, po czym przysunęła sobie jeden fotel i usiadła na nim wygodnie.
- Leviś, jak się czujesz?- spytała z troską, po czym podała jej gorący napój
- Już lepiej, gorączka mi spadła, ale nadal kaszle.
- Cieszę się, że już lepiej się czujesz- powiedziała uśmiechając się do niebieskowłosej- przyniosłam ci notatki z dzisiejszych zajęć.
- Dziękuje- na chwile się zawahała- a powiedz mi czy rozmawiałaś...
- Z Gajeelem? Tak, rozmawiałam. Powiedziałam mu, że złapałaś jakiegoś wirusa. Zaproponował, że cie odwiedzi- spojrzała teatralnym gestem na zegarek- właściwie to powinien być tu za pięć minut.
- Co takiego?!- McGarden natychmiast przeszła do pozycji siedzącej i zaczęła poprawiać swoje we wszystkie strony sterczące włosy. Zaprzestała tej czynności dopiero, gdy usłyszała głośny śmiech dziewczyny siedzącej naprzeciwko. Z oburzenia wydęła policzki i złapała się pod boki.
- Nie wiesz, że z chorych ludzi nie wolno żartować?
- Przepraszam cie Levyś, ale nie mogłam się powstrzymać przewidując twoją reakcję.
- Cieszę się, że przynajmniej ktoś ma ubaw z mojego fatalnego zauroczenia- poprawiła poduszkę i ponownie ułożyła się w pozycji półleżącej.
- Fatalne zauroczenie? No już nie przesadzaj. Przynajmniej jest odwzajemnione.
- Nie żartuj sobie ze mnie ponownie- ostrzegła niższa z dziewczyn.
- Wcale nie żartuje. Teraz na poważnie. Serio się przejął kiedy powiedziałam mu, że jesteś chora i zaproponował, że cie odwiedzi. To ja wybiłam mu ten pomysł z głowy, bo wiedziałam, że w tym stanie czułabyś się niezręcznie. Zwłaszcza, że to miała być jego pierwsza wizyta u ciebie.
- Serio tak powiedział?- blondynka obserwowała jak oczy jej przyjaciółki wypełniły się nadzieją i cieszyła się, iż tym razem nie blefowała.
- Nom, chyba liczył na to, że wiesz...spędzicie razem więcej czasu po tym jak świrowaliście razem na parkiecie.
- Lu!
- No co? Taka prawda- podniosła ręce w obronnym geście.
Nastolatki przekomarzały się, śmiały i rozmawiały przez ponad godzinę. Lucy nie chciała psuć tego radosnego nastroju, lecz wiedziała, że przyszedł czas na to, by i ona zebrała się na szczerość. Lisanna może i ją zraniła, ale niechcący i nauczyła czegoś blondynkę.
- Leviś, nie chce psuć nastroju, ale naprawdę muszę ci coś powiedzieć- zaczęła, po czym wyznała przyjaciółce wszystko jak na spowiedzi. McGarden w przeciwieństwie do dwóch poprzednich dziewczyn miała spokojny, zasłuchany wyraz twarzy, który nie wyrażał ani troski, ani smutku. Bowiem z całej trójki to ona znała Heartfilie najlepiej i była świadoma tego, że Lucy nie znosiła, gdy ktoś jej współczuł lub gdy się o nią martwił. Nie, kiedy dotyczyło to poważnych tematów a nie czegoś pt. „ O nie! Tak bardzo ci współczuje, że nie znalazłaś swojego rozmiaru tej cudnej sukienki".
Dziewczyna zwyczajnie uważała, że na to nie zasługuje, a Levy mimo, że kochała przyjaciółkę całym sercem i martwiła się o nią najbardziej ze wszystkich po prostu starała się tego po sobie nie pokazywać. Nie zawsze było to łatwe, ponieważ była beznadziejną aktorką, ale zachowanie spokojnego, opanowanego wyrazu twarzy udało się jej wypracować. Latami praktyki. Ciężko byłoby jej zliczyć jak wiele razy musiała pokazać właśnie taką mimikę przed swoimi rodzicami.
Zamiast pokazywać blondynce swoją troskę o nią i niepotrzebnie dopytywać jak ona się z tym czuje przeszła od razu do sedna. Bo wiedziała, a przynajmniej się domyślała tego co nie usłyszała, więc nie musiała pytać.
- I co teraz zamierzasz Lu?- bardzo uważnie obserwowała mimikę przyjaciółki, więc nie umknął jej uwadze delikatny uśmiech w kącikach ust blondynki wyrażający ulgę i wdzięczność za to, iż Levy nie powielała schematu. Odpuściła sobie mówienie Heartfilii, iż doskonale rozumie to jak ona się czuje i jak ważne jest to dla jasnowłosej. Bo ona jedna wiedziała, iż mimo wieloletniej znajomości NIGDY nie będzie w stanie w pełni zrozumieć uczuć blondynki. To odróżniało ją od reszty ich znajomych.
Sama miała różne relacje z rodzicami. Raz było lepiej, by bo chwili mogło być gorzej, ale w przeciwieństwie do blondynki ona ich miała, oboje. Podczas, gdy jej przyjaciółka nie miała żadnego z nich. Dlatego, że Levy doskonale wiedziała jak bardzo Lucy jest samotna. Była świadoma jej relacji z ojcem, który nawet, gdy był obecny ciałem to nie duchem, a już na pewno nie sercem.
Jak wiele razy McGarden obserwowała przez okno jak jasnowłosa godzinami siedziała sama we wnęce przy oknie albo obserwowała ukochane róże jej matki przebywając w ogrodzie.
To były te momenty, w których dziewczyna mimo szczerych chęci nie mogła dołączyć do blondynki. Z powodu własnych zobowiązań. Natomiast robiła to za każdym razem kiedy tylko była w stanie.
- Sama już nie wiem- złapała się za głowę rękami i potrząsnęła nią- jeszcze nigdy nie miałam tak wielkiego mętliku w głowie. Jedno wiem na pewno. Chce poznać prawdę, tylko nie jestem przekonana o tym czy on mi w tym pomoże. Odnoszę wrażenie, że wręcz przeciwnie. Z jakiegoś powodu nie chce bym wiedziała, co sprawia, że pragnę wiedzieć jeszcze bardziej. I tak błędne koło się zamyka.
- Więc planujesz nadal grać podwójną agentkę?
- Chciałabym, ale z drugiej strony momentami mam wyrzuty sumienia myśląc w ten sposób. Bo widzisz, on chwilami wydaje się...inny. Nie umiem tego inaczej nazwać. Po prostu przy nim czuje się...inaczej- spojrzała na niebieskowłosą i czekała na jej komentarz, który nie nadszedł.
- Nie masz zamiaru mnie przestrzegać? Powiedzieć mi, że ten facet jest niebezpieczny i mam się trzymać od niego z daleka?
- Lu, z kim ty myślisz, że rozmawiasz?- podniosła jedną w brwi spoglądając na nią- jestem chyba ostatnią osobą, która może ci prawić kazania, skoro od lat podkochuje się w najgroźniejszym chłopaku w naszej szkole. A raczej najgroźniej wyglądającym, bo w rzeczywistości Gajeel nie jest taki jak myśli większość uczniów. Kto wie, być może okaże się, że Natsu także jest INNY. Jak sama go opisałaś- gdy to powiedziała, bacznie przyglądała się blondynce, a ta od razu załapała co jej chodzi po głowie.
- O nie! O co ty mnie podejrzewasz Leviś? Przecież wiesz, że nigdy nie zrobiłabym czegoś takiego Greyowi. Jesteśmy razem od sześciu lat i...
- Lucy, z kim ty rozmawiasz? Do kogo to mówisz? Nie potrzebuje słuchać faktów o tym, że znacie się z Greyem od dziecka, ani tego, że jest twoim pierwszym i jedynym chłopakiem. Nie pytam o te oczywistości. Pytam o to czego nie wiem- spojrzała na nią wymownie
- Levy...
- Co jeśli Natsu jest taki jak Gajeel? Co jeśli z powodu jego inności czujesz się przy nim inaczej, bo wiesz, że możesz być w pełni sobą? Że on zaakceptuje cie dokładnie taką jaką jesteś. Bo jeśli właśnie tak się czujesz to ja doskonale cie rozumiem, bo mam tak samo przy Gajeelu.
Heartfilia zastanowiła się nad słowami przyjaciółki.
Naprawdę być sobą,hm?
Czy będzie chciała się do tego przyznać czy nie to prawda była taka, że ten chłopak był JEDYNĄ osobą przy której mogła być w pełni sobą. Nie musiała nikogo udawać. Na początku była przerażona na myśl o tym, iż ktoś poznał jej sekret, lecz z czasem uświadomiła sobie, że było to dziwnie wyzwalające. Jemu mówiła to co jej ślina na język przyniosła. Krzyczała na niego, gdy zaszła taka potrzeba, a także odpłacała się pięknym za nadobne, gdy zaczynał jej dogryzać.
- Natsu i ja nigdy nie będziemy tacy jak ty i Gajeel, Levyś. Ale kto wie? Może faktycznie w przyszłości zostaniemy przyjaciółmi. Oczywiście pod warunkiem, że powie mi to co chce wiedzieć- dziewczyna spoglądała na nią z powątpiewaniem, a Heartfilia nie chcąc dłużej kontynuować niewygodnego tematu postanowiła go zmienić. Skoro to była „godzina szczerości" to postanowiła wyrzucić z siebie wszystko co leżało na jej sercu....i innych organach.
- Levyś, chciałabym porozmawiać z tobą na jeszcze jeden temat- jej powaga natychmiast udzieliła się jej rozmówczyni - Wybacz, nie wiem od czego zaczął, bo prawdę mówiąc nie sądziłam, że komukolwiek kiedyś o tym powiem.
- Nie przejmuj się. Mam czas- odpowiedziała niebieskowłosa posyłając jej łagodny uśmiech.
- Widzisz, chodzi o to, że ja...wcale nie radzę sobie tak dobrze ze śmiercią mojej mamy jak to po sobie pokazuje. Chciałam uniknął pytań o moje samopoczucie, bo nie potrafiłam pozytywnie na nie odpowiedzieć. A z tym właśnie wszystkim kojarzy się Lucy Heartfilia: pozytywne myślenie, optymizm, szeroki uśmiech nigdy nie schodzący z twarzy. Wszyscy oczekują ode mnie wzorowego zachowania, najlepszych ocen, umiejętności w rozwiązywaniu problemów, udzielania się w samorządzie uczniowskim i organizowania wszystkich możliwych eventów. Dlatego wypracowałam metodę, która sprawiła, iż ukryłam swoje „prawdziwe ja" za perfekcyjnym uśmiechem, który prawie nigdy nie schodzi z mojej twarzy. Wiem, że myślisz teraz, iż jestem fałszywa i obłudna, bo jesteśmy najlepszymi przyjaciółkami od dziecka, a ja o niczym ci nie powiedziałam. Przepraszam, ale nie potrafiłam. To dla mnie naprawdę ciężki temat- wyznała z każdym zdaniem mówiąc coraz ciszej
- Lu, zanim będziesz kontynuować zapytam cie o coś. Naprawdę sądziłaś, że o tym nie wiem?
Blondynka spojrzała na McGarden zaskoczona, ponieważ nie takiej reakcji się spodziewała.
- Kochana, jak długo się znamy? Czy naprawdę sądziłaś, że nabiorę się na pozę „wiecznie szczęśliwej Heartfili"? Że nie zauważę tego, że nawet, gdy byłaś zamyślona jadąc ze mną autobusem do szkoły to po przekroczeniu progu budynku zaczynałaś się szczerzyć bez żadnego, konkretnego powodu?
- W takim razie dlaczego...- jasnowłosa nic nie rozumiała
- Dlaczego nigdy o tym z tobą nie rozmawiałam? Ponieważ wiedziałam, że tego nie chcesz. Wierzyłam, że kiedy sama będziesz gotowa mi o tym szczerze opowiedzieć to sama to zrobić. I widzisz? Miałam rację!- wyszczerzyła ząbki w uśmiechu.
- I nie uważasz, że jestem fałszywa i dwulicowa?- spytała niepewnie
- A co w tym fałszywego, głuptasie? Każdy inaczej przechodzi żałobę. Jedni płaczą, inni się śmieją, przeklinają, jeszcze inni piją i ćpają. A ty się uśmiechasz. Z tym, że nie robisz tego szczerze jak w dzieciństwie. Twój uśmiech jest swego rodzaju tarczą, która odgradza cie od nieprzyjemnych pytań. W końcu nikt nie zapyta cie o to „jak się czujesz?", kiedy wiecznie się szczerzysz jak głupia do sera. No bo po co? Tak wydedukowałaś w tym swoim ptasim móżdżku i tak też się zachowywałaś. Tylko wciąż nie mogę pojąć jak możesz uważać to za coś złego- potrząsnęła głową z dezaprobatą.
- No bo to oznacza, że nie byłam uczciwa, ani w stosunku do siebie ani innych, w tym, was. Ciebie, Greya..
- Lucy, ci którzy znają cie od dziecka. Ja i Grey wiedzą jaką jesteś osobą. Wiemy jak bardzo kochałaś swoją mamę, jak bardzo byłaś z nią zżyta. Pamiętamy doskonale jak się uśmiechałaś na samo jej wspomnienie jeszcze dwa lata temu. Znamy „tamten" uśmiech i doskonale zdajemy sobie sprawę z tego, że ten twój „obecny", w którym codziennie prezentujesz nam rząd swoich prostych, śnieżnobiałych zębów bardzo się od niego różni. Zastanawialiśmy się we dwójkę nad powodem dla, którego ukrywasz swoje prawdziwe uczucia i braliśmy pod uwagę rozmowę z tobą, lecz zauważyliśmy, że kiedy tylko próbowaliśmy poruszyć ten temat ty jeszcze bardziej zamykałaś się w sobie. Oboje więc stwierdziliśmy, iż pozwolimy ci na „udawanie, że wszystko z tobą w porządku" i cierpliwie czekaliśmy na moment, w którym postanowisz zmierzyć się ze swoim bólem, lękiem, przerażeniem, niepewnością i samotnością- blondynka ponownie na nią spojrzała po tych słowach.
- Myślisz, że nie wiem, iż czułaś się samotna przez cały ten czas zapewne wmawiając sobie, że skoro nikt się nie zorientował, że udajesz oznacza to, iż nikt tak naprawdę cie nie zna?
- Levyś...
- Tak jak myślałam. Czego ty się obawiałaś dziewczyno? Że jeśli od czasu do czasu pozwolisz sobie na płacz, to co? Wszyscy się od ciebie odwrócą, bo nie będziesz taka jaką chcą cie widzieć? Tylko dlatego, że pozwolisz sobie na negatywne emocje i pokażesz, że także jesteś człowiekiem? Jeśli chcesz płakać to płacz, rycz nawet. Będę wylewać hektolitry łez razem z tobą.
- Ale ja nie potrafię Levyś. Wiesz, moja mama zawsze powtarzała, że jeśli nie będziesz płakać, kiedy spotka cie jakaś wielka tragedia, ale tak naprawdę płakać, ze szlochem i drgawkami. To później będziesz płakać tam w środku, ale łzy już nie będą chciały wypłynąć. Widzisz, ja właśnie tak mam. Potrafię się wzruszyć od czasu do czasy np. oglądając róże mamy,czy „płakać" ze śmiechu, ale już nie umiem opłakać jej straty, wiesz.
- Czego tak naprawdę się boisz?
- Chyba tego, że jak zacznę to już nie przestanę. Rozpadnę się na miliony kawałków i nie będę potrafiła poskładać się w całość. Ale to nie tylko to, czuje jakbym była wyzuta z emocji. Jak by moje uczucia nie były prawdziwe.
- Uczucia zawsze są prawdziwe Lu, uczucia nigdy nie kłamią.
Lucy jednak nie jest tak samotna i niezrozumiana jak jej się do tej pory wydawało. Co teraz postanowi blondynka?
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro